Archiwa tagu: powieść

Bianka Kunicka, „Szeptucha. Na ołtarzu ciszy”

Szeptucha. Na ołtarzu ciszy

Bianka Kunicka, „Szeptucha. Na ołtarzu ciszy”Autorka: Bianka Kunicka
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska

Jest druga dekada XVII wieku, kiedy w okolicach Nowogródka na terenie ówczesnej Litwy rodzi się Nawojka – główna bohaterka tej powieści. Dziewczyna od najmłodszych lat zdradza swoim zachowaniem, że różni się od innych. Najwyraźniej ma dar, przez który mieszkańcy okolic podejrzewają, że jest opętana. Zmuszają oni matkę Nawojki, aby ta oddała dziewczynę na naukę do miejscowej szeptuchy Akaszy. Skoro Nawojka posiada moc, a przynajmniej talent, to niech nauczy się wykorzystywać swoje predyspozycje tak, by przydały się także innym ludziom.

Nawojka jest zadowolona z takiego, a nie innego obrotu spraw, ponieważ już od dziecka ma nadzieję, że w życiu czeka ją coś więcej. Dziewczyna przede wszystkim chce się uczyć i poznawać świat, a któregoś dnia może nawet wylądować na królewskim dworze. Dom Akaszy jest dla niej najlepszym dostępnym miejscem do dalszego rozwoju – okazuje się, że szeptucha potrafi nawet czytać i zgadza się nauczyć tej umiejętności także swoją podopieczną.

W dalszej części książki Nawojka odchodzi z rodzinnej wsi do miasta, by stopniowo piąć się po drabinie społecznej, oczywiście pozostając przy tym outsiderką. Dziewczyna trafia do szlacheckiego pałacu, nie kusi jej jednak blichtr, ale raczej możliwość zdobycia nowych doświadczeń. Nawojką kierują przede wszystkim pęd do wiedzy i miłość do życia.

Przedstawiony przez Biankę Kunicką Nowogródek jest miastem wielokulturowym, zamieszkanym lub przynajmniej odwiedzanym przez przedstawicieli różnych religii. Nawojka przez jakiś czas mieszka w domu żydowskim, w jednym z fragmentów powieści toczy również filozoficzną dysputę z wyznającym Allaha imamem. Religia jest jednym z najważniejszych tematów tej powieści – choć Nawojce najbliżej jest do pogańskiej otwartości, docenia ona systemy religijne, z którymi ma do czynienia i stara się z każdego z nich wyciągnąć coś dla siebie.

Powieść Bianki Kunickiej napisana jest przystępnym, niemal niestylizowanym językiem. Brak w niej wymyślnych zabiegów narracyjnych. Fabuła opowiadana jest tutaj bardzo klasycznie, od początku do końca. Wprawdzie akcja książki nie zmierza do żadnego konkretnego miejsca, ale jest to zrozumiałe – w końcu „Na ołtarzu ciszy” to dopiero pierwsza część cyklu powieściowego. Według mnie zdecydowanie może ona zainteresować czytelników (a szczególnie czytelniczki) literatury obyczajowej, przebranej w „słowiański” kostium. Jeśli weźmie się pod uwagę obecne trendy czytelnicze – warto mieć na półce. Oprawa miękka, klejona.

 

Mokradła

Autorka: Maria Turtschanidoff
Wydawnictwo Poznańskie

Powieść szwedzkojęzycznej fińskiej autorki, Marii Turtschaninoff należy do Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego. Poprzednio na liście nazwisko autorki pojawiło się wraz z tytułem „Naondel” (P. 15/2021).

Akcja powieści rozgrywa się na tytułowych mokradłach, w okolicy których osiedlił się człowiek i stworzył gospodarstwo, które nazwał Nevabacka. Podporządkował on sobie okoliczną przyrodę, wyciął las i zasiał ziarno, próbował też wysuszyć i wykorzystać pod uprawę mokradło, ale magia przyrody okazała się silniejsza. Siła pilnująca tego miejsca należała do mitycznych stworzeń i postaci z nordyckich wierzeń, które nadają powieści niesamowitego, magicznego klimatu. Kolejne pokolenia także nie mogły wykorzystać mokradła do własnych celów, a ich losy toczą się na przestrzeni kolejnych 400 lat. Właściciele gospodarstwa w końcu zdają sobie sprawę, że siła natury, z którą początkowo chcą walczyć, będzie dla nich nadzieją i schronieniem. To od przychylności przyrody będą zależeć losy rodziny.

