Archiwum autora: Katarzyna Olszewska

Martwa natura

Autorka: Sarah Winman
Wydawnictwo: Arkady
Warszawa 2025

Bardzo ładnie wydana przez Arkady powieść brytyjskiej pisarki, która pierwszy raz pojawia się na naszej liście. Utwór przetłumaczono na kilkanaście języków, docenili go zarówno krytycy, jak i miłośnicy literatury. Książka opowiada o życiu w powojennych Włoszech (akcja rozpoczyna się u schyłku II wojny światowej). Czas niełatwy, czas zmiany, czas naprawy łączy na dobre losy kilku postaci, m. in. żołnierza Ulyssesa, historyczki sztuki Evelyn, Starego Cressy’ego czy Peg, która jako ta najmniej idealna ze wszystkich, być może pierwsza zdobędzie sympatię czytelników. Codzienne problemy bohaterów, zwyczajny trud życia, często skomplikowane relacje, podszyte szukaniem szczęścia i miłości, przyjaźń jako źródło siły to jedna, bardzo ważna warstwa znaczeniowa opowieści. Druga wiąże się ze sztuką, ale pisaną przez duże „S”. Bohaterowie o niej rozmawiają, rozmyślają, stanowi ona stałe tło wydarzeń a niektórzy mają nawet specjalną misję ratowania jej przed zniszczeniem lub zaginięciem. Obrazy, rzeźby, architektura, literatura – artyzm wypełnia karty publikacji. Sztuka obok estetycznej pełni także funkcję ocalającą, niosącą sens. Tytułowa martwa natura jawi się jako nośnik znaczeń, wrażeń, emocji i pamięci, przypomnienie wcale nie banalnej prawdy, że życie jest piękne, lecz także ostrzeżenie, że wszystko przemija. Krzepiące przesłanie powieści mówi o tym, że choć nie ma lekko, nigdy nie należy rezygnować z radości życia w czym z pewnością pomaga krąg bliskich, sprawdzonych przyjaciół.

Książka Sary Winman to ciekawa propozycja na rynku wydawniczym, choć pewnie nie trafi w gusta każdego odbiorcy. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut a jedynie spostrzeżenie. Ta momentami bardzo elegancka, nieśpieszna proza, w której sztuka gra równie ważną rolę, co bohaterowie, wymaga odpowiedniego nastroju i nastawienia. Warto zwrócić uwagę na plastyczne opisy, często ewokujące aurę relaksu oraz niosące ukojenie. Duży plus za przemyślane i dopracowane kreacje postaci. Polecam. Oprawa twarda, szyta, zdobione brzegi.

Czytaj dalej

O pięciu osobach, które odwiedziły moją żonę po mojej śmierci

Autorka: Julia M. Maj
Grupa Wydawnicza Relacja
Warszawa 2025

„O pięciu osobach, które odwiedziły moją żonę po mojej śmierci” – tytuł konkretny i szanujący czytelnika, a przy okazji od razu wprowadzający w fabułę. Julia M. Maj nie bawi się w niepotrzebne metafory, za to dobrze radzi sobie z subtelną ironią i ma duże poczucie humoru. Powieść stanowi jej debiut literacki, trzeba przyznać bardzo udany i intrygujący, który dobrze rokuje o dalszej karierze pisarki.

