Archiwa tagu: literatura faktu

Radość Soboty

Autorka: Marta Grzywacz
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2025

Dziennikarka, autorka reportaży m. in. „Blizn” prezentowanych na przeglądzie P. 11/22 w najnowszej publikacji podejmuje temat tajnej organizacji żydowskiej o nazwie Oneg Szabat czyli tytułowej Radości Soboty. Wiele można się o niej dowiedzieć odwiedzając Żydowski Instytut Historyczny, oglądając wystawę: „Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu”. Marta Grzywacz, popełniając najnowszą książkę, dołącza do popularyzatorów poruszającej historii o grupie żydowskich działaczy, zamkniętych w getcie warszawskim a może lepiej powiedzieć: dołącza do strażników pamięci – o nic więcej nie proszą Żydzi zrzeszeni w Oneg Szabat, archiwiści, którzy zapisują dla potomnych proces własnej zagłady i zmierzch polskiego, żydowskiego świata. Było ich kilkudziesięciu – przeżyło tylko troje, dziś nie ma już ani jednego.

Marta Grzywacz rozpoczyna reportaż od przybliżenia sylwetki absolutnie kluczowej dla całej opowieści tj. Emanuela Ringelbluma. Historyk z wykształcenia i zamiłowania z zapałem badacza inicjuje prace archiwistów, by utrwalić coś, co nie miało precedensu i nie powinno odejść w niepamięć. Ta wisi nad losem mieszkańców żydowskiej dzielnicy przez cały czas. Każdy kolejny rok okupacji uświadamia im, że mogą tej wojny nie przetrwać. Co zatem robić w sytuacji, gdy prawie wszystko jest już stracone? Jak stawić opór i wyrazić niezgodę? Kronikarz getta notuje obrazy, fakty, opinie i plotki, zachęca do tego innych współpracowników. Razem udaje im się zebrać pokaźny, unikalny zbiór dokumentów poświadczających o wszystkim, co dzieje się w getcie: opisy prześladowań, aktów okrucieństwa, zapisy walki o przetrwanie, dzieła artystów, badania naukowe, wycinki z gazet, relacje i fotografie, świadomie pisane sprawozdania, dokumenty urzędowe – całe bogactwo informacji zamknięte w skrzynkach i bańkach na mleko, zakopane głęboko pod ziemią.

Autorka podejmując temat Oneg Szabat musi mieć świadomość, że obcuje ze zjawiskiem wyjątkowym. Jak o nim mówić, by go nie spłycić i oddać całą trwogę, która wyziera z Archiwum Ringelbluma? Reportażystka rekonstruuje codzienność, przybliża sylwetki, czasami wykorzystuje technikę stop klatki, najczęściej stawia na szczegół, który choć mały, wiele znaczy dla tekstu, ewokuje minioną rzeczywistość, czyni ją bardziej namacalną, ale też generuje emocje, ożywia historyczny przekaz. Publikacja Marty Grzywacz jest rzetelna, wstrząsająca, momentami bolesna, być może obowiązkowa dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, przez co przeszli Żydzi w okupowanej Polsce. Gorąco polecam – ta opowieść kiedyś „niewykrzyczana”, ale ocalona dla potomnych, dziś ma nową szansę wybrzmieć głosami ludzi, którzy żyli, kochali, marzyli i umarli na tej samej, co my, ziemi. Myślę, że to ważne a książkę na pewno warto mieć na półce w swojej bibliotece. Oprawa twarda, szyta.

