Archiwa tagu: powieść

Kang Han, „Lekcje greki”

Lekcje greki

Kang Han, „Lekcje greki”Autorka: Han Kang
Wydawnictwo: W.A.B.

Najnowsza wydana w Polsce powieść ubiegłorocznej laureatki literackiej Nagrody Nobla i autorki głośnej „Wegetarianki”. Ostatnią książką południowokoreańskiej autorki, którą omawialiśmy była oparta o wątki z dwudziestowiecznej historii Korei powieść „Nie mówię żegnaj” (przegląd 4/2024). W „Lekcjach greki” Han Kang opowiada o spotkaniu i głębokim porozumieniu dwójki ludzi, którzy cierpią. Jak zauważają recenzenci tej książki, nie ma w niej miejsca na wiarę w kulturę terapii, którą przesiąknięte są zachodnie społeczeństwa. Zupełnie jakby według Han Kang istniał rodzaj cierpienia, na który żadna terapia nie pomoże, a największą wartością był zawsze drugi człowiek.

Noblistka w „Lekcjach greki” opowiada o dwojgu ludzi – kobiecie i mężczyźnie. Kobieta wskutek trudnych przeżyć całkowicie przestała mówić, co zdarzyło się jej już kiedyś w młodości. Z kolei mężczyzna, którego nieprzypadkowo poznajemy, kiedy opowiada o Jorge Luisie Borgesie, powoli traci wzrok, co oczywiście jest dla niego osobistą tragedią. Poznają się na tytułowych lekcjach starożytnej greki i mimo że nie mogą ze sobą rozmawiać, nawiązują głębokie porozumienie.

W kameralnej, cichej i kontemplacyjnej prozie Han Kang jest mnóstwo skupienia i przestrzeni. Bohaterowie nie starają się szukać odpowiedzi na pytania, które cisną się na usta, bo mają świadomość, że ich nie znajdą. Zamiast tego próbują żyć – na tyle, na ile mogą – i odnaleźć wartość w życiu pomimo cierpienia. Założenie, że język jest narzędziem niewystarczającym leży u podstaw powieści Han Kang – przecież jedna z dwóch głównych bohaterek tej książki milknie i już na początku całkiem wprost wyraża swoje wątpliwości, co do możliwości mowy. Z natury cicha kobieta nigdy nie jest zadowolona z tego, jak słowa spłycają to, co próbuje wyrazić. Jednocześnie jednak to język – tak się składa, że obcy i wymarły – staje się tym, dzięki czemu dwójka bohaterów pozostaje w kontakcie ze światem. Może i jest niewystarczający, ale ostatecznie język jest jedynym, co mamy, naszym najlepszym narzędziem. Coś takiego przynajmniej wydaje się mówić Noblistka.

To oczywiste, że tak cicha i skromna powieść jak „Lekcje greki” nie spodoba się każdemu. Już choćby z tego względu, że nie zawsze jest czas na tego typu lekturę. Niemniej raczej warto mieć ją w bibliotece. W końcu co Nobel, to Nobel – z pewnością tylko ze względu na samą nagrodę pewne grono czytelników będzie chciało się z książką skonfrontować. Oprawa twarda, szyta.

Graca Agnieszka, „Podniebie”

Podniebie

Graca Agnieszka, „Podniebie”Autor: Agnieszka Graca
Wydawnictwo: Agora

Agnieszka Graca zadebiutowała w 2023 roku kryminałem „Czarny poniedziałek” i to w takim stylu, że od razu dostała za niego cenioną w branży Nagrodę Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powieści kryminalnej roku. Wydana w marcu tego roku druga powieść tej autorki – „Podniebie” – to zarazem druga część cyklu o parze krakowskich detektywów, Idze Bagińskiej i Igorze Szocie. Da się ją czytać bez znajomości części pierwszej, choć pewnie lepiej poznawać książki wchodzące w skład cyklu w kolejności wydawniczej.

