Archiwa tagu: Wydawnictwo Czarne

Katarzyna Roman-Rawska, „Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierach”

Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierach

Katarzyna Roman-Rawska, „Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierach”Autorka: Katarzyna Roman-Rawska
Wydawnictwo: Czarne

Najnowsza książka ze znanej serii Sulina wydawnictwa Czarne jest dokładnie tym, czym zazwyczaj są publikacje wchodzące w jej skład, a zatem osobistym wywodem z pogranicza reportażu i eseju, dotyczącym jednego geograficzno-duchowego wycinka świata. „Zaśnięcie Anisy” Katarzyny Roman-Rawskiej opowiada o polskich staroobrzędowcach, a zatem jednej z najmniejszych mniejszości religijnych w Polsce.

Autorka ma wszelkie predyspozycje, by opisać świat polskich starowierów, ponieważ dziedziczy ich tradycje po kądzieli. Starowierkami były jej matka, babka, prababki, praprababki i ich rodziny. Jedna z prababek była szeptuchą. W dzieciństwie Roman-Rawska każde wakacje spędzała w Grabowych Grądach w powiecie Augustowskim, wsi niemal całkowicie zamieszkanej przez staroobrzędowców. Poza tym autorka pracuje w Instytucie Slawistyki PAN, jest badaczką i tłumaczką z języków rosyjskiego i białoruskiego.

„Zaśnięcie Anisy” łączy perspektywę osobistą, związaną z ponownym odkrywaniem swoich korzeni, oraz perspektywę badawczą – nastawioną na próbę zrozumienia polskich starowierów i opowiedzenia o nich czytelnikom. Autorka opowiada o tym jak (podobnie jak każda przedstawicielka mniejszości) stopniowo wypierała świadomość swoich korzeni, a także jak wypierała ją jej matka, o wiele bardziej zanurzona w staroobrzędowej religijności i języku rosyjskim, którego na co dzień używało się w jej domu rodzinnym. Jednocześnie Roman-Rawska robi wszystko, by starowierów nie egzotyzować, pokazuje ich wraz z ich codziennością. Czasami nudną, nawet jeśli w tzw. krasnym kącie swoich domów mają ikony i wciąż pamiętają o korzeniach swojej wiary.

Książka godna polecenia osobom zainteresowanym tematem starowierów, a także szerzej – tematyką polskich mniejszości i faktem, że Polska wcale nie jest krajem tak jednolitym narodowościowo i kulturowo, jakim niektórzy chcieliby ją widzieć. „Zaśnięcie Anisy” warto mieć na bibliotecznej półce. Oprawa miękka, klejona.

Mateusz Marczewski, „Pasażerowie. Ayahuasca i duchy Amazonii”

Pasażerowie. Ayahuasca i duchy Amazonii

Mateusz Marczewski, „Pasażerowie. Ayahuasca i duchy Amazonii”Autor: Mateusz Marczewski
Wydawnictwo: Czarne

Ayahuasca to wywar pity tradycyjnie przez rdzenne ludy Amazonii. Pije się go w celach leczniczych, z tym że według szamanów, pod których okiem zawsze odbywa się ceremonia, leczy on zarówno ciało, jak i duszę. Dla przybyszów z krajów Zachodu ayahuasca jest natomiast jednym z najsilniejszych psychodelików na świecie. Tajemniczym wywarem, o którym mówi się, że pozwala wyjść poza ciało, skontaktować się z duchami, zobaczyć inne wymiary.

Mateusz Marczewski – pisarz, reporter i antropolog wcześniej znany jako autor książek „Niewidzialni” i „Koliste jeziora Białorusi” – pisząc swoją trzecią książkę, zrozumiał coś ważnego: nie da się opowiedzieć o takim zjawisku jak ayahuasca i wywołane przez nią stany, ograniczając się do stosowania racjonalnej logiki. Racjonalny opis nawet nie tyle zuboży całe doświadczenie, ile zupełnie się z nim rozminie. Marczewski napisał więc coś, co – mimo że bazuje na faktach, prawdziwych przeżyciach, a często nawet źródłach pisemnych i dokumentach – na pewno nie jest wyłącznie reportażem. „Pasażerowie” to halucynacyjny, pełen niesamowitości raport o spotkaniu autora z czymś, czego nie sposób zrozumieć, a czego można najwyżej doświadczyć.