Przesądy

Autorka: Krystyna Kofta
Wydawnictwo: Lira
Warszawa 2025

Krystyna Kofta podobno nie jest przesądna… ale wykazuje zaskakująco rozległą wiedzę na temat tego, co się powinno i tego, czego nie powinno się nigdy, przenigdy robić. Artystka, publicystka, autorka wielu tekstów o tematyce autobiograficznej i społecznej w najnowszej publikacji dzieli się z czytelnikiem pewnymi zasadami, które choć sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, są stosowane nagminnie, czasami całkowicie nieświadomie przez wielu. Zabobony przekazuje się w domu z pokolenia na pokolenie, mimochodem, pomiędzy wierszami, przy porannej herbacie, w trakcie codziennych czynności. Pisarka wypytuje bliższych i dalszych znajomych, duma nad własnym zachowaniem, obserwuje innych, studiuje źródła, słowniki i leksykony. Wiele przesądów odrzuca, odmawiając im sprawczości oraz mocy, lecz wiele z nich przyswaja lub pielęgnuje. Czy wśród zaboboniarskiego towarzystwa odnajdzie się także czytelnik? Warto dyskretnie sprawdzić, zwłaszcza, że szansa jest duża, gdyż autorka opisuje cały wachlarz zwyczajów rzetelnie i zgodnie z kolejnością alfabetyczną. Czego dotyczą tytułowe przesądy? – najczęściej śmierci, choroby i wszelakich nieszczęść, ale też miłości albo pieniędzy. Wiele z nich wiąże się ze zwierzętami, np. nieszczęsnym czarnym kotem, sową, bocianem czy słoniem, lecz tylko tym z trąbą do góry (inaczej to pech).

Przesądy mimo zaawansowanego rozwoju cywilizacji, pomimo postępu trzymają się nieźle, bo stanowią sposób na oswojenie złego, odzyskanie poczucia kontroli nad tym, co przeraża i przerasta. Niektóre z opisanych w publikacji zwyczajów są absurdalne i śmieszne, inne powszechnie kultywowane, jeszcze inne respektowane w sekrecie. Ostatecznie ważne, że książkę czyta się świetnie, ponieważ – jak to u Kofty – jest napisana z lekkością, swobodą, z przymrużeniem oka i jakąś taką bezpośredniością, która ewokuje aurę rozmowy. Bardzo polecam, chociaż tekstów Krystyny Kofty chyba tak bardzo polecać nie trzeba, bronią się same. Oprawa miękka, klejona, wygodny format.

Czytaj dalej

Domy na piasku

Autorka: Katarzyna Rodacka
Wydawnictwo: Znak
Kraków 2025

Ciekawy reportaż Katarzyny Rodackiej, absolwentki iranistyki na UJ i dziennikarki, która rekonstruuje proces migracji Polaków z ogarniętej wojną Europy do Iranu. Fala wyjazdów ma miejsce w 1942 roku po układzie Sikorski – Majski, który gwarantuje przesiedlonym w głąb Związku Sowieckiego Polakom amnestię i możliwość swobodnego przekraczania granic. Część żołnierzy armii Andersa i tysiące cywilów zostaje przerzuconych do Azji i ostatecznie mówi się o niemal stu dwudziestu tysiącach ludzi. Jakie są ich dalsze losy? Czy wszystkim udaje się dotrzeć na miejsce? Czy zostają tu po 1945 roku?

Odpowiedzi na postawione pytania przynoszą „Domy na piasku”. Droga do Iranu to gehenna naznaczona głodem, zmęczeniem, ściskiem, chorobami, niebezpieczeństwem, tymczasowością i niepewnością jutra. Wielu zesłańców umiera lub gubi się, ponieważ w złym momencie oddalają się od pociągu, który niespodziewanie odjeżdża. Panuje ogromny chaos i dezinformacja, losem rządzi przypadek a także nadzieja. Iran wita tułaczy upałem, daktylami i lękiem, bo co zrobić z taką masą nowoprzybyłych osób. Wszyscy jednak znajdą dla siebie miejsce w obcym kraju. Pahlawi, Maszhad, Teheran, Isfahan to kolejne przystanki na mapie tułaczki. Autorka dociera do uczestników wydarzeń, lecz większość z nich była zbyt mała, by dokładnie zapamiętać szczegóły podróży i życia w obozach. Pracę ludzkiej pamięci dziennikarka wspiera zatem kwerendami w archiwach, w których znajdują się nawet takie perełki, jak pamiętnik Heleny Stelmach.

