Archiwa tagu: komiks

Gene Luen Yang, Leuyen Pham, „Księżycowy Nowy Rok. Historia miłosna”

Księżycowy Nowy Rok. Historia miłosna

Gene Luen Yang, Leuyen Pham, „Księżycowy Nowy Rok. Historia miłosna”Scenariusz: Gene Luen Yang
Ilustracje: Leuyen Pham
Wydawnictwo: Jaguar
Poziom czytelniczy: BD IV

Kiedy Valentina była dzieckiem, uwielbiała walentynki – zawsze otrzymywała tajemniczą, niepodpisaną kartkę, a sama obdarowywała kartkami ojca i wszystkie dzieci w klasie. Robiła to razem z wyglądającym jak kupidyn Świętym Walentym, który zawsze odwiedzał ją w tym okresie. W liceum, wskutek kilku rozczarowań Valentina zaczęła wątpić w to czy prawdziwa miłość w ogóle istnieje. A jeśli nawet istnieje, to czy może jej się przydarzyć – według babci w jej rodzinie nigdy nie było ani jednej szczęśliwej pary, co niechybnie musi oznaczać, że również nad Valentiną ciąży klątwa… Bohaterka spotyka się wprawdzie z pewnym chłopakiem, w dodatku takim, za którym szaleją wszystkie dziewczyny, ale wciąż czuję, że z ich relacją jest coś nie tak. Przez to wszystko początkowo nawet nie zauważa, że obok niej jest ktoś jeszcze, kto darzy ją prawdziwym uczuciem.

„Księżycowy Nowy Rok” przypomina filmową lub serialową komedię romantyczną dla młodzieży. Historia jest słodka, wciągająca i budzi uśmiech na twarzy. W bardzo dobrze skonstruowanym scenariuszu komiksu znalazło się miejsce zarówno dla elementów fantastycznych (bardzo istotnych dla fabuły!), palety różnorodnych i przekonujących postaci, jak i dla bogatego tła obyczajowego. Valentina nie jest tylko dziewczyną, która obawia się miłości, ale też pogłębioną postacią o niejednoznacznych relacjach z rodziną (matka opuściła ją, kiedy była bardzo małym dzieckiem, a ojciec skłamał, że umarła). Dodatkowego napędu całej historii przydaje fakt, że akcja komiksu rozgrywa się w środowisku azjatyckich imigrantów. Wyraźnie widać to w zwyczajach, które bohaterowie komiksu kultywują, jak obchody Księżycowego Nowego Roku i malowniczy taniec lwów, który w pewnym momencie Valentina zaczyna trenować i który staje się dla niej bardzo ważny, ale także w zarysowanych gdzieś na dalszych planach okolicznościach życia bohaterów – o ile Valentina jest już Amerykanką o Azjatyckich korzeniach, o tyle jej dziadkowie i rodzice wiedli o wiele trudniejsze życie imigrantów w obcym kraju.

Bardzo polecam zakup tego komiksu. Powieści młodzieżowe utrzymane na podobnym poziomie to dziś rzadkość, dlaczego więc nie polecić nastoletnim czytelnikom powieści graficznej? Jestem przekonany, że większości z nich się ona spodoba. Oczywiście zwłaszcza dziewczętom, bo opowiada o miłości, ale założę się, że niejeden chłopak też przeczytałby „Księżycowy Nowy Rok” z wypiekami na twarzy – nawet jeśli później nie będzie chciał przyznać się do tego przed kolegami. Oprawa miękka, klejona.

Bryan Lee O’Malley, „Scott Pilgrim w godzinie chwały”

Scott Pilgrim w godzinie chwały

Bryan Lee O’Malley, „Scott Pilgrim w godzinie chwały”Scenariusz: Bryan Lee O’Malley
Ilustracje: Bryan Lee O’Malley
Wydawnictwo: Nagle!
Poziom czytelniczy: BD IV

„Scott Pilgrim w godzinie chwały” to szósta i ostatnia część kultowej kanadyjskiej serii komiksowej dla młodzieży, która nareszcie ukazała się także w języku polskim. Niedawno, przy okazji przeglądu 2/2025, napisałem o niej nieco więcej – pretekstem do tego była część piąta, zatytułowana „Scott Pilgrim kontra Wszechświat”.

