Archiwum autora: Radosław Pulkowski

Pan Kazimierz, Pani Pułaska, Adam Węgłowski

Pan Kazimierz, Pani Pułaska

Pan Kazimierz, Pani Pułaska, Adam WęgłowskiAutor: Adam Węgłowski
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska

„Pan Kazimierz, Pani Pułaska” to w pewnym sensie książka-clickbait. Opcjonalnie: książka, która z wierzchu przypomina sensacyjny nagłówek w prasie brukowej. Publikacja przy pierwszym zetknięciu aż krzyczy do czytelnika, kusząc niejednoznacznym bohaterem, awanturniczymi przygodami, niemożliwymi do rozwikłania tajemnicami i politycznymi intrygami. A przede wszystkim odnosi się do wątpliwości dotyczących tożsamości płciowej bohatera wojen o niepodległość Polski i Stanów Zjednoczonych. Otóż, biorąc pod uwagę najświeższe ustalenia, bardzo prawdopodobne jest, że Kazimierz Pułaski był osobą interpłciową.

Na szczęście w książce tak naprawdę nie chodzi o wzbudzanie sensacji. Sensacyjna otoczka ma raczej sprawić, że po publikację przybliżającą życiorys słynnego marszałka Konfederacji barskiej sięgnie więcej osób. Jej autor, Adam Węgłowski, jest przede wszystkim doświadczonym dziennikarzem, byłym redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, dba więc o to, by w ciekawej formie przekazywać informację prawdziwe i dobrze udokumentowane. Nawet jeśli pisze tylko o domysłach, wyraźnie daje o tym znać czytelnikowi. Awanturniczy życiorys zmarłego w wieku zaledwie trzydziestu czterech lat Pułaskiego jest wprawdzie pełen luk i niedookreśleń, jednak czytelnik może być pewien, że po lekturze książki Węgłowskiego będzie wiedział o bohaterze wszystko, co najważniejsze i możliwe do ustalenia. A przy okazji dowie się także wiele o wydarzeniach, w których Pułaski uczestniczył i czasach, w których żył.

Niecodzienna jest konstrukcja książki. Każdy z jej dziewięciu rozdziałów składa się z trzech części. Pierwszą część stanowi opowieść dziennikarska – Węgłowski ustala w niej fakty, kreśli tło historyczne, korzysta z udokumentowanej wiedzy i przytacza hipotezy. Druga część to wywiad, przy czym każda z rozmów przeprowadzona jest z innym ekspertem (znaleźli się wśród nich m.in. historycy, archeolożka i seksuolog). Z kolei trzecią, najbardziej zaskakującą, ale i najskromniejszą objętościowo część, stanowi opowieść beletrystyczna, którą sam autor porównuje do serialu. Węgłowski przyznaje, że potrzebował jej nie tylko po to, by jak najlepiej wyeksploatować przygodowy potencjał opowieści o Pułaskim, ale również po to, żeby popuścić wodze wyobraźni i zaproponować czytelnikowi swoje najśmielsze tezy i interpretacje.

Wydaną przez Skarpę Warszawską książkę można polecić wszystkim czytelnikom z zamiłowaniem do historii, a szczególnie tym, którzy przedkładają zajmującą narrację ponad lekturę często nudnawych książek akademickich. Oprawa miękka, klejona.

Brud [*khaki], Siergiej Siergiejewicz Sajgon

Brud [*khaki]

Brud [*khaki], Siergiej Siergiejewicz SajgonAutor: Siergiej Siergiejewicz „Sajgon”
Wydawnictwo: Ha!art

Chyba wszyscy regularnie myślimy o wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Choć wielu z nas na bieżąco zapoznaje się z doniesieniami z frontu, dotąd nie było zbyt wielu okazji, by wsłuchać się w literackie głosy poruszające temat trwającego od 2014 roku konfliktu. Na myśl przychodzą tu zwłaszcza Serhij Żadan ze świetną powieścią „Internat” i ostatnim tomem zapisków wojennych pt. „W mieście wojna” oraz „Najdłuższa podróż” Oksany Zabużko – autobiograficzny esej napisany z punktu widzenia osoby, której inwazja z 2022 roku uniemożliwiła powrót do ojczyzny. „Brud [*khaki]” różni się jednak od wyżej wymienionych pozycji. Jego autor, zamiast nazwiskiem podpisujący się pseudonimem Sajgon, jest żołnierzem, który brał udział w działaniach wojennych w latach 2015-2016, a także po 2022 roku. W swojej książce ubiera w literacką formę prawdziwe doświadczenia pochodzące z tego pierwszego okresu.

