Archiwa tagu: António Lobo Antunes

Zadupia

Autor: António Lobo Antunes

Wydawnictwo: Noir sur Blanc

 

„Zadupia” to polskie tłumaczenie wydanej w 1979 r. powieści „Os Cus de Judas” (Nieba Judasza), drugiej w dorobku Antunesa (poprzednio ukazały się po polsku dwie: „Podręcznik dla inkwizytorów” oraz „Karawele wracają”). To portugalski klasyk, arcydzieło iberyjskiej literatury XX wieku, warto też pamiętać, że autor był kandydatem do literackiej Nagrody Nobla – w 1998 r. wygrał jednak Jose Saramago. Niestety, większość dorobku Portugalczyka wciąż oczekuje na polski przekład.
Jak w licznych innych książkach, Antunes rozlicza się w przeszłością swojego kraju, zwłaszcza z czasami dyktatury Salazara (nawiasem mówiąc: przedwojenna polska publicystyka stosowała na określenie reżimu tzw. Nowego Państwa termin… Nowy Ład. Tłumacz w przedmowie skrupulatnie to odnotował, acz bez dodatkowego komentarza). Tytuł polskiego przekładu – choć jakże daleki od tytułu portugalskiego – chyba dość dobrze oddaje ducha narracji, która prowadzona jest przez Europejczyka, ale jakby czującego się obywatelem odludzia – by nie rzec: właśnie zadupia – niby to Europa, choć dziwnie marginalna, ciężko oddychająca swą nieodległą, nieprzepracowaną kolonialną przeszłością. Rozliczenie z doświadczeniem wojny a Angoli prowadzone jest w narracji na wzór pijackiego monologu, który, stopniowo odkrywając okrucieństwo każdej wojny, prowadzi do wniosku, że człowiek w przeszłości odarty z godności może już nie mieć wizji swojej własnej… przyszłości. Antunes to specjalista od takich spraw, po powrocie z horroru Angoli został psychiatrą i na praktyce roboty mu nie brakowało – 14 roczników poborowych dało łącznie 90 procent młodzieży męskiej Portugalii. To wystarczająco wiele, by monolog bohatera tej powieści uznać za ciche wspomnienie całego narodu – a mówimy przecież o wojnie prowadzonej w imię, by skorzystać z języka oficjalnej propagandy, „cywilizacyjnej misji wobec dzikich”, „krzewienia chrześcijaństwa”, odzyskiwania rdzennych [sic!] ziem Portugalii.
Dość trudna pewnie w lekturze dla niektórych czytelników z uwagi na zawiłe, wielopoziomowe zdania (rekordzistą jest zdanie na 6 i pół strony) odtwarzające sposób myślenia człowieka straumatyzowanego. Mimo to – absolutnie znakomita. Wiele też tłumaczy przedmowa Wojciecha Charchalisa, który dzieło to przełożył, jak również opatrzył przypisami. Stanowczo polecam, miękka, klejona oprawa.