Losy bohaterów książki są zupełnie niesamowite a Bliski Wschód, który udziela schronienia powojennym polskim emigrantom staje się bliższy niż kiedykolwiek. Warto sięgnąć po ten tytuł, by odkryć zupełnie nieznaną historię. Co ciekawe, publikacja choć z jednej strony głęboko osadzona w konkretnym momencie XX wieku, z drugiej strony jest bardzo uniwersalna. Reportaż ukazuje doświadczenie uchodźstwa, które równie dramatyczne było kiedyś, jak i jest dziś u progu naszych granic. Warto się nad tym zadumać przez chwilę. Polecam każdemu. Oprawa twarda, szytareportaż

Czytaj dalej

Za dobrze się maskowałam

Autorka: Monika Szubrycht
Wydawnictwo: Copoernicus Center Press
Kraków 2025

Zbiór wywiadów przeprowadzonych przez dziennikarkę i neurologopedkę z trzynastoma kobietami w spektrum autyzmu. Co ważne, kobiety te nie miały szans na diagnozę w odpowiednim czasie, dlatego przez lata żyły z niejasnym poczuciem, że coś jest z nimi zdecydowanie nie tak, jak być powinno, lecz nie wiadomo ani co to jest, ani jak to poprawić. Wcześniej na tenże problem zwracała uwagę jedna z rozmówczyń Moniki Szubrycht, Ewa Furgał w swojej książce „Autentyczna w spektrum” (P. 13/23).
Kogo jeszcze spotkamy w publikacji? – terapeutkę zajęciową, naukowczynię i poetkę, panią psychiatrę, młodą artystkę, pedagożkę specjalną, ilustratorkę, matkę, córkę, żonę, rozwódkę – jednym słowem reprezentantkę każdej społecznej roli i różnorakich zawodów. Opowiadane przez kobiety historie poruszają, czasami wywołują gniew na ludzi i świat, ale przede wszystkim ewokują niezgodę na niesprawiedliwe traktowanie oraz brak zrozumienia, który autystyków dotyka. Co gorsza, bohaterki książki czasami same nie rozumieją siebie, dopóki nie usłyszą słowa: autyzm. Diagnoza daje ulgę, pozwala zdjąć niewygodną maskę – to tak jakby ktoś powiedział Ci: jesteś inna, co nie znaczy, że gorsza.

Rozmowy zawarte w publikacji zaskoczą niejednego czytelnika. Kobiety z rozbrajającą szczerością mówią o dzieciństwie i szkole, o relacjach, dorastaniu, próbach usamodzielnienia się, o szukaniu pracy, karierze oraz związkach i samotności. Bohaterki punktują błędy osób z tzw. otoczenia. Nie chodzi wcale o to, by oskarżać, raczej burzyć stereotypy i wyjaśniać. Książce przyświeca idea skondensowana w zjawisku #metoo. Poczucie przynależności, podobieństwo do innych osób, borykających się z tymi samymi demonami może pokrzepić i dodać otuchy a być może nawet zmniejszyć poczucie izolacji i niedopasowania. Tego życzę czytelnikom, którzy odnajdą w opowiedzianych tu historiach odbicie własnego Ja. Tytuły takie, jak ten są potrzebne i bardzo dobrze, że nie toną w morzu publikacji na rynku wydawniczym. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Japonia. Kraj możliwości

