Archiwa tagu: literatura naukowa

Park R. Jisung, „Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”

Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych

Park R. Jisung, „Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”Autor: R. Jisung Park
Wydawnictwo: Copernicus Center Press

Autor tej książki to ekonomista związany z Uniwersytetem Pensylwanii, który zajmuje się wpływem czynników środowiskowych na ekonomię czy społeczne nierówności. W swojej książce, która została wydana w Polsce niecały rok po światowej premierze, przygląda się on temu, jak na ekonomię wpływają i będą wpływały postępujące zmiany klimatyczne. Dobrych książek o zmianach klimatycznych nigdy dość, a „Niewidzialny pożar” ma tę dodatkową zaletę, że skupia się na wątkach, o których rzadziej się w tym kontekście mówi. Tymczasem udowodniono naukowo, a wszyscy doskonale wiemy z empirii na przykład o tym, że człowiek w upalny dzień jest dużo bardziej omylny i mniej skuteczny niż w dzień z optymalną pogodą. Łatwo przewidzieć, co może się stać, kiedy upalnych dni będzie wciąż przybywać, a w dodatku staną się one jeszcze trudniejsze do zniesienia.

To oczywiście tylko najprostszy przykład, który pojawia się już w opisie wydawniczym książki. Czytelnik, który sięgnie po „Niewidzialny pożar” może być jednak pewien, że autor w swojej publikacji jest o wiele bardziej konkretny – same przypisy stanowią tu prawie pięćdziesiąt stron drobnym drukiem. A jednak, chociaż aparat naukowy jest tu bez zarzutu, książka stanowi także przykład nowoczesnej publikacji z pogranicza akademii i chcącej realnie wpływać na kształt świata publicystyki. Oznacza to, że jest ona nie tylko merytoryczna i odkrywcza przynajmniej o tyle, że porusza bardzo aktualny temat, ale także zwyczajnie przystępna i przyjemna w lekturze. Choć autor przywołuje bardzo wiele dowodów naukowych na swoje twierdzenia, nie boi się także anegdoty czy osobistej perspektywy – są mu one potrzebne właśnie po to, by książkę przyjemniej się czytało i by łatwiej było potraktować ją osobiście. Krótko mówiąc: wykonał dobrą, potrzebną robotę.

„Niewidzialny pożar” to kolejna ciekawa i wyczerpująca pozycja popularnonaukowa w katalogu wydawnictwa Copernicus Center Press. Polecam zakup. Oprawa miękka, klejona.

Graeber David, „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia”

Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia

Graeber David, „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia”Autor: David Graeber
Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Przedwcześnie zmarły w 2020 roku David Graeber to niewątpliwie ciekawy przypadek – praktykujący anarchista, a jednocześnie profesor antropologii na najlepszych uczelniach świata i jak dotąd jeden z ważniejszych intelektualistów XXI wieku. Ostatnio na naszej liście pojawiła się jego znakomita książka „Praca bez sensu” (przegląd 1/2020). „Pirackie Oświecenie albo prawdziwa Libertalia” to ostatnie dzieło badacza, które zostało wydane już po jego śmierci.

Ostatnia książka Graebera to liczący zaledwie około dwustu stron esej naukowy, w którym autor powraca do swojej trwającej wiele lat fascynacji piratami. Tytułowa Libertalia to na poły mityczna piracka republika, która rzekomo istniała w końcówce XVII wieku na Madagaskarze. Chociaż żadnego państwa nazwanego Libertalią prawdopodobnie nie było, to rzeczywiście mnóstwo piratów zamieszkiwało w tamtym okresie Madagaskar i istnieją dowody na to, że eksperymentowali oni z nowymi formami porządku społecznego, samorządności i dysponowania własnością. Żeby stworzyć o nich historyczno-antropologiczną książkę, Graeber nie tylko przeczesał źródła pisane, ale także odbył badania antropologiczne wśród potomków piratów, którzy do dnia dzisiejszego żyją na Madagaskarze, kultywując zresztą swoją kulturową odmienność.

Do głównych tez książki Graebera należy ta o genezie Oświecenia. Otóż, według niego, wiele spośród racjonalistycznych idei oświeceniowych wcale nie narodziło się w głowach europejskich mędrców – istnieje wiele dowodów na to, że dużą część z nich zaczerpnęli oni od ludów pozaeuropejskich, ale później dziwnym trafem zapomnieli się na nie powoływać. Według autora „Pirackiego Oświecenia” to właśnie społeczność malgaskich piratów, żyjących zresztą w dobrej komitywie z tubylcami, w wielu aspektach zasługuje na miano twórców, a przynajmniej współtwórców myśli oświeceniowej. Taka teza brzmi prowokacyjnie? Tylko do momentu, aż przeczyta się, co ma na ten temat do powiedzenia Graeber.

