Archiwum autora: Radosław Pulkowski

Krystyna Prendowska, „Oko pamięci”

Oko pamięci

Krystyna Prendowska, „Oko pamięci”Autorka: Krystyna Prendowska
Wydawnictwo: Czytelnik

Krystyna Prendowska w swoim tomie esejów zatytułowanym „Oko pamięci” daje się poznać czytelnikowi jako kobieta z niewątpliwie ciekawą biografią i równie ciekawymi przemyśleniami. Najpierw zajmijmy się biografią. Prendowska ogromną część życia spędziła w Stanach Zjednoczonych, do których uciekła z Polski Ludowej przed prześladowaniami. Pochodzi z inteligenckiej rodziny, która wiele przeszła: jej babka była bohaterką Powstania Styczniowego, później wysłaną przez carat na Syberię, a jej ojciec – uciekinierem z transportu wiozącego polskich oficerów do Katynia, więzionym i prześladowanym zarówno przez Gestapo, jak i później przez komunistów. Na obczyźnie, gdzie pracowała m.in. na wydziale slawistyki Uniwersytetu w Berkeley, miała okazję poznać wiele wybitnych osobistości, a z niektórymi z nich nawet się zaprzyjaźnić – a mowa tu o takich postaciach, jak Czesław Miłosz, Philip Roth czy Jerzy Kosiński. Nawet gdyby Prendowska zdecydowała się na spisanie prostych wspomnień, z pewnością miałaby o czym pisać. Najwyraźniej jednak prostota nie byłaby dla niej w pełni satysfakcjonująca.

Choć w swojej książce Prendowska wspomina dość obficie, to żeby jak najpełniej przelać siebie na papier, wybrała formę eseju. Zgodnie z tytułem w swoich tekstach przede wszystkim obserwuje: głównie zmieniającą się na jej oczach kulturę oraz Stany Zjednoczone drugiej połowy XX wieku. Jej zainteresowania są imponująco rozległe. Wśród tematów, którym poświęca miejsce w swoich esejach, znalazły się m.in. spacery po Manhattanie, serial „Miasteczko Twin Peaks”, sprawa O.J. Simpsona, powieści Flauberta i Stendhala, śmierć Józefa Stalina czy koncert Milesa Davisa, który widziała w Paryżu. Jak opowiada, Czesław Miłosz zwrócił kiedyś uwagę na to, że jej umysł posiada rzadką umiejętność wiązania ze sobą idei i pojęć bardzo od siebie oddalonych – i rzeczywiście, ten talent Prendowska zdaje się świadomie w swoim pisarstwie wykorzystywać. Wprawdzie czasami za tą imponującą wszechstronność płaci – bywa niedokładna (chodzi na przykład o drobne pomyłki faktograficzne), a jej pisarstwo sprawia chwilami wrażenie nieco dyletanckiego. Jednak według mnie nie są to wady istotne dla całokształtu książki.

„Oko pamięci” to publikacja zaskakująco wręcz ciekawa – zwłaszcza kiedy ma się w pamięci, że jest ona de facto wydanym w podeszłym wieku debiutem książkowym autorki. Polecam ją uwadze zwłaszcza czytelnikom z inteligenckim zapleczem, którzy lubią szukać perełek poza najbardziej eksponowanym, głównym nurtem polskiej literatury. Oprawa miękka, klejona.

Bryan Lee O’Malley, „Scott Pilgrim w godzinie chwały”

Scott Pilgrim w godzinie chwały

Bryan Lee O’Malley, „Scott Pilgrim w godzinie chwały”Scenariusz: Bryan Lee O’Malley
Ilustracje: Bryan Lee O’Malley
Wydawnictwo: Nagle!
Poziom czytelniczy: BD IV

„Scott Pilgrim w godzinie chwały” to szósta i ostatnia część kultowej kanadyjskiej serii komiksowej dla młodzieży, która nareszcie ukazała się także w języku polskim. Niedawno, przy okazji przeglądu 2/2025, napisałem o niej nieco więcej – pretekstem do tego była część piąta, zatytułowana „Scott Pilgrim kontra Wszechświat”.