Uwagę czytelnika na pewno zwróci ciekawa konstrukcja fabularna utworu i trzeba przyznać oryginalna, nie do pozazdroszczenia dla głównego bohatera sytuacja narracyjna. Oto nieżyjący od kilku dni Witek budzi się w ulubionym fotelu w rogu salonu jako niewidzialny dla większości ludzi duch. Salon jak to salon jest przestrzenią odwiedzin, rozmów z gośćmi, towarzyskich spotkań, podczas których mogą paść słowa zmarłemu bohaterowi niemiłe, zaskakujące i dające do myślenia, a że śmierć często wspaniale współgra z podsumowaniami życia, pojawią się wątki trudnego dzieciństwa, małżeństwa, kariery zawodowej i relacji z ludźmi. Ostatecznie Witek dochodzi do wniosku, że „najważniejsze są te miłe chwile. Ilość miłych chwil” (s. 242) i ta maksyma wydaje się tak ważna, prosta i oczywista, że aż trudno uwierzyć, że samemu się na nią nie wpadło. W kontekście stosunków międzyludzkich zapisano w książce jeszcze kilka mądrych zdań, bo właśnie związki, zależności, miłość i przyjaźnie są głównym tematem opowieści. Pisarka z dużą wrażliwością i empatią ukazuje skomplikowane relacje rodzinne najpierw małego Witka, potem dorosłego Witolda. Świat przeżyć wewnętrznych postaci wydaje się bliski, jakby znany z autopsji, choć biografia bohatera przebiega według wciągającego i raczej niecodziennego scenariusza. Niespełnienie miesza się tu z wchodzeniem w role, które przyszło grać bohaterom utworu, a wybierany przez nich najczęściej kompromis niepostrzeżenie przechodzi w rezygnację z siebie i z drugiego człowieka. Nie będzie tu silnych porywów uczuć, nie z nich utkane jest życie, a raczej z codziennych, spokojnych interakcji nie wolnych od uników i napięć, przyjaznych gestów czy wrogich spojrzeń, żalu oraz wdzięczności, poczucia obowiązku i drobnych satysfakcji.

Książka Julii M. Maj to, choć utrzymana w komediowej konwencji, w gruncie rzeczy bardzo poruszająca proza o zaniku relacji, przemilczeniach, barierach i niedoskonałościach w komunikacji między bliskimi sobie ludźmi. Pisarce udaje się stworzyć mały, literacki majstersztyk, który mimo poważnego, momentami niepokojącego przesłania, zostawia czytelnika z lekkim sercem i w dobrym humorze. Każdemu, kto szuka wartościowej współczesnej literatury, gorąco polecam niniejszą powieść. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Checkpoint Isabella

Autorka: Kamila Zagórowska
Wydawnictwo: Novae Res
Gdynia 2025
Poziom: BD IV

Ciekawa książka w konkretnym rozmiarze, ukazująca losy nastolatków, którzy w latach osiemdziesiątych XX wieku wyemigrowali z rodzicami z PRL-u do lepszego świata czyli do NRD. Młodzi ludzie, których zmuszono do porzucenia swoich miejsc, przyjaciół, pierwszych sympatii, całego dotychczasowego życia nie mogą do końca odnaleźć się w nowym kraju i tęsknią za domem. Emigracja do łatwych przeżyć nie należy, zwłaszcza, gdy odbywa się wbrew woli. Bohaterowie – Kaśka, Ola, Iza i Marcin – coś o tym wiedzą, na szczęście w małej polskiej szkole przy ambasadzie w Berlinie Wschodnim spotykają siebie, zaczynają się przyjaźnić – wiadomo: razem lżej – i jakoś normalnie żyć, uczyć się, realizować pasje, wreszcie zrobić wszystko, by wrócić do Polski na stałe. Oczywiście życie jak to życie nie jeden raz pokrzyżuje im plany. Pęknięte serca, porażki i upadki, lecz także sukcesy, nowe porywy uczuć, radość, nadzieja, cierpienie oraz śmierć – wszystko to stanie się ich udziałem.