Autorka: Zofia Jurczak
Wydawnictwo: Helion
Gliwice 2025

Najnowsza książka rozkochanej w Japonii kulturoznawczyni, autorki strony: podrozepokulturze.pl. Reportaż ukazuje się w serii: „Oblicza świata” i przynosi obietnicę prawdziwego oblicza kraju samurajów. Publikacja ma eseistyczny charakter, ale podzielono ją na części według porządku tematycznego. Co więcej, widać wyraźnie, że autorka ma swój patent na opowiadanie. Zofia Jurczak za każdym razem wychodzi od opisu przestrzeni, by stopniowo zagłębiać się w historię miejsc i zwyczaje ich mieszkańców, a równolegle robi drobne wycieczki w stronę filmu, literatury, aktualnych kwestii społeczno-politycznych, religii, kulinariów czy lokalnych anegdot. Wszystko po to, by ukazać Japonię jako kraj, choć lubiący kopiować, niepodobny do żadnego innego i nie odcięty od reszty świata.Turysta, pragnący odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni usłyszy od autorki radę: „Spodziewaj się niespodziewanego” (s. 7). Zaskoczyć Europejczyka może tu kompletnie wszystko: brak koszy na śmieci, firanki w taksówkach, cisza w pociągach, estyma wobec banknotów, ale też całkowicie swobodne planowanie przestrzeni miast, architektura pojedynczych budynków, które często wcale nie współgrają z otoczeniem oraz pożyczki, m. in. japońska wieża Eiffla, mini statua wolności a nawet niedokładna (ale jednak!) replika dworca, który oglądamy przyjeżdżając nad morze do Gdańska. Co jeszcze można o tytułowym kraju powiedzieć? Japonia to wyspy – autorka opisuje te znane i nieznane, np. wyspę kotów, ale nie kawaii, wyspę widmo czy wyspę świątyń. Japonia to Hiroszima i Nagasaki – to pierwsze skojarzenie, które pojawia się w głowie przeciętnego Europejczyka, który uważał w szkole na lekcjach historii o II wojnie światowej. Autorka opisuje proces konstytuowania się japońskiej tożsamości wokół bomby atomowej, którego efekt najjaskrawiej unaocznia awantura o projekcję kinowego hitu „Oppenheimer”. Bardzo ciekawe są rozważania dotyczące stosunku Japończyków do ciała i seksualności, a także rozdział poświęcony specyficznej sympatii tego narodu do transportu kolejowego. Książkę kończy seria anegdot toaletowych, w których „nocna gleba” i nowoczesne washlety może i trochę śmieszą, ale też ciekawią. Już wiadomo, od kogo Europa powinna uczyć się sanitariatu.Reportaż jest warty polecenia nie tylko ze względu na zawartość merytoryczną, ale też na przekaz pełen humoru, lekkości i otwartości podróżniczki prawdziwie zainteresowanej światem, z szacunkiem, bez oceny spoglądającej na ludzi z odległego kręgu kulturowego. Bardzo polecam – ta książka nie znudzi czytelnika. Oprawa miękka, klejona. Czytaj dalej

Masz to po mnie

Autorka: Marta Szarejko
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Wciągające, zaskakujące, skłaniające do refleksji rozmowy z psychoterapeutkami i socjolożkami przeprowadzone przez dziennikarkę, reportażystkę, Martę Szarejko. Publikacja stanowi przestrzeń wypowiedzi kobiet – o kobietach i dla kobiet powstaje, choć temat mężczyzn oczywiście pojawi się w wielu kontekstach. Autorka i jej rozmówczynie analizują relacje pomiędzy babkami, matkami i ich córkami, przy czym trzeba pamiętać, że pokolenie babek tworzą tu kobiety urodzone chwilę przed II wojną światową, w jej trakcie lub tuż po jej zakończeniu. Pokolenie matek zatem rodzi się w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, a córki to ostatnie dzieci PRL-u z lat osiemdziesiątych. Popełnione tu dookreślenie jest ważne, ponieważ historia bezpośrednio wpływa na losy kobiet. Co więcej, trudne doświadczenia wojenne promieniują na całe późniejsze życie nie tylko ich, lecz również kolejnych generacji. Przemiany w świecie powodują, że zmienia się mentalność ludzi, ich potrzeby, obawy i strategie przetrwania. Wszystko to zostaje w dobrej wierze „puszczone dalej”, przekazane świadomie bądź nie, krzywdząc albo budując siłę jednostki, przydając się lub szkodząc. Ważne, by uświadomić sobie, jaki spadek otrzymujemy od naszych przodkiń i zdecydować, czy chcemy go przyjąć. Co może znaleźć się w odziedziczonym bagażu? Marta Szarejko pyta o emocje i zgodę na ich okazywanie, o poród, postrzeganie ciała, seks, niezależność, miłość, przyjaźń, macierzyństwo, jedzenie, pracę, sprzątanie domu i przemoc. Wymienione obszary z różnych powodów w różnym czasie są dla kobiet ważne, składają się na poczucie szczęścia lub jego brak. I tak na przykład pokolenie babek, które prawie całkowicie było zależne od płci przeciwnej chce dla swoich córek niezależności. „Umiesz liczyć, licz na siebie” – mawiają, przesyłając podprogowy przekaz o tym, jaki jest świat i jacy są ludzie. „Muszę posprzątać” to słowa tych, które głęboko wierzą, że wygląd domu świadczy o nich jako o kobietach i albo nie potrafią prosić o pomoc albo nie robią tego, bo wiedzą, że i tak jej nie otrzymają. Zdania powtarzane jak mantra przez pokolenia można tu mnożyć. Często nie uświadamiamy sobie, że nie są nasze, że ktoś inny włożył je nam w usta i głowy, a my jedynie odtwarzamy schemat znany z dziecięcych lat. Książka Marty Szarejko uświadamia, że wcale nie musi tak być. Schemat można odrzucić, najpierw jednak należy dostrzec, co takiego otrzymałyśmy od naszych babek i matek oraz co z tego (jeśli w ogóle) przekazujemy naszym dzieciom.