Pokrótce przypomnijmy: „Scott Pilgrim” to cykl komiksowy opowiadający o miłości tytułowego beztroskiego dwudziestokilkulatka, który jakoś nie może na dobre wejść w dorosłość i nieco tajemniczej dziewczyny Ramony, która pracuje jako kurierka Amazona. Swego rodzaju komedia romantyczna dla alternatywnej publiczności, której kształt zainspirowany został przede wszystkim młodzieżową kulturą niezależną pierwszej dekady XXI wieku, mangą oraz estetyką gier video. Ten ostatni wpływ jest zaskakująco dosłowny – aby pokonać wszystkie przeciwności losu i odnaleźć szczęście w związku z Ramoną, bohater musi pokonać jej siedmiu byłych chłopaków. Pokonać całkiem dosłownie, bo chodzi o stoczenie z nimi zwycięskich walk na pięści i kopniaki, niczym z kolejnymi „bossami” w grze komputerowej. Podsumowując: mamy do czynienia z serią obyczajową, w której komizm bierze się m.in. z symbolicznego wykorzystania schematu zapożyczonego z gier video.

Ostatnia część zakończyła się kryzysem w związku Scotta i Ramony – dziewczyna postanowiła na kilka miesięcy zniknąć. Scott oczywiście jest tym faktem przybity: większość czasu spędza w łóżku, grając w grę na konsoli. Nawet zespół muzyczny, którego jest członkiem, poszedł w odstawkę. Zagubiony chłopak spogląda w przeszłość i ponownie spotyka się z trzema swoimi byłymi dziewczynami, co – jak się okazuje – nie było najmądrzejszym pomysłem. Ze spotkań tych wyciąga jednak ważny wniosek: musi powalczyć o swoją najważniejszą miłość, czyli o Ramonę.

Tę zabawną, a momentami także wzruszającą serię szczerze polecam. Jest z nią tylko jeden problem: z racji, że w Polsce ukazała się ona nieco za późno, możliwe, że chętniej będą ją czytać sentymentalni trzydziesto- czy czterdziestolatkowie niż dzisiejsza młodzież, która żyje już w zupełnie innym popkulturowym świecie. Oprawa miękka, klejona.

Arne Lindmo, „Trollheim. Podziemna misja”

Trollheim. Podziemna misja

Arne Lindmo, „Trollheim. Podziemna misja”Autor: Arne Lindmo
Ilustracje: Marcin Minor
Wydawnictwo: Kropka
Poziom czytelniczy: BD II/III

„Podziemna misja” – tak zatytułowana jest trzecia część bestsellerowej norweskiej serii powieściowej „Trollheim”, która niedawno ukazała się także na polskim rynku. Część pierwszą, pt. „Tajemnica opuszczonego domu”, polecaliśmy podczas przeglądu 13/2024, a drugą, pt. „Mścicielka z Helheimu” – 19/2024. Trzecią również zamierzam zasłużenie polecić.

W największym skrócie: Trollheim to cykl powieściowy przeznaczony dla dzieci w wieku około 9-12 lat, opowiadająca o trójce przyjaciół, którzy znaleźli sposób, by przedostać się do ukrytego przed większością ludzi fantastycznego świata. Jest to świat trolli, wampirów, wilkołaków, ale także nordyckich bóstw: Odyna, Freji, Lokiego i innych. Tym razem trójka przyjaciół – Tara, Tobiasz i Adam – muszą wyruszyć w podróż do złowrogich podziemi, by odbić pięcioletniego braciszka Tary, Bablu, którego porwały trolle. Szybko okazuje się, że samo pokonanie trolli nie wystarczy, by ich misja zakończyła się powodzeniem, bo w podziemiach można natknąć się także na przerażającego lodowego smoka i samego potężnego Lokiego. Na szczęście trójka przyjaciół na swojej drodze spotyka także sprzymierzeńców – mam tu na myśli zwłaszcza zaklętą w ciele dziecka wampirkę, która postanowiła nigdy nie tknąć ludzkiej krwi.

Ogromną zaletą powieści Arnego Lindmo jest połączenie napędzanej norweskim folklorem fantastycznej akcji z przekonującym, choć zupełnie nienachalnym tłem obyczajowym. Każdy z bohaterów ma swoje problemy i swoją historię. Adam jest synem pogubionej życiowo polskiej imigrantki, którego ojciec opuścił, kiedy chłopiec miał kilka lat. Tara również jest córką imigrantów, tyle że pochodzi ze szczęśliwej rodziny, która przybyła do Norwegii z któregoś z krajów Bliskiego Wschodu. Z kolei do problemów Tobiasza należą m.in. jego nadopiekuńcza, choć kochająca mama, oraz tusza – chłopak ma nadwagę, a do tego jest dość niezdarny. Na kolejnych stronach czytelnik śledzi też, jak w tych wczesnonastoletnich bohaterach rodzą się pierwsze, nieśmiałe miłości.