Książka napisana jest barwnym językiem, stylizowanym na mowę dawnych czasów. Przez pierwsze dwa stulecia archaizacja jest mocno wyczuwalna, a w kolejnych latach język jest już bardziej współczesny. Podczas lektury można odnieść wrażenie, że czyta się legendę lub podanie ludowe, które uczy, że siła natury jest niezwyciężona, a człowiek powinien żyć z nią w zgodzie. Ciekawa pozycja dla fanów skandynawskiej literatury i mitologii. Powieść urzeknie czytelnika, lubiącego pobudzające wyobraźnię opisy przyrody. Polecam. Oprawa twarda, szyta.

Anne Elvedal, „Stacja Straszydło”

Stacja Straszydło

Anne Elvedal, „Stacja Straszydło”Autorka: Anne Elvedal
Ilustracje: Hedda Kverndalen
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Poziom czytelniczy: BD II/III

Powieść Anne Elvedal to horror przeznaczony dla dzieci i młodszej młodzieży – wydawca opatrzył ją oznaczeniem 10+ i z takim jej zaklasyfikowaniem można się zgodzić. Pamiętać należy jednak, że dzieci są różnie i to, co na jednym dziesięciolatku nie zrobi większego wrażenia, może przerazić innego dwunastolatka.

Główną bohaterką powieści jest dwunastoletnia Billie, która razem z rodziną przeprowadza się z dużego miasta do znajdującego się w małej miejscowości opuszczonego budynku stacji kolejowej. Bohaterka początkowo czuje się osamotniona w nowym środowisku, tym bardziej że utrzymywanie wirtualnego kontaktu z dotychczasową najlepszą przyjaciółką wychodzi jej raz lepiej raz gorzej. W nowym miejscu Billie zaprzyjaźnia się tylko z Rasmusem, chłopcem, który ma każde oko w innym kolorze i którego ignorują pozostali rówieśnicy.

Jakby przeprowadzka sama w sobie nie stanowiła dla dziewczynki wystarczającego problemu, po niedługim czasie zaczyna ona dostrzegać, że jej nowy dom skrywa tajemnice, a być może wręcz żyje własnym życiem. W nocy Billie słyszy dziwne dźwięki, a pewnego dnia zauważa na ścianie wymowne ostrzeżenie. Problem w tym, że napisu o treści „Wynoście się stąd!” nie widzi nikt oprócz niej. No, prawie nikt…

Z racji, że część zabawy płynącej z lektury tej książki stanowi stopniowe rozwiązywanie zagadki przez bohaterkę i czytelnika, nie napiszę więcej o fabule. Powiedzmy tylko, że budynek, w którym zamieszkała Billie z rodziną, okazuje się pełnić jeszcze jedną ważną funkcję – i jest to funkcja należąca do porządku spraw nadprzyrodzonych. I jeszcze, że, jak okazuje się w końcówce, w rodzinie Billie była kiedyś pewna osoba, o której mówiono, że potrafi widzieć zmarłych…

Rodziców potencjalnych czytelników wypada ostrzec, że książka Anne Elvedal w pewien sposób podejmuje temat śmierci i żałoby. Robi to wprawdzie w sposób umiejętny, tak samo jak umiejętnie straszy, jednak sam wybór tematu może okazać się zbyt trudny na przykład dla dzieci, które nie oswoiły się ze stratą bliskiej osoby. Końcówka powieści sugeruje, że autorka może stworzyć także jej kontynuację. Do polecenia miłośnikom horrorów dla dzieci. Oprawa miękka, klejona.

Ola Sukiennik, Nina Sukiennik, „Kira i Czarny Rumak”

Kira i Czarny Rumak

Ola Sukiennik, Nina Sukiennik, „Kira i Czarny Rumak”Autorki: Ola Sukiennik, Nina Sukiennik
Wydawnictwo: Tandem
Poziom czytelniczy: BD II/III

Dwunastoletnia Kira Hirsz początkowo w ogóle nie chce spróbować jazdy konnej. Kiedy jednak za namową mamy i przyjaciółek odwiedza pobliską stadninę, okazuje się, że konie od zawsze były jej przeznaczone. Najpierw już przy pierwszym spotkaniu udaje jej się zdobyć względy Iskry – pięknej, ale narowistej i nieprzewidywalnej klaczy. Chwilę później szesnastoletni John, syn właścicieli stadniny, proponuje, że nauczy ją jeździć konno. Mało tego – będzie to nauka tak intensywna, by Kira mogła wziąć udział w nadchodzących wielkimi krokami zawodach.

