


Patrz trochę szerzej: hip-hopowy kurs literatury
Autor: Piotr Szwed
Ilustracje: Krik Kong
Wydawnictwo: Agora
Piotr Szwed pracuje jako nauczyciel języka polskiego w jednym z łódzkich liceów, a po godzinach publikuje w mediach kulturalnych teksty poświęcone muzyce popularnej. Pewnego dnia podczas lekcji języka polskiego z klasą o profilu biologiczno-chemiczno-matematycznym, nie wiedząc jak dotrzeć do znudzonych uczniów z „Legendą o św. Aleksym”, spontanicznie zacytował fragment „Patointeligencji”, bardzo głośnego wówczas przeboju Maty. Widząc, że natychmiast wzbudził tym zainteresowanie klasy, postanowił zacząć wplatać w treść swoich lekcji teksty polskich utworów hip-hopowych – tych samych, których większość z jego uczniów słucha w czasie wolnym. Strategia Piotra Szweda okazała się sukcesem nie tylko na jego własnych lekcjach, teraz wydał on bowiem książkę, która ma szansę trafić do szerszej rzeszy młodzieży. „Patrz trochę szerzej: hip-hopowy kurs literatury” to publikacja złożona z wykładów, w których jednym tchem mówi się o twórczości Szpaka, Quebonafide czy Żabsona i o Biblii, „Pieśni o Rolandzie” czy „Cierpieniach młodego Wertera”.
Wykłady Szweda mogą nie tylko w atrakcyjny dla młodych ludzi sposób przekazać nieco wiedzy o klasycznych dziełach literackich. Część z nich ma również pewien walor wychowawczy, Szwed bowiem porusza w nich szereg tematów ważnych dla młodych ludzi. Mówi między innymi o nierealistycznych kanonach urody, katastrofie klimatycznej, a także o naszym uczestnictwie w kulturze, w której jesteśmy zmuszeni nadążać, żeby przypadkiem nie wypaść z obiegu. „Musicie nauczyć się odpuszczać” – mówi uczniom w kilku miejscach swojej książki.
Publikacja Szweda chwilami wydaje się skierowana do tych ambitniejszych licealistów – bo czy w większości liceów na lekcjach języka polskiego rzeczywiście omawia się biblijną księgę Koheleta, wprowadza termin „posthumanizm” albo opowiada o Immanuelu Kancie? Raczej nie. Mimo to autor „Patrz trochę szerzej” nie przekracza progu, za którym uczniowie klas o profilach ścisłych mogą stracić zainteresowanie jego wywodem. Wiedzy w książce Szweda nie brakuje, a jednocześnie rzeczywiście podana jest ona w sposób przystępny – to z pewnością duża zaleta publikacji. Inną jej zaletą jest oprawa graficzna, którą powierzono znanemu polskiemu artyście streetartowemu – Krik Kongowi.
Książkę „Patrz trochę szerzej” można polecić jako zakup biblioteczny – sądzę, że ma ona szansę zainteresować młodzież, a przy tym okazać się dla nich wartościową lekturą edukacyjną. A przy okazji być może przyda się również niektórym nauczycielom języka polskiego – choćby jako inspiracja. Oprawa miękka, klejona.

