Archiwa tagu: recenzje

Kotański. Bóg Ojciec. Konfrontacja

 

 

Autorka: Anna Kamińska
Wydawnictwo Literackie

Anna Kamińska jest autorką poczytnych biografii, między innymi Haliny Krüger-Syrokomskiej (p. 13/2019), Wandy Rutkiewicz (p. 17/2018) i Simony Kossak (p. 13/2015). Najnowsza pozycja, mimo dużej objętości, ani przez chwilę nie nudzi czytelnika. Autorka ma dar swobodnego opowiadania, przemieszczania się w czasie, rozwijania jednocześnie wielu wątków.

Kotańskiego poznajemy w momencie, gdy rozpoczyna pierwszą pracę w izbie wytrzeźwień na ulicy Kolskiej w Warszawie. Jest świeżo upieczonym psychologiem, postacią dość ekstrawagancką, rozpieszczonym jedynakiem z dobrego domu, któremu tatuś przywozi z zagranicznych wojaży drogie gadżety, zegarki i aparaty fotograficzne. Ubiera się na biało i jeździ czymś, co przypomina rikszę. Jest odważny i lubi wkładać kij w mrowisko.

W wieku trzydziestu dwóch lat rozpoczyna swoją prawdziwą karierę terapeuty. W szpitalu w Garwolinie działa jeden z pierwszych oddziałów leczenia osób uzależnionych od narkotyków. Władze komunistyczne nie chcą się przyznawać, że w Polsce istnieje problem narkotykowy. Tymczasem polscy hipisi eksperymentują z czym się da. Fałszują recepty, podrabiają pieczątki, aby zdobyć morfinę. Narkotyzują się proszkiem do prania Omo, E i Ixi. Wdychają wybielacz Tri, stosowany do odtłuszczania elementów w fabryce samolotów. Kombinują z roślinami, ziołami i grzybami. Odurzają się oparami palonej pszenicy czy naparami z kaktusów lub kropli do oczu.

Kotański początkowo nie potrafi dogadać się z pacjentami, którzy są przyzwyczajeni do tego, że z personelem szpitalnym się nie rozmawia. Trzeba go raczej przechytrzyć, przemycić narkotyki, a potem lewitować całymi dniami w ciemnej sali, w łóżku. W Polsce nie ma specjalistów od narkomanii. Nikt nie próbuje zrozumieć mechanizmów tego nałogu i panującej mody na tworzenie pod wpływem środków odurzających. Kotański nawiązuje dobre relacje z innymi wychowawcami, ale na sukcesy w terapii będzie jeszcze musiał poczekać. Niewiele wie o zwyrodnieniu charakteru, który jest efektem ćpania. Pokazuje swoim pacjentom, że tak łatwo się nie podda. Zmusza ich do aktywności, czytania, słuchania muzyki. Zabiera na wycieczki, odwraca ich uwagę od nałogu. I to zaczyna działać.

Lektura jest fascynującym obrazem zwariowanej epoki, czasów komuny, wszechobecnej biedy i żyjących w tej szarej rzeczywistości ludzi. Autorka tworzy wielowymiarowy portret Marka Kotańskiego, showmana, improwizatora, gwiazdora. Poznajemy historię powstawania Monaru, jej współtwórców, przyjaciół i podopiecznych.

Polecam. Oprawa twarda, szyta, przypisy, bibliografia, indeks nazwisk.

Stan splatania

 

 

Autorka: Roksana Jędrzejewska-Wróbel
Wydawnictwo Literackie

Roksana Jędrzejewska-Wróbel jest autorką książek dla dzieci, laureatką Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego. Jej książki wpisane są na Złotą Listę Fundacji „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom” oraz Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej.

W najnowszej powieści autorka opowiada historię uczniów ostatniej klasy szkoły podstawowej. Każdy z nich żyje w zamkniętym świecie. Nie integrują się w klasie. Na przerwach zakładają na uszy słuchawki i nie mają ochoty na rozmowy z rówieśnikami. Nauczyciele są skupieni na efektach, ocenach i testach końcowych. Podczas godziny wychowawczej brakuje im czasu na realizowanie ważnych tematów. Zawsze omawiane są tylko sprawy bieżące. Nie ma miejsca na głębszą refleksję. Nawet praca na rzecz innych ludzi jest tylko jednym ze sposobów na zdobycie punktów na świadectwie, a tym samym przepustką do lepszego liceum.