Powyższy akapit to właściwie tylko zawiązanie akcji powieści. Później robi się ciekawiej – Kira zaczyna niewinnie podkochiwać się w Johnie, poznaje Lenę, czyli najbardziej nieprzyjemną uczennicę w stadninie, a także Kelly, ośmioletnią kuzynkę Johna, która przyjechała z Anglii na wakacje. Po pewnym czasie Kira, buszując na strychu, dowiaduje się, że stadnina w Miłowie niegdyś należała do jej rodziny, a konkretnie do pradziadka Konstantego, który wówczas posługiwał się jeszcze niemieckim zapisem ich wspólnego nazwiska – Hirsch. Dalsze śledztwo, przeprowadzone w asyście Johna i jego mamy, obecnej właścicielki stadniny, wskazuje też na to, że Iskra, którą ku zaskoczeniu wszystkich zdołała okiełznać Kira, jest prawdopodobnie potomkinią Pioruna – konia, na którym kiedyś jeździł pradziadek dziewczyny.

Fabuła „Kiry i Czarnego Rumaka” zapleciona jest naprawdę zgrabnie. Dodanie do niej wątku historycznego, związanego z przeszłością rodziny Hirszów, jest sporym zaskoczeniem w powieści, która początkowo w ogóle nie zapowiada podobnych atrakcji – i muszę przyznać, że jest to naprawdę udana niespodzianka. Tym bardziej że wątki obyczajowe, zapewne najważniejsze dla większości młodszych czytelniczek, również poprowadzone są w powieści bez zarzutu.

„Kira i Czarny Rumak” to powieść napisana wspólnie przez mamę i jej jedenastoletnią córkę, będącą pomysłodawczynią książki. Współpraca naprawdę im się udała – spojrzenie córki i jej pomysły sprawiają, że perspektywa dwunastolatki wydaje się autentyczna, mama zaś – jak można przypuszczać – przydała tej historii spójności i literackości. Efekt końcowy jest więcej niż zadowalający.

Polecam bibliotekom zakup „Kiry i Czarnego Rumaka”. Oprawa miękka, klejona.

Jacek Paśnik, „Tak szybko się nie umiera”

Tak szybko się nie umiera

Jacek Paśnik, „Tak szybko się nie umiera”Autor: Jacek Paśnik
Wydawnictwo: W.A.B.

W powieści „Tak szybko się nie umiera” Jacek Paśnik, autor urodzony w 1997 roku, przepisuje na nowo opatrzone opowieści o stanie wojennym – bez zbytniej martyrologii, bez zadęcia i, bardziej niż wielką historią, interesując się życiem zwykłych ludzi. To druga powieść dwudziestokilkuletniego autora. Poprzednią, zatytułowaną „Dzieci”, omawialiśmy podczas przeglądu 14 w 2022 roku.

Głównym bohaterem powieści jest Tomasz Wójcicki, prawie sześćdziesięcioletni mężczyzna, który opowiada córce o tym, co przydarzyło mu się, kiedy miał osiemnaście lat. Młodego Tomka poznajemy podczas najdłuższych wakacji jego życia, po zdaniu matury i w oczekiwaniu na egzamin na wymarzone studia (chce studiować architekturę). Chłopak ma zamiar uczciwie przepracować letnie miesiące i w tym celu jedzie z rodzinnej Uroczy do pobliskiej Bydgoszczy. Niestety nie będzie mu dane zrealizować tego planu, bo po drodze jego autobus zderza się z wojskową ciężarówką. Tomek odnosi dość ciężkie obrażenia, ale udaje mu się przeżyć wypadek. Kiedy wychodzi ze szpitala i wraca do Uroczy, dowiaduje się, że kraksa, w której brał udział, to w miasteczku temat numer jeden. Ludzie mówią, że zginęli w niej sowieccy żołnierze, a także, że po pomoc zadzwoniła Maria Kowalska, mieszkająca na odludziu kobieta w średnim wieku. Chłopak postanawia pójść do niej i podziękować za uratowanie życia. Wizyta skutkuje tym, że Tomasz i Maria nawiązują specyficzną, ale nadspodziewanie głęboką relację.