Autorka bardzo zręcznie buduje obyczajową układankę, plącze ścieżki, wprowadza wątki, które cieszą, zaskakują, złoszczą lub ściskają za serce. Doskonale uchwycono dylematy nastoletnich bohaterów, ich siłę i wrażliwość czyli to, co chyba w młodości najcenniejsze. Ładne – i to określenie wydaje się tu naprawdę najbardziej trafne – ładne są wątki romantyczne, niosące ładunek niewinnych pierwszych uniesień, obaw, nieuchronnych wygaszeń i rozczarowań. Interesująco wypada także tło historyczne książki. Podzielone murem Niemcy, podobnie jak Polska u kresu minionego ustroju to pełna kontrastów przestrzeń strachu i ekscytacji, bierności i działania, kontroli i zrywów wolności. Utwór podejmuje niewyeksploatowany jeszcze wątek z przeszłości, dzięki czemu prawdopodobnie uda mu się wzbudzić autentyczne zainteresowanie czytelników. Specyficzną atmosferę sprytnie ewokują m. in. wplatane do narracji teksty piosenek, które wszyscy znamy, choć dziś może nie każdy pamięta, o czym naprawdę opowiadają. Ponadto pisarka z wyczuciem akcentuje zawiłości powojennych relacji polsko-niemieckich. Poczucie krzywdy przekazywane z pokolenia na pokolenie zostaje skonfrontowane z potrzebą budowania nowego świata przez młodą generację. Natomiast w uniwersalnym wymiarze „Checkpoint Isabella” opowiada o dojrzewaniu, mierzeniu się z życiem, hartowaniu światopoglądów i szukaniu własnej drogi. Wydaje się, że słowa z okładki: „By zburzyć mur, wystarczy niewielkie pęknięcie” odnoszą się nie tylko do berlińskiego muru, który na szczęście runął, lecz także do murów mentalnych, które coś lub ktoś stawia w naszej głowie za cegły mając uprzedzenia, niewiedzę i stereotypy. Podsumowując: Kamila Zagórowska napisała dobrą książkę, którą szczerze polecam. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Tajemnice szkieletów

Autorzy: Marta Guzowska, Wiesław Więckowski
Ilustratorka: Joanna Czaplewska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Warszawa 2025
Poziom: BD I/III

Bogato ilustrowana publikacja dydaktyczna dla dzieci, które nie boją się kościotrupów. Autorzy obiecują małym czytelnikom podróż w czasie i w głąb szkieletu, zatem ruszajmy i my. Pierwszy przystanek przyniesie definicję szkieletu i ogólne wprowadzenie do zagadnienia, drugi – przedstawi wszystkich przodków człowieka od strony kości. Dalej pochylimy się nieco dłużej nad każdą ludzką kosteczką, czwarta część podróży zdradzi, co można wyczytać z kości a na końcu pojawią się pytania, które każdy chętnie zada antropologowi, jeśli go spotka a jeśli nie, to przynajmniej pozna odpowiedzi zamieszczone na łamach publikacji.

Autorzy książki to archeolożka i antropolog, oboje zafascynowani tematem i zaprzyjaźnieni od dwudziestu pięciu lat i być może dlatego albo pomimo to czasami współpracują ze sobą, doskonale się uzupełniając. Efekt widać w „Tajemnicach szkieletów”. Prosty język opisu, swobodny styl wypowiedzi umożliwia przekazanie naprawdę dużego zasobu fachowej wiedzy w przystępnej i zrozumiałej dla młodego czytelnika, nienużącej formie. Korespondują z nią utrzymane w jednolitej kolorystyce ilustracje ożywiające tekst, wizualizujące i organizujące zawarte w nim informacje w uporządkowaną całość. Ewolucja i rewolucja dwunożności, szczegółowy opis szkieletu, który mamy w środku i wszystkich jego funkcji, wreszcie nadanie mu właściwej wartości, bo choć na co dzień tego nie dostrzegamy, bez kości „bylibyśmy flakami w worku ze skóry” (s. 72) a tak pewnie ciężko byłoby żyć – wszystko to i wiele innych ciekawostek odnajdzie czytelnik na łamach publikacji. Gorąco polecam. Oprawa twarda, szyta.

Czytaj dalej

Krwinki

Autorka: Dorota Groyecka
Wydawnictwo: WAB
Warszawa 2025

Książka Doroty Groyeckiej to prawdopodobnie najcięższy kaliber na dzisiejszym Przeglądzie Nowości Wydawniczych. Podtytuł publikacji brzmi: opowieści o stracie i nadziei. Autorka podejmuje wyjątkowo trudny temat śmierci dziecka i żałoby po nim. Reportaż powstaje, by wesprzeć rodziców opłakujących swoje potomstwo – gdy brak pocieszenia nie pozostaje nic innego niż dzielenie cierpienia, wysłuchanie innych, doświadczonych tym samym nieszczęściem i dostrzeżenie, że przetrwali i trwają nadal, choć życie po stracie trzeba zbudować na nowo. Wydaje się, że istnieje również drugi adresat publikacji, osoby z tzw. otoczenia, które w obliczu czyjejś tragedii nie wiedzą jak pomóc, nie potrafią się zachować i dobrać słów a wystarczy po prostu być, wspólnie milczeć albo razem zapłakać. Im także pomoże ta książka.

