Archiwa tagu: Edward Brooke-Hitching

Atlas tamtych światów


Autor: Edward Brooke-Hitching

Wydawnictwo: Rebis

 

Autor znany z pasji do map – czy też: „nieuleczalny mapoman” – może być kojarzony przez polskiego czytelnika ze swoich poprzednich, artystycznie wręcz wydanych książek, z których ostatnią był „Atlas lądów niebyłych” (nieco wcześniej ukazała się natomiast najbardziej chyba niezwykła z jego książek, „Biblioteka szaleńca”, w której śledził i prezentował zaiste szaleńcze wymysły w dziejach wydawania książek, jak publikacje spisane krwią, oprawione w ludzką skórę, edycje książek większe od człowieka lub przeciwnie – niewidoczne gołym okiem, a także najdziwniejsze apokryfy, w tym zapis procesu wytoczonego Jezusowi przez Księcia Ciemności). W „Atlasie tamtych światów” nasz przewodnik-Wergiliusz zaprasza w podróż po najrozmaitszych wyobrażeniach tego, czego nie można zobaczyć. Jak sam Brooke-Hitching zachęca do lektury: „to opowieść o mapowaniu [tego], czego nie da się zmapować” (s. 10).
Oprowadzając nas po piekłach, czyśćcach i niebiosach, Edward Brooko-Hitching nie tworzył, co ważne, przewodnika po religiach i duchowościach. Jak zaznacza, nie pytał „jak i dlaczego?”, interesowało go natomiast pytanie „gdzie?”. Znaczy to, że nie jest to książka z przecięcia nauk spod znaku antropologii historycznej i religioznawstwa – jak choćby „Historia raju” znakomitego badacza, śp. Jeana Delumeau – zaś sens duchowy może być tu zaledwie jedną z konsekwencji tej lektury, wcale nie najważniejszą. Paradoksalnie, najważniejsze w tej zaświatowej wędrówce było uchwycenie fizyczności, wskazanie palcem. Jest więc w zacięciu autora coś z najnowszego przekładu „Boskiej komedii”, o którym dawno temu, gdy tłumacz Jarosław Mikołajewski, ledwo zaczynał pracę, Ryszard Kapuściński mówił, że brzmi niczym „reportaż z piekła”.

Autor zaczął pracę nad dziełem w 2011 r., grzebał w antykwariatach, objeżdżał świat poszukując straganów ze starociami, fotografował najprzeróżniejsze zabytki kartografii, książki drukowanej czy mniej znane dzieła malarskie. Reportaż ten – trzymajmy się pomysłu Kapuścińskiego – zawiera rzeczy kojarzone (Michał Anioł, Hieronim Bosch, danse macabre czy William Blake) obok cudów wyobraźni mniej znanych nacji – przykładem fotografia północnoperuwiańskiego naczynia (może liturgicznego) w kształcie trupa z wielkim jak armata szczegółem anatomicznym, co – jak w swym wywodzie wskazuje autor – świadczyć może o aktywności seksualnej umrzyków. Trzeba więc przyznać, że obok grozy jest też pocieszenie w tej piekielnej podróży. Polskiego czytelnika może zasmucić brak elementu słowiańskiego, ale to akurat dziwić nie powinno, danych jest zbyt mało, a te z książek, które oferują wiedzę o słowińskich zaświatach, bazują zwykle na domyśle i fikcji rodem z kiepskiego fantasy.

Zastanowić się jeszcze tylko można, czy ta piękna książka nie jest aby czymś, co lepiej mieć dla siebie na zawsze i czy, w związku z tym, biblioteka powinna ją mieć w swoich zbiorach. Z drugiej strony – książnica to też miejsce na rzeczy ładne, więc czemu nie?
Oczywiście polecam, wspaniale wydana rzecz, gruba, szyta okładka.