Powieść Paśnika wciąga już od pierwszych stron. Po części jest to zasługa umiejętnie prowadzonej, choć niespiesznej narracji, a po części przekonującego mówionego języka, którym książka została napisana. „Tak szybko się nie umiera” to z pozoru powieść „gadana”, ale z dobrze zaplanowaną warstwą fabularną – podczas lektury czytelnik ma wrażenie obcowania z dobrze przećwiczoną gawędą, której aż chce się słuchać dalej. Paśnik nie przekoloryzowuje swoich bohaterów, nie boi się przeciętności i może właśnie dzięki temu przykuwa uwagę czytelnika. W stosunku do swoich bohaterów ma dużo czułości – obojętnie czy jest to przepełniony marzeniami o lepszej przyszłości nastolatek, osamotniona Żydówka, która ocalała z Zagłady, ale nie może wyjechać z kraju do wymarzonej Jerozolimy czy komisarz wojskowy, do którego główny bohater bynajmniej nie żywi ciepłych uczuć.

„Tak szybko się nie umiera” będzie jak najbardziej trafionym zakupem bibliotecznym. To umiejętnie napisana powieść, która może zainteresować zarówno młodszych, jak i starszych czytelników – oczywiście obie te grupy z zupełnie różnych powodów. Oprawa twarda, szyta.

Zuzanna Samulska, „Jak się ciebie pozbyć, kochanie?”

Jak się ciebie pozbyć, kochanie?

Zuzanna Samulska, „Jak się ciebie pozbyć, kochanie?” Autorka: Zuzanna Samulska
Wydawnictwo: Najlepsze

„Jak się ciebie pozbyć, kochanie?” to debiutancka powieść Zuzanny Samulskiej. A jednak, mimo że to debiut, autorka pisze lepiej niż niejedna doświadczona autorka startująca w podobnej kategorii wagowej. Nietrudno domyślić się po samym tytule, że kategorię tę można określić jako lekki, pełen ciepła romans. Czytelnicy komentujący w internecie powieść Samulskiej słusznie porównują ją z filmowymi komediami romantycznymi.

Główną bohaterką powieści jest Klara, wciąż młoda, lecz już całkiem siwa kobieta, która uważa, że prześladuje ją w życiu niewiarygodny pech. Któregoś dnia ukochana babcia Aurelia informuje ją, że wychodzi za mąż. Co więcej: że wychodzi za mąż za jednego z najwybitniejszych aktorów swojego pokolenia, Eryka Woynarowskiego. A gdyby jeszcze i tego było mało, babcia prosi Klarę, żeby pomogła jej w zorganizowaniu hucznego wesela. W tym celu Klara na jakiś czas przenosi się do wiejskiego dworku należącego do pana Eryka i zamieszkuje w nim wraz z babcią i jej wybrankiem. Niemal w tym samym czasie co Klara, zjawia się tam jeszcze jeden gość. To wnuk pana Eryka, Miłosz, który jest pewien, że jego dziadek, żeniąc się z panią Aurelią, popełnia wielki błąd. Miłosz jest zdeterminowany, by za wszelką cenę odwieść go od tego pomysłu.

Plan mężczyzny jest następujący: cynicznie uwiedzie on Klarę, i na krótko przed ślubem rzuci ją z hukiem, co przy okazji pokrzyżuje plany jego dziadka i pani Aurelii – według niego babcia Klary na pewno odwoła ślub z dziadkiem człowieka, który skrzywdził jej ukochaną wnuczkę… Po jakimś czasie okazuje się jednak, że plan, delikatnie mówiąc, nie idzie po jego myśli, a on naprawdę zakochuje się w Klarze. Z kolei gdzieś na drugim planie, w formie przeplatających narrację listów, czytelnik poznaje dramatyczną historię miłosną, która miała miejsce w młodości pani Aurelii, a na trzecim – historię miłosną Melanii, siostry Miłosza i znanej z portali plotkarskich celebrytki. To zresztą jeszcze nie wszystkie wątki obecne w powieści Samulskiej.