Zbiór zawiera kilkanaście relacji rodziców, którzy tracą dziecko – dziecko nienarodzone, kilkumiesięczne, kilkuletnie lub prawie dorosłe. Rozmówcy autorki bez przemilczeń, bardzo szczerze i wprost mówią o emocjach związanych z odchodzeniem stopniowym lub nagłym, z trwogą oczekiwanym albo zupełnie niespodziewanym – tu każda historia jest inna i wyjątkowa. Teksty przepełnia ból, epatuje z nich echo przeżytego niegdyś strachu, nadziei, potem rozpaczy. Niektóre zdania tej książki są bezlitosne, czyta się ją ze ściśniętym gardłem, ale także z poczuciem wyjątkowości i wdzięczności, że bohaterowie zdobyli się na dzielenie wspomnień z czytelnikiem. Niewiele jest na rynku publikacji o śmierci, zwłaszcza tak mądrze napisanych i przejmujących. Ciężko się o tym myśli a co dopiero pisze czy rozmawia, ale temat prędzej czy później każdego będzie dotyczył. Warto wiedzieć, że istnieje książka, która niczym objęcie ramieniem wesprze w żałobie, będzie drogowskazem, podpowie gdzie szukać pomocy, bo właśnie takie i właśnie po to są „Krwinki”. Gdyby pokusić się o próbę określenia w dwóch słowach o czym opowiadają te autentyczne, bardzo osobiste, złożone i nasycone teksty zebrane w tomie to: o wielkiej miłości, która nie umiera, o ogromnym bólu, który nie przeminie, o godzeniu się z tym, co nieuniknione, o tym, że człowiek bywa tak silny, że aż ciężko uwierzyć a przede wszystkim o tym, że każda chwila naprawdę ma znaczenie.

„Krwinki” nie powinny umknąć uwadze – warto mieć je na półce w domu, w bibliotece, warto przeczytać, choć może zaboleć. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Okradzione

Autorka: Leonie Schöler
Wydawnictwo: Otwarte
Kraków 2025

Pierwsza książka niemieckiej historyczki i dziennikarki, która do tej pory przede wszystkim na kanałach na Instagramie i TikToku dzieliła się swoją obszerną wiedzą o aktualnej polityce i dziejach świata. Publikacja w Niemczech staje się bestsellerem, teraz dociera do Polski i może zainteresować nie tylko tzw. płeć piękną. Tekstowi przyświeca idea oddania głosu osobom pominiętym na kartach historii i w tym przypadku chodzi głównie o kobiety, które – jak sugeruje podtytuł – dokonały czegoś ważnego i zostały okradzione ze swoich osiągnięć przez mężczyzn. Autorka pragnie przywrócić paniom należne uznanie i uwagę a także ich miejsce w opowieści o przeszłości.

Bohaterki publikacji żyją w XIX i XX wieku, niektóre są wymienione z imienia i nazwiska, inne działają w grupach tworząc nowe ruchy, nurty, idee czy zjawiska. Czytelnik odnajdzie wśród nich zarówno rewolucjonistki Wiosny Ludów, brytyjskie sufrażystki, jak i naukowczynie czy wojowniczki/żołnierki. Autorka, przybliżając czytelnikowi biografie postaci i ich dokonania, jednocześnie obnaża system wykorzystywania kobiecej pracy i przywłaszczania jej owoców przez mężczyzn. Wymazywanie kobiet przebiega według sprawdzonych reguł: o kobiecie się nie wspomina, a gdy jej nazwisko zostaje zapomniane, przejmuje się jej osiągnięcia. Natomiast jeśli nazwisko kobiety zostaje mimo wszystko przez społeczeństwo pamiętane, wówczas przekierowuje się całą uwagę na jej styl i sposób bycia, omawia się jej charakter, stopień realizowania społecznej roli i wtłacza się ją w dyskurs obyczajowy, pomijając sferę pracy czy aktywności pozadomowej. Schemat powtarza się przez dziesięciolecia i – o zgrozo – ma się dobrze i teraz. Ponure przesłanie książki mówi o tym, że zniesienie praw dyskryminujących kobiety nie prowadzi do zniknięcia nierówności w ludzkich umysłach. Zakończę cytatem: „żadna okradziona kobieta nie jest odosobnionym przypadkiem, jest częścią systemu, który oddziałuje na nas wszystkich i funkcjonuje do dziś” (s. 341). Bardzo polecam tę odkrywczą na swój sposób książkę. Niektóre ukazane w niej historie naprawdę poruszają i oburzają. Oprawa miękka, klejona, na końcu obszerna bibliografia.