Publikacja zainteresuje przede wszystkim czytelniczki (wydaje się, że w każdym wieku). Rozmowy zapisane na kartach są szczere, ciekawe i inspirujące, zaskakują, otwierają oczy, pomagają zrozumieć siebie oraz inne kobiety. Jeżeli dzięki tej książce choć jednej osobie uda się nieco bardziej czule, z większą troską i cierpliwością spojrzeć na matkę czy babkę albo na własne odbicie w międzypokoleniowym lustrze, warto ją przeczytać. Wierzę, że tak będzie. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Plac Zgody

Autor: John McPhee
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2025

Książka o – jak głosi podtytuł – wieczyście neutralnej Szwajcarii. Autor to Amerykanin czterokrotnie nominowany do Nagrody Pulitzera, dziennikarz uznawany za prekursora reportażu literackiego. Teksty przez niego tworzone czyta się jak dobrą powieść ze względu na lekkość stylu, elegancję języka i uważność, która owocuje niezwykle plastycznymi opisami otoczenia. „Plac Zgody” stanowi dla niego doskonałe pole do popisu, ponieważ gdzie łatwiej o budzące zachwyt widoki, jeśli nie w Alpach. Reportażysta obserwuje przyrodę czujnym okiem, zwłaszcza, że kryje ona wiele sekretów. Pozornie spokojny, niebudzący podejrzeń krajobraz, leniwie ciągnące się górskie szlaki, urokliwe miasteczka i wsie to potencjalne pole bitwy, przestrzeń pełna wojskowych dział ukrytych w skałach, niewidniejących na żadnych mapach pasów startowych, leśnych polan wyciętych przez człowieka czy hangarów ukrytych we wnętrzach gór. Szwajcarzy sprytnie wykorzystują specyfikę terenu, który zamieszkują a ich gotowość do wojny (choć żadnej nie toczyli od pięciuset lat) jest imponująca, wręcz niewiarygodna. Autor podejmuje próbę zrozumienia fenomenu szwajcarskiej armii, podobno bardzo potężnej i najlepiej wyszkolonej na świecie.