Autor „Pasażerów” pisze o własnym piciu wywaru, a robił to zarówno w Polsce, jak i w różnych miejscach w amazońskiej dżungli. Nie ogranicza się jednak tylko do własnych doświadczeń z ayahuascą. Marczewski opisuje również, jak wygląda swego rodzaju psychodeliczna turystyka uprawiana przez ludzi Zachodu, przepięknie pisze o samej dżungli, portretuje osoby, które w tej dżungli spotkał, zdaje sprawę z tego, jak żyją dziś niektóre z rdzennych społeczności Ameryki Południowej, wdaje się w rozważania o jaźni i śmierci, opowiada o własnym duchowym uzdrowieniu oraz przytacza wiele historycznych relacji ze spotkań różnych osób z ayahuascą. Powyższa wyliczanka absolutnie nie wyczerpuje jednak tego, czym są „Pasażerowie”.

Co bardzo istotne, Marczewski napisał swoją książkę pięknym, bardzo starannym, meandrującym językiem. Na pewno nie jest to język typowego reportażu – o wiele bliżej mu do najwyższej klasy powieści lub esejów. Oczywiście ma to swoje minusy: „Pasażerowie” to tekst skierowany albo do czytelników wymagających, albo do osób bardzo otwartych. Wszyscy ci, którzy w książce Marczewskiego chcieliby znaleźć po prostu kolejny interesujący reportaż, niestety mogą się zawieść. Ja książkę zdecydowanie polecam. Po pierwsze po prostu dlatego, że jest bardzo dobra, a po drugie ze względu na wiarę, że pasjonujący temat wciągnie wielu czytelników nawet jeśli „Pasażerowie” okażą się zupełnie inną książką, niż się spodziewali. Oprawa twarda, szyta. W środku kilkanaście wykonanych przez autora czarno-białych zdjęć.

Słone łąki, Dorthe Nors

Słone łąki

Słone łąki, Dorthe NorsAutor: Słone łąki
Wydawnictwo: Czarne

Zawiedzie się każdy, kto w „Słonych łąkach” Dorthe Nors będzie chciał znaleźć pełną przygód klasyczną prozę podróżniczą czy też reportaż, który w sposób uporządkowany stara się opowiedzieć czytelnikowi o konkretnym miejscu na Ziemi. Duńska pisarka wprawdzie pisze o wybrzeżu Morza Północnego, jej historia jest jednak na wskroś osobista, medytacyjna, a chwilami wręcz chimeryczna. To nie wada – właśnie taką książkę ta doświadczona prozaiczka, eseistka i tłumaczka chciała napisać. Nieporozumieniem byłoby jednak szukanie w niej podanego wprost zestawu informacji o Półwyspie Jutlandzkim czy Morzu Wattowym (bo pisarka chcąca jak najpełniej doświadczyć wybrzeża Morza Północnego w swojej podróży dociera aż do Holandii).

Co otrzymuje czytelnik zamiast tego? Przede wszystkim oryginalną wrażliwość autorki, która sama postanawia zamieszkać w północnej części Półwyspu Jutlandzkiego, a zatem w miejscu, z którego ludzie raczej wyjeżdżają niż do niego ciągną. Centrum opowieści Dorthe Nors jest surowa przyroda wybrzeża Morza Północnego, która jak żadna inna uruchamia jej wyobraźnię i pozwala poczuć się na swoim miejscu. Półwysep Jutlandzki to ewidentnie jej miejsce na Ziemi, nawet pomimo tego, że kiedy była dzieckiem, niewiele brakowało, by morze zabrało ją ze sobą. Proza Dorthe Nors stanowi także swego rodzaju odę do tego, jej zdaniem najpiękniejszego krajobrazu, a także do ludzi, którzy go zamieszkują – twardych, pozbawionych zbędnych złudzeń, żyjących w bliskim kontakcie z naturą i wciąż nie uznających pisarki za jedną z nich.