Czytaj dalej

Matka bez wyboru

Autorka: Marta Wroniszewska
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2025

Bardzo ciekawa książka Marty Wroniszewskiej, znanej z głośnego przed laty reportażu „Tu jest teraz twój dom” (P. 12/21) – rok temu było wznowienie tej publikacji. „Matka bez wyboru” opowiada o kobietach, które porzucają swoje dzieci z wielu różnych powodów – sytuacja zawsze jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Bohaterki odchodzą z domu, w którym są źle traktowane, uciekają przed przemocą, odchodzą, bo uważają, że dziecku będzie bez nich lepiej, czasami nie potrafią zawalczyć o swoją rodzinę, ponieważ są zbyt słabe a okoliczności, łagodnie mówiąc, nie sprzyjają; inne natomiast nie radzą sobie z chorobą dziecka, nad którym opieka wymaga heroicznej postawy, finansowego zaplecza i specjalistycznych umiejętności. Autorce jednak nie chodzi o usprawiedliwienie tytułowych kobiet, raczej o wczucie się w ich historie. Cytat: „Najczęściej matki odchodzą emocjonalnie lub fizycznie albo na oba te sposoby naraz. Najrzadszy, trzeci rodzaj odejścia to porzucenie (…)” (s. 137). Zdaniem dziennikarki można jeszcze podzielić kobiety na te, które odejść musiały i te, które chciały. Każda opowieść jest inna, odmienne są też punkty widzenia tych, którzy porzucają i tych, którzy zostają porzuceni. Publikację podzielono dlatego na dwie części – w pierwszej z nich znajdują się relacje matek, druga partia tekstu natomiast należy do dzieci i ich bliskich. Nie wiem, która strona ma gorzej, źle ma jedna i druga, ale podwójna perspektywa pozwala opisać zjawisko całościowo i być może lepiej zrozumieć decyzje, które zostają podjęte. Służy temu również wprowadzenie do tekstu komentarzy m. in. dr nauk społecznych Urszuli Sajewicz-Radtke czy dopisków autorki. Te ostatnie przynoszą informacje dotyczące statystyk, osadzają wspomnienia bohaterek w różnych kontekstach, czasami szokują jak liczba samotnych i niepełnoletnich matek w Polsce.

Książka nie zawiedzie czytelników szukających rzetelnej literatury faktu. Czu uwrażliwi na problem porzucenia dzieci przez matki? Nie wiem, ale na pewno stanowi dowód na to, że za każdym takim odejściem wlecze się łańcuch niepowodzeń, cierpienia, samotności, braku wsparcia ze strony ludzi i instytucji, wreszcie bezsilności i tylko czasami można liczyć na happy end. Reportaż Marty Wroniszewskiej to także ważny głos w sprawie równouprawnienia płci i kompetencji, których brak wielu współczesnym rodzicom wychowującym dzieci. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.