Pokrótce przypomnijmy: „Scott Pilgrim” to cykl komiksowy opowiadający o miłości tytułowego beztroskiego dwudziestokilkulatka, który jakoś nie może na dobre wejść w dorosłość i nieco tajemniczej dziewczyny Ramony, która pracuje jako kurierka Amazona. Swego rodzaju komedia romantyczna dla alternatywnej publiczności, której kształt zainspirowany został przede wszystkim młodzieżową kulturą niezależną pierwszej dekady XXI wieku, mangą oraz estetyką gier video. Ten ostatni wpływ jest zaskakująco dosłowny – aby pokonać wszystkie przeciwności losu i odnaleźć szczęście w związku z Ramoną, bohater musi pokonać jej siedmiu byłych chłopaków. Pokonać całkiem dosłownie, bo chodzi o stoczenie z nimi zwycięskich walk na pięści i kopniaki, niczym z kolejnymi „bossami” w grze komputerowej. Podsumowując: mamy do czynienia z serią obyczajową, w której komizm bierze się m.in. z symbolicznego wykorzystania schematu zapożyczonego z gier video.

Ostatnia część zakończyła się kryzysem w związku Scotta i Ramony – dziewczyna postanowiła na kilka miesięcy zniknąć. Scott oczywiście jest tym faktem przybity: większość czasu spędza w łóżku, grając w grę na konsoli. Nawet zespół muzyczny, którego jest członkiem, poszedł w odstawkę. Zagubiony chłopak spogląda w przeszłość i ponownie spotyka się z trzema swoimi byłymi dziewczynami, co – jak się okazuje – nie było najmądrzejszym pomysłem. Ze spotkań tych wyciąga jednak ważny wniosek: musi powalczyć o swoją najważniejszą miłość, czyli o Ramonę.

Tę zabawną, a momentami także wzruszającą serię szczerze polecam. Jest z nią tylko jeden problem: z racji, że w Polsce ukazała się ona nieco za późno, możliwe, że chętniej będą ją czytać sentymentalni trzydziesto- czy czterdziestolatkowie niż dzisiejsza młodzież, która żyje już w zupełnie innym popkulturowym świecie. Oprawa miękka, klejona.

Shuzo Oshimi, „Krew na szlaku. Tom 6”

Krew na szlaku. Tom 6

Shuzo Oshimi, „Krew na szlaku. Tom 6”Scenariusz: Shuzo Oshimi
Ilustracje: Shuzo Oshimi
Wydawnictwo: Kotori
Poziom czytelniczy: BD IV

Wydana łącznie w 17 tomach manga „Krew na szlaku” Shuzo Oshimi odniosła duży światowy sukces i nic dziwnego, że w ubiegłym roku zaczęła ukazywać się również w Polsce. Do nas trafiła dopiero po raz pierwszy – omawiana część stanowi tom szósty serii. Przeczytałem ją, jednak muszę nadmienić, że cykl zaprojektowany jest tak, że od czytelnika wymaga się lektury chronologicznej.

Głównym bohaterem cyklu jest nieśmiały gimnazjalista Seiichi Osabe, którego matka jest w dziwny sposób nadopiekuńcza, nawet jeśli on sam dotąd tego nie zauważał. Pewnego dnia wyrusza on na wycieczkę w góry, podczas której jego rodzinie towarzyszy druga rodzina ze strony ojca. W którymś momencie jego kuzyn Shigeru dla żartu popycha Seiichi’ego w stronę klifu, jego matka rusza mu na ratunek, a cała rodzina zaczyna śmiać się z jej nadopiekuńczości – to przecież były tylko niewinne żarty. Niestety, po pewnym czasie, kiedy są na szlaku tylko we troje, matka Seiichi’ego mści się, naprawdę zrzucając Shigeru z klifu. Po wypadku kuzyn Seiichi’ego zapada w śpiączkę, on zaś zaczyna rozumieć, że w uczuciu, jakie żywi do niego matka, jest coś głęboko nieprawidłowego i niebezpiecznego.

