Archiwa tagu: literatura piękna

Katarzyna Ryrych, „Gry zstępne”

Gry zstępne

Katarzyna Ryrych, „Gry zstępne”Autor: Katarzyna Ryrych
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Katarzyna Ryrych jest znana przede wszystkim jako autorka cenionych książek dla dzieci i młodzieży, a także historyczno-obyczajowych sag rodzinnych, np. „Kobiety z rodziny Wierzbickich”. Ostatnio na naszej liście pojawiła się z powieścią „Czerwona pełnia” (przegląd 15/2024). „Gry zstępne” są książką należącą do nieco innego porządku – to napisana z humorem powieść obyczajowa kierowana przede wszystkim do osób starszych albo zbliżających się do podeszłego wieku.

Jej główną bohaterką jest Michalina, czyli kobieta, która postanawia z własnej woli zamieszkać na jakiś czas w tzw. domu seniora. Bohaterka przez lata miała ze swoją bliską przyjaciółką Lidią wyłącznie korespondencyjny kontakt, jednak chociaż nie widziały się od dawna, kobiety wiedziały o sobie nawzajem bardzo dużo i wciąż znały się świetnie. W niedawnym liście Lidia napisała, że choruje na nowotwór i niedługo umrze, a Michalina niewiele myśląc postanowiła pojechać do domu seniora, w którym jej przyjaciółka mieszka, by spędzić z nią czas, który jej pozostał. Już pierwszego dnia pobytu główna bohaterka poznaje także innych mieszkańców tzw. Wschodniego Skrzydła tego przybytku, a są to postaci wyraziste i nieszablonowe. Należą do nich m.in. podstarzały bon vivant Hrabia, wciąż fascynująca była baletnica, Taxi Driver, czyli mężczyzna, który kiedyś był taksówkarzem w Stanach Zjednoczonych, a teraz wyczynowo jeździ na wózku inwalidzkim czy Bonnie i Clyde – para staruszków, którzy zakochali się w sobie właśnie podczas pobytu w domu seniora. Problem w tym, że Clyde ma żonę, w dodatku taką, która przebywa w szpitalu psychiatrycznym… Jak nietrudno się domyślić, ci i inni mieszkańcy domu seniora są pełni życia nawet mimo tego, że coraz bliżej im do śmierci – całymi dniami z zapałem dyskutują na mniej i bardziej poważne tematy, bawią się, śmieją i dokazują. A za sobą mają długą i bogatą przeszłość, co czyni ich tym bardziej interesującymi ludźmi.

Powieść Katarzyny Ryrych napisana jest swobodnym stylem i przepełniona humorem, który może trafić do starszych czytelników – czasami inteligentnym, innym razem nieco rubasznym. Z kolei jej główną myśl przewodnią, mówiącą o tym, że warto cieszyć się życiem nawet w obliczu starości i śmierci, można tylko pochwalić. „Gry zstępne” to zręczna, lekka i dowcipna obyczajówka skierowana do czytelników konkretnego typu. Jestem przekonany, że większości z nich się spodoba, więc polecam ją jako zakup biblioteczny. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Mercè Rodoreda, „Ogród nad brzegiem morza”

Ogród nad brzegiem morza

Mercè Rodoreda, „Ogród nad brzegiem morza”Autor: Mercè Rodoreda
Wydawnictwo: Marginesy

„Ogród nad brzegiem morza” to trzecia wydana w Polsce powieść autorki, uznawanej za jedną z najwybitniejszych postaci literatury katalońskiej. Mercè Rodoreda żyła w latach 1908-1983, a jej dzieła bywały dość często porównywane do twórczości Virginii Woolf – zarówno ze względu na styl, jak i dlatego, że katalońska pisarka najczęściej skupiała się na opisywaniu doświadczenia kobiet. Akurat w „Ogrodzie nad brzegiem morza” głównym bohaterem jest mężczyzna – stary ogrodnik, który opiekuje się ogrodem i nadmorską willą należącą do bogatej młodej pary z Barcelony. Panicz i panienka – jak nazywa ich główny bohater i zarazem narrator powieści – wraz z gronem przyjaciół spędzają w swojej willi sezony letnie. Czasami dobrze się bawią, innym razem robią sobie nawzajem na złość, wydają przyjęcia i miewają romanse, a czasami ekstrawaganckie pomysły – jak na przykład trzymanie w posiadłości bardzo złośliwej małpy. W ich życiu najbardziej stałą rzeczą jest to, że nie muszą liczyć się z pieniędzmi.