Dzieci obserwują rodziców, wiecznie zaganianych, ale ambitnych, dobrze zarabiających, poddających się trendom i wymogom współczesnego świata. Lena, Maria i Mateusz też chcą sprostać stawianym im wymaganiom. Zgłaszają się do pomocy w domu spokojnej starości, tylko po to, żeby zaliczyć wolontariat. To miejsce nie pasuje do obrazu radosnej starości, kreowanego przez telewizyjne reklamy. Starsi ludzie nie są uśmiechnięci, aktywni, zdrowi. Cierpią na różne dolegliwości i muszą zażywać dużo leków. Zostali porzuceni przez rodzinę, bo dziwnie się zachowują i brzydko pachną.

Autorka opisuje odczucia młodych ludzi, ale równolegle poznajemy myśli staruszków. W każdym z nich tli się jeszcze iskierka nadziei, że będzie lepiej, że wydarzy się coś ciekawego, że ktoś ich odwiedzi, że wyzdrowieją i wrócą do swojego dawnego życia.

Jędrzejewska-Wróbel jest wnikliwą obserwatorką zjawisk społecznych. W każdej swojej książce porusza ważne tematy. Mówi o niebezpieczeństwach wynikających z kultu piękna, bogactwa i młodości. Separowanie ludzi starych i zniedołężniałych, wymazywanie z dyskusji publicznej tematu cierpienia i śmierci powoduje, że młodsze pokolenia, skupione tylko na swoich celach, nie radzą sobie z najmniejszymi problemami.

Publikacja ma ciekawą konstrukcję, przedstawia świat widziany oczami kilku bohaterów. Lektura spodoba się młodym czytelnikom.

Polecam. Oprawa miękka, klejona.

Walter Gropius. Człowiek, który zbudował Bauhaus

 

 

Autorka: Fiona MacCarthy
Wydawnictwo Filtry

 

 

 

Fiona MacCarthy, krytyczka sztuki i literatury, zasłynęła w 1989 roku biografią Eryka Gilla, w której ujawniła perwersje słynnego rzeźbiarza. Jej publikacje zazwyczaj wywołują duże poruszenie, bo autorka lubi odkrywać tajemnice. Wydała biografię romantycznego poety Williama Morrisa. Opisała życie wizjonera Edwarda Burne-Jonesa. A wreszcie sportretowała Waltera Gropiusa, słynnego architekta modernistycznego, założyciela Bauhausu.

Jej uwagę przypadkiem zwrócił zaprojektowany przez niego szezlong, krągły, płynny poetycki. Samego artystę spotkała w 1968 roku w galerii. Miał za sobą bogatą przeszłość, początki pracy w Niemczech, założenie Bauhausu, ucieczkę do Anglii i lata emigracji w Ameryce. Był obdarzony niezwykłą charyzmą. Stworzył nową formę kreatywnej edukacji, która wywarła wpływ na akademie sztuk pięknych na całym świecie. Był filozofem i myślicielem.

Autorka przyznaje, że musiała upora się z mitem Gropiusa doktrynera i nudziarza. Złą sławę przyniósł mu romans z Almą Mahler. Mówiła o nim, że był człowiekiem bezbarwnym. MacCarthy pokazuje inne oblicze artysty, człowieka heroicznego, romantyka i optymistę. Doceniał i szanował kobiety. Jego druga żona Ise, wniosła duży wkład w tworzenie Bauhausu, zrekrutowanie najlepszej kadry, na przykład Paula Klee i Wassilego Kandinskiego.

Gropius od samego początku uważał, że projektanci powinni doskonale znać materiały i techniki konstrukcyjne. Bohater był podejrzewany o współpracę z nazistami. Z jego listów wynika, że nie darzył sympatią narodowych socjalistów z Weimaru i Dessau, ale żeby utrzymać biuro architektoniczne, musiał wykonywać projekty także dla nich. Ostatecznie, gdy Hitler doszedł do władzy opuścił Niemcy, bo jego swoboda twórcza nie podobała się władzom.