W omawianym, szóstym tomie zagubiony Seiichi wraca do domu po czymś na kształt ucieczki. Rozmawia tam z matką, która przekonuje go, że tak naprawdę wcale nie zrzuciła Shigeru z klifu i zszokowany wypadkiem chłopak sam uroił sobie taką wersję wypadków. Następnie pyta syna, co właściwie robił, kiedy znajdował się poza domem. Kiedy Seiichi nie chce o tym opowiadać, jego matka przynosi z kosza na pranie jego bieliznę, na której widać ślad po mimowolnym wytrysku, którego doznał, kiedy całował się ze swoją sympatią. Matka urządza mu w związku z tym okropną scenę zazdrości, wyrzuca z domu, a następnie pozwala mu wybłagać u siebie przebaczenie – wymaga jednak, aby znienawidził Fukishi, czyli dziewczynę, z którą się całował. Nastolatek, nie wiedząc co ma robić, zgadza się na to. Po pewnym czasie zjawia się jego ojciec i przynosi rodzinie dobre wieści – kuzyn Shigeru wreszcie wybudził się ze śpiączki. Nazajutrz cała trójka jedzie do szpitala, żeby odwiedzić jego i jego rodziców. Biedny Seiichi wciąż nie wie jednak, co ma myśleć o całej tej sytuacji.

Po lekturze tylko jednej, w dodatku szóstej części, mam wrażenie, że ten pełen grozy dramat psychologiczny skierowany do starszej młodzieży może być pozycją jak najbardziej godną uwagi dla nastoletnich fanów mangi. Niestety całkowitej pewności nie mam – zbyt wielu rzeczy musiałem się podczas lektury domyślać. Sądzę, że zainteresowanym bibliotekom można polecić ten komiks, ale z zastrzeżeniem, że konieczny byłby zakup całej serii. Oprawa miękka, klejona, z obwolutą.

Paco Roca, Rodrigo Terrasa, „Otchłań zapomnienia”

Otchłań zapomnienia

Paco Roca, Rodrigo Terrasa, „Otchłań zapomnienia”Autorzy: Paco Roca, Rodrigo Terrasa
Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Paco Roca to jeden z najważniejszych hiszpańskich twórców komiksowych, który za sprawą działalności wydawnictwa Kultura Gniewu od kilku lat jest znany i ceniony także w Polsce. Wcześniej na naszej liście znalazły się już dwie inne jego publikacje – „Dom” (przegląd 21/2021) i „Powrót do Edenu” (przegląd 15/2022). Obie polecaliśmy, z najnowszą nie będzie inaczej. Hiszpański twórca w swoich dziełach zwykle na różne sposoby porusza temat pamięci – zarówno indywidualnej, jak i historycznej. Fabuła „Otchłani zapomnienia” jest oparta o prawdziwą historię osobistego cierpienia, która zarazem wpisuje się w toczącą się w Hiszpanii od lat debatę na temat upamiętnienia ofiar zbrodni reżimu frankistowskiego.

Jedną z głównych bohaterek komiksu jest Pepica Celda. Jej ojciec, José Celda, został stracony, kiedy była małą dziewczynką. Działo się to tuż po wojnie domowej, kiedy frankiści umacniali swoją władzę poprzez egzekucję prawdziwych i rzekomych zwolenników przegranych wojsk lewicowej Drugiej Republiki Hiszpańskiej. Mimo że José Celda był niewinny – procesy skazujące setki tysięcy ludzi na śmierć najczęściej były pretekstowe i oparte o zmyślone zarzuty – skończył wraz z dziesiątkami innych mężczyzn w masowym grobie na cmentarzu w miejscowości Paterna. Jego córce w końcu udaje się dopiąć swego – po ponad siedemdziesięciu latach od egzekucji doprowadza ona do ekshumacji. Kobieta marzy bowiem tylko o jednej rzeczy – chce doprowadzić do godnego pochówku ojca, spełniając tym samym obietnicę złożoną matce i ciotce.