Przedstawiony w publikacji rys historyczny, przemyślenia a także rozmowy dziennikarza z żołnierzami ukazują specyficzną taktykę obronną, polegającą na niedopuszczeniu do wojny: „Cena wkroczenia musi być zbyt wysoka” (s. 26) – mawiają Szwajcarzy, przy czym wykazują postawę nazwaną przez autora „zbrojnym umiłowaniem pokoju” (s. 9) a ich neutralizm ma charakter dość agresywny. Ten sympatyczny i postrzegany jako łagodny naród jest świetnie przeszkolony do walki a obrona obywatelska i służba wojskowa to bardzo cenione wartości, moralny obowiązek każdego mężczyzny. Bycie dobrym żołnierzem jest równoznaczne z byciem dobrym dyrektorem, biznesmenem czy pracownikiem a czas i charakter służby w armii wpisuje się do CV. Brak takiej informacji może skutkować blokadą kariery zawodowej. Wojsko wpływa zatem na życie codzienne, a życie ma wpływ na wojsko. Dziennikarz analizuje postawy społeczne Szwajcarów, prezentuje ich opinie i przedstawia różne racje – nie każdy bowiem szuka w armii tego samego i nie każdy to samo znajduje. To, co łączy wszystkich to godna podziwu zdolność do błyskawicznej mobilizacji w obliczu zagrożenia. Sprzyja temu broń i amunicja w domach, regulowane przepisami obowiązkowe schrony w każdym budynku stawianym w ostatnich dekadach czy plany zagospodarowania przestrzennego, które uwzględniają różne scenariusze ataku na kraj. Tu każdy wie, co ma robić w przypadku agresji wroga. Mosty i linie kolejowe buduje się tak, by w razie potrzeby błyskawicznie zablokować drogi komunikacji, podobnie szosy z newralgicznymi punktami wywoływania sztucznych lawin skalnych. Schrony są odpowiednio wyposażone i zaopatrzone a widok żołnierzy z karabinami na ulicach nikogo nie dziwi. Wszystko to doprowadza nas do paradoksu, w którym państwo od wieków neutralne wydaje się być najbardziej gotowe na wojnę w regionie.

Reportaż Johna McPhee zawiera o wiele więcej smaczków, warto go przeczytać z czystej ciekawości, temat okazuje się rzeczywiście atrakcyjny, choć nie zabraknie tu także doznań estetycznych. Co więcej, książka otwiera oczy na to, jak bardzo beztroscy i bezmyślni jesteśmy w swoim poczuciu bezpieczeństwa. Tak często ostatnio słyszane w mediach powiedzenie: chcesz pokoju, szykuj się na wojnę po lekturze publikacji wcale nie wydaje się oklepane i oby nie przebrzmiało pustym echem wraz z zakończeniem dzisiejszej kampanii wyborczej. „Plac Zgody” bardzo polecam – ciekawy tekst zamknięty w twardej i szytej oprawie, dobra lektura nie tylko dla czytelników zainteresowanych wojskowością oraz polityką.

Czytaj dalej

Mit Darcy’ego

Autorka: Rachel Feder
Wydawnictwo Krytyki Politycznej
Warszawa 2025

Ciekawa książka napisana przez amerykańską literaturoznawczynię rozkochaną w brytyjskiej prozie z przełomu XVIII i XIX wieku. Autorka podejmuje się dekonstrukcji tytułowego mitu Darcy’ego, który swoją nazwę bierze od rozbudzającego kobiecą wyobraźnię bohatera powieści Jane Austen „Duma i uprzedzenie”. Fitzwiliam Darcy to mężczyzna przystojny, tajemniczy, introwertyczny i dumny. Mówiąc szczerze i z perspektywy czasu, który nas dzieli od powstania romantycznej powieści, bohater wydaje się nieprzyjemnym, aroganckim, gburowatym i bezczelnym typem, który jednak zyskuje przy bliższym poznaniu. Czy warto czekać na jego przemianę? Czy dostrzeżony przez badaczkę mit w dalszym ciągu oddziałuje na nasze wyobrażenia o relacjach damsko-męskich? Czy kobiety często tworzą relacje z toksycznym partnerem w nadziei, że wreszcie uda im się dotrzeć do jego serca i w nagrodę przeżyć wielką miłość? Rachel Feder postanawia obnażyć podejrzany wzorzec, w którym źródło ma wiele popularnych dziś zjawisk, m. in. motyw slow burn, hate to love czy postać bad boya, któremu wybacza się zdecydowanie za dużo niż powinno. Dziedzictwo mitu trwa a jak dobrze wiemy, kultura wpływa na codzienne życie jej odbiorców i niestety może zaszkodzić.