Życie na wygnaniu całkowicie go zmieniło. Stawiał na wczesną edukację dzieci. Uważał, że piękno to zasadniczy element życia każdego człowieka. W stanach Zjednoczonych był doceniany i nagradzany.

Autorka prezentuje barwną postać. Rozpoczyna swoją opowieść 18 maja 1883 roku, w dniu narodzin artysty. Opisuje Berlin u progu XX wieku, wiedeńskie kurorty, seksualne rozpasanie i kontrowersje związane z badaniami Freuda, wojenną zawieruchę, narodziny faszyzmu, emigrację do Anglii i potem Ameryki. Opowieść kończy się w 1969 roku.

Publikacja jest napisana przystępnym językiem. Zainteresuje nie tylko historyków sztuki i architektów. Jest adresowana do szerokiego grona odbiorców.

Oprawa twarda, szyta, czarno-białe zdjęcia, przypisy, indeks nazwisk, bibliografia.

Moja mama chce mieć lwa

 

 

Autorka: Madlena Szeliga
Ilustracje: Aleksandra Gołębiewska
Wydawnictwo: Gereon

 

Madlena Szeliga jest autorką książek dla dzieci, docenionych i nagradzanych przez Polską Sekcję IBBY i Instytut Książki. „Moja mama chce mieć lwa” to genialna opowieść o ludzkich pragnieniach. Tata chciałby być pisarzem, ale zatrudnił się w firmie i zabrakło mu czasu na pisanie. Mama marzyła o tym, aby zostać wielką malarką. Miała dostać bardzo ważne zlecenie, ale ktoś w ostatniej chwili się rozmyślił. Córka była dobra z matematyki, ale nigdy nie odważyła się wziąć udziału w żadnym konkursie. W domu wszędzie stały lwy w różnej postaci, porcelanowe, pluszowe, drewniane. Mama zwariowała na punkcie lwów. W dniu jej urodzin ktoś podrzucił na wycieraczkę koszyk z prawdziwym lwem. O dziwo zwierzak się zadomowił.

Rodzina poczuła się znacznie lepiej, bo lew to przecież siła. Tata wysłał pierwszy rozdział książki do wydawnictwa, córka wygrała konkurs matematyczny, a mama otrzymała propozycję namalowania portretu premiera. Wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie to, że lew rósł i ryczał. A wścibska sąsiadka ciągle składała donosy na policję.

Pozujący do portretu premier okazał się być dobrym człowiekiem, normalnym, takim, który jada pizzę i pije zwykłą herbatę. Nie czuł się dobrze na swoim stanowisku, dlatego rozumiał lwa, zamkniętego w małym mieszkaniu. Pomógł rodzinie odstawić zwierzę do cyrku. Tam czekała na niego lwica.

Historia dobrze się kończy. Jest metaforycznym opisem ludzkiej słabości, lęków, niewiary we własne siły. Bohaterowie potrzebują impulsu, żeby zrealizować swoje plany. Wizję wielkiego sukcesu zamieniają na realne cele. Opowieść jest pełna ukrytych sensów. Nie ma w niej przesadnego dydaktyzmu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Ilustracje Aleksandry Gołębiewskiej wykonane techniką malarską to prawdziwy majstersztyk, bajeczne kolory, dynamika i groteska. Publikacja bardzo wartościowa.

Polecam. Oprawa twarda, szyta.

Kroniki z młodości

 

Autor: Guy Delisle
Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Guy Delisle jest kanadyjskim artystą. Studiował animację w Sheridan College w Toronto. Pracował dla wytwórni zajmujących się filmem animowanym w Kanadzie, Niemczech, Francji, Chinach i Korei Północnej. Doświadczenia z dwóch ostatnich krajów przeniósł na karty powieści graficznych „Shenzen” (p. 18/2001) i „Pjongjang”. Ich sukces na całym świecie sprawił, że obecnie Delisle skupia się tylko na rysowaniu komiksów. W poprzednich przeglądach omawialiśmy „Kroniki jerozolimskie” (p. 14/2016) oraz krótkie, humorystyczne opowieści o kobietach i mężczyznach „Albert i Alina” (p. 7/2014).