Jak można się spodziewać, podobna historia musi jednak posiadać więcej niż tylko jeden wymiar. W ślad za Pepicą idą inni potomkowie rozstrzelanych mężczyzn, a po niektórych z nich nie zgłasza się nikt. Czytelnik komiksu Paco Roki poznaje zarówno ofiary reżimu sprzed kilkudziesięciu lat, jak i ich współcześnie żyjących krewnych. Poznaje on również postać niezwykłą, a mianowicie grabarza Leoncio Badię, który w początkowym okresie frankizmu, mimo że ryzykował w ten sposób życiem, pomagał wdowom, umożliwiając im pożegnanie się z bliskimi. To dzięki jego działaniom – takim jak umieszczenie przy ciałach buteleczek z personaliami denatów – po latach identyfikacja niektórych ofiar okazuje się możliwa.

Fabuła komiksu rozgrywa się na kilku planach czasowych. Roca pokazuje zarówno wydarzenia z lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku, jak i te bardziej współczesne – związane z działalnością Pepiki Celdy i pracami ekshumacyjnymi. Efekt jest bardzo mocny i sądzę, że komiks zrobi duże wrażenie na każdym czytelniku, również takim, który na co dzień nie sięga po historie obrazkowe. Serdecznie polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.

Bryan Lee O’Malley, „Scott Pilgrim kontra Wszechświat”

Scott Pilgrim kontra Wszechświat

Bryan Lee O’Malley, „Scott Pilgrim kontra Wszechświat”Scenariusz: Bryan Lee O’Malley
Ilustracje: Bryan Lee O’Malley
Wydawnictwo: Nagle!
Poziom czytelniczy: BD IV

„Scott Pilgrim kontra Wszechświat” Bryana O’Malleya stanowi piąty i zarazem przedostatni tom młodzieżowego cyklu komiksów o tytułowym bohaterze. Wcześniej na naszej liście znalazł się tylko tom drugi, zatytułowany „Scott Pilgrim kontra reszta świata”.

Tytułowy bohater ma dwadzieścia trzy lata i gra na basie w lokalnym garażowym zespole. Kiedy pewnego dnia poznaje Ramonę, w której się zakochuje, zostaje zobowiązany do pokonania siedmiu jej złych byłych chłopaków. Komiks łączy bowiem obyczajową opowieść o miłości z humorystycznym nawiązaniem do estetyki gier video i mangi. Kanadyjska seria zawdzięcza swój międzynarodowy sukces luzackiej atmosferze, poczuciu humoru i przede wszystkim próbie oddania specyficznego klimatu panującego w środowisku młodych ludzi zainteresowanych kulturą alternatywną w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych. Do Polski seria dotarła z dużym opóźnieniem – pierwszy tom ukazał się u nas w 2023 roku, mimo że pierwsze, kanadyjskie wydania komiksów O’Malleya datowane są na lata 2004-2010. Z jednej strony – lepiej późno niż wcale. Z drugiej – trudno oprzeć się wrażeniu, że ich odbiorcą będzie dziś raczej kierowany sentymentem starszy czytelnik niż współczesna młodzież, dla której realia przedstawione w serii okażą się wręcz historyczne (by daleko nie szukać – bohaterowie komiksu komunikują się esemesami pisanymi na telefonach z czarno-białym wyświetlaczem i nie są non-stop online).

Sam uważam serię O’Malleya za znakomitą obyczajówkę dla młodzieży – prywatnie czytałem ją zresztą po angielsku ponad dekadę temu. Do czwartego tomu włącznie „Scotta Pilgrim” można wręcz określić mianem świetnej, pełnej uroku komedii romantycznej, kierowanej do osób, które na co dzień raczej nie są zainteresowane komediami romantycznymi. W piątym tomie sprawy zaczynają przybierać nieco poważniejszy obrót – nagle okazuje się, że pewne wybory, których bohaterowie beztrosko dokonywali w przeszłości, potrafią się zemścić, a w miłości nie zawsze bywa różowo. Choć z tomu piątego sączy się nastrój melancholii, nie oznacza to, że stracił on swoje poczucie humoru i lekkość. Powiedziałbym raczej, że w dwóch ostatnich częściach historia robi się pełniejsza.