Najciekawszy w opowieści snutej przez Rodoredę jest chyba fakt, że życie panicza, panienki oraz ich przyjaciół poznajemy z perspektywy człowieka, który im służy, a zarazem jest od nich o wiele starszy i bardziej doświadczony. Bohater i narrator jest czujnym obserwatorem, człowiekiem zarówno inteligentnym, jak i wrażliwym. Dzięki temu widzi wiele i potrafi trafnie interpretować zachowania mieszkańców willi. O jego życiu czytelnik również co nieco się dowiaduje, jednak narracja powieści skonstruowana jest w taki sposób, że jest on głównie stoickim obserwatorem życia klasy uprzywilejowanej. Pomysł niby prosty, ale ciekawy, a do tego opracowany przez autorkę w sposób konsekwentny i miejscami błyskotliwy.

Dużą zaletą powieści Mercè Rodoredy jest fakt, że bardzo dobrze się ją czyta. Choć opowiadana przez pisarkę historia raczej pozbawiona jest przysłowiowych trzęsień ziemi, wciąga już od pierwszych stron. W konsekwencji „Ogród nad brzegiem morza” trudno jest odłożyć na półkę. Jednocześnie, mimo niezaprzeczalnej literackiej klasy autorki, lektura tej powieści nie jest zbyt wymagająca – mówiona narracja jest stosunkowo lekka i przyjemna w lekturze. Polecam zakup tej powieści. Oprawa twarda, szyta.

Can Xue, „Tajemniczy pociąg”

Tajemniczy pociąg

Can Xue, „Tajemniczy pociąg”Autor: Can Xue
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy

Can Xue jest uznawana za jedną z najwybitniejszych współczesnych chińskich pisarek i od lat wymienia się ją w gronie kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. W Polsce dopiero niedawno jej twórczością zainteresował się Państwowy Instytut Wydawniczy – dwa lata temu ukazała się jej powieść „Ulice Żółtego Błota” (przegląd 12/2023), a w tym roku kolejna, zatytułowana „Tajemniczy pociąg”.

Ta niewielkich rozmiarów książka to literacki eksperyment napędzany mroczną wyobraźnią autorki. Głównym bohaterem jest niejaki Blizna, mężczyzna, który zostaje wysłany przez szefa w podróż służbową, po pewnym czasie orientuje się jednak, że z pojazdem, do którego wsiadł, jest coś nie tak. Tytułowy tajemniczy pociąg prawie nigdy się nie zatrzymuje, a ludzie, którzy do niego wsiadają, zostają w nim na dłużej. Poza tym stanowi on swego rodzaju państwo w państwie. Wokół Blizny stopniowo zaczynają dziać się coraz dziwniejsze rzeczy i pojawiać coraz bardziej niesamowite postacie. W pewnym momencie pociąg ulega zniszczeniu, wskutek czego wszyscy pasażerowie oraz sprawujący władzę konduktor są zmuszeni odnaleźć się w zupełnie nowej sytuacji i w zupełnie nowej przestrzeni – na spowitym wieczną ciemnością pustkowiu, gdzie grasują groźne wilki.

Zdarzeniami ukazanymi w „Tajemniczym pociągu” rządzi logika przypominająca logikę marzeń sennych. Relacje pomiędzy przyczyną i skutkiem dziwnie się rozluźniają, a postacie ewoluują w podobny sposób, jak zdarza się to w snach. Chińska autorka w swojej powieści zdaje się eksplorować przestrzeń koszmaru. Książka – podobnie jak sny – daje się odczytywać symbolicznie, jednak wątpliwe wydaje się, że pisząc ją, autorka miała w głowie jakieś „wzorcowe” odczytanie.

