Archiwa tagu: Wydawnictwo Zakamarki

Anna Ehring, Moa Graaf, „Śledzik czeka na dzidziusia”

Śledzik czeka na dzidziusia/Śledzik idzie do szkoły

Anna Ehring, Moa Graaf Moa, „Śledzik idzie do szkoły”Anna Ehring, Moa Graaf, „Śledzik czeka na dzidziusia”Autorka: Anna Ehring
Ilustratorka: Moa Graaf
Wydawnictwo: Zakamarki
Poziom czytelniczy: BD I

Wydawnictwo Zakamarki proponuje sześcio-/siedmioletnim czytelnikom nową serię. Jej bohaterem jest Hubert Rask, nazywany przez wszystkich Śledzikiem (bo w wodzie czuje się jak ryba). To nieco nieśmiały, ale pełen pomysłów chłopiec. Nie jest to powiedziane wprost, ale bohater prawdopodobnie jest dzieckiem w spektrum autyzmu – wskazuje na to choćby fakt, że zwykle nosi on czapkę, „która trzyma wszystkie myśli na swoim miejscu”, nie lubi zmian i przeszkadzają mu głośne dźwięki.

Dwie pierwsze książki wchodzące w skład tego szwedzkiego cyklu zostały u nas wydane równocześnie. W pierwszej, zatytułowanej „Śledzik czeka na dzidziusia”, bohater chwilowo mieszka u dziadka, bo jego rodzice pojechali do szpitala. Nic im nie jest – po prostu Śledzikowi niedługo urodzi się braciszek. Jednak, jak zauważa bohater, „niedługo” to bardzo nieprecyzyjne słowo – tak naprawdę nie wie on, czy stanie się to za godzinę, za dwa dni, a może za dwa tygodnie albo rok. Pewne jest, że Śledzik z jednej strony nie może się tego doczekać, ale z drugiej boi się, że po pojawieniu się jego braciszka na świecie nic już nie będzie takie samo, jak wcześniej. Druga książka, zatytułowana „Śledzik idzie do szkoły”, skupia się z kolei na innej dużej zmianie w życiu chłopca, a konkretnie na rozpoczęciu przez niego edukacji szkolnej. Bohater oczywiście raczej nie widzi takiej potrzeby i wolałby zostać w domu z bliskimi, tak jak to było do tej pory, ale na szczęście okazuje się, że w szkole wcale nie jest tak źle. Głównie dlatego, że już pierwszego dnia zaprzyjaźnia się on z koleżanką z klasy o imieniu Hela. Jak zauważa Śledzik, jej imię rymuje się z „makrela”. Wątek rybny nie jest jednak jedyną rzeczą, która łączy nowych przyjaciół.

Muszę przyznać, że seria o „Śledziku” już od pierwszych stron przypadła mi do gustu. Bardzo spodobało mi się to, jak książka zwraca uwagę na spontaniczne dziecięce zachowania i spostrzeżenia w rodzaju tych nieczęsto opisywanych w literaturze. Zdarzają się tu takie pełne dyskretnego uroku fragmenty, jak „Śledzik przeżuwa. Chrzęści mu w całej głowie”, a opisy skonstruowane są tak, by zwracać uwagę czytelnika na wszystkie zmysły – nie tylko sam wzrok. W życiu Śledzika nie mniej niż wzrok znaczą choćby dotyk i słuch. Świetną postacią jest dziadek, który stara się dodatkowo stymulować rozwój Śledzika, jego wyobraźnię i uważność. Zachęca go na przykład do słuchania porannego koncertu ptaków (jak mówi: „te po deszczu są najpiękniejsze”), a kiedy opowiada o swojej ulubionej filiżance, zwraca uwagę wnuka na to, że ma ona w sobie historię: najpierw była piaskiem, po którym być może kiedyś stąpały dinozaury, później została zaklęta w kształt w pracowni ceramicznej, aż w końcu – już dawno temu – kupiła ją nieżyjąca babcia Śledzika. „Jeśli się dobrze wsłuchasz, usłyszysz upływ czasu” – mówi dziadek.