Najnowszy komiks wydany przez Kulturę Gniewu to zapis wspomnień autora z okresu, gdy był nastolatkiem. Uczył się w szkole plastycznej i uwielbiał rysować. Dzięki bogatym zbiorom lokalnej biblioteki, poznał twórczość wielu wybitnych rysowników.

W wakacje pracował w fabryce papieru, największym i najstarszym zakładzie w mieście. Od dziecka fascynowały go ogromne, fabryczne budynki. Smugi cuchnącego dymu wydobywające się z kominów, przy złym wietrze, wdzierały się do domów. Jego ojciec był inżynierem i znał fabrykę od podszewki. Wiele razy zmieniała właścicieli, ale zawsze panowały w niej żelazne zasady bezpieczeństwa.

Ogromne bele papieru, obracające się na ciężkich walcach, stanowiły poważne zagrożenie dla pracowników. W halach było głośno i bardzo gorąco. W takich warunkach tylko specjalny system znaków umożliwiał komunikację. Robotnicy pracowali po dwanaście godzin, także w nocy. Monotonne czynności nie wymagały dużego zaangażowania. Guy szybko zorientował się w zadaniach. Każdą wolną chwilę wykorzystywał na czytanie książek. Dla niego fabryka była tylko przystankiem, pracą sezonową. Ale to tutaj właśnie przekonał się, że warto skończyć studia i pracować umysłowo, a nie fizycznie.

„Kroniki z młodości” to zapis przemyśleń młodego, wrażliwego człowieka. Delisle jest bardzo dobrym obserwatorem. Jego prosta kreska genialnie oddaje osobowość poszczególnych postaci, osiłków i frajerów, pracusiów i kombinatorów, marzycieli i realistów. Za pomocą kontrastów autor odkrywa przed czytelnikiem swoje uczucia, nastoletni bunt, radość z jazdy na rowerze, przyjemność płynącą z lektury ulubionych książek, samotność tworzenia, chęć lepszego poznania swoich rodziców, niemożność porozumienia się, potrzebę udowodnienia innym swojej wartości.

Czytelnik przenosi się do mrocznych, dusznych fabrycznych wnętrz. Czuje zapach papieru. Żółta sylwetka bohatera przemyka pomiędzy szarymi maszynami. Jest jak promień światła. Pozostaje w miejscu tylko przez chwilę.

Komiks został stworzony po mistrzowsku i z pewnością spodoba się dorosłym miłośnikom tego gatunku.

Polecam. Oprawa miękka, klejona.

Mania z ulicy Okciej rusza na ratunek

 

 

Autorka: Agnieszka Tyszka
Ilustracje: Ewa Poklewska-Koziełło
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

 

 

Agnieszka Tyszka jest autorką powieści, bajek, opowiadań, słuchowisk radiowych i scenariuszy teatralnych. W przeglądzie 12/2020 omawialiśmy jej książkę „Zosia z ulicy Kociej”. Autorka opisała przygody Zosi w dwunastu tomach serii.

Tym razem poznajemy dalsze losy młodszej siostry Zosi, Mani (o pierwszej części przygód Mani wspominaliśmy w przeglądzie 14/2021). Bohaterka notuje w swoim pamiętniku wszystkie, jej zdaniem, ważne wydarzenia, spotkania przy trzepaku, rozmowy z sąsiadką i kłótnie podczas lekcji wychowawczych w szkole. Chwali się, że jako córka psychologa, posiada dużą wiedzę na temat emocji. Wie jak pomóc zdenerwowanej kobiecie, która skarży się na sąsiadów smażących na balkonie kiełbasę. Wystarczy nabrać powietrze nosem, a potem powoli wydmuchać je ustami.

Mania jest uroczo przemądrzała. Dowodzi załogą futrzaków, w skład której wchodzi smok wawelski, szop pracz i najprawdziwszy pies Drobik. Razem angażują się w ratowanie kur – czubatek polskich miniaturowych, które zostały zaaresztowane przez straż miejską. Mania udziela im schronienia w mieszkaniu babci Zelmer, bo u niej w domu ciągle jeszcze trwa remont i rodzina jest w rozsypce.