Proza chińskiej autorki bywa całkiem trafnie porównywana z dziełami Franza Kafki. Mnie kojarzy się z surrealistyczną twórczością zmarłego na początku roku reżysera Davida Lyncha – zarówno Chinka, jak i Amerykanin tworzą światy przypominające senne koszmary, które otwierają przed odbiorcą szerokie pole do interpretacji. „Tajemniczy pociąg” polecam obdarzonym otwartą głową miłośnikom literatury pięknej z wyższej półki. Oprawa miękka, klejona.

Georges Perec, „Ellis Island”

Ellis Island

Georges Perec, „Ellis Island”Autor: Georges Perec
Wydawnictwo: Lokator

„Ellis Island” to nietypowa książka w dorobku Georgesa Pereca. Autor, słusznie uznawany za pisarza wybitnego i być może największego literackiego eksperymentatora drugiej połowy XX wieku, zazwyczaj poddawał swoje dzieła rozmaitym wyśrubowanym rygorom – na przykład powieść „Zniknięcia” została przez niego napisana bez użycia litery „e” (co w języku francuskim wydaje się całkowicie niemożliwe). W „Ellis Island” Perec pozwolił sobie na eksplorację o wiele swobodniejszej przestrzeni literackiej. Książka stanowi zapis z pogranicza literatury faktu, literackiego eseju i autobiograficznego wyznania, który w dodatku został częściowo napisany wierszem wolnym. Tytułową główną bohaterką jest tu wyspa, która w latach 1892–1924 pełniła funkcję głównego centrum przyjmowania imigrantów do Stanów Zjednoczonych albo, jak pisze Perec, nie-miejsce, które błyskawicznie przemieniało emigrantów w imigrantów, ale niektórych przybyszów zawracało z powrotem do Europy. Francuski pisarz w swojej niewielkiej objętościowo książce serwuje czytelnikowi podstawową faktografię związaną z działaniem najsłynniejszego centrum przyjmowania emigrantów, ale także stara się zrozumieć, co mogli czuć przybysze, których nędza i prześladowania skłaniały do porzucenia swojego dotychczasowego życia i szukania bardzo niepewnego szczęścia w nowym świecie.

Książka jest stosunkowo prosta, zwłaszcza jak na twórczość Pereca, ale pisarska klasa autora daje się podskórnie wyczuć dosłownie po kilku zdaniach – to niewielkie dzieło czyta się zachłannie, zarówno chłonąc fakty dotyczące samej Ellis Island, jak i zadając sobie wraz z autorem uniwersalne pytania o tożsamość oraz snując (dziś bardzo aktualne) refleksje na temat losu migrantów. Bardzo istotnym wątkiem w książce jest wątek autobiograficzny. Perec, którego pisarstwo zawsze podszyte było autobiografizmem, w „Ellis Island” bodaj po raz pierwszy opowiedział wprost, o tym, co oznaczało dla niego bycie Żydem, w dodatku takim, którego wypędzono z diaspory i nie przekazano mu żydowskich tradycji (pochodził z rodziny polskich Żydów, którzy wyemigrowali do Francji; jego rodzice zmarli, kiedy był dzieckiem). Książkę można polecić zarówno czytelnikom światowej literatury z najwyższej półki, jak i wszystkim osobom szukającym zwięzłej lektury odnoszącej się do zjawiska migracji. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Jillian Tamaki, Mariko Tamaki, „Połączenia”

Połączenia

Jillian Tamaki, Mariko Tamaki, „Połączenia”Scenariusz: Mariko Tamaki
Ilustracje: Jillian Tamaki
Wydawnictwo: Kultura Gniewu