Charakterystyczne dla autorki jest połączenie intrygującej zagadki kryminalnej ze starannie odmalowanym tłem społecznym. Powieści Gracy zwracają uwagę na codzienne problemy – głównie problemy kobiet – przedstawiając nieoczywiste i trudne sytuacje, w których znajdują się drugo- i trzecioplanowi bohaterowie jej opowieści. W „Podniebiu” autorka dotyka na przykład takich tematów, jak polski system szkolnictwa, wypalenie zawodowe nauczycieli, nierówność płci, niedostateczne egzekwowanie praw dziecka czy molestowanie seksualne. Fakt, że na szczególną uwagę w „Podniebiu” zasługują tło obyczajowe i pogłębione portrety psychologiczne nie powinien jednak całkiem przysłonić dania głównego, czyli zagadki kryminalnej. Ta również jest udana i pozwala na łatwe wciągnięcie się w opowieść.

„Podniebie” można polecić jako zakup biblioteczny – najlepiej w pakiecie z „Czarnym poniedziałkiem”. To po prostu udana powieść gatunkowa, która w dodatku za sprawą poruszanych w niej problemów, sposobu ich przedstawienia, a także warsztatu autorki wyróżnia się na tle innych polskich kryminałów. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Kochana córeczko

Autorka: Anna Siedlecka
Wydawnictwo: Lucky
Radom 2025

Druga powieść Anny Siedleckiej – nieznanej jeszcze w szerszych kręgach pisarki z Białej Podlaskiej. Debiutancka książka „Z okruchów nadziei” do nas nie dotarła, ale wydaje się, że podobnie jak najnowsze dzieło ma za zadanie rozgrzewać serca czytelników i podnieść na duchu.

Tytuł utworu może wydać się dziwny, ale przestaje takim być po przeczytaniu ostatnich kartek. Fabuła rysuje się następująco: młoda dziewczyna, Lena Kowalska, właśnie odebrała dyplom ukończenia kursu na opiekuna medycznego. Dokument stanowi przepustkę do lepszego życia. Co jest nie tak z dotychczasowym? Ojciec – tyran i alkoholik, matka zbyt słaba, by go porzucić, przemoc w domu a także brak poczucia bezpieczeństwa. Tyle wystarczy, by pragnąć zmian. Światełkiem w tunelu wydaje się miłość do Marka, z którym Lena chce wynająć małe i niedrogie mieszkanie. Wszystko zmierza ku dobremu, bohaterka dostaje pracę w domu opieki społecznej, niedługo pierwsza wypłata, lecz czytelnik cały czas ma wrażenie, że za chwilę wszystko runie jak domek z kart. Czy runie? Pozostawiam to do odkrycia podczas lektury, a także inne sekrety schowane m. in. w metalowych pudełkach.

Przyznać muszę, że ta publikacja jakoś przypadła mi do gustu. Autorka umiejętnie buduje w tekście napięcie, stosuje niedopowiedzenia, rozbudza nadzieje, ale i podrzuca złowrogie przeczucia. Trudno pozostać obojętnym wobec głównej postaci, skonstruowanej tak, by budzić i empatię, i sympatię. Trzeba przyznać duży plus dla pisarki za pogłębione portrety psychologiczne, dbałość o szczegół, styl i lekkość narracji, która wciąga, choć niby to zwykła opowieść o ludzkim losie. Minusem utworu może wydać się bardzo duży zbieg okoliczności zastosowany przy rozwiązaniu fabuły, ale gdzie jak nie w książkach puszczać wodze fantazji. Książka ujmuje i porusza, mówi o sile dobra, przyjaźni i bezinteresownej pomocy. Zakończę cytując: „Czasem o czyimś życiu decyduje los lub drugi człowiek” (s. 271), ale ostatecznie my też mamy coś do powiedzenia. Polecam. Oprawa miękka, klejona