Skoro powieść jest bliska komedii romantycznej, możemy być pewni, że wszystko skończy się dobrze. Co jednak wydarzy się, zanim dojdzie do szczęśliwego – tego nie będę zdradzał. Zamiast tego zapewnię, że fabuła w swojej konwencji jest ciekawa, a akcja poprowadzona sprawnie. Powieść czyta się dobrze i zdecydowanie można ją polecić miłośnikom książkowych romansów. Oprawa miękka, klejona.

Jennifer Chen, „Pamiątki po moim eks”

Pamiątki po moim eks

Jennifer Chen, „Pamiątki po moim eks”Autorka: Jennifer Chen
Wydawnictwo: Jaguar
Poziom czytelniczy: BD IV

„Pamiątki po moim eks” to debiutancki romans dla młodzieży napisany przez młodą amerykańską pisarkę i dziennikarkę Jennifer Chen. Jego akcja rozgrywa się w Los Angeles, w świecie młodych i ambitnych ludzi obdarzonych artystycznymi zainteresowaniami.

Główną bohaterką powieści jest Chloe, z którą właśnie zerwał jej chłopak Jake. Trzeba przyznać, że zrobił to w wyjątkowo nieelegancki sposób – po prostu przesłał Chloe pudełko z należącymi do niej rzeczami wraz z liścikiem, w którym oznajmia, że między nimi to już koniec. Mimo że zakończenie tej relacji nie jest pozbawione sensu, choćby z tego powodu, że Chloe wraz z rodziną musiała przenieść się do Los Angeles, a Jake został w Nowym Jorku, rozstanie bardzo zabolało dziewczynę. W ramach autoterapii Chloe postanawia zorganizować wystawę pamiątek po byłych miłościach, a w skompletowaniu zbiorów pomagają jej osoby, która obserwują jej profil na Instagramie.

Na otwarciu pierwszej wersji swojej wystawy dziewczyna spotyka Daniela, młodego twórcę filmów dokumentalnych. Są sobą zaintrygowani i postanawiają zainicjować wspólny projekt artystyczny. Chloe szybko orientuje się, że Daniel jej się podoba, z drugiej jednak strony wciąż nie może ona zapomnieć o Jake’u. Z kolei Daniel woli, żeby zostali z Chloe tylko przyjaciółmi – aż pięć dziewczyn, z którymi randkował w przeszłości, szybko opuściło go na rzecz swoich eks, więc chłopak boi się kolejnego zawodu. Czy sukces ich wspólnego artystycznego przedsięwzięcia pomoże im porzucić obawy, zbliżyć się do siebie i przenieść relację na nieco inny poziom?

„Pamiątki po moim eks” to zręcznie napisany romans dla nastolatków. Sądzę, że całkiem realistycznie ukazuje on rozterki miłosne wielkomiejskiej młodzieży z ambicjami artystycznymi. Jednocześnie autorka zupełnie zrezygnowała z jakichkolwiek wątków kontrowersyjnych – nie ma tu używek i nie ma erotyki, dzięki czemu po powieść spokojnie mogą sięgać nieco młodsi nastolatkowie. Powieść można polecić czytelnikom podobnej literatury. Oprawa miękka, klejona.

Dorota Masłowska, „Magiczna rana”

Magiczna rana

Dorota Masłowska, „Magiczna rana”Autorka: Dorota Masłowska
Wydawnictwo: Karakter

Według wydawcy i samej Doroty Masłowskiej „Magiczna rana” jest powieścią. W rzeczywistości bliżej jej raczej do zbioru połączonych ze sobą opowiadań. Przynależność gatunkowa schodzi jednak na dalszy plan, jeśli weźmie się pod uwagę jakość tej książki. Nikt inny nie pisze tak, jak Dorota Masłowska, a „Magiczna rana” to jedna z najlepszych rzeczy, jakie wyszły spod jej pióra.