Autorka, proponując różne (w tym feministyczne) odczytania powieści „Duma i uprzedzenie”, zastanawia się nad statusem współczesnej kobiety, jej miejscem w relacji romantycznej, społecznymi oczekiwaniami wobec płci żeńskiej i jej skłonnością do niepotrzebnych poświęceń. Rachel Feder na podstawie obserwacji współczesnej kultury tworzy „poczet Darcych”, znanych z filmów, seriali, książek czy piosenek Taylor Swift. Tytułowy mit i jego dzisiejsze kontynuacje ukazują niedostępnych emocjonalnie mężczyzn jako atrakcyjnych partnerów, maskując przy tym ciemne strony funkcjonowania z nimi w związku. Sprzyja to podtrzymywaniu patriarchatu i usprawiedliwia toksyczną męskość. Nie tak daleko od romansu do horroru. Badaczka pisze: „Bo chociaż w Darcym jest wiele do kochania, w micie Darcy’ego wielu rzeczy należy się bać” (s. 31). Skąd zatem niesłabnąca popularność mitu? Autorka zwraca uwagę na dobrze znany mechanizm, który sprawia, że ów mit się nie dezaktualizuje – nasz mózg najczęściej chce tego, czego nie może mieć.

Publikacja w interesujący i zabawny sposób ukazuje przemiany literackiego motywu, jego ewoluowanie i promieniowanie na następujące po nim zjawiska kultury. Lektura tekstu uświadamia szkodliwość zakorzenionych w naszej świadomości wzorców, od których można i warto się wyzwolić, by cieszyć się pełnią życia i nie marnować energii na rzeczy czy ludzi zbędnych. Autorka tekstu ma szanse dotrzeć do szerszego odbiorcy, ponieważ operuje swobodnym językiem, stylem potocznym nie stroniącym nawet od wulgaryzmów w momentach, w których należy wzmocnić przekaz – jest lekko, daleko od krytycznoliterackiego wywodu naukowego, ale wcale nie infantylnie, raczej mądrze, błyskotliwie i zaskakująco wprost. Zdecydowanie polecam nie tylko kobietom. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Rafał Księżyk, „Fala. Rok 1984 i polski postpunk”

Fala. Rok 1984 i polski postpunk

Rafał Księżyk, „Fala. Rok 1984 i polski postpunk”Autor: Rafał Księżyk
Wydawnictwo: Czarne

„Fala. Rok 1984 i polski postpunk” to kolejna książka najlepszego polskiego dziennikarza muzycznego (który dziennikarstwem prasowym już prawie się nie zajmuje) i zarazem autora szeregu bardzo dobrych książek poświęconych muzyce i kulturze alternatywnej, m.in. wywiadów-rzek z Tomaszem Stańko, Robertem Brylewskim, Marcinem Świetlickim czy Tymonem Tymańskim. Ostatnio na naszej liście gościliśmy jego książkę pt. „Śnialnia”, poświęconą losom artystów związanych ze śląską grupą artystyczną Oneiron (przegląd 23/2023). Swoją najnowszą publikację poświęcił Księżyk zjawisku tak zwanej polskiej nowej fali. Tym mianem określało się postpunkowe zespoły powstałe w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku jako kontrapunkt dla prostszego punk rocka, takie jak choćby Siekiera, Variété czy 1984. Jeśli zwykły punk był zazwyczaj prostolinijny, to zespoły nowofalowe w większym stopniu podkreślały swoje inteligenckie korzenie – wystarczy wspomnieć, że termin postpunk narodził się na Zachodzie w odniesieniu do fali zespołów inspirujących się punkiem, ale zakładanych przez bardziej estetycznie wyrobionych studentów szkół artystycznych. W Polsce było to oczywiście nieco bardziej skomplikowane, ale naczelna zasada pozostawała podobna – muzyka nowofalowa była nieco bardziej wymagająca, mroczna i poetycka niż typowy punk rock.