Czytaj dalej

Dom na skraju magii

Autorka: Amy Sparkes
Wydawnictwo: Kropka
Warszawa 2025
Poziom: BD I/II

Powieść dla dzieci napisana przez angielską autorkę, która pierwszy raz pojawia się na naszej liście. Historia kryjąca się pomiędzy okładkami książki zaczyna się na poły magicznie, na poły dramatycznie. Główna bohaterka, sierota zwana Dziewiątką, przygarnięta przed laty przez przestępcę o ksywie Szmal próbuje ukraść na targu coś, z czego będzie zadowolony jej opiekun. Dziewczynka musi zapracować na swoje utrzymanie i szczerze nienawidzi złodziejskiego życia w Gnieździe Tysiąca Skarbów. Pech chce, że w jej ręce trafia ozdoba w kształcie małego domku, który ni z tego ni z owego rośnie. Mieszka w nim młody czarodziej Mroczysław, troll Eryk i patyczakowaty stwór zwany Doktorem Łyżkiem. Wszyscy są bardzo mili, ale mają problem w postaci klątwy, która nie pozwala im opuścić budynku, blokuje dostęp do szafki z herbatą, przestawia książki w domowej biblioteczce a Mroczysława pozbawia magii. Legenda głosi, że pomóc tu może jednie osoba, która zapuka do drzwi a to właśnie nieopatrznie czyni Dziewiątka, pakując się tym samym w niezłe tarapaty. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dziewczynka próbuje zdjąć klątwę, bo liczy, że odmieni się także jej los. Niestety z magią nie ma żartów, dlatego należy po nią sięgać „wyłącznie w sytuacjach krytycznych i ze wszech miar tragicznych” (s. 124). Skurczenie się w nicość, które zagraża bohaterom wydaje się wystarczająco tragiczne, by mimo początkowej niechęci Dziewiątki, sięgnąć po praktyki czarodziejskie. Problem w tym, że zdjęcie klątwy wymaga poświęcenia przedmiotu wielkiej wartości osobistej i emocjonalnej. Nie każdemu będzie łatwo zdobyć się na taki gest.

Książka powinna spodobać się młodym czytelnikom, lubiącym magiczne klimaty. Historia Dziewiątki wciąga do świata absurdu, a szybka akcja i piętrzące się przeciwności nie pozwolą na chwilę znudzenia. Duży plus za zabawne dialogi, zwłaszcza te z udziałem przesympatycznego trolla Eryka. Udany wątek książek i bibliotek rozbawi małego odbiorcę. Zakończenie trochę zaskakuje, a trochę wzrusza – towarzyszy mu mądre przesłanie o tym, że warto szukać przyjaciół i nie poddawać się, gdy trudno i źle. Polecam. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Zraniony stół

Autorka: Laura Martinez-Belli
Wydawnictwo: Kobiece
Białystok 2025

Tytuł powieści nawiązuje do być może największego dzieła znanej artystki Fridy Kahlo. Dzieło w 1955 roku trafia z wystawą meksykańskich dzieł do warszawskiej Zachęty i ginie bezpowrotnie. Do dziś nie wiadomo, co wówczas stało się z obrazem, czy wciąż jest w Polsce i jak wygląda. Zagadkowa historia rozbudza wyobraźnię i inspiruje meksykańską pisarkę do napisania utworu a także oddania hołdu wybitnej malarce. Wydarzenia opisane w publikacji są wytworem wyobraźni autorki, podobnie część postaci jest fikcyjna a część autentyczna.

