Autor: Michał Kempa
Wydawnictwo WAB
Michał Kempa jest komikiem, standuperem, dziennikarzem radiowym i telewizyjnym. Omawiana publikacja to jego debiut literacki.
Jesteśmy świadkami powstawania książki. Autor przechadza się po swoich rodzinnych stronach, opisuje sąsiadów, zagląda do Żabki, marzy o kupieniu działki i postawieniu małego domku, który ostatecznie mógłby być większy, bo autor lubi przestrzeń. Ma dużo rowerów i różnych sprzętów i chce mieć miejsce na ich przechowywanie.
Toczą się rozmowy z wydawnictwem na temat jego książki. Wydawca uważa, że autor powinien mieć już jasno określony temat i plan pracy. Kempa owszem ma bardzo dużo pomysłów, ale żadnego z nich nie potrafi wcielić w życie. Postanawia po prostu pisać o tym, że są święta, że rodzina siedzi przy stole i rozmawia.
Przyznaje, że odkąd przeprowadził się do Warszawy stał się człowiekiem o poglądach liberalnych, ale nie potrafi porzucić dawnych tradycji, na przykład chodzenia do kościoła. Chodzi i stoi zawsze z tyłu.
Po wielu latach normalnego życia niestety powraca do gier komputerowych i ten nałóg zdecydowanie opóźnia pracę nad książką. Pisanie o niczym wydłuża się w nieskończoność. Ostatecznie to zajęcie przynosi bardzo niewielki dochód, więc i tak prawdziwej pracy trzeba szukać gdzie indziej. Książki pisze się raczej po to, żeby się lepiej poczuć, żeby sobie udowodnić, żeby nie zmarnować talentu, jeśli się taki ma.
Autor przyznaje się wreszcie do porażki. Chciał być artystą, chciał robić karierę. Wygrał nawet program w telewizji, ale zamiast sukcesu czekało na niego wielkie rozczarowanie rynkiem „śmieszkownictwa” w Polsce, kolejnymi menadżerami, agentami, producentami, ale też własnym talentem. Nie udało mu się rozśmieszyć ludzi w Ostródzie czy Bytomiu.
Książka nie jest do końca rozczarowująca, chociaż Kempa pisze stylem „esemesowym”, krótko, jakby pisał depeszę, ale to jest zabawne, prawdziwe, przekonujące.
Dlatego polecam tę lekturę wszystkim, zmagającym się z nudną i trudną codziennością.
Oprawa miękka, klejona.