Według mnie „Scott Pilgrim” to świetna, warta zakupu seria, jednak z powodów, które wyjaśniłem wcześniej, lepiej, żeby decyzja o zakupie należała do bibliotekarzy z poszczególnych bibliotek. Komiksy z serii należy czytać w kolejności, zaczynanie lektury od piątego tomu raczej nie ma sensu. Oprawa miękka, klejona.

Przemek Wechterowicz, Marta Ignerska, „Superhipermegaważna misja”

Superhipermegaważna misja

Przemek Wechterowicz, Marta Ignerska, „Superhipermegaważna misja”Scenariusz: Przemek Wechterowicz
Ilustracje: Marta Ignerska
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Poziom czytelniczy: BD II

„Superhipermegaważna misja” to wspólne dzieło cenionego twórcy książek dla dzieci Przemka Wechterowicza oraz chyba jeszcze bardziej cenionej artystki, ilustratorki i projektantki książek dla dzieci – Marty Ignerskiej. Publikacja ta, będąca czymś pomiędzy picture bookiem a komiksem, to dość ekscentryczne, choć z pewnością zabawne dzieło. Skierowane do dzieci, ale takie, które zadowoli także miłośników eksperymentalnego komiksu.

Pod względem fabularnym w „Superhipermegaważnej misji” chodzi o to, że nad ziemią zauważono latający spodek. Pojawienie się UFO oczywiście wzbudziło sensacje – ludzie są podekscytowani, pokazują je sobie palcami, robią sobie selfie z nim w tle. Zastanawiają się też, czego szukają na Ziemi przybysze z kosmosu. Opinia publiczna jest przekonana, że statek kosmiczny zaraz wyląduje i ludzkość pozna prawdę – dowie się, jaką superhipermegaważną misję mają do spełnienia kosmici. Problem w tym, że UFO nie za bardzo ma gdzie wylądować. Niemal każdy skrawek wolnej przestrzeni zajmują gapie, a tej nie zostało przecież na Ziemi aż tak wiele. Kosmici krążą nad naszą planetą i niemal wszędzie coś przeszkadza im w lądowaniu: miejskie wieżowce, ludzie na plaży, drzewa, a wreszcie ulewa, która akurat się zrywa. Finalnie, jak można się domyślić, latający spodek w ogóle nie ląduje. A jednak – czyżby? – na ostatniej stronie dowiadujemy się, że kosmitom udało się w tajemnicy wylądować, a ich cel był o wiele bardziej prozaiczny niż ktokolwiek mógłby przypuszczać…

Propozycja Wechterowicza i Ignerskiej to książka jednorazowa pod względem fabularnym, bo z jej lekturą jest trochę jak z wysłuchaniem dowcipu – rozbawi czytelnika tylko raz. Z drugiej jednak strony ten dowcip jest na tyle śmieszny, że po przeczytaniu książkę aż chce się pokazać komuś innemu. Walorem „Superhipermegaważnej misji” są także świetne ilustracje Marty Ignerskiej. Co ciekawe, artystka w widoczny sposób nawiązuje do kubistycznych prac Picassa (można poznać po tym, jak przedstawia zdekonstruowane postacie). Powiedzmy, że dla laika jej rysunki wyglądają niczym „artystyczne bazgroły” i sądzę, że jak najbardziej mogą spodobać się dzieciom, choć może nie najmłodszym. Pozycja nadaje się do polecenia bibliotekom, choć pewnie nie wszystkim. Oprawa twarda, szyta. Duży format.

Guy Delisle, „W ułamku sekundy. Burzliwe życie Eadwearda Muybridge’a”

W ułamku sekundy. Burzliwe życie Eadwearda Muybridge’a

Guy Delisle, „W ułamku sekundy. Burzliwe życie Eadwearda Muybridge’a”Autor: Guy Delisle
Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Eadweard Muybridge był cenionym fotografem w czasach, kiedy ta dyscyplina wciąż jeszcze raczkowała, wynalazcą i bodaj najważniejszym z pionierów kina – pierwszy film wyświetlił on przed publicznością 16 lat przed wynalezieniem kinematografu przez braci Lumière. Fascynującą biografię tej właśnie postaci opowiada w swoim najnowszym dziele lubiany kanadyjski twórca komiksowy Guy Delisle.