To, co na początku lektury uderza czytelnika to świat przedstawiony powieści, który rozpada się na dwa. Pierwszy to Meksyk z początkowych dekad XX wieku, Meksyk w kolorze indygo, mieniący się w słońcu i powiewający wstążkami o barwie magenty. Druga przestrzeń rozlewa się po kartach powieści szarością i jednolitością tonów. To Związek Radziecki, w którym nie czyni się zbędnych dekoracji i próżniaczych ozdóbek. Tu na kolację serwują garnek bladej kaszy, w Meksyku zaś tacos w towarzystwie pikantnych sosów z papryczek w odcieniu intensywnej czerwieni. Podobnie jak dwa światy, książka ma dwie główne bohaterki: Fridę – wybitną artystkę zniewoloną przez ciało i Olgę – niespełnioną malarkę, która ugrzęzła w garniturze urzędniczki. Łączy je miłość do sztuki, postrzeganej jako akt bez celu, funkcji i ograniczeń a także dzielność, z którą obie kobiety przeżywają swoje nielekkie życie. Słowem, niczym opary, unoszącym się nad stronicami powieści jest obsesja. Obsesja Fridy na punkcie mężczyzny, obsesja Olgi wywołana przez „Zraniony stół” – tytułowy obraz, którego elementy odtwarza w pamięci wiele razy, szkicuje i łączy w całość, wreszcie obsesja narratora na punkcie ciała, wokół którego ogniskują się wypowiedzi. Anatomia człowieka, niedoskonałość, dekonstrukcja cielesności, fizjologia a w niej odczuwanie bólu to drugie dno książki. Cierpienie i okaleczenie dotyka zarówno Fridę, jak i o Olgę a rany fizyczne zrastają się z tymi niewidocznymi na zewnątrz, zadanymi duszy albo, jak kto woli, psychice.

Jak zakończy się historia nieoklaskiwanego dzieła? Czy wyjaśni się zagadka jego zniknięcia? Warstwę fabularną tekstu pozostawiam do odkrycia czytelnikom – podpowiem jedynie, że warto. Powieść hipnotyzuje, wciąga, wywołuje napięcie i porusza – bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Fałszywy zając

Autorka: Fernanda Melchor
Wydawnictwo: Mova
Białystok 2025

Debiut literacki wschodzącej gwiazdy literatury meksykańskiej, który w Polsce ukazuje się z wyraźnym opóźnieniem. Jakiś czas temu wydano późniejsze dzieła, u nas pojawiły się na przeglądach: „Czas huraganu” (P. 20/21) i „To nie jest Miami” (P.10/23). To, co wyróżnia autorkę to bezlitosna proza ukazująca życie wyłącznie w ciemnych barwach. Kreowany przez nią świat jest gęsty, przytłaczający, duszny oraz lepki. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Wszędzie można przez przypadek i bez większego sensu paść ofiarą jednej z początkujących grup przestępczych lub co gorsza większych zabijaków, których jeszcze nie pozamykano w więzieniach. Bohaterowie utworu zdają się nie mieć perspektyw na lepsze życie a ich niespełnione marzenia wizualizują się w alkoholowych i narkotycznych majakach. Andrik, porzucony przez matkę, źle traktowany przez opiekującą się nim ciotkę zostaje uprowadzony przez mężczyznę, który go gwałci i więzi w zamkniętym domu. Pachi tkwi w małżeństwie pełnym krzyków i wzajemnych pretensji z niechcianym dzieckiem innego mężczyzny. Zahir szuka brata, Andrika, który podobnie jak on uciekł z domu krewnej. Vinicio nie może pogodzić się ze śmiercią ojca i depresją matki szukającej zapomnienia w używkach. Wszystkie powieściowe postacie są połączone niewidzialną nicią, która oplata ich życiową przestrzeń niczym bluszcz. Portretowany przez pisarkę Meksyk to miejsce, które przytłacza, ciągnie w dół, więzi w marazmie i nie pozwala odejść. Brzydota miejsca doskonale koresponduje z brutalnym obrazem relacji międzyludzkich. Nie ma miłości. Nie ma przyjaźni – jest ich namiastka naznaczona irytacją, zgorzknieniem, pretensjami i zwierzęcym pożądaniem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo wszystko bohaterowie szukają miłości i ciepła drugiego człowieka, gonią za nim niczym za zającem, który jak w tytule niestety jest fałszywy.