Podsumowując, cykl o Śledziku to kawałek bardzo dobrej literackiej roboty. Czarno-białe ilustracje również robią jak najbardziej pozytywne wrażenie. Bardzo polecam zakup obu książek z serii. Sam będę wyczekiwał kolejnych części – mam nadzieję, że one także do nas trafią. Oprawa twarda, szyta.

Emma Adbåge, „Przyroda”

Przyroda

Emma Adbåge, „Przyroda”Autorka: Emma Adbåge
Wydawnictwo: Zakamarki
Poziom czytelniczy: BD 0/I

„Przyroda” to kolejna na naszej liście autorska publikacja autorstwa Emmy Adbåge, szwedzkiej ilustratorki i autorki książek dla dzieci. Wcześniej omawialiśmy m.in. takie jej książki jak „Ja to ja” (przegląd 13/2024) i „Zamek” (przegląd 7/2021).

W najnowszej wydanej na naszym rynku publikacji szwedzkiej autorki bezimienny dziecięcy narrator (lub narratorka) opowiada o życiu niewielkiej społeczności żyjącej w pewnej wiosce. W wiosce, jak to w wiosce, żyje się dość blisko natury – nawet jeśli nie ma tam gospodarstw rolniczych. „To jest wioska, w której mieszkamy. Trochę dzieci oczywiście oraz dorośli w różnym wieku. Mamy też zwierzęta domowe. Psy i jeszcze inne. Wokół wioski jest coś, co nazywamy Przyrodą. Ale to tylko las, trochę krzaków, jakieś jezioro i jakieś morze” – czytamy na pierwszej stronie. Na kolejnych narratorka (lub narrator) już z nieco większymi szczegółami opowiada o zmiennych relacjach mieszkańców wioski z rzeczoną Przyrodą. Ogólnie rzecz biorąc, twierdzą oni, że ją lubią, a nawet kochają – na przykład czerwone jesienne liście, zjeżdżanie na sankach, wiosenną bujność i nocowanie w cieple letnie dni na łodziach zacumowanych u brzegu morza.

Niestety tak naprawdę Przyroda częściej ich drażni i męczy, na przykład kiedy śniegu zimą jest za mało albo za dużo, kiedy opadłe liście gniją, a fale na morzu są zbyt wielkie i uniemożliwiają rekreację. Dzielni mieszkańcy radzą sobie jednak z niedogodnościami, coraz bardziej zmieniając naturalne otoczenie wokół nich, a tym samym utrudniając Przyrodzie życie swoim życiem i oddzielając się od niej. Szybko okazuje się, że na mieszkańcach wioski mszczą się ich własne decyzje. No cóż, jeśli całą wioskę wyleje się asfaltem, to może i jesienna plucha nie będzie aż tak przeszkadzała, ale latem będzie nieznośnie gorąco. Jeśli zetnie się stare, rozłożyste drzewo, to nie będzie ono dłużej dawało cienia. Jeśli w upalne dni mieszkańcy będą chłodzili się klimatyzacją, przesiadując w swoich samochodach, to spaliny w końcu spowiją całe niebo. Pewnego dnia do wioski przychodzi wichura, wybucha pożar i okazuje się, że nie ma go nawet czym ugasić.

Szwedzka autorka nie moralizuje – Przyroda pozostaje w książce czymś niewzruszonym i obojętnym na ludzkie losy, a narrator w żadnym momencie nie mówi, co powinni zrobić mieszkańcy, żeby uniknąć podobnych katastrof. Zamiast tego pozwala dziecku wyciągnąć odpowiednie wnioski samemu – i bardzo szanuję taką postawę. Narracja tej opowieści jest pozornie nieuporządkowana i niby niedbała, co nie tylko sprawdza się jako zabieg, ale też świetnie współgra z klimatycznymi, stylizowanymi na bazgroły ilustracjami autorki. Podejrzewam, że podobna, pozornie niedbała kreska nie każdemu musi przypaść do gustu, ale mnie bardzo się podoba. Ogółem „Przyroda” to wartościowa, wysmakowana estetycznie, pomysłowa publikacja, która w dodatku na swój sposób bierze dziecięcego czytelnika pod włos – i dlatego serdecznie ją polecam. Oprawa twarda, szyta. Duży format.