Zarówno dzięki pędzącej akcji, jak i zupełnie naturalnie przychodzącej empatii do świetnie skrojonych bohaterów, powieść Arnego Lindmo czyta się wartko i bardzo przyjemnie. Według mnie „Trollheim” to jedna z najlepszych serii powieściowych dla niedorosłych czytelników, które są obecnie dostępne na polskim rynku. Dlatego bardzo polecam zakup – zarówno „Podziemnej misji”, jak i poprzednich części (seria została stworzona z myślą o lekturze chronologicznej). Oprawa twarda, szyta.

Joanna Kowalczyk-Bednarczyk, „Mały Niedźwiadek”

Mały Niedźwiadek

Joanna Kowalczyk-Bednarczyk, „Mały Niedźwiadek”Autorka: Joanna Kowalczyk-Bednarczyk
Ilustracje: Paulina Nachman
Wydawnictwo: Studio Koloru
Poziom czytelniczy: BD I

Joanna Kowalczyk-Bednarczyk jest biolożką, która kilka lat temu zaczęła pisać książki dla najmłodszych. Ostatnio na naszej liście: „Sikorki w wielkim mieście” (przegląd 18/2024). Jej najnowsza publikacja, „Mały niedźwiadek”, to kolejna książka z cyklu, w którego skład wchodzą już „Mały Wilczek”, „Mały Jelonek”, „Mały Ryś”, „Mały Bóbr” i „Mały Łoś”. Autorka przybliża w niej młodszym czytelnikom zwyczaje niedźwiedzi i wyjaśnia dlaczego te piękne zwierzęta potrzebują w dzisiejszych czasach ochrony.

Bohaterem książki jest tytułowy Mały Niedźwiadek. Wbrew pozorom to już dorosły, silny niedźwiedź, przemierzający karpackie lasy, jednak czytelnik poznaje go także jako dziecko – bohater opowiada przede wszystkim o początkach swego życia, tym samym przybliżając czytelnikom zwyczaje rozrodcze niedźwiedzi brunatnych. Z opowieści wynika, że centrum wszechświata jest dla każdego niedźwiedzia jego gawra, w której zapada w sen zimowy i w której samice rodzą swoje potomstwo. Dopiero po około dwóch latach od narodzin przedstawiciele tego gatunku, tacy jak Mały Niedźwiadek, są gotowi na rozłąkę z matką i samodzielne życie.

Na drugim planie opowieści Joanny Kowalczyk-Bednarczyk znajduje się człowiek. Przede wszystkim naukowczyni Karolina i jej synek Benek, którzy przedstawieni są w analogii do Małego Niedźwiadka i jego matki. Karolina ma na swoim koncie sukces – wraz z kolegą udało jej się doprowadzić do wyznaczenia w odpowiednim miejscu rezerwatu przyrody. To oczywiście nie byle jakie miejsce, bowiem znajduje się w nim stara jodła, wprost idealnie nadająca się na niedźwiedzią gawrę. Dzięki działaniom naukowców rzeczywiście została ona zasiedlona, a jej mieszkańcem został właśnie główny bohater tej książki, czyli Mały Niedźwiadek.

Historia Joanny Kowalczyk-Bednarczyk nie ma żadnych pretensji do artyzmu czy oryginalności, ale nie po to powstała. Jej głównym zadaniem jest przybliżenie zwyczajów wciąż występującego w Polsce niedźwiedzia brunatnego. Książka robi to nie tylko skutecznie, ale chwilami wręcz wzruszająco. Tę pożyteczną i udaną publikację z satysfakcją polecam – szczególnie dzieciom, które przejawiają zamiłowanie do dzikiej przyrody. Oprawa twarda, szyta.