Autorce książki nie da się odmówić talentu, należy także docenić duży warsztat pisarski. Utwór jednak nie każdemu przypadnie do gustu, wydaje się trudny w odbiorze, zawiera mroczne przesłanie, może nawet przytłoczyć. Publikacja epatuje brutalnością, pojawiają się liczne sceny przemocy wobec dorosłych oraz dzieci a wulgarny język w pełni oddaje degrengoladę powieściowego świata. Książka jest dobra bez dwóch zdań, ale polecam ją wyrobionym czytelnikom, lubiącym specyficzny klimat literatury hiszpańskojęzycznej, ceniącym ambitną prozę bez kompromisów. Oprawa twarda, klejona.

Czytaj dalej

Naja Marie Aidt, „Ćwiczenia z ciemności”

Ćwiczenia z ciemności

Naja Marie Aidt, „Ćwiczenia z ciemności”Autorka: Naja Marie Aidt
Wydawnictwo: Cyranka

Pierwsza na polskim rynku książka duńskiej autorki uznawanej za jedną z najważniejszych współczesnych skandynawskich pisarek. Bohaterką powieści jest pięćdziesięciosiedmioletnia kobieta, która mierzy się z objawami stresu pourazowego, który uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie. Co tydzień jeździ do terapeuty, którego na swój użytek nazywa „gościem od PTSD”. Z jego pomocą stara się uporać z traumą i powrócić do normalnego życia. Nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej że bohaterka mierzy się nie z jedną traumą, ale nawarstwionymi skutkami wielu różnych traumatycznych wydarzeń, wśród których są m.in. przemoc domowa, której doświadczała ze strony ojca, gwałt i śmiertelne przedawkowanie narkotyków przez jej siostrę. Kobiecie przez długie lata udawało się spychać swoje problemy na dalszy plan, ciężko pracowała i wychowała trzech synów, ale w końcu nigdy nieprzepracowana trauma wyszła z ukrycia wzmocniona ostatnim traumatycznym wydarzeniem – atakiem nożownika. Bohaterka z pewnością nie miałaby siły skonfrontować się ze skutkami tego wydarzenia oraz całą trudną przeszłością i – zgodnie z tytułem tej powieści – ćwiczyć się z ciemności, gdyby nie jej cztery przyjaciółki, kobiety cierpliwe, oddane i wspierające, ale jednocześnie niepróbujące na siłę wciskać jej taniego pocieszenia.

Powieść Naji Marie Aidt jest napisana gęstym, gorączkowym, poetyckim, a jednocześnie dość oszczędnym językiem. Autorka umiejętnie gra w niej refrenicznymi powtórzeniami i skokami napięcia, co pozwala czytelnikowi na wczucie się w sytuację dotkniętej stresem pourazowym bohaterki. Pod względem literackim to świetna robota – bardzo świadoma zarówno językowo, jak i konstrukcyjnie. Nie należy zapominać, że warstwa językowa to zasługa nie tylko autorki, ale także tłumacza tej powieści na język polski – poety Macieja Bobuli.

„Ćwiczenia z ciemności” można z czystym sumieniem polecić czytelnikom nieco ambitniejszej prozy, która mierzy się z trudnymi tematami. Ale uwaga: to powieść mocna, dręcząca i przejmująca, która z pewnością może wyciągać na powierzchnię większe i mniejsze traumy czytelników (a zwłaszcza czytelniczek). Niemniej polecam ją jako zakup biblioteczny. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Serca pod lodem