Czytaj dalej

Tamte czasy

Autor: Martín Caparrós
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Raport z teraźniejszości zamknięty w ciekawej formie reportażu napisanego z perspektywy oddalonej o sto lat przyszłości przez wykreowaną na potrzeby tekstu fikcyjną historyczkę. Eksperyment stylistyczny ma na celu rozbudzenie intelektualne czytelnika m. in. poprzez nabranie dystansu do opisywanych zjawisk i wydarzeń a te obejmują trzecią dekadę XXI wieku. Ten ciekawy, choć szalony pomysł przychodzi do głowy argentyńskiemu dziennikarzowi i pisarzowi, zatroskanemu kształtem dzisiejszego świata. Niestety (dla nas współczesnych) kreślona przez Caparrósa wizja jest nieco katastroficzna. Autor opisuje kres zdominowanej przez Stany Zjednoczone epoki Zachodu, w której właśnie żyjemy oraz nadejście epoki Chin. Jednak zanim nasz świat się skończy, trzeba chwilę posiłować się z aktualnymi problemami. I tu należy bić brawo pisarzowi, który okazuje się niezwykle czujnym i zaangażowanym obserwatorem. Jakie zagadnienia leżą w kręgu jego zainteresowań? – kluczowe, choć być może jeszcze nie przez wszystkich zauważone przeludnienie w wybranych rejonach świata, wydłużenie życia, kryzys migracyjny, głód, zagrożenia klimatyczne, rozbuchany konsumpcjonizm, nieokiełznany postęp, rozwój sztucznej inteligencji i niebezpieczeństwa związane z cyfrową rzeczywistością, kryzys relacji rodzinnych i społecznych, wreszcie nierówności społeczne związane z płcią, pochodzeniem, orientacją seksualną i wieloma innymi czynnikami, na koniec religie i zmiany w podejściu do pracy jako głównej aktywności człowieka. To, co uderza w opisach wymienionych wyżej zjawisk to towarzyszący im strach. Niepewność jutra to zdaje się dominanta naszych czasów, motor wielu działań, ale i hamulec postępu.

Publikacja jest warta uwagi, bardzo dobrze napisana z jakąś taką lekkością i puszczeniem oka do odbiorcy, ale też błyskotliwością w swoich komentarzach do rzeczywistości, prowadzi do ciekawych wniosków i pobudza do refleksji. Tu próbka warsztatu pisarza, będąca opisem wycinka codzienności człowieka XXI wieku: „Punkt centralny łazienki, oprócz instalacji wodnej, stanowiło lustro. To właśnie podczas porannych ablucji człowiek, pod pretekstem zabiegów higienicznych i estetycznych, spędzał najwięcej czasu twarzą w twarz ze swym wizerunkiem. I konfrontacja ta wywoływała najrozmaitsze reakcje. Nieraz skłaniała do depresji, jako chwila zbyt dosłownej realności” (s. 37). Autor nie narzuca swojego punktu widzenia, nie epatuje dydaktyzmem czy z góry wydanymi wyrokami. Czytelnik ma szansę z bezpiecznej odległości przyjrzeć się czasom, w których żyjemy, samodzielnie pomyśleć i poczuć, co tutaj jest złe a co dobre. Nie trzeba obawiać się objętości książki– tekst na pewno nie znuży czytelnika. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.

Nie jesteśmy tu dla przyjemności

Autorka: Nina Lykke
Wydawnictwo: Pauza
Warszawa 2025

Ciekawa książka napisana przez norweską pisarkę, reprezentantkę egzystencjalnego nurtu literatury. Fabuła powieści koncentruje się wokół kilku dni z życia podstarzałego, niegdyś dobrze zapowiadającego się, a dziś zapomnianego pisarza, którego w ostatniej chwili zaproszono w zastępstwie na prestiżowy festiwal literacki. Wydawałoby się pozytywna wiadomość wywołuje potok niespokojnych myśli u bohatera, który mało tego, że zmaga się z własnym statusem upadłej gwiazdy, to jeszcze zostaje oskarżony przez młodą pisarkę o molestowanie. Knut, bo tak ma na imię nasz bohater, nie ma szans na obronę, wszelkie próby tłumaczenia się tylko rzucają na niego cień podejrzeń i niepotrzebnie podsycają plotki. Postanowienie o lekceważeniu sytuacji przestaje być możliwe do spełnienia, ponieważ panel, w którym podczas festiwalu ma wziąć udział mężczyzna, odbędzie się z udziałem wspomnianej pisarki, rzekomej ofiary molestowania, a także żeby było weselej, znienawidzonego męża byłej żony. Jednak zanim dojdzie do nieszczęsnego spotkania, czytelnik popłynie wraz ze strumieniem świadomości postaci nieuchronnie zmierzając do kulminacyjnego punktu fabuły. Wszystkie bolączki Knuta: niemoc twórcza, odrzucenie poprzedniej książki przez redaktora, negatywna krytyka, nieudane związki, zanikająca więź z synem, starzenie się i towarzyszący temu spadek męskiej witalności kumulują się i prowadzą do katastrofy, chyba, że w ostatniej chwili wydarzy się coś, co powstrzyma głównego bohatera. Jak będzie, nie zdradzę, bo mam ogromną nadzieję, że czytelnicy sięgną po publikację.