Mariko Tamaki to pisarka i scenarzystka komiksów, a Jillian Tamaki – rysowniczka komiksowa i ilustratorka. Historie obrazkowe tworzą zarówno osobno, jak i wspólnie. Jeden spośród tych wspólnych, pt. „Pewnego lata”, ukazał się już wcześniej w Polsce – omawialiśmy go podczas przeglądu 22/2018. Z kolei „Połączenia” to w Stanach Zjednoczonych jeden z najbardziej docenianych komiksów ostatnich lat. Zdobył on m.in. prestiżową amerykańską Nagrodę Eisnera za najlepszy album roku, a kuzynki Tamaki otrzymały za niego dodatkowo nagrody w kategoriach najlepszy scenarzysta/scenarzystka (Mariko) i najlepszy rysownik/rysowniczka (Jillian).

Opowiedziana tu historia jest prosta, choć niejednoznaczna. Oto trzy dziewczyny będące na początku studiów wybierają się na wymarzoną wyprawę do Nowego Jorku – Zoe i Dani to najlepsze przyjaciółki z liceum, zaś Dani i Fiona to znajome ze studiów. Nie dość, że mają odmienne temperamenty, to jeszcze każda z nich ma swoje problemy i swoje preferencje odnośnie do ich wycieczki, które niekoniecznie się ze sobą pokrywają. Jakby tego było mało, po pewnym czasie okazuje się, że Zoe i Fiona wpadają sobie w oko – w sensie romantyczno-seksualnym. Mieszanka trzech różnych osobowości, które mają do siebie różny stosunek to oczywiście prosty przepis na problemy. Pomiędzy dziewczynami zaczynają pojawiać się nieporozumienia, rozczarowania i niedomówienia.

Z w sumie dość banalnej historii, której warianty mogły przydarzyć się w młodości wielu z nas Mariko Tamaki potrafi wiele wycisnąć. Każda z trzech bohaterek jest żywą postacią, więc opowieść o nich jest wieloznaczna i podatna na interpretacje. Scenarzystka pozostawia dużo miejsca na niedopowiedzenia, dzięki czemu po pierwsze opisana w komiksie sytuacja naprawdę przypomina sytuację z życia wziętą, a po drugie – historia daje na myślenia. Dlaczego właściwie bohaterki zachowują się tak, a nie inaczej? Jakie są ich motywacje? No i co stanie się z ich (bardzo różnymi) relacjami, kiedy już wycieczka dobiegnie końca?

Komiks czyta się świetnie. Jego dodatkowym atutem są świetne, bardzo pomysłowe, choć z drugiej strony nienarzucające się rysunki Jillian Tamaki. To rysowniczka kompletna – mająca swój styl, świetna w oddawaniu emocji na twarzach i w głowach bohaterek, a w dodatku bardzo dobra w oddawaniu szczegółów, dzięki czemu wyobraźnia czytelnika bez trudu zostaje przeniesiona akurat do Nowego Jorku, a nie nigdzie indziej. Polecam zakup – tym bardziej że komiks kuzynek Tamaki spodoba się także młodzieży i młodym dorosłym. Oprawa miękka, klejona.

Radosław Kobierski, „Na wulkanie”

Na wulkanie

Radosław Kobierski, „Na wulkanie”Autor: Radosław Kobierski
Wydawnictwo: Drzazgi

Radosław Kobierski to poeta i prozaik, który za sprawą zbioru opowiadań „Na wulkanie” po raz pierwszy od piętnastu lat wraca do prozy – jego ostatnia powieść pt. „Ziemia Nod” ukazała się w 2010 roku. I znakomicie, że wraca, bo w jego najnowszej książce znalazły się opowiadania zarówno kunsztowne, jak i poruszające.