Książkę serdecznie polecam – to bardzo ciekawy, odkrywczy esej naukowy, który w dodatku sięga po wręcz przygodowo-sensacyjne wątki. Bo nawet jeśli autorowi koniec końców niecpecjalnie zależy na romantyzowaniu piratów, to siłą rzeczy w jego historii pojawiają się bitwy morskie, porwane księżniczki, bunty niewolników czy choćby miejscowa magia. Oprawa twarda, szyta.

Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”

Dziedzictwo przemocy

Elkins Caroline, „Dziedzictwo przemocy”Autor: Caroline Elkins
Wydawnictwo: Znak Horyzont

Caroline Elkins jest profesorką historii, afrykanistyki i studiów afroamerykańskich na Uniwersytecie Harvarda, a także autorką słynnej, nagrodzonej Pulitzerem książki „Rozliczenie z imperium. Przemilczana historia brytyjskich obozów w Kenii” (jej polski przekład omawialiśmy podczas przeglądu 10 w 2013 roku). „Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego” to kolejna publikacja Elkins, i to jeszcze bardziej ambitna. Ta monumentalna książka powstawała przez dziesięć lat, a żeby ją napisać, autorka dokonywała kwerendy na czterech kontynentach. Sama bibliografia zajmuje w niej około czterdziestu stron drobnym drukiem. Przypisy – około stu stron.

Co tu dużo mówić: książki ukazujące historię podbojów kolonialnych i traktowania kolonizowanych ziem przez białego człowieka to zwykle przerażające, wstrząsające lektury. Nie inaczej jest w przypadku „Dziedzictwa przemocy”. Celem autorki jest dokonanie wiwisekcji brytyjskiej polityki imperialnej, wraz z całą przemocą, na której się zasadzała. W książce autorka skupia się na wydarzeniach dwudziestowiecznych, rozgrywających się jednak pod niemal każdą szerokością geograficzną (bo i pod niemal każdą szerokością geograficzną znajdowały się w dwudziestym wieku brytyjskie kolonie). Dużo pisze o krwawym tłumieniu powstań, m.in. w Irlandii, Afryce Południowej czy Palestynie. Wiele spośród wydarzeń, na których się skupia, do dziś pozostaje stosunkowo mało znana i zamieciona pod dywan przez oficjalną, europocentryczną wersję historii. Przykład? Nawet tak głośna sprawa jak masakra dokonana przez brytyjskich żołnierzy w Amritsar, znajdującym się w Indiach świętym mieście Sikhów, do dziś nie doczekała się wzmianki w polskiej Wikipedii. „Dziedzictwo przemocy” to jednak nie tylko fakty, ale też porażające wnioski, które z nich płyną – na przykład taki, że okrucieństwo imperium brytyjskiego było systemowe, a rachunku za nie w zasadzie nie da się spłacić.

Nowa publikacja Caroline Elkins to najwyższy możliwy poziom – prezentuje ona całościowe, syntetyzujące spojrzenie na tzw. „brytyjską misję cywilizacyjną”, mnóstwo w niej nowych ustaleń i nieznanych wcześniej faktów, a w dodatku bardzo dobrze się ją czyta (oczywiście jak na poważną publikację historyczną – zupełnego laika akademicki tok wywodu może rzecz jasna zmęczyć). Polecam zakup wszystkim bibliotekom, którym zdarza się inwestować w poważne książki historyczne. W końcu chyba każda osoba na poważnie zainteresowana historią chciałaby od czasu poczytać o czymś innym niż druga wojna światowa czy historia rodu Piastów, a już zwłaszcza kiedy chodzi o książkę tak dobrą, jak „Dziedzictwo przemocy”. Oprawa twarda, szyta. Nieco powiększony format. W środku trochę czarno-białych, archiwalnych zdjęć.

Szkoła wartości

Autorki: Małgorzata Bogunia-Borowska, Joanna Rzońca
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Publikacja skierowana do nauczycieli, zwłaszcza wychowawców, którzy chcieliby dobrze wykorzystać czas tzw. godziny wychowawczej. Autorki książki mają wieloletnie doświadczenie nauczycielskie. Małgorzata Bogunia-Borowska to socjolożka, profesorka UJ, autorka książek poświęconych wartościom i moralności. Natomiast Joanna Rzońca jest doktorką nauk humanistycznych w dyscyplinie nauk o sztuce. Wspólnymi siłami stworzyły publikację, która z pewnością przyniesie wiele inspiracji nauczycielom szkół podstawowych i ponadpodstawowych, a także studentom pedagogiki.