Autorka: Katarzyna Ryrych
Wydawnictwo: Books
Konin 2025
Poziom: BD III/IV

Ta książka jest jak wspomnienie – chciałoby się powiedzieć, choć wiadomo, że mamy tu do czynienia z fikcją literacką. Katarzyna Ryrych potrafi jednak opowiadać swoje historie z ogromną wrażliwością i autentyzmem, szczerze i uczciwie zarówno wobec odbiorców, jak i swoich bohaterów. Czas PRLu, do którego tym razem przenosi nas autorka to wycinek z jej młodości. Stan wojenny, stare osiedle Huty, zamieszki na ulicach i strajki, ale przede wszystkim wszechobecne pragnienie wolności to główne tematy utworu. Julia, nastoletnia bohaterka historii, początkowo pojmuje tężę wolność jako prawo decydowania o sobie w kwestii przyszłego zawodu czy chłopaka, w którym się zakochuje, a który nie podoba się jej rodzicom. Problemy Julki najpierw wydają się duże, lecz bledną wobec tego, co przynosi 13 grudnia 1981 roku. Groźna rzeczywistość wkracza do życia dziewczyny do tej pory chowanej pod kloszem dobrobytu. Ojciec – członek partii – jest czerwony, dzięki czemu rodzinę stać na więcej niż ówczesnego przeciętnego Polaka. Pieniądze i dobra materialne jednak nie wnoszą szczęścia do ich domu, nad którym wiszą chmury wzajemnych pretensji, żalu oraz rozczarowań. Dopiero przyjaźń z Kariną ze Śląska i miłość do Romka pokazuje Julce, czym jest ciepło domowego ogniska. Bohaterka uświadamia sobie także o jaką wolność należy najpierw zawalczyć mimo ryzyka i gróźb płynących z głośnika telewizora.

Katarzyna Ryrych nigdy nie obniża poprzeczki a jej nazwisko to marker dobrej literatury – najnowszą książkę można polecić każdemu z czystym sumieniem. Najwięcej wyniosą z niej ludzie młodzi, rówieśnicy literackich bohaterów, ale dorosły czytelnik, który pamięta osiemdziesiąte lata XX wieku także sięgnie po utwór z sentymentem. Historia dorastania w trudnym, mrocznym czasie PRL-u jest opowiedziana z empatią, wrażliwością i sympatią do wszystkich postaci, nawet tych, którzy stoją po drugiej stronie barykady (to też Polacy). Co więcej, właśnie tak, jak autorka należy mówić nastolatkom o miłości, która mimo zrozumiałych porywów wcale nie musi być rozerotyzowana, a raczej czuła, pełna szacunku i troskliwości. Nikogo nie zaskoczę mówiąc: polecam. Dobrze, że na rynku wydawniczym i takie perełki można wyłowić dla naszej młodzieży. Oprawa twarda, klejona.

Alana S. Portero, „Niedobry zwyczaj”

Niedobry zwyczaj

Alana S. Portero, „Niedobry zwyczaj”Autorka: Alana S. Portero
Wydawnictwo: Filtry

Alana S. Portero to transpłciowa poetka, reżyserka teatralna i aktywistka, która przede wszystkim upomina się o prawa transkobiet. Powieść „Niedobry zwyczaj” jest jej prozatorskim debiutem – okazuje się, że Portero potrafi też opowiadać historie. A że są to historie opowiadane z perspektywy mniejszości, której spojrzenie do niedawna nie było w literaturze reprezentowane, to tym ciekawiej.

Bohaterkę „Niedobrego zwyczaju” łatwo utożsamić z autorką powieści – to dziewczynka, która urodziła się w ciele chłopca i wychowuje się w San Blas, czyli nienajłatwiejszej do życia robotniczej dzielnicy Madrytu w latach po śmierci generała Franco. Bohaterka oczywiście skazana jest na odrzucenie i na co dzień stryka się z wrogością. Mimo to powieść Alany S. Portero nie jest skargą – autorka w dużym stopniu skupia się na wychwytywaniu momentów afirmacji. Już jako małe dziecko bohaterka ma poczucie, że swoich sojuszników powinna szukać przede wszystkim w osobach z różnych powodów odrzuconych, w lokalnych outsiderach. Zaczyna od staruszki imieniem Maria, na którą wszyscy sąsiedzi mówią Peruka i o której plotkują, że jest wiedźmą. Innym sposobem na przetrwanie jest dla bohaterki regularna ucieczka w świat wyobraźni.