Na płytszym poziomie lektury „Magiczna rana” to zabójczo śmieszna książka, na różne sposoby wytykająca wady wszystkim bohaterom, którzy się w niej pojawiają. Bohaterom, a zatem także nam, bo wzrok pisarki patrzy dość szeroko, zahaczając o ludzi obdarzonych różnymi cechami i należących do różnych klas społecznych. Kiedy piszę „zabójczo śmieszna” – nie żartuję. Gwarantuję, że czytelnicy posiadający pewien językowy słuch i wyczulenie na frazes będą rechotać w głos, oczywiście o ile nie poczują się osobiście dotknięci i obrażeni. Masłowska, jak wiadomo od dawna, tworzy swój własny, zupełnie oryginalny język artystyczny właśnie z klisz językowych i pomniejszych błędów, które zdarza się nam robić. Tym razem jest to jednak język nieco bardziej tradycyjnie literacki – „Magiczna rana” to nie quasi-hiphopowy poemat, a utwór wykorzystujący najróżniejsze rejestry, od codziennej mowy, po języki reklamy czy internetu. Zdania Masłowskiej bywają po prostu piękne, nawet jeśli często zbudowane są z językowych odpadów.

Jeśli nieco bardziej zastanowimy się podczas lektury, zauważymy, że ta niebywale śmieszna książka, jest również przerażająca. Obecne w niej groteska i surrealistyczne wycieczki to nie wygłup autorki, ale sposób na opisanie współczesnej rzeczywistości, którą opisać jest coraz trudniej. Bohaterowie, pogubieni w gąszczu własnych aspiracji i coraz trudniejszych do sprostania wymagań społecznych, rozpaczliwie starają się znaleźć w swoim świecie coś prawdziwego. Jak jeden mąż szukają więc miłości, bo poczucie prawdziwości mogą im przynieść chyba tylko miłość, cierpienie i śmierć. Niestety znalezienie tej pierwszej jest najtrudniejsze i zwykle się nie udaje – miłości u Masłowskiej są chwilowe albo toksyczne. Jak widać, nowa książka autorki „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną” to proza nie tylko dowcipna, ale i nadzwyczaj poważna.

„Magiczna rana”, jak to zwykle bywa z książkami Masłowskiej, budzi skrajne opinie. Według mnie Masłowska to pisarka wybitna, jedna z najlepszych żyjących polskich autorek. Nie sądzę jednak, że do tej opinii trzeba kogoś specjalnie przekonywać – Masłowskiej można nie lubić, ale trzeba się z jej pisarstwem konfrontować, bo to po prostu autorka ważna, szeroko omawiana, z talentem, któremu nie sposób zaprzeczyć. I dlatego „Magiczną ranę” po prostu trzeba mieć w zbiorach bibliotecznych. Oprawa twarda, szyta, z obwolutą.

Maria Hesselager, „Mam na imię Folkvi”

Mam na imię Folkvi

Maria Hesselager, „Mam na imię Folkvi”Autorka: Maria Hesselager
Wydawnictwo: ArtRage

Na zaledwie stu pięćdziesięciu stronach udało się duńskiej pisarce wyczarować nieistniejący już świat epoki wikingów. „Mam na imię Folkvi” to powieść historyczna dla wymagających czytelników – omijająca szerokim łukiem wielkie historyczne wydarzenia, a zamiast tego skupiająca się na codzienności. W książce Marii Hesselager nie chodzi jednak wyłącznie o pokazanie, jak żyło się przed wiekami na północy Europy. Duńska pisarka, ani na moment nie zapominając o wymogach przedstawianego przez nią świata, opowiada uniwersalną historię, którą po brzegi wypełniają skrajne, trudne emocje. Taką, której siłę można wręcz porównać do mitu, choćby takiego, który wywodzi się z mitologii nordyckiej.

Powieść Marii Hesselager opowiada o Folkvi i Aslakrze – dorosłych dzieciach małżeństwa, które odgrywało istotną rolę w życiu okolicznej społeczności. Brat i siostra są bardzo bliscy sobie, nawet jak na rodzeństwo. Ich relacja zacieśnia się jeszcze bardziej po śmierci rodziców. Folkvi, która nauczyła się od matki jej akuszersko-magicznego rzemiosła, stara się kontynuować jej pracę. Aslakr jest z kolei młodym wojownikiem, który wyrusza na swoją pierwszą daleką wyprawę. Po powrocie z podróży oznajmia siostrze, że znalazł narzeczoną i zamierza się z nią ożenić, jak przystało na dojrzałego mężczyznę. Powiedzieć, że Folkvi nie jest zachwycona tym pomysłem, to nic nie powiedzieć. Dziewczyna wpada w dziwny, depresyjno-katatoniczny stan. Po pewnym czasie czytelnik zyskuje pewność, że bliska relacja rodzeństwa daleka jest od zdrowej relacji pomiędzy bratem i siostrą. Żeby nie zdradzać zbyt wiele, powiedzmy tylko, że jest ona zbyt bliska…