Bohaterowie tekstów Kobierskiego różnią się od siebie – mamy tu m.in. świetnie sytuowanego mężczyznę dobrze po sześćdziesiątce, który postanawia wycofać się z handlu nieruchomościami, na którym się dorobił i zatrudnić w dostrzegalni przeciwpożarowej, kobietę, która w podróży służbowej na Wolin niespodziewanie przeżywa coś, co staje się dla niej życiowym przełomem czy mężczyznę, który po wielu latach odwiedza mieszkającego w Szkocji dawnego przyjaciela. Te i inne postacie stworzone przez Kobierskiego łączą skrywane emocje związane ze sprawami, o których bohaterowie z różnych powodów chcieli zapomnieć, ale nigdy im się to do końca nie udało. Co ciekawe, jako metodę prowadzącą do tych niedookreślonych miejsc wewnątrz bohaterów Kobierski obrał skrajny realizm. Opowiadania zawarte w „Na wulkanie” są przepełnione konkretem, ich autor potrafi drobiazgowo opisywać na przykład niuanse konstrukcyjne leśnej wieży obserwacyjnej, meteorologiczne uwarunkowania skutkujące burzą czy rejs jachtem po Adriatyku (to wszystko tylko w pierwszym opowiadaniu zatytułowanym „Niebo było w przeciwnym kierunku”). W prozie Kobierskiego baczna obserwacja zewnętrza i pełne skupienie na materialności nie wyklucza się jednak z równie czujnym wsłuchiwaniem się w najdrobniejsze drgnienia emocji, nawet jeśli nie do końca wiadomo, gdzie te emocje mają swoje źródło.

Lekturę zbioru „Na wulkanie” polecam zwłaszcza wybrednym czytelnikom prozy w wyższej półki, którzy lubią zaglądać do głów bohaterów literackich, ale nie lubią znajdować w nich (zbyt) łatwych odpowiedzi. Kobierski zdecydowanie zasłużył nią na nominacje do przyszłorocznych nagród literackich – mam nadzieję, że tom rzeczywiście zyska należne uznanie. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Marek Bieńczyk, „Rondo Wiatraczna”

Rondo Wiatraczna

Marek Bieńczyk, „Rondo Wiatraczna”Autor: Marek Bieńczyk
Wydawnictwo: Karakter

Marek Bieńczyk to eseista, prozaik, historyk literatury, tłumacz i laureat Nagrody Literackiej Nike, powszechnie uznawany za wybitną postać polskiej literatury. Ostatnio na naszej liście gościł jako autor zbioru miniesejów, które łączy temat śmierci i żałoby – książkę zatytułowaną „Kontener” omawialiśmy podczas przeglądu 23 w 2018 roku. Za sprawą omawianego tu „Ronda Wiatraczna” Bieńczyk po wielu latach wrócił do prozy stricte artystycznej. Jego poprzednia powieść pt. „Tworki” ukazała się 1999 roku, zaś pierwsza, zatytułowana „Terminal”, w 1994 roku.

Jeśli „Rondo Wiatraczna” jest powieścią, to jest powieścią niestandardową. Jej główny bohater, zwany Prorokiem, już w pierwszym zdaniu mówi o sobie: „Nic nie różniło mnie od Chrystusa, poza tym, że nie Bóg był moim ojcem”. Tymi mocnymi słowami zaczyna się jego niejednorodna i achronologiczna podróż przez wspomnienia, objawienia, halucynacje, przywidzenia, a przede wszystkim przez Grochów – dzielnicę, w której z przypadku żył i z wyboru żyje dalej. Narrator opowiada o ulicach, budynkach i jedynej w swoim rodzaju atmosferze Grochowa – ni to wielkomiejskiej, ni to małomiasteczkowej i zarazem pełnej wyraźnych sygnałów wiejskiej przeszłości. Przede wszystkim opowiada jednak o ludziach, których na Grochowie spotykał, różnych, ale zawsze na swój sposób wyjątkowych. A także o postaciach, którym bliżej niż do ludzi jest do duchów-symboli dzielnicy.