„Brud [*khaki]” to zbiór opowiadań napisanych prostym i wulgarnym okopowym językiem. Na tylnej stronie okładki nie całkiem bez racji pojawiają się porównania do prozy Louisa-Ferdinanda Céline’a czy Ericha Marii Remarque’a. Proza Sajgona nie jest oczywiście tak odkrywcza, jak kiedyś „Podróż do kresu nocy” czy „Na zachodzie bez zmian”, ale z wybitnymi poprzednikami łączy autora sposób, w jaki postrzega wojnę. Jest ona dla niego przede wszystkim codziennym znojem, wydarzeniem tyleż strasznym, co absurdalnym, przepełnionym zarówno okresami nudy, jak i przerażenia. Prawdziwa wojna różni się od tego, co oglądamy w telewizji – wydaje się mówić autor. Wprawdzie wywraca ona życie wszystkich biorących w niej udział osób o sto osiemdziesiąt stopni, ale jest też na niej miejsce na zwykłe ludzkie uczucia. Nie tylko te podniosłe – te być może zdarzają się najrzadziej. „To zbiór opowiadań o wojnie, brudzie i zwykłych ludziach w niezwykłych warunkach” – trafnie podsumowuje sam Sajgon.

Książka jest warta lektury i godna polecenia szczególnie osobom zainteresowanym prozą o tematyce wojennej. Trochę szkoda, że jak na razie opowiadania Siegrieja Siergiejewicza Sajgona są przez polskich czytelników raczej przeoczone. Oprawa miękka, klejona.

Zwariowana pogoda, MK Reed, Jonathan Hill

Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat

Zwariowana pogoda, MK Reed, Jonathan HillScenariusz: MK Reed
Rysunki: Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat
Wydawnictwo: Nasza Ksiegarnia
Poziom czytelniczy: BD I/II

„Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat” to kolejna pozycja z wydawanej przez Naszą Księgarnię serii „Naukomiks”. W przystępnej komiksowej formie przybliża on młodszym czytelnikom podstawowe zagadnienia związane ze zjawiskami pogodowymi i – co za tym idzie – zmianami klimatycznymi.

Już na samym początku komiksu MK Reeda i Jonathana Hilla poznajemy czteroosobową ekipę prezenterów telewizyjnego programu informacyjnego, który tego dnia poświęcony jest niemal w całości trwającym intensywnym opadom śniegu. Znany przede wszystkim z dobrej dykcji i szerokiego uśmiechu prowadzący program Chase McCloud szybko oddaje głos prezenterowi pogody, Normanowi Weatherby, ale wymyka mu się niezbyt mądra uwaga o tym, że skoro mamy do czynienia z tak mroźną zimą, globalne ocieplenie z pewnością nie istnieje. To doprowadza prezentera pogody do furii. Nieco ekscentryczny Weatherby rozpoczyna trwający przez niemal cały komiks barwny wykład, który skierowany jest zarówno do telewidzów, jak i dziennikarzy, a przede wszystkim do młodych czytelników, którzy będą mieli w rękach „Zwariowaną pogodę”.

Wykład ten nie ma nic wspólnego z nudną lekcją. Wręcz przeciwnie, jest bardzo dynamiczny i na każdym kroku przetykany komicznymi wstawkami, których źródłem jest zazwyczaj niezbyt mądry prezenter Chase. Weatherby zaczyna od podstaw, opowiadając o budowie otaczającej naszą planetę atmosfery i przybliżając tajniki ruchu obrotowego Ziemi wokół Słońca. Stopniowo w wywodzie prezentera zaczynają pojawiać się odpowiedzi na pytania o zjawiska, z którymi wszyscy stykamy się na co dzień. Jak działa na nas ciśnienie atmosferyczne? Skąd się biorą burze? Na jakie rodzaje dzielimy chmury i o czym mogą nas one informować? Czym różnią się tornada od huraganów i które z nich są bardziej niebezpieczne? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań podane są w formie bardzo przystępnej, ale zarazem na tyle wyczerpującej, że wiedza o pogodzie zawarta w tym komiksie większości ludzi mogłaby w zasadzie wystarczyć na całe życie.