Książka podzielona jest na dwie części: pierwsza pt. „Wykłady dla nauczycieli” stanowi teoretyczną, naukową rozprawę na temat wartości takich jak: odpowiedzialność, pracowitość, wrażliwość, współpraca i życzliwość. Natomiast druga, zatytułowana „Lekcje dla uczniów” jest zbiorem praktycznej wiedzy na wymienione tematy wraz z gotowymi pomysłami na poprowadzenie lekcji z uczniami. Znajdują się tu scenariusze lekcji, karty pracy, zbiory zadań. Autorki uwzględniają różne rodzaje materiałów do pracy, np. filmy, sentencje, krótkie teksty. Książka z pewnością ułatwi pracę nauczycielom. Bardzo polecam zainteresowanym tematem. Oprawa miękka, klejona.

Traktat o dobrym przygotowaniu się do śmierci

Autor: Św. Robert Bellarmin

Wydawnictwo: Rosa Mystica

 

Propozycja wydawnictwa Rosa Mystica to polskie tłumaczenie traktatu „De arte bene moriendi” Roberta Bellarmina, Doktora Kościoła, które ukazuje się jako czwarty tom serii „Patrologia Tridentina”. Akademicka z wyglądu, polska-łacińska edycja, poprzedzona 200-stronicowym wprowadzeniem (acz – zaznaczmy – przedrukowanym za książką z 1930 r., przygotowaną przez jezuitów, zatroskanych niepamięcią o świętym) jest poważną nowością, przynajmniej biorąc pod uwagę dotychczasowe upodobania wydawnictwa. Rosa Mystica to nade wszystko katolicka fundacja, specjalizująca się w krzewieniu Słowa Bożego, walcząca z „głoszeniem ewangelii bez krzyża” i „marginalizowaniem udziału Maryi w historii zbawienia” (cytat za statutem, drukowanym też w kolejnych książkach RM). Misję wydawnictwa fundacji znaczą tytuły publikacji, kierowanych do spragnionych pocieszenia duchowego w mrocznych czasach, jak choćby: „Zraniona owieczka”, „Czyńcie, cokolwiek wam powie” albo „Czas Maryi” (w przygotowaniu). Znajdujemy też publikacje kierowane do stęsknionych za duchowością czasów przedsoborowych, oczekujących bliższego zjednoczenia społeczności rzymskich katolików z postawą stania na straży dogmatu i tradycji – tu choćby przygotowywana „Msza Święta Trydencka” może być wyrazistym reprezentantem.

Dobrze więc, że praca ks. Jakuba Korczaka – tłumacza tego dzieła – uzyskała imprimatur i odpowiednią oprawę w ramach osobnej serii tegoż wydawnictwa, gdzie prezentuje się nieco godniej – mamy bowiem do czynienia z XVII-wiecznym traktatem teologicznym, świadectwem kultury kontrreformacji, ważnym tekstem zarówno z punktu widzenia dziejów duchowości katolickiej, jak i dziejów polskich translacji książki religijnej. Byłoby dziwne wydać tego klasyka światowej teologii katolickiej obok średniej klasy wydawnictw „pocieszycielsko-rozmodlonych”.

Bellarmin to postać istotna i znana, Doktor Kościoła i święty, raczej więc warto przypomnieć o istnieniu XVII-wiecznych świadectw jego recepcji na ziemiach Rzeczypospolitej, w tym przekładu z 1621 r., który na szczęście stał się inspiracją i pomocą także ks. Korczakowi. Ostatni polski przekład ukazał się natomiast 125 lat przed obecnym, jako kolejne ogniwo w długim łańcuchu recepcji świętego, co czyni dzieło prawdziwym longsellerem – toteż dziwi pomstowanie wydawnictwa RM na „opłakany stan rzeczy”, wiele cennych książek staropolskich spotkał gorszy los. Zaznaczmy też, że traktat Bellarmina został w obecnej edycji rozbity na dwie książki – ta obecnie prezentowana czytelnikowi to niejako volumen 4.1, ciąg dalszy znajdzie się w piątym tomie serii „Patrologia Tridentina” – co koresponduje z pomysłem samego autora, by dzieło podzielić na dwie partie.