„Słone łąki” jak najbardziej można polecić, ale zdecydowanie nie wszystkim czytelnikom. Książka Dorthe Nors to według mnie lektura nie tyle dla osób zainteresowanych Danią czy wybrzeżem Morza Północnego, ile raczej dla miłośników artystycznej prozy, która w większym stopniu opowiada o miejscach niż o ludziach. W książce Nors powinni odnaleźć się także ci czytelnicy, którym podróżowanie nieodłącznie kojarzy się z melancholią. Oprawa miękka, klejona.

Wszystko mam bardziej, Jacek Hołub

Wszystko mam bardziej. Życie w spektrum autyzmu

Wszystko mam bardziej, Jacek HołubAutor: Jacek Hołub
Wydawnictwo: Czarne

Jacek Hołub jest doświadczonym reporterem, wieloletnim dziennikarzem „Gazety Wyborczej” i autorem cenionych książek non-fiction, takich jak m.in. nagrodzona Kryształową Kartą Polskiego Reportażu „Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich domach”, „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci” i „Niegrzeczne. Historie dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera”. Tym razem postanowił rozwinąć temat, który poruszał w ostatniej z wymienionych publikacji – „Wszystko mam bardziej” opowiada o osobach w spektrum autyzmu.

„Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, terapeutą czy innym specjalistą. Jestem zwyczajnym facetem rozmawiającym z ludźmi i opisującym ich historie. Książka, którą z nieśmiałością i pokorą oddaję w Wasze ręce nie jest poradnikiem, przewodnikiem czy źródłem akademickiej wiedzy o autyzmie. Powstała z chęci oddania głosu osobom neuroróżnorodnym” – pisze autor w rozbudowanym wstępie i tym samym już na początku wyjaśnia, czym jego książka jest i jaki przyświeca jej cel. A jest ni mniej, ni więcej tylko rasowym reportażem, który na chwilę wpuszcza czytelnika do świata osób ze spektrum autyzmu. Bohaterowie książki są różni, tak jak różne bywają osoby mieszczące się w tym spektrum. Czytając „Wszystko mam bardziej” odwiedzamy m.in. żyjącą w Warszawie neuroróżnorodną parę, dojrzałą kobietę, dla której problematyczny jest kontakt z ludźmi, ale która spełnia się w działalności naukowej, potrzebujących codziennej pomocy podopiecznych ośrodka Między Innymi, a także trzydziestodziewięcioletnią Izę, której autyzm pomógł nie reprodukować patologicznych wzorców, wśród których została wychowana. Chociaż nie, tej ostatniej wcale nie odwiedzamy – świadoma swoich ograniczeń kobieta rozmawia z autorem książki tylko za pośrednictwem komunikatora internetowego.

Książka Jacka Hołuba napisana jest z dużą empatią zarówno w stosunku do bohaterów, jak i wszystkich innych osób neuroróżnorodnych. Autor na konkretnych przykładach pokazuje, że mieszczenie się w spektrum autyzmu może w praktyce oznaczać niemal wszystko – w spektrum są w końcu zarówno aktywistka Greta Thunberg czy aktor Anthony Hopkins, jak i wszystkie te anonimowe osoby autystyczne, które nie są w stanie samodzielnie funkcjonować. Podstawowe przesłanie książki mogłoby brzmieć: „jesteśmy różni – akceptujmy siebie nawzajem”, ale unika ona taniego dydaktyzmu. Zamiast tego po prostu pokazuje ludzi w spektrum i ich życia, ułatwiając czytelnikowi wczucie się w ich sytuację. Reportaż Hołuba czyta się bardzo dobrze i można go polecić nie tylko osobom zainteresowanym tematem neuroróżnorodności. Książka wydana w twardej oprawie, szyta.