Zakup komiksu polecam wszystkim bibliotekom posiadającym zbiory dziecięce. „Zwariowaną pogodę” czyta się świetnie, a rysunkowa forma dodatkowo ułatwia przyswojenie przekazywanej tu wiedzy. Komiks jest tym bardziej wart lektury, że ściśle związany z pogodą temat zmian klimatycznych stanowi jedno z najważniejszych zagadnień naszych czasów, z którym młodsi czytelnicy będą spotykać się przez całe swoje życie. „Zwariowaną pogodę” uzupełnia słowniczek najważniejszych pojęć oraz czterostronicowy dodatek zatytułowany „Mity na temat pogody”. Oprawa twarda, szyta.

Słone łąki, Dorthe Nors

Słone łąki

Słone łąki, Dorthe NorsAutor: Słone łąki
Wydawnictwo: Czarne

Zawiedzie się każdy, kto w „Słonych łąkach” Dorthe Nors będzie chciał znaleźć pełną przygód klasyczną prozę podróżniczą czy też reportaż, który w sposób uporządkowany stara się opowiedzieć czytelnikowi o konkretnym miejscu na Ziemi. Duńska pisarka wprawdzie pisze o wybrzeżu Morza Północnego, jej historia jest jednak na wskroś osobista, medytacyjna, a chwilami wręcz chimeryczna. To nie wada – właśnie taką książkę ta doświadczona prozaiczka, eseistka i tłumaczka chciała napisać. Nieporozumieniem byłoby jednak szukanie w niej podanego wprost zestawu informacji o Półwyspie Jutlandzkim czy Morzu Wattowym (bo pisarka chcąca jak najpełniej doświadczyć wybrzeża Morza Północnego w swojej podróży dociera aż do Holandii).

Co otrzymuje czytelnik zamiast tego? Przede wszystkim oryginalną wrażliwość autorki, która sama postanawia zamieszkać w północnej części Półwyspu Jutlandzkiego, a zatem w miejscu, z którego ludzie raczej wyjeżdżają niż do niego ciągną. Centrum opowieści Dorthe Nors jest surowa przyroda wybrzeża Morza Północnego, która jak żadna inna uruchamia jej wyobraźnię i pozwala poczuć się na swoim miejscu. Półwysep Jutlandzki to ewidentnie jej miejsce na Ziemi, nawet pomimo tego, że kiedy była dzieckiem, niewiele brakowało, by morze zabrało ją ze sobą. Proza Dorthe Nors stanowi także swego rodzaju odę do tego, jej zdaniem najpiękniejszego krajobrazu, a także do ludzi, którzy go zamieszkują – twardych, pozbawionych zbędnych złudzeń, żyjących w bliskim kontakcie z naturą i wciąż nie uznających pisarki za jedną z nich.

„Słone łąki” jak najbardziej można polecić, ale zdecydowanie nie wszystkim czytelnikom. Książka Dorthe Nors to według mnie lektura nie tyle dla osób zainteresowanych Danią czy wybrzeżem Morza Północnego, ile raczej dla miłośników artystycznej prozy, która w większym stopniu opowiada o miejscach niż o ludziach. W książce Nors powinni odnaleźć się także ci czytelnicy, którym podróżowanie nieodłącznie kojarzy się z melancholią. Oprawa miękka, klejona.

Ebba i Gawron. Szalona wyprawa, Frida Nilsson

Ebba i Gawron. Szalona wyprawa

Ebba i Gawron. Szalona wyprawa, Frida NilssonAutorka: Frida Nilsson
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Poziom czytelniczy: BD II

Ebba i Gawron to para szwedzkich przyjaciół, którzy postanawiają wyruszyć w wakacyjną podróż w poszukiwaniu rodziców Gawrona. Bohater nie wie o nich zbyt wiele – tak się złożyło, że zgubił im się, kiedy był małym szkrabem i od tamtej pory nigdy ich nie widział. W podróż wyrusza, dysponując jedynie zdjęciem i kilkoma bardzo zamglonymi wspomnieniami. Wyprawa Ebby i Gawrona od samego początku jest pełna przygód. W stronę granicy z Norwegią jadą autostopem, drezyną rowerową, szybkim sportowym samochodem prowadzonym przez koleżankę, którą Gawron poznał na nocnej imprezie, busem należącym do zespołu muzycznego Nilzonz. a nawet płyną tratwą. Nie raz i nie dwa para przyjaciół pakuje się w kłopoty, najczęściej za sprawą pochopnych działań roztrzepanego i nieco zwariowanego Gawrona. Zawsze jednak wychodzi z nich cało, a najczęściej nawet z uśmiechem na ustach.