„Fascynująca biografia” to w tym wypadku sformułowanie ani trochę nieprzesadzone. Muybridge jako dwudziestolatek popłynął z rodzimej Anglii do Stanów Zjednoczonych, by – jak mówi w komiksie – „zostać kimś”. Zanim tym „kimś” został, nie obyło się bez licznych przeszkód. Po pięciu latach w Nowym Jorku wyruszył do Kalifornii, a były to czasy, kiedy trzeba było odwagi, by udać się w podróż na Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Niedługo później uległ groźnemu wypadkowi, cudem udało mu się powrócić do normalnego funkcjonowania, a jeszcze później – stał się jednym z pionierów fotografii krajobrazowej, za pomocą zdjęć pokazał Amerykanom nieznany im wówczas Park Narodowy Yosemite, nawiązał współpracę z najbogatszym wówczas człowiekiem w Stanach Zjednoczonych, Lelandem Stanfordem (późniejszym założycielem Uniwersytetu Stanforda). Gdzieś po drodze Muybridge… zabił człowieka – mężczyznę, z którym zdradzała go żona – i został uniewinniony (można przypuszczać, że była to sytuacja niecodzienna nawet w tak dzikim miejscu i tak odległych czasach jak Stany Zjednoczone drugiej połowy XIX wieku). Wreszcie: jako pierwszy opracował sposób, by sfotografować ruch galopującego konia – dziś trudno to sobie wyobrazić, ale w tamtych czasach ludzie wciąż nie wiedzieli, jak właściwie porusza się koń, galopując, gdyż szybkość jego ruchów sprawia, że jest to dla nas niewidoczne gołym okiem. Aby dokonać tego odkrycia, potrzeba było nie tylko wielu lat, ale także ogromnej inwencji. Za to kiedy Muybridge’owi wreszcie – mimo ogromnych trudności technicznych – udało się wykonać zdjęcia słynnej do dziś sekwencji z sylwetką biegnącego konia, droga do zanimowania tego ruchu była już stosunkowo bliska. Za pomocą sprytnego wynalazku fotograf dokonał również tego!

„W ułamku sekundy” to opowiedziana ze swobodą i humorem, ale także wiarygodnie i z wystarczającą wnikliwością historia człowieka, z którego wynalazków korzysta się do dziś, nawet jeśli nie jest on pierwszoplanowym bohaterem podręczników do historii. Krótko mówiąc: mamy do czynienia z biografią, tylko że rysunkową. Polecam. Oprawa miękka, klejona.

Zuzanna Podpora, „Nawiedzona spółka. Przygody poza ciałem”

Nawiedzona spółka. Przygody poza ciałem

Zuzanna Podpora, „Nawiedzona spółka. Przygody poza ciałem”Autorka: Zuzanna Podpora
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Poziom czytelniczy BD II/III

W domu Izy straszy, w co niekoniecznie chcą uwierzyć jej najlepsi przyjaciele, Bakteria i Przemek. Na szczęście na horyzoncie pojawia się nowa koleżanka Marta, która – podobnie jak cała jej rodzina – posiada pewne zdolności parapsychiczne, a mianowicie widzi duchy i potrafi się z nimi komunikować. Okazuje się, że w domu Izy rzeczywiście przebywa ktoś niepożądany, a konkretnie nieco od niej starszy Adam, który już od roku jest uwięziony poza swoim ciałem. Jednak tak naprawdę to nie on stanowi problem, ale inna, dużo bardziej podstępna zjawa…

Debiutancki komiks Zuzanny Podpory ma w sobie coś z horroru, ale skonstruowany jest tak, aby przesadnie nie straszyć, autorka kieruje go bowiem głównie do młodszych nastolatków. Akcja jest dość wartka i spełnia wszelkie wymagania stawiane przed tytułami przygodowymi – w komiksie nie brakuje ani zwrotów akcji, ani wyrazistych postaci, które są obdarzone własnymi, wiarygodnymi problemami. Właściwie nawet istotniejsza od nawiedzonej przez duchy warstwy przygodowej, jest tu warstwa obyczajowa. Z bardzo sympatycznymi bohaterami z pewnością utożsamią się młodzi ludzie w podobnym wieku.