Z ogniem

Autorka: Miriam Toews
Wydawnictwo Czarne

„Z ogniem” to poruszająca powieść o sile kobiet. Bawi i wzrusza, zachwyca mądrością przekazu i zaskakuje absurdalnym zachowaniem głównych bohaterek. Są nimi kobiety reprezentujące trzy pokolenia. Najmłodsza, Swiv, będąca narratorką powieści jest jeszcze dzieckiem, ma 9 lat, ale jak na swój wiek, dobrze sobie radzi w sprawach dorosłych. Żyje wraz z ciężarną mamą i niezwykle energiczną jak na swój wiek, babcią Elvirą. Kobiety tworzą mieszankę wybuchową – każda z nich lubi pokazać swój zadziorny charakter, a mama i babcia, często wprawiają wnuczkę w zażenowanie. Są bowiem bezkompromisowe, szczere i trochę zbyt szalone, jak na publiczne standardy, nie wstydzą się swoich ciał i głośnych wybuchów śmiechu. I choć wnuczka jeszcze nie nabrała do tego dystansu, to w pewnym momencie przekona się, że życie według własnych zasad  jest dużo ciekawsze. Czytelnik będzie świadkiem fascynującej przemiany dziewięcioletniej Swiv, która zrozumie, na czym polega walka o swój wewnętrzny ogień. Pozna bowiem przeszłość swojej babci i mamy, które musiały walczyć o prawo do bycia sobą, walczyć z depresją, odrzuceniem, śmiercią bliskich. Mimo tych wszystkich tragedii, kobiety przetrwały, okazując swoją siłę i determinację, by żyć zgodnie z własnymi zasadami. Tę siłę odkrywa w sobie młoda narratorka powieści, Swiv w czasie podróży do Kalifornii, którą odbywa wraz z szaloną i lekkomyślną babcią Elvirą, bratającą się ze wszystkimi napotkanymi ludźmi. 

 

Jestem przekonana, że czytelnik szybko polubi bohaterki, które nie wstydzą się być sobą, polubi je wraz z ich radością życia, ciętym językiem i psychicznymi załamaniami, bo wszystko to składa się na pełen obraz wyjątkowych kobiet, które wzajemnie okazują sobie szczerą miłość, akceptację i solidarność. Lektura ma wydźwięk prokobiecy, motywujący do wyrażania siebie w sposób bezkompromisowy i do wiary w swój wewnętrzny, tytułowy ogień.  Łzy i śmiech, głośny jak u babci Elviry gwarantowane! Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.

Zboże rosło jak las

Autor: Bartosz Panek
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2024

Ciekawy reportaż, powstający na przestrzeni trzech lat, wyrastający z archiwalnych kwerend, w trakcie których autor wertuje dokumenty, gazety i książki, słucha nagrań i ogląda materiały wizualne. Najtwardszym fundamentem książki są jednak rozmowy z osobami, które pegeery pamiętają, wspominają z sentymentem lub żalem: „(…) miały być słońcem polskiej wsi – gwiazdą, wokół której krążą planety chłopskich zagród. Miały na zawsze zdjąć klątwę folwarcznej podległości w opozycji do chłopskich porządków i gospodarskiego rozumienia świata” (s. 11). Pojawiają się po II wojnie światowej, jako odpowiedź – lekarstwo na biedę i zagubienie ówczesnych Polaków. Pegeery przynoszą obietnicę lepszego życia tym, którzy pozbawieni edukacji i perspektywy odziedziczenia jakiegokolwiek majątku nie mają nic, tylko siłę własnych rąk. Państwowe gospodarstwa rolne można podzielić na trzy rodzaje: pokazowe, średniaki, które nie przynoszą ani dużych strat ani zysków oraz pegeery generujące koszty z powodu położenia na nieurodzajnych gruntach lub przez niewłaściwe zarządzanie. Ostatecznie wszystkie zostają zamknięte na mocy jednego dekretu, w którym nie uwzględniono tego, co stanie się ze zwolnionymi pracownikami. Autor publikacji dociera do mieszkańców popegeerowskich wsi, by poznać całą prawdę o tym, jak żyło się w pegeerowskich blokach, jak pracowało na państwowej ziemi, wreszcie jak można było sobie poradzić, kiedy transformacja ostatniej dekady XX wieku wywróciła dotychczasowy bezpieczny świat do góry nogami. Dziennikarz próbuje zburzyć krzywdzący stereotyp pracowników pegeerów jako alkoholików nieprzystosowanych do życia, cierpiących z powodu wyuczonej bezradności, zdolnych jedynie do wykonywania poleceń i niepotrafiących podejmować samodzielnych decyzji. Kompleks wsi widać tu bardzo wyraźnie, promieniuje on na kolejne pokolenia i odciska piętno w naszej rzeczywistości – najwyższy czas, by o tym opowiedzieć w sposób uczciwy i rzetelny. Ta sztuka rzeczywiście udaje się Bartoszowi Pankowi, dlatego warto sięgnąć po jego książkę. Oprawa twarda, szyta. Bardzo polecam.