Warsztaty literacko-teatralne dla bibliotekarzy (prowadzenie Magdalena Zarębska)

Warsztaty literacko-teatralne dla bibliotekarzy

Warsztaty literacko-teatralne dla bibliotekarzy (prowadzenie Magdalena Zarębska)

*papier nożyczki *flamastry *włóczka *kreatywność *drama *biblioterapia *teatr kamishibai to hasła jakimi można opatrzyć warsztaty literacko-teatralne dla bibliotekarzy przeprowadzone w naszej Bibliotece przez Magdalenę Zarębską autorkę książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Wydarzenie odbyło się 19 lutego.

Jego uczestnicy poznali w praktyce sposoby przetwarzania tekstów literackich z wykorzystaniem elementów biblioterapii i dramy aktorskiej ukierunkowane na umiejętność współpracy i kreatywność dzieci i młodzieży tak, by powstały wartościowe scenariusze zajęć.

Było inspirująco i integrująco w myśl zasady uczyć bawiąc, bawiąc uczyć – wszystko dla młodych czytelników!

Magdalena Zarębska – autorka książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych. W 2008 roku opowiadaniem „Czterdzieści razy Wrocław” wygrała konkurs ogłoszony przez Stowarzyszenie Pisarzy Polskich we Wrocławiu. W 2012 jej książka „Kaktus na parapecie” była nominowana do Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. K. Makuszyńskiego. Książka „Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrował/ Ô tym kiej Maciej Szpyrka cuzamen ze starzikiym wandrowali pō Nikiszu” została wybrana książką roku 2013, a książka „Projekt Breslau” książką roku 2016. „Projekt Breslau” zdobył również wyróżnienie w konkursie „Książka przyjazna dziecku”, ogłoszonym przez Muzeum Zabawy i Zabawek w Kielcach. „Wakacje u dziadków” zostały ogłoszone książką roku 2017. Od 2016 jest członkinią Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oddział we Wrocławiu, a od 2023 Unii Literackiej.

„O sztuce wystąpień publicznych” – spotkanie warsztatowo-teoretyczne z Maciejem Orłosiem

„O sztuce wystąpień publicznych” – spotkanie warsztatowo-teoretyczne z Maciejem Orłosiem

7 lutego w Bibliotece na Koszykowej odbyły się warsztaty na temat wystąpień publicznych. W tajniki tej niezwykle cennej umiejętności bibliotekarzy wprowadził Maciej Orłoś we własnej osobie. W pierwszej części uczestnicy zapoznali się z prezentacją teoretyczną, ale było wiadomo, że – jak w filmie Hitchcocka – napięcie rośnie z każdą minutą i nieuchronnie nadchodzi czas praktyki. W drugiej części zajęć chętne osoby mogły skonfrontować się z próbą wystąpienia na żywo skonstruowanego wokół fikcyjnego wydarzenia (np. spotkania autorskiego), które następnie prowadzący życzliwie, ale i z pewną surowością ocenił. Pan Maciej potwierdził znaną tezę, że Amerykanie boją się wystąpień publicznych bardziej od ataków terrorystycznych. Może tylko szczury i węże miałyby z nimi szansę. Po tak wspaniałych zajęciach nasi bibliotekarze wystąpień boją się na pewno w znacznie mniejszym stopniu. Warsztaty były praktyczną realizacją świetnej książki pana Macieja „Wystąpienia bez stresu. Jak dobrze wypaść na żywo, w mediach i internecie” (Wydawnictwo RM, 2025).

„O sztuce wystąpień publicznych” – spotkanie warsztatowo-teoretyczne z Maciejem Orłosiem„O sztuce wystąpień publicznych” – spotkanie warsztatowo-teoretyczne z Maciejem Orłosiem

 

 

 

 

 

 

„O sztuce wystąpień publicznych” – spotkanie warsztatowo-teoretyczne z Maciejem Orłosiem „O sztuce wystąpień publicznych” – spotkanie warsztatowo-teoretyczne z Maciejem Orłosiem

Barbara Kokoska, „Caravaggio i caravaggioniści. Malarska podróż po Rzymie”

Caravaggio i caravaggioniści. Malarska podróż po Rzymie

Barbara Kokoska, „Caravaggio i caravaggioniści. Malarska podróż po Rzymie”Autorka: Barbara Kokoska
Wydawnictwo: Pasaże