Dzika dywizja. Historia czerwonych beretów

Ale dziwne! Atlas hysiów, bzików i innych osobliwości

Sprawa Wagera. Opowieść o katastrofie, buncie i morderstwie
Autor: David Grann
Wydawnictwo: W.A.B.
David Grann to związany z „The New Yorkerem” dziennikarz, który uchodzi za jednego z najlepszych amerykańskich autorów książek non-fiction. Największą sławę przyniosła mu dotąd książka „Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Osagów i narodziny FBI”, która w 2023 roku została zekranizowana przez Martina Scorsese i którą recenzowaliśmy podczas przeglądu 5 w 2018 roku. Co ciekawe, jego najnowszą książkę, zatytułowaną „Sprawa Wagera”, również ma zekranizować słynny twórca „Taksówkarza” i „Chłopców z ferajny”.
„Sprawa Wagera” opowiada o nigdy do końca nie wyjaśnionej sprawie rozbitków z brytyjskiego okrętu HMS Wager. Kiedy w 1742 roku trzydziestu z nich w stanie skrajnego wycieńczenia dotarło do wybrzeży Brazylii, zostali powitani niczym bohaterowie. Sprawa skomplikowała się po kolejnych sześciu miesiącach, gdy do wybrzeży Chile dotarło trzech innych ocaleńców z tego samego statku – ich opowieść brzmiała bowiem zupełnie inaczej. Według nich, marynarze, którzy wcześniej dopłynęli do Brazylii, wcale nie byli bohaterami, tylko buntownikami, którzy dopuścili się zdrady i morderstwa. Aby rozstrzygnąć, która z opowieści jest bliższa prawdy, zwołano sąd wojskowy. Ten miał jednak wyjątkowo trudny orzech do zgryzienia – w końcu bazował niemal wyłącznie na relacjach bezpośrednich uczestników wydarzeń, które miały miejsce na oceanie. Zupełnie jak napisał David Grann w pierwszym zdaniu swojej opowieści: „Jedynym bezstronnym świadkiem było słońce.”
Historia, którą opowiada autor „Sprawy Wagera”, jest fascynująca na wielu poziomach. Aby napisać swoją książkę, Grann znalazł złoty środek gdzieś pomiędzy niemal filmową, sensacyjną narracją, a oszczędnym dokumentalnym stylem. Wykonał również imponującą pracę dokumentalną – wybrana bibliografia tekstów źródłowych zajmuje kilkanaście stron książki, zaś szczegółowe przypisy aż kilkadziesiąt. Autor po kolei ukazuje różne perspektywy widzenia wydarzeń związanych z katastrofą HMS Wager, ostatecznie nie rozstrzygając jednak, kto mówił prawdę, a kto kłamał. Doskonale wie, że w tej głośnej i bezprecedensowej sprawie po prostu zabrakło dowodów, by ze stuprocentową pewnością określić, co tak naprawdę się wydarzyło.
Książkę Davida Granna można polecić jako zakup biblioteczny – to nie tylko literatura faktu z wyższej półki, ale również wciągająca lektura. Oprawa miękka, klejona.

Czy wszyscy będzie robotami?

Stefcia chce do mamy
Autorka: Aleksandra Struska-Musiał
Ilustracje: Kasia Nowowiejska
Wydawnictwo: Papilon
Poziom czytelniczy: BD 0
„Stefcia chce do mamy” to kolejna książka z serii, której główną bohaterką jest mała Stefcia. Do tej pory omawialiśmy jedną z poprzednich pozycji należących do tego cyklu – „Stefcia się złości” (miało to miejsce podczas przeglądu 7 w 2024 roku). Seria Aleksandry Struskiej-Musiał ukazuje codzienne problemy i wyzwania, z którymi mierzą się dzieci w wieku przedszkolnym i trochę młodsze.
Tym razem mama Stefci musi pójść na trzy dni do szpitala. Stefcia bardzo chciałaby pojechać tam z nią, ale nie może – w szpitalu mogą przybywać tylko chore osoby. Dziewczynka najpierw denerwuje się, a później smuci trudną dla niej sytuacją rozłąki z mamą. Na szczęście rodzice stają na wysokości zadania. Tata proponuje, że każdego z trzech dni będzie czytał dzieciom jedną z ich ulubionych książeczek. W końcu mama wraca i rodzina znów jest w komplecie.
Książka Aleksandry Struskiej-Musiał z powodzeniem spełnia dwie ważne funkcje: dzieciom może pomóc w uporaniu się z trudnymi emocjami, a rodzicom pokazuje na konkretnym przykładzie, jak wesprzeć dziecko w takich chwilach. Publikacja została skonsultowana z psycholożką, a kończy ją dwustronicowy tekst podsumowujący wiedzę, która może przydać się rodzicom. Zaletą serii o Stefci są bardzo sympatyczne, kolorowe i przejrzyste ilustracje autorstwa Kasi Nowowiejskiej.
Książkę „Stefcia chce do mamy” można polecić bibliotekom i rodzicom. Do lektury nie jest wymagana znajomość innych pozycji wchodzących w skład cyklu. Duży format. Oprawa twarda, szyta.