Kierowana do dzieci powieść Fridy Nilsson jest zabawna i nieco łobuzerska. Dziecięcy bohaterowie robią w niej rzeczy, których w rzeczywistości robić nie powinni – jeżdżą autostopem, podkradają jedzenie, a nawet spędzają noc w luksusowym hotelu, z którego uciekają, nie płacąc. Te wszystkie zakazane rzeczy są jednak przede wszystkim zabawne, a mały czytelnik powinien od razu zorientować się, że fabuła powieści bynajmniej nie jest realistyczna. W końcu mamy w niej do czynienia nie tylko z dziećmi samodzielnie podróżującymi bez pieniędzy po kraju, ale także z gadającym ptakiem! Akcja książki jest żwawa, a na końcu większości rozdziałów – niczym w serialach – znajdują się cliffhangery, które utrudniają małemu czytelnikowi przerwanie lektury.

A jednak, mimo że „Szalona wyprawa” jest przede wszystkim zabawną, wyluzowaną powieścią przygodową, która sprawia czytelnikowi frajdę, znajduje się w niej także istotne drugie dno. Książka Fridy Nilsson pod rozrywkową przykrywką opowiada o kilku bardzo poważnych rzeczach, przede wszystkim o odkrywaniu osobistej historii i o przyjaźni, która zostaje wystawiona na próbę. Czy wyjdzie z tego cało? Na to pytanie z całą pewnością będzie można odpowiedzieć dopiero po lekturze drugiej części przygód Ebby i Gawrona. Będzie ona nosiła tytuł „Pirackie lato” i również ukaże się nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry.

Bardzo polecam zakup powieści Fridy Nilsson wszystkim bibliotekom dziecięcym. Według mnie to jedna z tych książek, które niepostrzeżenie mogą obudzić w małych czytelnikach miłość do literatury, a przynajmniej przynieść im dużo dobrej zabawy. Oprawa twarda, szyta. Obrazu całości dopełniają dobrze korespondujące z nastrojem opowieści ilustracje Anke Kuhl.

Gdzie zgłosić dzikie zwierzę, Katarzyna Michalczak

Gdzie zgłosić dzikie zwierzę

Gdzie zgłosić dzikie zwierzę, Katarzyna MichalczakAutorka: Katarzyna Michalczak
Wydawnictwo: Cyranka

Książka Katarzyny Michalczak opowiada o ADHD, czyli tzw. zespole nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Nie jest jednak ani poradnikiem, pomagającym w radzeniu sobie z problemami dotykającymi osoby z ADHD, ani opracowaniem naukowym, ani nawet reportażem, który przybliża temat na podstawie spotkań autora z bohaterami i ekspertami w tej dziedzinie. Autorka tej książki, która sama po wielu latach nareszcie otrzymała diagnozę ADHD, robi coś innego, ale może nie mniej cennego: opowiada o swoim doświadczeniu w formie wspomnienowo-pamiętnikowo-konfesyjnej. Wprawdzie, aby na pewno wiedzieć o czym mówi, może mówić tylko o swoim własnym przypadku, ale być może znajdą się czytelnicy, którzy zobaczą w jej opowieści samych siebie?

Autorka „Gdzie zgłosić dzikie zwierzę” jest utalentowaną pisarką i poetką, która ma na swoim koncie m.in. zbiory wierszy i fikcję literacką. W swojej najnowszej książce, zamiast nadmiernie stylizować i konstruować, skupiła się jednak przede wszystkim na opowiedzeniu o własnym doświadczeniu. „Gdzie zgłosić dzikie zwierzę” czyta się trochę jak ciekawego bloga. Niech nie zabrzmi to jak zarzut – najwyraźniej są przypadki, kiedy to taka forma jest czymś bardziej adekwatnym i przystającym do tematu niż na przykład autofikcyjną powieść, w której autor lub autorka na siłę przebiera własne doświadczenia w niby to bardziej literacki mundurek. Taka, a nie inna forma ma jednak także swoje minusy: książka Katarzyny Michalczak z pewnością może irytować osoby, które z autopsji lub obserwacji nie znają problemów poruszanych przez autorkę. Takim czytelnikom narratorka „Gdzie zgłosić dzikie zwierzę” może wydać się osobą przesadnie skupioną na sobie i swoich problemach. Co gorsza, są to problemy, które osoby postronne łatwo mogą wziąć za zupełnie wydumane.