„Nawiedzona spółka. Przygody poza ciałem” to przede wszystkim komiks o przyjaźni. Pojawia się w nim również wątek miłości między dwoma dziewczynami – Iza zakochuje się w Marcie, a Marta w Izie, choć do samego końca żadna z nich nie jest pewna, że z wzajemnością i nie mówi tej drugiej o swoich uczuciach. Ciekawe są postaci rodziców Izy i mamy Marty – najbardziej dlatego, że są one ukazane oczami nastolatek, które czują się przez nie niezrozumiane. Z pewnością nie są to jednak rodzice źli, a niezadowalające relacje z córkami wynikają tu głównie z nieporozumień.

Bardzo polecam wszystkim bibliotekom komiks Zuzanny Podpory. Sam kupowałbym go w ciemno każdemu około trzynastoletniemu dziecku. Mam też nadzieję, że tytuł z czasem rozwinie się w serię, bo ma ku temu wszelkie predyspozycje. Oprawa miękka, klejona. Warto też wspomnieć o bardzo fajnych rysunkach – czytelnych, pozbawionych zbędnych udziwnień i przepełnionych emocjami.

Richard Corben, „Mglisty Wymiar”

Mglisty Wymiar

Richard Corben, „Mglisty Wymiar”Autor: Richard Corben
Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Wojownik Tugat nie jest może najbystrzejszą istotą pod słońcem, ale za to ma inne zalety. Należą do nich siła, talent do walki i bycie człowiekiem z gruntu dobrym – osiłek chętnie pomoże wszystkim uciśnionym, oczywiście o ile najpierw poprawnie rozpozna, kto właściwie jest w danej sytuacji stroną uciśnioną. Tugat wędruje przez tytułowy Mglisty Wymiar, nie do końca wiedząc po co, niczym ciało raz wprawione w ruch, które później bezładnie odbija się od rozmaitych powierzchni, nigdy nie tracąc impetu. Właśnie w trakcie takiej bezładnej wędrówki spotyka go moc przygód – dziwnych, niebezpiecznych, niewytłumaczalnych i malowniczych.

Autor „Mglistego Wymiaru”, Richard Corben, był postacią osobną w świecie amerykańskiego komiksu. Jego trudną do porównania z innymi komiksami stylistykę można umieścić gdzieś pomiędzy kontrkulturowymi ekscesami komiksu undergroundowego, a niewyszukanym fantasy spod znaku „Conana Barbarzyńcy” Roberta E. Howarda. Zmarły w 2020 roku Corben przez większość życia tworzył surrealistyczne światy zaludnione umięśnionymi wojownikami, nagością i potworami z dna piekieł, które raczej nie domagały się, by czytelnik potraktował je poważnie. Nie inaczej jest w „Mglistym Wymiarze”, ostatniej autorskiej serii komiksów, którą artysta stworzył. Mglisty Wymiar to świat groźny i niedookreślony, w którym wszystkie zjawiska wysnuwają się z oparów gęstej mgły, fantastyczne krajobrazy zapierają dech w piersi, a nad wszystkim króluje absurd.

Omawiany tu album zbiera wszystkie historie o wojowniku Tugacie wędrującym po Mrocznym Wymiarze. Z pewnością nie jest to komiks dla każdego. „Mroczny Wymiar” to historia fantasy szyta naprawdę grubymi nićmi, a stworzonego przez siebie świata na poważnie nie traktuje nawet sam autor – wszystko dzieje się tu z przymrużeniem oka, a historia jest bezwładna, jakby została wymyślona tylko po to, by Corben mógł dać ujście swojej niebywałej wyobraźni wizualnej. Jego twórczość zapewne może nudzić, a nawet drażnić, ma jednak także swoich dozgonnych adoratorów. W świecie komiksu, należą do nich artyści tej miary, co Moebius, Mike Mignola i Alan Moore, a w świecie filmu reżyser Guillermo Del Toro, autor takich przebojów kinowych jak: „Labirynt fauna”, „Pacific Rim” czy „Kształt wody”.