Najnowsza proza Bieńczyka jest wieloznaczna i niełatwa do przyszpilenia. W krótkim opisie takim jak ten, to z pewnością niemożliwe. Pod względem językowym „Rondo Wiatraczna” napisane bywa wręcz wirtuozersko – efekt połączenia dużego talentu autora z dekadami spędzonymi przez niego na pisaniu i czytaniu dzieł mistrzów słowa. Jednocześnie proza Bieńczyka jest na tyle gęsta, że tzw. niewyrobiony czytelnik prawdopodobnie się od niej odbije, uznając za bełkotliwą i pseudointelektualną. Żeby z lektury „Ronda Wiatraczna” coś wynieść, trzeba wnieść do niej sporo od siebie, choćby dużą koncentrację i czytelnicze doświadczenie.

Nie wiem czy najnowsza powieść Bieńczyka to książka świetna, dla mnie raczej nie, ale bezsprzecznie to książka ciekawa, mająca swoje tajemnice. To od czytelnika zależy czy będzie chciał je rozwikłać. Poza tym, co istotne, to kolejna w polskiej literaturze proza napisana w hołdzie dla Grochowa – i choćby tylko z tego względu wypada ją polecić warszawskim bibliotekom. Warto także podkreślić, że książka została pięknie wydana, jak to zwykle bywa w przypadku wydawnictwa Karakter. W oprawie miękkiej, klejonej, z obwolutą.

Płuca

Autor: Pedro Gunnlaugur Garcia
Wydawnictwo Poznańskie

Powieść uhonorowana Islandzką Nagrodą Literacką należy do serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego. To saga rodzinna, fragmentarycznie ukazująca losy, tragedie i traumy, które dotknęły członków jednej rodziny na przestrzeni prawie 200 lat w różnych miejscach na świecie.

Ta melancholijna opowieść o korzeniach rozpoczyna się od trudnej relacji Johany z ojcem, z którym prawie nie ma kontaktu. Kiedy w końcu dochodzi między nimi do spotkania, mężczyzna wręcza córce pamiętnik z zapisanymi dziejami rodziny. Każda postać z pamiętnika mierzy się z problemami, samotnością, traumami i słabościami. Przodkowie Johany byli rozrzuceni po całym świecie, każdy próbował odnaleźć się w zagmatwanym życiu. Ich historie pokazują moc dziedziczenia i podobieństwa między przedstawicielami różnych pokoleń. Autor w mistyczny wręcz sposób prezentuje historię rodziny pokaleczonej przez los. Książka nie jest łatwa w odbiorze ze względu na wielość postaci, kultur, zmienny czas, ale zdecydowanie warto przeczytać. Polecam, oprawa twarda, szyta.

Iwona Żytkowiak, „Kim byłaś Anno?”

Kim byłaś Anno?

Iwona Żytkowiak, „Kim byłaś Anno?”Autorka: Iwona Żytkowiak
Wydawnictwo: Replika

Nowa powieść Iwony Żytkowiak opowiada o utraconych marzeniach pewnej kobiety i chaotycznej, nieudanej próbie ich odzyskania. Jej główna bohaterka, pięćdziesięcioletnia Anna, umiera już we wprowadzeniu. Ginie w wypadku autobusu komunikacji miejskiej. Okazuje się, że neseserze, który miała przy sobie, była seksowna bielizna, której nigdy nie widział na niej jej mąż, Witold.

W młodości Anna chciała być artystką. Uwielbiała malować, a jej obrazy były doceniane. Już w okresie okołomaturalnym zaczęła odnosić pierwsze sukcesy. Także mniej więcej wtedy poznała Witolda, w którym się zakochała i przez którego stopniowo zaczęła odchodzić od sztuki. Mężczyzna spełniał się w biznesie, dużo zarabiał i sprawiał, że Anna wiodła dostatnie, wygodne i dobre życie. Niestety było ono pozbawione jednego kluczowego dla niej elementu – sztuki, artystycznych ambicji, możliwości swobodnej ekspresji. Witold nie tylko nie traktował artystycznych zainteresowań Anny poważnie, ale także z całą stanowczością twierdził, że „jego żona nie musi pracować”.