Znajomość tematu i języka, oparcie w tradycji przekładów staropolskich oraz porównawcza lektura rozrzuconych po Europie wariantów i edycji łacińskiego oryginału (od 1620 do 1823 r.) stanowią mocną stronę tej publikacji, co nieczęsto zdarza się publikującym księżom. Działania wydawnictwa Petrus stanowią dobry przykład i przestrogę (z pominięciem znakomitego śp. ks. Jana Kracika, historyka-archiwisty), co każe pokładać spore nadzieje w działaniach konserwatywnej fundacji Rosa Mystica.

Czytelnik-profesjonał może je uznać za naiwne i będzie miał sporo racji. Nawet bez uważnej lektury łatwo stwierdzić, że ta praca, wymagająca akademickiego głosu doradczo-krytycznego, zadowala się biskupim imprimatur, publikacja bowiem nie daje żadnych informacji o procesie recenzowania w jakimkolwiek ośrodku uniwersyteckim. Książka nadto została wydrukowana bardzo szybko po uzyskaniu przyzwolenia magistratury – to zaś jest datowane na 15 listopada 2021 r., zaś recenzent słowa te pisze pod koniec stycznia 2022, gdy książka od tygodni oczekuje na opinię. To zdecydowanie zbyt krótki czas, jeśli poważnie myśli się o wysokiej jakości publikacji.

Jak wspomniano, obszerne wprowadzenie do lektury zostało przedrukowane z innej książki, skądinąd wartościowej – „Święty Robert Bellarmin T.J. […] według najnowszych i najpoważniejszych autorów”. Książkę wydali krakowscy jezuici w 1930 r. i przypomnienie tej pracy wydaje się ciekawym, ale i kontrowersyjnym zabiegiem. Tłumacz z całą pewnością dogłębnie zapoznał się z traktatem Bellarmina i trudno uwierzyć, że nie miał pomysłu na własne wprowadzenie, prezentujące zarówno skrót biografii świętego, jak i objaśnienie samego „Traktatu…”. W obecnej postaci edycja ta wydaje się pod pewnymi względami pójściem po najmniejszej linii oporu i próbą sztucznego wydłużenia książki (tym bardziej, że biografia Bellarmina z 1930 r. sama mogłaby stać się podstawą kolejnej książki wydawnictwa Rosa Mystica). Zabieg ten wydaje się nieuzasadniony.

Na uwagę zasługuje także zmarginalizowanie tradycji, na której budował Robert Bellarmin. Polskie tłumaczenie tytułu – „Traktat o dobrym przygotowaniu się do śmierci” – jest błędne, dzieło wszak nazywa się „De arte bene moriendi”, a więc „O sztuce dobrego umierania”. Tłumacz przyznał się do wprowadzenia zmiany, ale zrobił to dość niefrasobliwie, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jak wiele odbiera Świętemu Doktorowi Kościoła, który nawiązał do wielkiej, średniowiecznej tradycji traktatów tego typu. Podręczniki dobrego umierania stanowiły istotny składnik dawnej kultury mortualnej, niemałej klasy intelektualiści mieli na koncie takie dzieła, by wspomnieć tylko Jana Gersona czy – naszego krajana – Mateusza z Krakowa. Obecnie pieczołowicie badane i profesjonalnie wydawane (wystarczy przypomnieć nawet świeże książki i edycje Profesora Macieja Włodarskiego!) pokazują, że „ars moriendi” istotnie była sztuką w starożytnym sensie tego słowa (czyli czymś, czego można się nauczyć, przechodząc punkt po punkcie do określonego celu, kierując się pewnymi zasadami) – dokładnie tak samo o swoim traktacie myślał Św. Robert Bellarmin i trudno uwierzyć, że tłumacz nie wyczuł zasady konstrukcyjnej dzieła, które przekładał. Szkoda, bo XVII-wieczny traktat „De arte bene moriendi” mógłby stać się cennym ogniwem badań nad wielką tradycją literacką i teologiczną, a tak po prostu zawiśnie w czytelniczej i badawczej próżni.

Książkę polecam jako świadectwo, późne ogniwo niemałej wagi motywu literacko-ikonograficznego, zarazem licząc na poprawę i zadośćuczynienie ze strony wydawnictwa Rosa Mystica, skoro ma się pojawić ciąg dalszy przekładu Bellarmina w osobnym tomie. Recenzja niechaj więc zostanie potraktowana jako forma zadania pokuty.
Z pokorą i ubolewaniem,
etc. etc.