Księżyk w swojej książce pisze wprawdzie o zespołach raczej zapomnianych (współczesny słuchacz polskiego rocka może kojarzyć tylko Siekierę) i kulturze jak najbardziej alternatywnej, robi to jednak w sposób, który może być fascynujący dla każdego. „Falę” wyróżnia warsztatowe mistrzostwo – mało który dziennikarz czy krytyk w Polsce potrafi pisać tak dobrze, zarazem niepotrzebnie się nie popisując. Księżyk wciela się w rolę kronikarza wyczerpująco opowiadającego o zjawisku artystycznym, które nie zostało dotąd wystarczająco dobrze opisane, a było ważne dla wielu ludzi – chociażby dla tych słuchaczy, którzy obserwowali początki nowofalowych zespołów podczas festiwalu w Jarocinie. Dostępne źródła autor „Fali” ma w małym palcu, porozmawiał też z mnóstwem uczestników opisywanych przez niego wydarzeń. Książka jest w pewnym stopniu oparta na ustnych relacjach, choć nie ogranicza się do nich – Księżyk nie boi się podawać niektórych słów bohaterów w wątpliwość albo poddawać je swojej interpretacji. Lektura „Fali” może inspirować, bo na pewnym poziomie to historia o tym, że wartościowa kultura alternatywna potrafi rodzić się nawet w najtrudniejszych warunkach. Mało tego: być może w trudnych warunkach przychodzi jej to nawet łatwiej. Serdecznie polecam lekturę – i to nie tylko fanom muzyki alternatywnej. Oprawa twarda, szyta.

Georges Perec, „Ellis Island”

Ellis Island

Georges Perec, „Ellis Island”Autor: Georges Perec
Wydawnictwo: Lokator

„Ellis Island” to nietypowa książka w dorobku Georgesa Pereca. Autor, słusznie uznawany za pisarza wybitnego i być może największego literackiego eksperymentatora drugiej połowy XX wieku, zazwyczaj poddawał swoje dzieła rozmaitym wyśrubowanym rygorom – na przykład powieść „Zniknięcia” została przez niego napisana bez użycia litery „e” (co w języku francuskim wydaje się całkowicie niemożliwe). W „Ellis Island” Perec pozwolił sobie na eksplorację o wiele swobodniejszej przestrzeni literackiej. Książka stanowi zapis z pogranicza literatury faktu, literackiego eseju i autobiograficznego wyznania, który w dodatku został częściowo napisany wierszem wolnym. Tytułową główną bohaterką jest tu wyspa, która w latach 1892–1924 pełniła funkcję głównego centrum przyjmowania imigrantów do Stanów Zjednoczonych albo, jak pisze Perec, nie-miejsce, które błyskawicznie przemieniało emigrantów w imigrantów, ale niektórych przybyszów zawracało z powrotem do Europy. Francuski pisarz w swojej niewielkiej objętościowo książce serwuje czytelnikowi podstawową faktografię związaną z działaniem najsłynniejszego centrum przyjmowania emigrantów, ale także stara się zrozumieć, co mogli czuć przybysze, których nędza i prześladowania skłaniały do porzucenia swojego dotychczasowego życia i szukania bardzo niepewnego szczęścia w nowym świecie.

Książka jest stosunkowo prosta, zwłaszcza jak na twórczość Pereca, ale pisarska klasa autora daje się podskórnie wyczuć dosłownie po kilku zdaniach – to niewielkie dzieło czyta się zachłannie, zarówno chłonąc fakty dotyczące samej Ellis Island, jak i zadając sobie wraz z autorem uniwersalne pytania o tożsamość oraz snując (dziś bardzo aktualne) refleksje na temat losu migrantów. Bardzo istotnym wątkiem w książce jest wątek autobiograficzny. Perec, którego pisarstwo zawsze podszyte było autobiografizmem, w „Ellis Island” bodaj po raz pierwszy opowiedział wprost, o tym, co oznaczało dla niego bycie Żydem, w dodatku takim, którego wypędzono z diaspory i nie przekazano mu żydowskich tradycji (pochodził z rodziny polskich Żydów, którzy wyemigrowali do Francji; jego rodzice zmarli, kiedy był dzieckiem). Książkę można polecić zarówno czytelnikom światowej literatury z najwyższej półki, jak i wszystkim osobom szukającym zwięzłej lektury odnoszącej się do zjawiska migracji. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.