Doktorka historii sztuki, dotąd znana głównie jako autorka popularyzatorskich książek poświęconych polskiemu malarstwu, tym razem napisała książkę, która w przystępny i zarazem wyczerpujący sposób prezentuje malarstwo Caravaggia i jego następców. Publikacja przybliża wprawdzie czytelnikowi sylwetkę słynnego barokowego artysty, jednak przede wszystkim skupia się na konkretnych obrazach Włocha – ułatwia ich zrozumienie i docenienie artystycznego mistrzostwa. Książce daleko jest do typowej, tonącej w przypisach publikacji akademickiej. Zamiast przynudzać, Kokoska pisze barwnym, literackim stylem, nie szczędząc czytelnikowi ani biograficznego detalu, ani działających na wyobraźnię niedopowiedzeń, ani skupienia się na realiach życia w Rzymie na przełomie XVI i XVII wieku. Nie przypadkiem autorka nadała swojej książce podtytuł „Malarska podróż po Rzymie” – Wieczne Miasto jest tu w istocie nie mniej ważnym bohaterem niż sama sztuka Caravaggia i jego następców.

Kokoska ukazuje włoskiego malarza przede wszystkim jako artystę niepokornego. Wyjaśnia, że słusznie uważa się go za twórcę, który nie oglądał się na oczekiwania mecenasów i osób zamawiających obrazy, zamiast tego przedstawiając na swoich płótnach sceny niekoniecznie mile widziane. Jak przekonuje autorka, w jego czasach była to postawa doprawdy bezkompromisowa, która zresztą na niemal dwa wieki zepchnęła go na margines historii sztuki (należne sobie miejsce w niej odzyskał dopiero w połowie XX wieku). Caravaggio mieszał na swoich płótnach podniosłe tematy z brzydotą i był zainteresowany – zarówno jako artysta, jak i jako człowiek – także ciemniejszymi ludzkimi sprawami. Kokoska tłumaczy, na czym właściwie polegał słynny „efekt Caravaggia”, jak nazywano ukazywanie przez malarza mocno oświetlonych scen, po bokach tonących w ciemności połączone z zamiłowaniem do przedstawiania świętych postaci w ciemnych zaułkach podrzędnych dzielnic Rzymu. Caravaggio nie tyle nawet nie idealizował swoich bohaterów, ile raczej bazował na kontrastach i starał się w pełni wykorzystać drzemiącą w nich artystyczną energię.

Sądzę, że książka może okazać się interesująca dla osób chcących bliżej zapoznać się ze sztuką Caravaggia. Kupować wedle uznania. Oprawa miękka, klejona.

Anda Rottenberg, „Schyłek. Dziennik 2019-2022”

Schyłek. Dziennik 2019-2022

Anda Rottenberg, „Schyłek. Dziennik 2019-2022”Autorka: Anda Rottenberg
Wydawnictwo: OsnoVa

Znana krytyczka i historyczka sztuki, w przeszłości dyrektorka Zachęty, a dziś szefowa działu kultury polskiej edycji magazynu „Vogue” chyba największą popularność zyskała ze sprawą swoich autobiograficznych książek – także tych pisanych w formie dzienników. „Schyłek” to najnowszy z nich – pisany w latach 2019-2022, a zatem w czasie obejmującym m.in. pandemię COVID-19 i pierwszy rok po inwazji Rosji na Ukrainę. Te wydarzenia z pewnością miały wpływ na „schyłkowy” nastrój, który towarzyszy zapiskom Andy Rottenberg, jednak nie tylko one. Jednym z głównych tematów najnowszego dziennika krytyczki jest także schyłek jednego, pojedynczego życia – jej życia. „Schyłek. Dziennik 2019-2022” to przede wszystkim książka o starości i bliskości śmierci. Nietrudno to zauważyć, bo Rottenberg mocuje się z tymi tematami całkiem wprost, a niemałą część jej najnowszej książki stanowią zapiski ze zmagania się z kolejnymi chorobami, urazami i fizycznymi niedomaganiami.