Właśnie z tego powodu książkę Katarzyny Michalczak poleciłbym głównie czytelnikom zainteresowanym tematem neuroróżnorodności, a szczególnie ADHD. Nawet jeśli z jej lektury nie dowiedzą się oni nic, czego by do tej pory nie wiedzieli, może się ona okazać nawet bardziej pomocna – niczym rozmowa z przyjacielem lub przyjaciółką, którym przydarzyło się coś podobnego. Okładka miękka, klejona.

Pierwsza Drużyna, Daniel Lis

Pierwsza drużyna

Pierwsza Drużyna, Daniel LisAutor: Daniel Lis
Wydawnictwo: Agora

Książka Daniela Lisa została wydana z okazji stulecia pierwszego startu polskiej reprezentacji na igrzyskach olimpijskich. Rzeczywiście, olimpijski debiut Polski miał miejsce dopiero w 1924 roku – przed 1918 rokiem nie istniało przecież niepodległe państwo polskie, zaś w 1920 roku start polskich sportowców w igrzyskach uniemożliwiła wojna polsko-bolszewicka. Początki były skromne: na odbywające się w 1924 roku igrzyska olimpijskie w Paryżu pojechała reprezentacja licząca sobie 65 zawodników, którzy wrócili z zaledwie dwoma medalami. Srebrny medal na 4000 metrów zdobyła wtedy drużynowo czwórka polskich kolarzy (Franciszek Szymczyk, Jan Łazarski, Józef Lange i Tomasz Stankiewicz), zaś brązowy – Adam Królikiewicz i jego koń Picador w indywidualnym jeździeckim konkursie skoków. A jednak, mimo że początki bywają niełatwe i osiągnięcia polskiej drużyny nie były wybitne, debiutancki występ na igrzyskach był wielkim wydarzeniem, które domagało się drobiazgowej rekonstrukcji.

Tego zadania podjął się reportażysta Daniel Lis, autor wydanej w 2022 roku książki „Stulecie przeszkód. Polacy na igrzyskach”. Aby jak najlepiej opowiedzieć dzieje tytułowej pierwszej polskiej drużyny olimpijskiej, Lis wykonał staranną kwerendę, a kiedy było to możliwe – przeprowadził pogłębione wywiady. Na przykład wiele informacji na temat brązowego medalisty z Paryża Adama Królikiewicza, pochodzi z opowieści jego wnuka, scenarzysty i pisarza Cezarego Harasimowicza, który z zamiłowania jest także kustoszem rodzinnej historii. W książce Lisa równie ciekawe, co występy polskich sportowców, jest starannie zarysowane tło historyczne i obyczajowe. Czy zrobienie jednej polskiej reprezentacji z zawodników wcześniej żyjących w trzech różnych zaborach było łatwym zadaniem? Z jakimi reakcjami w kraju i za granicą spotykała się pierwsza polska kobieta-olimpijka Wanda Nowak-Dubieńska? Jak biedny kraj w trudnych czasach tuż po wojnie poradził sobie z kosztami startu w igrzyskach olimpijskich? Na te i wiele więcej pytań autor odpowiada, przytaczając zarówno fakty, jak i anegdoty. Dodatkowo, w ramach starannego wstępu, czytelnik książki poznaje także skróconą historię powstania nowożytnych igrzysk i narodzin idei olimpijskiej.

„Pierwszą drużynę” można gorąco polecić wszystkim miłośnikom książek sportowych. Ba, jest to prawdopodobnie jedna z najciekawszych pozycji tego typu, jakie w ostatnich miesiącach i latach ukazały się w Polsce. Oprawa miękka, klejona.

Ocean światła, Martin Laird

Ocean Światła. Kontemplacja, przemiana i wyzwolenie

Ocean światła, Martin LairdAutor: Martin Laird
Wydawnictwo: WAM

„Ocean Światła” to kolejna książka augustianina i teologa Martina Lairda, w której rozwija on temat modlitwy kontemplacyjnej. Poprzednie, zatytułowane „W krainę ciszy” i „Głębia serca”, do nas nie trafiły, nie były zatem ujęte w żadnym z dotychczasowych przeglądów.