Autorce udaje się stworzyć momentami zabawną, innym razem tragiczną, błyskotliwą satyrę na wyższą klasę średnią, ale też na męskość, która nie ma lekko we współczesnym świecie. Książka zmusza do zastanowienia się nad jakością relacji międzyludzkich, które tworzymy w XXI wieku. Znakomity styl pisarki, jej duży warsztat i językowa sprawność czynią z lektury tego utworu bardzo przyjemne doznanie. Główny bohater nie pozostawia obojętnym i naprawdę daje się lubić mimo całej swej niedoskonałości. Bardzo polecam – ten utwór to wyjątkowo smaczny, literacki kąsek. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Ewa. Ewolucja jest kobietą

Autorka: Cat Bohannon
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Książka powstaje z tak słusznych i ważnych powodów, aż dziw, że dopiero teraz. Autorce przyświeca teza o różnicach pomiędzy męskim i kobiecym ciałem, wykraczających poza obszar tzw. dolnych rejonów. Kobieta od stóp do głów wygląda i funkcjonuje inaczej niż mężczyzna a jej organizm wydaje się bardziej skomplikowany i trudniejszy do zbadania z powodu nieustającej zmiany w niej zachodzącej, związanej z cyklami menstruacyjnymi, ciążami czy menopauzą. Czy zatem nie dziwne, że cała dotychczasowa wiedza o ludzkim ciele od wieków bazuje wyłącznie na męskim wzorze – pyta autorka publikacji? I wcale nie chodzi tu o kwestie feministyczne, ale o medycynę, biologię i neurobiologię, paleontologię, antropologię, psychologię… wszystkie „-logie” długo by wymieniać. Konsekwencją tego okazuje się m. in. mało skuteczne diagnozowanie i leczenie kobiet, nie mówiąc już o szkodliwych praktykach czy modach, które się jej poleca.

„Ewa” to przede wszystkim wielka opowieść o ewolucji ciała i jej wpływie na dzisiejsze życie żeńskiej połowy naszego gatunku. Autorka pokazuje jak mądry i silny jest kobiecy organizm, jak dostosowuje się do otoczenia i pobudza procesy zachodzące w obszarze biologii, lecz również kultury czy zjawisk społecznych. Tematy poruszane w rozprawie dotyczą m. in. kobiecego mleka, ciąży, zmysłów, mózgu, języka czy miłości. Tekst płynie gładko i niezauważalnie niczym gawęda okraszona humorem, uformowana w narrację łatwą do przyswojenia, operującą prostym językiem i swobodnym stylem wypowiedzi, wciągającą jak dobra literatura a nie popularnonaukowy tekst. Książka pozwala poczuć się częścią grupy, przynależeć i lepiej zrozumieć siebie (piszę to jako kobieta, ale myślę, że mężczyzna również może tu znaleźć coś dla siebie). Publikacja niestety pokazuje także, jak wiele jeszcze nie wiemy o naszym gatunku – być może niektóre pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Podsumowując: „Ewa” to diabelnie ciekawa pozycja na rynku wydawniczym. Gorąco polecam. Oprawa twarda i szyta, imponująca objętość (728 stron) może być niewygodna dla bibliotek, mimo tego warto ją włączyć do księgozbioru nie tylko czytelni naukowych.

Czytaj dalej