Pewnego dnia Anna uświadomiła sobie, że życie w pewnym sensie przeciekło jej przez palce. Trochę przypadkiem zaczęła odreagowywać swoją porażkę w nieco mocniejszych przeżyciach, które utrzymywała w sekrecie przed mężem. Nic dziwnego – chodziło o przygodne spotkania z innymi mężczyznami. Kobieta dojrzewała do tego, by zmienić swoje życie i wreszcie zacząć przeżywać je tak, jak to ona tego chce. Niestety właśnie wtedy przydarzył jej się tragiczny wypadek.

„Kim byłaś Anno?” to powieść, którą powinno się postawić na półce obok obyczajowej literatury środka i romansów, ale wyróżniająca się na tle podobnych książek warsztatem autorki. Pozwolił jej on choćby na zbudowanie wiarygodnych bohaterów, stworzenie kilku plastycznych scen czy zarysowanie nieco szerszego tła, sięgającego aż do młodości rodziców Anny. W efekcie książkę Iwona Żytkowiak czyta się całkiem nieźle, szczególnie na tle współcześnie wydawanych powieści z podobnej półki. Można ją polecić czytelnikom podobnej literatury, a co za tym idzie – w razie zapotrzebowania zakupić do biblioteki. Oprawa miękka, klejona.

Paul Murray, „Żądło”

Żądło

Paul Murray, „Żądło”Autor: Paul Murray
Wydawnictwo: Filtry

„Żądło” Paula Murraya to rozpisana na ponad 550 stron powieściowa historia jednej irlandzkiej rodziny. Barnesowie byli kiedyś zamożni, jednak globalny kryzys finansowy i seria złych biznesowych decyzji ojca rodziny – Dickiego – doprowadziły ich do finansowej ruiny. Co z kolei naturalne, problemy finansowe w dużym stopniu przekładają się na problemy emocjonalne.

Rodzina Barnesów jest czteroosobowa. Dickie, mąż i ojciec, ucieka przed problemami do lasu, gdzie buduje schron mający go ochronić przed zbliżającą się według niego apokalipsą. Jego żona Imelda za wszelką cenę stara się zachować pozory, że wszystko jest jak dawniej, mimo że zupełnie nie radzi sobie z sytuacją, w której się znalazła. Ich córka Cass, która kończy liceum, jest zagubiona jak większość osób w tym wieku, ale nie bardzo ma do kogo zwrócić się o pomoc. Jest wprawdzie zdolną uczennicą i obiecującą poetką, ale nienajlepiej idzie jej radzenie sobie z problemami. Jej młodszy brat PJ bardzo stara się, aby członkowie jego rodziny znów się do siebie zbliżyli, ale najbliżsi nie za bardzo chcą go wysłuchać. To tylko główny, tak naprawdę niewiele mówiący zarys – każdy z czterech bohaterów jest tak naprawdę oddzielnym wszechświatem, z orbitującymi wokół niego bohaterami drugo- i trzecioplanowymi, mnóstwem problemów, własnymi ambicjami i odrębną wrażliwością.

Narracja Murraya jest nerwowa, niemal gorączkowa, ale z drugiej strony często pozornie beznamiętna. Autor żongluje konwencjami i typami narracji – zdarza się tu osławiona technika strumienia świadomości, zdarzają nawet eksperymenty z narracją drugoosobową – ale mimo tego, powieść czyta się szybko, bez przeszkód i zachłannie. „Żądło” najzwyczajniej w świecie wciąga, chyba głównie za sprawą przekonujących portretów bohaterów, którzy ukazani są wraz ze swoimi pragnieniami, potknięciami, słabościami (a tych, ze względu na ich trudną sytuację, nie brakuje). Murrayowi udało się połączyć w jeden literacki organizm dwa tak często przeciwstawne bieguny – literackie ambicje i przystępność, a wręcz, jak to się czasami mówi, nieodkładalność.

Zdecydowanie polecam „Żądło” jako zakup biblioteczny – to po prostu bardzo dobra powieść, która w dodatku może spodobać się czytelnikom o różnym zapleczu, różnej wrażliwości i różnych wymaganiach. Oprawa twarda, szyta.