Modlitwa kontemplacyjna bywa dla katolików tematem nieco kontrowersyjnym – niektórzy twierdzą, że stanowi ona wynalazek wczesnochrześcijańskich mistyków, który jest sprzeczny z naukami Chrystusa i apostołów. Zarówno sam autor tej książki, jak i jezuita dr Jacek Prusak, który napisał do niej wstęp, przekonują jednak, że to błędna opinia. Modlitwa niedyskursywna, która ma coś wspólnego z treningiem uważności, może być według nich co najmniej tak samo cenna, jak tradycyjna chrześcijańska modlitwa polegająca na zwracaniu się do Boga czy rozmowie z nim.

Wywód Martina Lairda jest zarazem erudycyjny i możliwie prosty. By jak najlepiej przemówić do czytelnika, amerykański zakonnik przywołuje zarówno wielkie nazwiska literatury (David Foster Wallace, Virginia Woolf, Flannery O’Connor) czy przykłady chrześcijańskich świętych (św. Augustyn, św. Jan od Krzyża), jak i znane z popkultury obrazy filmowe czy książki dla dzieci. To wszystko jest jednak dla autora tylko środkiem, którego używa, aby ułatwić czytelnikowi wejście na ścieżkę rozwoju świadomości i życie w harmonii z Bogiem. „Ocean Światła” łączy w sobie cechy rozprawy teologicznej i praktycznego przewodnika duchowego. Laird pisze o umyśle reaktywnym, który rozwinął się u większości ludzi w dzisiejszych, podatnych na rozproszenia czasach, umyśle receptywnym, który należy w sobie rozwinąć poprzez praktykowanie kontemplacji oraz umyśle świetlistym, który pozostaje najbliżej Boga. Autor na podstawie własnych doświadczeń oraz obserwacji daje czytelnikowi rady, jak praktykować kontemplację, kiedy ją przerwać i w jaki sposób kształtować swój umysł oraz przyzwyczajenia, jednak nigdy nie jest autorytatywny. Zamiast tego przyznaje wprost, że jego książka jest zaledwie zbiorem drogowskazów, które mogą pomóc w znalezieniu przez czytelnika swojej indywidualnej ścieżki duchowego rozwoju. Interesująca jest także trzecia część książki, w której autor opowiada o tym, jak praktyka kontemplacyjna może pomóc w redukowaniu symptomów depresji (ale nigdy zastąpić profesjonalnej pomocy!).

„Ocean Światła” to pozycja godna polecenia osobom zainteresowanym rozwojem duchowości – niekoniecznie tylko w duchu katolickim. Oprawa miękka, klejona.

Maciej Jasiński, Tomasz Kaczkowski, Strasznie wielki żarłok

Poczytaj mi Borsuku Mruku. Tom 2. Strasznie wielki żarłok

Maciej Jasiński, Tomasz Kaczkowski, Strasznie wielki żarłokScenariusz: Maciej Jasiński
Rysunki: Tomasz Kaczkowski
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Poziom czytelniczy: BD 0/I

Maciej Jasiński i Tomasz Kaczkowski są autorami popularnej serii komiksów detektywistycznych dla najmłodszych czytelników pt. „Miś Zbyś na tropie”. Cykl o detektywie Misiu Zbysiu doczekał się już trzynastu komiksów, a ostatnio jego twórcy postanowili rozpocząć projekt poboczny – serię poświęconą solowym przygodom Borsuka Mruka, wcześniej znanego jako asystent Misia Zbysia. Nowy cykl został pomyślany jako taki, który może pomóc dzieciom w nauce czytania. Komiksy z cyklu „Poczytaj mi Borsuku Mruku” są mniejsze objętościowo – liczą zaledwie 24 niewielkie strony – i prostsze fabularnie. Omawiana tutaj książeczka pod tytułem „Strasznie wielki żarłok” stanowi drugą część tej nowej serii. Pierwsza część niestety do nas nie dotarła, nie znalazła się więc w żadnym z dotychczasowych przeglądów.

Do biura Borsuka Mruka, który tego dnia został w pracy dłużej niż Miś Zbyś, przybiega właściciel pobliskiej restauracji. Biznesmen prosi detektywa o pomoc w złapaniu tytułowego strasznie wielkiego żarłoka, który przed chwilą pożarł kotlet pożarski i wybiegł, nie płacąc. Borsuk Mruk, niewiele myśląc, udaje się w pościg za tajemniczym żarłokiem, po drodze napotykając oczywiście pewne przeszkody. Na końcu złodziejem okazuje się sympatyczny krokodyl. Wychodzi na to, że wcale nie jest on złą osobą, po prostu zapomniał z domu portfela i nie wiedział, jak się zachować, więc uciekł. Borsuk Mruk proponuje mu zatem odpowiednie zadośćuczynienie osobom przez niego poszkodowanym. Historyjkę wieńczy skierowany wprost do dzieci morał, który brzmi w następujący sposób: „Pamiętajcie – gdy coś się stanie, lepiej od razu powiedzieć prawdę, bo uciekając od problemu, narobicie tylko większego bałaganu”.