Kraina Luster

Trollheim. Mścicielka z Helheimu
Autor: Arne Lindmo
Ilustracje: Marcin Minor
Wydawnictwo: Kropka
Poziom czytelniczy: BD II/III
Druga część bestsellerowej norweskiej serii „Trollheim” zaczyna się niezłym mordobiciem. Tara, Adam i Tobiasz zmuszeni są do walki z trollami i innymi groźnymi stworzeniami za pomocą łuku, miecza i magii. To ewidentne, że jeśli nie będą się bronić – zginą. Na szczęście ostatecznie trupem padają potwory, a nie główni bohaterowie, mimo że Adam kończy potyczkę z raną od strzały z łuku, a Tobiasz z nieco spalonymi włosami na głowie. Po powrocie do domu obaj będą musieli się postarać, żeby ukryć te obrażenia przed dorosłymi.
No właśnie, przez całe akapity druga część serii „Trollheim” to właściwie skierowana do młodszych czytelników powieść akcji w klimatach fantasy – i to wydaje się w porządku, bo zapewne może przyciągnąć do książki także te osoby, które na co dzień raczej nie przepadają za czytaniem. A po „Mścicielkę z Helheimu” warto sięgnąć, tym bardziej że na samej akcji wcale się nie kończy. Dużą zaletą cyklu są jego bohaterowie – posiadający własne problemy, z którymi młodzi czytelnicy mogą się utożsamić, a przy tym obdarzeni przez autorkę przekonującymi, realistycznymi biografiami (Tara jest z rodziny imigrantów, Adam ma matkę alkoholiczkę, zaś Tobiasz problemy z nadwagą i zdecydowanie nadopiekuńczych rodziców). Arne Lindmo umiejętnie wykorzystuje w swoich powieściach znany i lubiany patent – opowiada o zwykłych dzieciakach żyjących w zwykłym świecie, ale pod samym ich nosem umieszcza świat fantastyczny, jednocześnie sprawiając, że bohaterowie żyją jakby w obu tych światach jednocześnie. Oczywiście dotyczy to tylko głównych bohaterów, bo ani rodzice, ani rówieśnicy nie zauważają, że tuż obok nich dzieją się rzeczy niewytłumaczalne, a postaci mitologiczne – zarówno różnej maści potwory, jak i bogowie – istnieją jak najbardziej realnie.
Żeby nie psuć zabawy, na temat fabuły „Mścicielki z Helheimu” napiszę tylko tyle, że akcja na dobre zawiązuje się, kiedy zmarłą w tajemniczych okolicznościach nauczycielkę zastępuje dość dziwny nowy nauczyciel, a do klasy dołącza jego córka Helena. Dziewczyna również może budzić podejrzenia – nie dość, że jej włosy są całkiem białe, to jeszcze ciągle mówi wierszem i w niewytłumaczalny sposób wydaje się czytać innym w myślach. Właśnie ta ostatnia umiejętność pomaga jej w szybkim i skutecznym zaprzyjaźnieniu się z Tobiaszem…
Powieść można z czystym sumieniem polecić czytelnikom w wieku mniej więcej 9-12 lat. Według mnie powinna wciągnąć większość z nich. Lekturę warto byłoby jednak rozpocząć od części pierwszej, zatytułowanej „Tajemnica opuszczonego domu”, którą omawialiśmy podczas przeglądu 13 w 2024 roku. Oprawa twarda, szyta.