Zosia wyjechała na obóz przetrwania. Wraca w najmniej odpowiednim momencie, gdy wszyscy mają pełne ręce roboty, a na ulicy Okciej, obok remontowanego domu, buduje się kurnik dla nowych podopiecznych.

Opowieści Mani są bardzo zabawne, pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji. Świat realny przeplata się z nieograniczoną wyobraźnią dziecka. Ciekawym uzupełnieniem tekstu są ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło. To czarno-białe, niewielkie rysunki na marginesach stron oraz fragmenty przedstawiające wydarzenia w formie komiksowej. Książka z pewnością spodoba się młodym czytelnikom.

Polecam. Oprawa miękka, klejona.

Dom

 

 

Autor: Paco Roca
Wydawnictwo: Kultura Gniewu

 

Paco Roca jest hiszpańskim ilustratorem i autorem komiksów. Zaczynał w branży reklamowej, by ostatecznie otworzyć w rodzinnej Walencji swoje studio ilustracji. Jego pierwsze powieści graficzne „Timof i cisi wspólnicy” i „Zmarszczki” zdobyły wiele prestiżowych nagród. Do „Dyskretnych uroków starości” napisał scenariusz filmowy, a film stworzony na jego podstawie przez Ignacia Ferrerasa otrzymał Nagrodę Goi za najlepszy film animowany. Międzynarodową pozycję autora ugruntowały „Koleje losu” i wydany w 2015 roku „Dom”. Komiks został dobrze oceniony na Międzynarodowych Targach Komiksu w Barcelonie i wyróżniony przez magazyn Le Parisien.

To historia rodzeństwa, któremu rodzice zostawili w spadku mały dom na wsi. Najpierw odeszła matka. Ojciec nie dawał po sobie poznać, że cierpi. Pobyt na wsi pomagał mu zapomnieć. Zawsze miał pełne ręce roboty, naprawiał, remontował, sadził nowe rośliny. Dzieci nie odwiedzały go już tak często. Zaczął chorować i wreszcie całkowicie poddał się smutkowi. Nie chciał już żyć. Najstarszy syn Vincente był przy ojcu w szpitalu i musiał podjąć trudną decyzję. Nie zgodził się na trzymanie go przy życiu za pomocą aparatury medycznej.

Książka jest bardzo realistyczną opowieścią o starości i odchodzeniu. Z horyzontu znikają cele, plany, nadzieje. Młode pokolenie żyje w swoim świecie i nie ma czasu na spotkania z rodzicami i dziadkami. Powrót Vincente, Jose i Carli do wiejskiego domku przywołuje wspomnienia, ale też odnawia dawne konflikty. Relacje rodzinne są trudne, pełne niedokończonych kłótni, zazdrości, rywalizacji, oskarżeń. Rodzeństwo próbuje przypomnieć sobie najszczęśliwsze momenty z dzieciństwa. Okazuje się, że tych chwil było całkiem dużo. Chociaż ojciec był raczej nieobecny, bardzo zapracowany, skupiony na swoich sprawach, a matka nie podzielała nigdy jego zainteresowań.

Początkowo wydaje się, że wspólny domek wakacyjny mógłby scementować rodzinę. W tym miejscu każdy kamień, cegła, drzewo przypominają rodziców. Ale jest już za późno. Każda z trzech par ma swoje problemy związane z pracą, wychowaniem i edukacją dzieci. Tempo ich życia jest bardzo szybkie i raczej nie znajdą czasu i środków, żeby utrzymywać letnią rezydencję.

Dom zostaje wystawiony na sprzedaż, a jedyny przyjaciel ojca, sąsiad Manolo, zabiera z ogrodu drzewo figowe. Posadzi je w lepszym miejscu, żeby zaczęło wreszcie dawać owoce, na które tak czekał Antonio.

Komiks jest wyjątkowy, narysowany subtelną kreską. Całość jest bardzo stonowana kolorystycznie. Poszczególne kadry, przesłonięte sepiowym filtrem, idealnie odzwierciedlają wspomnieniem z dzieciństwa. Autor w mistrzowskim stylu opowiada czytelnikowi prawdziwą historię.