Martin Widmark, Helena Willis, „Tajemnica kościoła”

Tajemnica kościoła

Martin Widmark, Helena Willis, „Tajemnica kościoła”Autor: Martin Widmark
Ilustracje: Helena Willis
Wydawnictwo: Zakamarki
Poziom czytelniczy: BD I/II

„Tajemnica kościoła” to najnowsza część znanej i lubianej szwedzkiej serii kryminałów dla dzieci zatytułowanej „Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai”. Ostatnio na naszej liście „Wielka księga Lassego i Mai” (przegląd 22/2024) oraz „Tajemnica dinozaura” (przegląd 9/2024).

W najnowszym tomie cyklu w miasteczku Valleby, w którym mieszkają Lasse i Maja, dotychczasowy pastor przechodzi na emeryturę. Ma go zastąpić młoda, ambitna pastorka, jednak kiedy do Valleby przyjeżdża biskupka, by przekazać jej parafię, przeszkadza jej w tym szereg pułapek, które ktoś na nią zastawił. Zamiast Biblii na ambonie znalazła się książka telefoniczna, w chrzcielnicy rechocze ropucha, a rzeźbie Jezusa na krzyżu ktoś założył spodenki kąpielowe… Jednak nawet na tych nienajmądrzejszych żartach sprawa się nie kończy – okazuje się, że ktoś ukradł pozostawiony w zakrystii pastorał biskupki. Tylko kto to zrobił, skoro zakrystię zamykali na noc nowa pastorka wraz z komisarzem lokalnej policji, klucz przez cały czas był u komisarza, a dodatkowo Lasse i Maja, w tajemnicy przed wszystkimi, spędzili noc w kościele, starając się przypilnować, by nic niepożądanego się w nim nie wydarzyło (i niczego podejrzanego nie zauważyli!)?

O fabule lepiej nie mówić już nic więcej, żeby nie psuć nikomu zabawy – intryga jest w każdym razie zręczna, zabawna i bardzo dobrze sformatowana pod dzieci w wieku około 7-10 lat. Jak zwykle w przypadku tej serii opowieść o śledztwie dwójki młodocianych detektywów idzie w parze z nieodłącznymi rysunkami autorstwa Heleny Willis – bardzo charakterystycznymi, szczegółowymi i nieco karykaturalnymi (choć zawsze w sympatyczny sposób). Książkę można z czystym sumieniem polecić i to nie tylko fanom serii, bo kolejność czytania poszczególnych części „Biura Detektywistycznego Lassego i Mai” nie ma większego znaczenia. Oprawa twarda, szyta.

Pija Lindenbaum, „Motylki i Mrówki”

Motylki i Mrówki

Pija Lindenbaum, „Motylki i Mrówki”Autorka: Pija Lindenbaum
Ilustracje: Pija Lindenbaum
Wydawnictwo: Zakamarki
Poziom czytelniczy: BD 0/I

W niewielkiej osadzie na wzgórzu, pod kuratelą dorosłej i apodyktycznej Kierowniczki, mieszka grupa dzieci. A właściwie dwie grupy – jedna nazywana Motylkami, a druga Mrówkami. Dzieci należące do obu grup różnią się między sobą mundurkami a przede wszystkim – rozkładem zajęć. Motylki spędzają swój czas na rozwojowych aktywnościach, szczególnie tych związanych ze sztuką: malują, grają na bębenkach, tańczą, skaczą na trampolinach, grają w krykieta, czytają książki, a także chodzą nad jezioro, po to, by pływać wpław albo na specjalnych dziecięcych żaglówkach. Rozkład dnia Mrówek jest o wiele, wiele mniej ciekawy – te całymi godzinami sprzątają, piorą, czyszczą Motylkom buty albo dźwigają ciężkie kamienie.