Na osobną wzmiankę zasługuje tłumaczka „Mglistego Wymiaru” na język polski, Maria Lengren – dobór leksyki i stylistyczne wygibasy wskazują na to, że świetnie bawiła się podczas pracy i czytelnikowi zdecydowanie może się to udzielić. Pięknie wydany komiks polecam wszystkim miłośnikom dziwności i swoistości. Oprawa twarda, szyta.

Zwariowana pogoda, MK Reed, Jonathan Hill

Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat

Zwariowana pogoda, MK Reed, Jonathan HillScenariusz: MK Reed
Rysunki: Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat
Wydawnictwo: Nasza Ksiegarnia
Poziom czytelniczy: BD I/II

„Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat” to kolejna pozycja z wydawanej przez Naszą Księgarnię serii „Naukomiks”. W przystępnej komiksowej formie przybliża on młodszym czytelnikom podstawowe zagadnienia związane ze zjawiskami pogodowymi i – co za tym idzie – zmianami klimatycznymi.

Już na samym początku komiksu MK Reeda i Jonathana Hilla poznajemy czteroosobową ekipę prezenterów telewizyjnego programu informacyjnego, który tego dnia poświęcony jest niemal w całości trwającym intensywnym opadom śniegu. Znany przede wszystkim z dobrej dykcji i szerokiego uśmiechu prowadzący program Chase McCloud szybko oddaje głos prezenterowi pogody, Normanowi Weatherby, ale wymyka mu się niezbyt mądra uwaga o tym, że skoro mamy do czynienia z tak mroźną zimą, globalne ocieplenie z pewnością nie istnieje. To doprowadza prezentera pogody do furii. Nieco ekscentryczny Weatherby rozpoczyna trwający przez niemal cały komiks barwny wykład, który skierowany jest zarówno do telewidzów, jak i dziennikarzy, a przede wszystkim do młodych czytelników, którzy będą mieli w rękach „Zwariowaną pogodę”.

Wykład ten nie ma nic wspólnego z nudną lekcją. Wręcz przeciwnie, jest bardzo dynamiczny i na każdym kroku przetykany komicznymi wstawkami, których źródłem jest zazwyczaj niezbyt mądry prezenter Chase. Weatherby zaczyna od podstaw, opowiadając o budowie otaczającej naszą planetę atmosfery i przybliżając tajniki ruchu obrotowego Ziemi wokół Słońca. Stopniowo w wywodzie prezentera zaczynają pojawiać się odpowiedzi na pytania o zjawiska, z którymi wszyscy stykamy się na co dzień. Jak działa na nas ciśnienie atmosferyczne? Skąd się biorą burze? Na jakie rodzaje dzielimy chmury i o czym mogą nas one informować? Czym różnią się tornada od huraganów i które z nich są bardziej niebezpieczne? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań podane są w formie bardzo przystępnej, ale zarazem na tyle wyczerpującej, że wiedza o pogodzie zawarta w tym komiksie większości ludzi mogłaby w zasadzie wystarczyć na całe życie.

Zakup komiksu polecam wszystkim bibliotekom posiadającym zbiory dziecięce. „Zwariowaną pogodę” czyta się świetnie, a rysunkowa forma dodatkowo ułatwia przyswojenie przekazywanej tu wiedzy. Komiks jest tym bardziej wart lektury, że ściśle związany z pogodą temat zmian klimatycznych stanowi jedno z najważniejszych zagadnień naszych czasów, z którym młodsi czytelnicy będą spotykać się przez całe swoje życie. „Zwariowaną pogodę” uzupełnia słowniczek najważniejszych pojęć oraz czterostronicowy dodatek zatytułowany „Mity na temat pogody”. Oprawa twarda, szyta.