Polecam. Oprawa twarda, szyta, na końcu fragmenty recenzji i biogram autora.

Pusty przelot

 

 

Autor: Daniel Odija
Wydawnictwo Czarne

 

Daniel Odija jest prozaikiem, scenarzystą komiksowym, dziennikarzem, animatorem kultury, autorem zbiorów opowiadań „Szklana huta” i „Przezroczyste głowy” (p. 20/2018) oraz powieści „Ulica”, „Tartak”, „Niech to nie będzie sen” i „Kronika umarłych” (p. 23/2010).

Bohater najnowszej publikacji pochodzi z rozbitej rodziny. Ojciec opuścił matkę gdy był jeszcze dzieckiem. Miał starszego brata, który próbował go wychowywać, uczył jak być twardym. Trzymali się razem. Mniej więcej w tym samym czasie zakochali się. Wybranką brata była utalentowana skrzypaczka. Brat, jako aktor, zawsze miał powodzenie u kobiet. Był przystojny, wysoki, szczupły i elokwentny. Ukochany synek mamusi.

Pewnego dnia coś się w nim załamało. W teatrze nie potrafił zapamiętać żadnego tekstu, złościł się na próbach i awanturował w domu. Nieustannie biegał po pokojach, mamrocząc coś pod nosem. Przestał interesować się czymkolwiek. W dzikim szale wypuścił z klatek wszystkie ptaki, które przygarniał z ulicy i leczył. To było kiedyś jego hobby. Potrafił pięknie opowiadać o ptakach.

Bohater nie rozumiał tej choroby. Nie potrafił pomóc bratu. Odwiedzał go w szpitalu psychiatrycznym i czuł się bezsilny. Leki psychotropowe zmieniły go całkowicie, inaczej mówił, inaczej się poruszał. Miał problemy z koordynacją ruchów. Nie mógł prowadzić samochodu, a tak bardzo to lubił. Wszyscy znajomi się od niego odwrócili.

To smutna, ale prawdziwa opowieść o współczesnym świecie, wyśrubowanych normach i wymaganiach. Choroba psychiczna wywraca do góry nogami życie całej rodziny. Szukanie przyczyny, najlepszych lekarzy, terapii i leków ma przynieść ulgę, ale często jest bezcelowe. Uszkodzony mózg potrzebuje czasu, odpoczynku, spokoju. Nie wystarczy jedna pastylka przeciwbólowa, aby wszystko wróciło do normy.

W opowieści Daniela Odiji teraźniejszość przeplata się ze wspomnieniami z dzieciństwa. Na jaw wychodzą długo skrywane tajemnice. Książka jest wciągająca, świetnie napisana.

Polecam. Oprawa twarda, szyta.

W ogrodzie biblijnym. Atlas roślin

 

 

Autorka: Elżbieta Zenkteler
Wydawnictwo m

 

 

Autorką książki jest profesor Elżbieta Zenkteler, biolog, botanik, wykładowca Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Publikacja prezentuje rośliny opisane w Biblii. Rozszyfrowanie niektórych nazw sprawiło tłumaczom wiele kłopotów. Elżbieta Zenkteler podzieliła wszystkie rośliny na dające cień i drewno, przynoszące pokarm, słodkie i soczyste, zachwycające i pożyteczne, niechciane i niebezpieczne, dary pustyni, zapachy miłe Bogu i ludziom oraz pomocne dla żyjących i umarłych.

W tekst wplecione zostały cytaty z Biblii, a całość udekorowana wyjątkowymi reprodukcjami obrazów oraz kolorowymi rycinami przedstawiającymi drzewa, owoce, ptaki i owady. Podróż po cudownym ogrodzie czytelnik rozpoczyna od dzikiej jabłoni, czyli drzewa poznania. Następnie podziwia platany, oleandry, sosny alpejskie, cedry, oliwki oraz rozmaite zioła i chwasty posiadające moc leczniczą. Wiele z nich ma znaczenie symboliczne. W biblijnych teksach zostały przywołane po to, by podkreślić przekaz.