Styl, którym napisany jest „Niedobry zwyczaj”, można określić mianem poetyckiego – autorka lubi metafory i kwieciste porównania, a poszczególne sceny często konstruuje, przywiązując dużą uwagę do detali i drobnych gestów. Na szczęście szybko okazuje się, że Portero nie zapomina także o żywiole opowieści, a krótkim rozdziałom, z których składa się powieść, nie brakuje napięcia. Krótko mówiąc: „Niedobry zwyczaj” potrafi czytelnika najzwyczajniej w świecie wciągnąć.

Podobno w Hiszpanii powieść Alany S. Portero była wydawniczym przebojem – i jakoś się temu nie dziwię. Po pierwsze, wielu ludzi chce dziś czytać o wcześniej wykluczanych mniejszościach, szczególnie seksualnych, a po drugie – to niezła, ciekawa książka. W Polsce pewnie aż takiego sukcesu nie odniesie, ale według mnie jak najbardziej warto ją rozważyć jako zakup biblioteczny. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Mercè Rodoreda, „Ogród nad brzegiem morza”

Ogród nad brzegiem morza

Mercè Rodoreda, „Ogród nad brzegiem morza”Autor: Mercè Rodoreda
Wydawnictwo: Marginesy

„Ogród nad brzegiem morza” to trzecia wydana w Polsce powieść autorki, uznawanej za jedną z najwybitniejszych postaci literatury katalońskiej. Mercè Rodoreda żyła w latach 1908-1983, a jej dzieła bywały dość często porównywane do twórczości Virginii Woolf – zarówno ze względu na styl, jak i dlatego, że katalońska pisarka najczęściej skupiała się na opisywaniu doświadczenia kobiet. Akurat w „Ogrodzie nad brzegiem morza” głównym bohaterem jest mężczyzna – stary ogrodnik, który opiekuje się ogrodem i nadmorską willą należącą do bogatej młodej pary z Barcelony. Panicz i panienka – jak nazywa ich główny bohater i zarazem narrator powieści – wraz z gronem przyjaciół spędzają w swojej willi sezony letnie. Czasami dobrze się bawią, innym razem robią sobie nawzajem na złość, wydają przyjęcia i miewają romanse, a czasami ekstrawaganckie pomysły – jak na przykład trzymanie w posiadłości bardzo złośliwej małpy. W ich życiu najbardziej stałą rzeczą jest to, że nie muszą liczyć się z pieniędzmi.

Najciekawszy w opowieści snutej przez Rodoredę jest chyba fakt, że życie panicza, panienki oraz ich przyjaciół poznajemy z perspektywy człowieka, który im służy, a zarazem jest od nich o wiele starszy i bardziej doświadczony. Bohater i narrator jest czujnym obserwatorem, człowiekiem zarówno inteligentnym, jak i wrażliwym. Dzięki temu widzi wiele i potrafi trafnie interpretować zachowania mieszkańców willi. O jego życiu czytelnik również co nieco się dowiaduje, jednak narracja powieści skonstruowana jest w taki sposób, że jest on głównie stoickim obserwatorem życia klasy uprzywilejowanej. Pomysł niby prosty, ale ciekawy, a do tego opracowany przez autorkę w sposób konsekwentny i miejscami błyskotliwy.

Dużą zaletą powieści Mercè Rodoredy jest fakt, że bardzo dobrze się ją czyta. Choć opowiadana przez pisarkę historia raczej pozbawiona jest przysłowiowych trzęsień ziemi, wciąga już od pierwszych stron. W konsekwencji „Ogród nad brzegiem morza” trudno jest odłożyć na półkę. Jednocześnie, mimo niezaprzeczalnej literackiej klasy autorki, lektura tej powieści nie jest zbyt wymagająca – mówiona narracja jest stosunkowo lekka i przyjemna w lekturze. Polecam zakup tej powieści. Oprawa twarda, szyta.