Druga część przygód Borsuka Mruka jest prosta, ale jestem przekonany, że ze względu na zwarty w niej humor, spodoba się ona większości kilkulatków. Jej największymi zaletami są poczucie humoru i pewna nonszalancja autorów. Komiks przypomina improwizowane historyjki opowiadane czasami dzieciom przez ich bliskich i jestem pewien, że mali czytelnicy to docenią. Dodatkowym walorem „Strasznie wielkiego żarłoka” jest użycie w toku narracji dostosowanych do możliwości dzieci żartów językowych, co przy okazji może pomóc uwrażliwić je na język i jego brzmienie. Szczerze polecam! Oprawa miękka, szyta.

Wszystko mam bardziej, Jacek Hołub

Wszystko mam bardziej. Życie w spektrum autyzmu

Wszystko mam bardziej, Jacek HołubAutor: Jacek Hołub
Wydawnictwo: Czarne

Jacek Hołub jest doświadczonym reporterem, wieloletnim dziennikarzem „Gazety Wyborczej” i autorem cenionych książek non-fiction, takich jak m.in. nagrodzona Kryształową Kartą Polskiego Reportażu „Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich domach”, „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci” i „Niegrzeczne. Historie dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera”. Tym razem postanowił rozwinąć temat, który poruszał w ostatniej z wymienionych publikacji – „Wszystko mam bardziej” opowiada o osobach w spektrum autyzmu.

„Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, terapeutą czy innym specjalistą. Jestem zwyczajnym facetem rozmawiającym z ludźmi i opisującym ich historie. Książka, którą z nieśmiałością i pokorą oddaję w Wasze ręce nie jest poradnikiem, przewodnikiem czy źródłem akademickiej wiedzy o autyzmie. Powstała z chęci oddania głosu osobom neuroróżnorodnym” – pisze autor w rozbudowanym wstępie i tym samym już na początku wyjaśnia, czym jego książka jest i jaki przyświeca jej cel. A jest ni mniej, ni więcej tylko rasowym reportażem, który na chwilę wpuszcza czytelnika do świata osób ze spektrum autyzmu. Bohaterowie książki są różni, tak jak różne bywają osoby mieszczące się w tym spektrum. Czytając „Wszystko mam bardziej” odwiedzamy m.in. żyjącą w Warszawie neuroróżnorodną parę, dojrzałą kobietę, dla której problematyczny jest kontakt z ludźmi, ale która spełnia się w działalności naukowej, potrzebujących codziennej pomocy podopiecznych ośrodka Między Innymi, a także trzydziestodziewięcioletnią Izę, której autyzm pomógł nie reprodukować patologicznych wzorców, wśród których została wychowana. Chociaż nie, tej ostatniej wcale nie odwiedzamy – świadoma swoich ograniczeń kobieta rozmawia z autorem książki tylko za pośrednictwem komunikatora internetowego.

Książka Jacka Hołuba napisana jest z dużą empatią zarówno w stosunku do bohaterów, jak i wszystkich innych osób neuroróżnorodnych. Autor na konkretnych przykładach pokazuje, że mieszczenie się w spektrum autyzmu może w praktyce oznaczać niemal wszystko – w spektrum są w końcu zarówno aktywistka Greta Thunberg czy aktor Anthony Hopkins, jak i wszystkie te anonimowe osoby autystyczne, które nie są w stanie samodzielnie funkcjonować. Podstawowe przesłanie książki mogłoby brzmieć: „jesteśmy różni – akceptujmy siebie nawzajem”, ale unika ona taniego dydaktyzmu. Zamiast tego po prostu pokazuje ludzi w spektrum i ich życia, ułatwiając czytelnikowi wczucie się w ich sytuację. Reportaż Hołuba czyta się bardzo dobrze i można go polecić nie tylko osobom zainteresowanym tematem neuroróżnorodności. Książka wydana w twardej oprawie, szyta.