Niektórych owoców używano w rytuałach. Na przykład w dniu zaślubin Żydzi przed młodą para rozbijali o ziemię dojrzałe jabłko granatu, życząc jej tyle potomstwa, ile nasion zawierał owoc. Granat symbolizował także nadzieję na przyszłe życie.

Cierniste krzewy Dwukolczaka śródziemnomorskiego kojarzone były z męką Chrystusa. Pospolita nawet na dzisiejszych łąkach Bylica piołun miała być gorzkim pokarmem dla niewiernych. Niewiele osób wie, że jest to roślina trująca, odstraszająca myszy, mole oraz roztocza. W Szwajcarii wyprodukowano pierwszą piołunówkę, destylując nalewkę z piołunu, anyżku i innych ziół. Po rozcieńczeniu uzyskiwano z niej słynny absynt, silnie uzależniający napój, rozsławiony przez francuską cyganerię.

Publikacja jest wypełniona bardzo ciekawymi opisami zwyczajów i tradycji kultywowanych przez Żydów, Egipcjan, Rzymian i inne, starożytne ludy.

To fascynująca lektura w wyjątkowej szacie graficznej.

Polecam. Oprawa twarda, szyta, większy format, papier matowy, spis ilustracji, indeks polskich i łacińskich nazw roślin, bibliografia.

Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie

 

 

Autor: Grzegorz Łyś
Wydawnictwo WAB

 

Grzegorz Łyś jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, wieloletnim współpracownikiem „Rzeczpospolitej”, autorem artykułów o tematyce historycznej i turystycznej.

W swojej książce opisuje dokonania Bronisława Malinowskiego, który zyskał sławę pierwszego antropologa. „Zszedł z werandy” kolonialnej rezydencji i stanął twarzą w twarz z „dzikim”. Był osobą wpływową i dociekliwą. Zaglądał tubylcom do garnków, pytał o życie pozagrobowe i upodobania seksualne, wypływał z rybakami na połowy, brał udział w magicznych rytuałach i tańcach. Wszystkie swoje obserwacje i przemyślenia skrzętnie notował. Zostawił po sobie tysiące zapisanych stron, wywiadów z wodzami i naczelnikami, skarg porzuconych żon i mężów, sekretów czarowników i streszczeń mitów. Wszystko to złożyło się na kompletny obraz plemiennej kultury, do dzisiaj uważany za jedno z najdoskonalszych osiągnięć antropologii społecznej.

Malinowski zrobił błyskotliwą karierę naukową. Był jednym z ojców założycieli współczesnych nauk społecznych, pierwszym szefem katedry antropologii społecznej w London School of Economics, Profesorem Yale, doktorem honoris causa Uniwersytetu Harvarda, charyzmatycznym wykładowcą, doradcą brytyjskiego rządu w sprawach polityki kolonialnej. W swym rodzinnym kraju był prawie nieznany.

Autor w barwny sposób opisuje dzieciństwo i młodość bohatera. Poznajemy dziewiętnastowieczny Kraków, miasto owładnięte smutkiem i malarią. Pomimo wszechobecnej melancholii krakowianie uwielbiają organizować widowiska, obchody patriotyczne, odsłonięcia pomników i huczne pogrzeby. Duchy zmarłych artystów nigdy nie opuszczają miasta, zostają w krakowskich piwnicach. Ta atmosfera ostentacyjnego patosu jest dla Malinowskiego odpychająca. Najlepiej czuje się za granicą, z dala od Mickiewiczowskiego romantyzmu.

Grzegorz Łyś wspaniale oddaje ducha epoki. Odkrywa małe grzeszki rozpustników, plagę prostytucji i rozprzestrzenianie się chorób wenerycznych. Na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku w Krakowie jeden prąd przybiera na sile – chorobliwa obsesja na tle płci i życia seksualnego. Wtedy właśnie, 7 kwietnia 1984 roku, przychodzi na świat Bronisław Malinowski, późniejszy autor „Życia seksualnego dzikich”.

Książka jest bardzo interesującą próbą sportretowania wybitnego człowieka, odkrywcy i badacza. Język, którym posługuje się autor jest przystępny, okraszony anegdotami i cytatami z zapisków bohatera.

Polecam. Oprawa twarda, szyta, czarno-białe zdjęcia, bibliografia.