Jednocześnie autorka prowadzi intensywne życie towarzyskie. Opisy spotkań i rozmów ze znajomymi – najczęściej ważnymi postaciami świata polskiej kultury – wypełniają „Schyłek”, podobnie jak wypełniały poprzednie dzienniki Rottenberg. Wśród postaci, o których autorka wspomina najczęściej wypada wymienić artystę Mirosława Bałkę, tłumaczkę literatury Małgorzatę Łukasiewicz, reporterkę Małgorzatę Szejnert, Jana Lityńskiego czy Olgę Tokarczuk, a także współpracowniczki i współpracowników z „Vogue’a”. Najnowszy dziennik Rottenberg jest również – co chyba dość oczywiste – swego rodzaju raportem z lektur i spotkań autorki z kulturą i sztuką. Autorka nie zawsze chwali, bywa bardzo krytyczna. Jednocześnie pamięta, że pisze dziennik, nie zaś recenzje – jej krytyczne uwagi odnoszące się do dzieł kultury bywają zupełnie subiektywne, a autorka nie zawsze dba o staranne, przejrzyste wyłożenie swoich racji i przedstawienie swoich argumentów, jak powinno się robić w rzetelnej recenzji. Doskonale pamięta o tym, że na kartach dziennika nie ma takiego przymusu – dana sztuka ma prawo po prostu jej nie przekonywać, nie interesować, a nawet drażnić.

„Schyłek. Dziennik 2019-2022” z pewnością zainteresuje miłośników wcześniejszych książek Andy Rottenberg oraz tych, którzy lubią czytać subiektywne zapiski prominentnych postaci polskiej kultury. I właśnie takim czytelnikom przede wszystkim można tę publikację polecić. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Shuzo Oshimi, „Krew na szlaku. Tom 6”

Krew na szlaku. Tom 6

Shuzo Oshimi, „Krew na szlaku. Tom 6”Scenariusz: Shuzo Oshimi
Ilustracje: Shuzo Oshimi
Wydawnictwo: Kotori
Poziom czytelniczy: BD IV

Wydana łącznie w 17 tomach manga „Krew na szlaku” Shuzo Oshimi odniosła duży światowy sukces i nic dziwnego, że w ubiegłym roku zaczęła ukazywać się również w Polsce. Do nas trafiła dopiero po raz pierwszy – omawiana część stanowi tom szósty serii. Przeczytałem ją, jednak muszę nadmienić, że cykl zaprojektowany jest tak, że od czytelnika wymaga się lektury chronologicznej.

Głównym bohaterem cyklu jest nieśmiały gimnazjalista Seiichi Osabe, którego matka jest w dziwny sposób nadopiekuńcza, nawet jeśli on sam dotąd tego nie zauważał. Pewnego dnia wyrusza on na wycieczkę w góry, podczas której jego rodzinie towarzyszy druga rodzina ze strony ojca. W którymś momencie jego kuzyn Shigeru dla żartu popycha Seiichi’ego w stronę klifu, jego matka rusza mu na ratunek, a cała rodzina zaczyna śmiać się z jej nadopiekuńczości – to przecież były tylko niewinne żarty. Niestety, po pewnym czasie, kiedy są na szlaku tylko we troje, matka Seiichi’ego mści się, naprawdę zrzucając Shigeru z klifu. Po wypadku kuzyn Seiichi’ego zapada w śpiączkę, on zaś zaczyna rozumieć, że w uczuciu, jakie żywi do niego matka, jest coś głęboko nieprawidłowego i niebezpiecznego.

W omawianym, szóstym tomie zagubiony Seiichi wraca do domu po czymś na kształt ucieczki. Rozmawia tam z matką, która przekonuje go, że tak naprawdę wcale nie zrzuciła Shigeru z klifu i zszokowany wypadkiem chłopak sam uroił sobie taką wersję wypadków. Następnie pyta syna, co właściwie robił, kiedy znajdował się poza domem. Kiedy Seiichi nie chce o tym opowiadać, jego matka przynosi z kosza na pranie jego bieliznę, na której widać ślad po mimowolnym wytrysku, którego doznał, kiedy całował się ze swoją sympatią. Matka urządza mu w związku z tym okropną scenę zazdrości, wyrzuca z domu, a następnie pozwala mu wybłagać u siebie przebaczenie – wymaga jednak, aby znienawidził Fukishi, czyli dziewczynę, z którą się całował. Nastolatek, nie wiedząc co ma robić, zgadza się na to. Po pewnym czasie zjawia się jego ojciec i przynosi rodzinie dobre wieści – kuzyn Shigeru wreszcie wybudził się ze śpiączki. Nazajutrz cała trójka jedzie do szpitala, żeby odwiedzić jego i jego rodziców. Biedny Seiichi wciąż nie wie jednak, co ma myśleć o całej tej sytuacji.