Miasto dzieci świata

Autorka: Beata Chomątowska
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2024

Historia jednego z najbardziej znanych, polskich uzdrowisk dla dzieci. Rabka-Zdrój to miejsce, do którego wysyła się najmłodszych pacjentów, cierpiących na choroby płuc a przede wszystkim gruźlicę. Tu, w sprzyjającym klimacie, w pobliżu leczniczych źródeł dziatwa dochodzi do zdrowia (przynajmniej w założeniu) a umiejscowiony w okolicznych willach i państwowych budynkach zespół sanatoriów tworzy tytułowe miasto dzieci. Oficjalny tytuł przyznaje Rabce wspólnie kapituła Orderu Uśmiechu, UNESCO i wojewoda nowosądecki. Kurort przeżywa swój najlepszy okres w dwudziestoleciu międzywojennym, dzięki działaniom rodziny Kadenów, którzy rozsławiają sanatorium na cały kraj, czyniąc z niego miejsce modne i elitarne. II wojna światowa kładzie temu kres, a przemiany społeczno-obyczajowe, które wówczas zachodzą będą jeszcze długo oddziaływać na Podhale, na życie tutejszych mieszkańców oraz przybywających tu gości.

Dziennikarka ukazuje w reportażu dwie strony kultowego uzdrowiska – tą dobrą, kojarzącą się z sielanką i wypoczynkiem, miłą scenerią, zabawą i dziecięcymi teatrzykami, a także tą drugą – złą, przechowaną jedynie w pamięci kuracjuszy. Rabka ma być rajem dla dzieci, lecz dla niektórych z nich staje się koszmarem. Wspomnienia byłych pacjentów, uczestników zdrowotnych kolonii obfitują w przykłady przemocy, strachu, przedmiotowego traktowania czy braku empatii. Nagminnie pojawia się w nich zimno, głód, dziecięcy płacz oraz krzyk. Przeżyta w sanatorium trauma pozostaje na całe życie. Wstrząsająca książka Beaty Chomątowskiej ukazuje karygodny stosunek dorosłych do dzieci, które nie mają żadnych praw. Historia wcale nie tak odległa może zrobić na czytelniku duże wrażenie. Warto zwrócić uwagę na żydowski kontekst opowieści. Książkę można śmiało traktować jako wiarygodne źródło historyczne. Przedstawiona na jej kartach przeszłość jest bardzo dobrze udokumentowana. Autorka przeprowadza rzetelny research sięgający do czasów XIX-wiecznej galicyjskiej wsi, posiłkuje się relacjami, dokumentami i artykułami zebranymi z wielu czasopism. Polecam. Oprawa twarda, szyta, na końcu przypisy i obszerna bibliografia.

Czytaj dalej