Pewnego dnia narrator opowieści, sam należący do grupy Motylków, zauważa, że podobne stosunki w osadzie są niesprawiedliwe. Udaje mu się namówić dzieci ze swojej grupy, by na pewien czas zamieniły się z Mrówkami. Same Mrówki początkowo nieco się temu opierają, po niedługim czasie zamiana dochodzi jednak do skutku. Kierowniczka wydaje się domyślać, że coś jest nie tak, najwyraźniej nie jest jednak pewna, co takiego. I tak nowe Motylki grają w badmintona, a nowe Mrówki zbierają po nich lotki, nowe Motylki odpoczywają, a nowe Mrówki – noszą kamienie.

Gdy w pewnym momencie Kierowniczka zapada w drzemkę na hamaku, dzieci z obu grup solidarnie postanawiają podważyć jeszcze jedną, najważniejszą zasadę, od zawsze wpajaną im przez Kierowniczkę – taką, która głosi, że nade wszystko nie wolno im wychodzić poza granicę, która wytyczona jest narysowaną na ziemi białą linią. Kiedy wreszcie to robią, okazuje się, że wcale nie dzieje się nic złego – w nikogo nie uderza piorun, nikogo nie pożera lew. Dzieci postanawiają odejść z osady Kierowniczki, znaleźć nową siedzibę, zamieszkać w niej wspólnie i odtąd samodzielnie decydować o swoim losie. „Kierowniczka niech sobie zostanie po tamtej stronie linii. Jeśli uważa, że to takie fajne. I niech sama sobie robi całą robotę” – kończy opowieść narrator.

Warto wspomnieć, że mundury Motylków przypominają szaty religijne, co tylko potęguje skojarzenie najnowszej książki Piji Lindenbaum ze skierowaną do najmłodszych dzieci dystopią. Według mnie publikację szwedzkiej autorki można polecić jako zakup biblioteczny – jest interesująca, pięknie zilustrowana i oryginalna, bowiem dystopia nie jest chyba tropem powszechnie wykorzystywanym w literaturze dla najmłodszych. Oprawa twarda, szyta. Duży format.

Pomelo i niezwykły skarb

Autor: Ramona Badescu
Ilustracje: Benjamin Chaud

Pomelo to sympatyczny różowy słoń i bohater cyklu książek wydawnictwa Zakamarki. „Pomelo i niezwykły skarb” to opowieść o szczęśliwej, odwzajemnionej miłości do rozgwiazdy Stelli, która sprawia, że „życie jest podwójnie różowe” – jak mówi nasz bohater.

I tak rzeczywiście jest w przypadku Stelli i Pomela. Kiedy zakochani na siebie patrzą, cały świat staje się lepszy, dopiero wtedy dzień może się rozpocząć, chmury znikają a para tańczy. Pewnego dnia, rozgwiazda chce pokazać ukochanemu swój podwodny świat. I choć Pomelo nie może się zanurzyć za głęboko (bo jest słoniem) to cieszy go radość swojej ukochanej. Jak sam mówi „najwidoczniej są miejsca, do których nie da się podążać za drugim. Bo w końcu on to Pomelo. A ona to Stella. Ale może to nic nie szkodzi”. Jak pokazuje dalszy ciąg opowieści rzeczywiście nic nie szkodzi – Pomelo i Stella nadal są razem.

Opowieść prezentuje relację idealną – odwzajemnioną, uwalniającą, pełną akceptacji wobec różnic. Treść wyjątkowo czule opisuje przeżycia Pomelo i dobrze obrazuje jego nieco filozoficzną naturę. Bohater uczy czytelnika, że w zdrowej relacji ważna jest akceptacja wobec potrzeb drugiej osoby, nieco wolnej przestrzeni i chęć przeżywania wspólnych chwil. Fabuła jest nieskomplikowana, ilustracje barwne i przejrzyste.

Nastroje w książce są potęgowane nie tylko przez mimikę bohaterów, ale także przez kolory ilustracji, które tuż po spotkaniu zakochanych stają się jaśniejsze. Przyjemność z czytania książki będą mieli nie tylko najmłodsi czytelnicy. Z pewnością spodoba się także rodzicom, którzy odnajdą w opowieści filozoficzne prawdy o życiu, relacjach, tęsknocie i rodzicielstwie. Bardzo polecam. Oprawa twarda, klejona.