Po lekturze tylko jednej, w dodatku szóstej części, mam wrażenie, że ten pełen grozy dramat psychologiczny skierowany do starszej młodzieży może być pozycją jak najbardziej godną uwagi dla nastoletnich fanów mangi. Niestety całkowitej pewności nie mam – zbyt wielu rzeczy musiałem się podczas lektury domyślać. Sądzę, że zainteresowanym bibliotekom można polecić ten komiks, ale z zastrzeżeniem, że konieczny byłby zakup całej serii. Oprawa miękka, klejona, z obwolutą.

Mika Modrzyńska, „Welesówna. Sekrety nieumarłych”

Welesówna. Sekrety nieumarłych

Mika Modrzyńska, „Welesówna. Sekrety nieumarłych”Autorka: Mika Modrzyńska
Wydawnictwo: SQN
Poziom czytelniczy: BD IV

Tosia Matejczyk, dla przyjaciół Ted, jest bardzo rezolutną, ale dość zwyczajną nastolatką: musi zakuwać do matury, po lekcjach pomaga mamie w jej salonie kosmetycznym, bardzo przeżywa przenosiny przyjaciółki do innej szkoły i próbuje dojść do ładu z własnymi uczuciami. Od rówieśniczek odróżnia ją jedna istotna rzecz – jest Welesówną, co oznacza nie tylko to, że może porozumiewać się ze słowiańskimi bóstwami i demonami, ale także to, że te bóstwa i demony mają prawo oczekiwać od niej pomocy. Tego czytelnicy mogli dowiedzieć się o bohaterce cyklu Miki Modrzyńskiej już z pierwszego, wydanego w ubiegłym roku tomu (nie omawialiśmy go podczas żadnego z przeglądów, bo do nas nie dotarł). Z kolei w drugim tomie, zatytułowanym „Sekrety nieumarłych” Ted zdążyła już przyzwyczaić się do swojej roli i czuje się w niej coraz lepiej. No, może tylko przydałoby się jej trochę więcej pomocy od kilka lat od niej starszego Witka, który w ostatnich tygodniach dziwnie się od niej zdystansował. Czy to jednak takie dziwne? Mimo że Witek jest od niej zaledwie sześć lat starszy, prowadzi już dorosłe życie, pracując jako nauczyciel w miejscowej podstawówce. Ted zaś, no cóż, jest dopiero wchodzącą w życie nastolatką, która martwi się tym, czy zdoła zdać maturę z matematyki.

Drugi tom „Welesówny” to sympatyczna lektura przeznaczona dla osób w wieku około piętnastu lat. Z racji, że jej narratorką jest przebojowa Ted, w powieści nie brakuje luzu i poczucia humoru. Jednocześnie autorka nienachalnie wprowadza do niej również inne atrakcyjne wartości – szczególnie elementy dawnych słowiańskich wierzeń i typowe nastoletnie rozterki, choćby te związane z wciąż nieugruntowaną samooceną, młodzieńczą niepewnością siebie czy pierwszym zauroczeniem. Warto wspomnieć, że obiektem zauroczenia Ted jest o kilka lat starszy od niej mężczyzna (wspomniany Witek), co może nie spodobać się niektórym rodzicom i opiekunom. Z drugiej jednak strony, zauroczenie to jest jak na razie zupełnie niewinne i platoniczne – Witek, choć wyraźnie lubi główną bohaterkę, wie, że na razie nie może traktować jej jak dorosłej, równej sobie kobiety. Mnie osobiście ten wątek nie przeszkadzał, ale sygnalizuję jego obecność, bo może być uznany za kontrowersyjny.

Według mnie druga powieść z cyklu „Welesówna” nie jest arcydziełem, ale zdecydowanie wyróżnia się na tle powieści dla młodzieży, które w ostatnich miesiącach miałem w rękach. Może choćby dlatego warto się nią zainteresować? Poza tym, sądząc po liczbie internetowych opinii na temat pierwszego tomu, cykl ma już swoich czytelników. Na koniec jeszcze jedno: wprawdzie nie zgubiłem się, rozpoczynając kontakt z cyklem od drugiego tomu, ale zdecydowanie lepiej byłoby poznawać przygody Tosi Matejczyk od początku. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.