„Mam na imię Folkvi” nie jest łatwą lekturą. To powieść krótka pod względem objętościowym, ale niezwykle bogata jeśli chodzi o treść. Jej fabułę czytelnik poznaje w porządku achronologicznym, a styl, którym posługuje się autorka, daleki jest od przezroczystości, którą najczęściej charakteryzuje się proza historyczna. Narracja jest rwana, kipi ekspresją i w dodatku w różnych częściach książki jest prowadzona przez różnych narratorów. Ze względu na wymienione powyżej zabiegi powieść wymaga wprawdzie od czytelnika sporego skupienia, ale pomysły autorki sprawdzają się znakomicie – w świat przedstawiony po prostu się wsiąka. Lekturę „Mam na imię Folkvi” polecam wszystkim czytelnikom najlepszej współczesnej prozy – powieść warto poznać i docenić samodzielnie. Oprawa miękka, klejona.

Alchemia, Katarzyna Zyskowska

Alchemia

Alchemia, Katarzyna ZyskowskaAutorka: Katarzyna Zyskowska
Wydawnictwo: Znak Literanova

„Alchemia” Katarzyny Zyskowskiej to powieść biograficzna o Marii Skłodowskiej-Curie. Autorka skupia się na tym, aby w pierwszej kolejności pokazać podwójną noblistkę nie jako wybitną naukowczynię, ale jako kobietę z krwi i kości – taką, która marzy, buntuje się przeciw zastanej rzeczywistości i przede wszystkim kocha. Akcja powieści rozgrywa się na dwóch przeplatających się planach czasowych: od 1886 do 1891 roku oraz w 1911 roku. Na tym pierwszym planie widzimy jak młoda Maria Skłodowska, zwana wówczas zdrobniale Manią, pracuje jako guwernantka nauczająca córki majętnych ziemian, państwa Żórawskich, w należącym do nich majątku w Szczukach. Z wzajemnością zakochuje się tam w studiującym matematykę synu Żórawskich, Kazimierzu, jednak rodzice panicza nie zgadzają się na mezaliansowe małżeństwo. Akcja drugiego planu czasowego powieści rozpoczyna się natomiast w momencie, kiedy to francuska prasa donosi o sensacyjnym romansie słynnej uczonej z nieco młodszym od niej fizykiem Paulem Langevinem, który z jej powodu porzucił swoją rodzinę. Należy pamiętać, że początek XX wieku to czasy, w których opinia publiczna o niemoralność i złe prowadzenie się oskarża przede wszystkim kobiety, usprawiedliwiając przy tym mężczyzn.

Katarzyna Zyskowska już raz wzięła na warsztat biografię Skłodowskiej-Curie. Zrobiła to w wydanej w 2016 roku książce „Zanim”, opowiadającej o tym, kim była noblistka w młodości, na długo zanim zyskała sławę. Tym razem autorka postanowiła pokazać tę samą bohaterkę w inny sposób – również jako doświadczoną, dojrzałą kobietę. W „Alchemii” Zyskowska po raz kolejny udowadnia, że potrafi w zajmujący, fabularyzowany sposób opowiadać o losach znanych postaci historycznych – czytelnicy mogą pamiętać przede wszystkim jej powieść „Szklane ptaki”, w której autorka wzięła na warsztat Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i jego miłości. Historia dwóch romansów Skłodowskiej-Curie opisana jest w sposób zajmujący, z dużą dbałością o faktografię i odpowiednie oddanie realiów historycznych. Zyskowska konstruuje literacką postać polsko-francuskiej uczonej w taki sposób, że czytelnikowi bardzo łatwo uwierzyć, że Skłodowska-Curie była właśnie taka i właśnie w taki sposób myślała. Jak zaznacza w posłowiu, autorka „Alchemii” starała się pokazać swoją bohaterkę jako osobę pełną wigoru, ludzką i zwyczajną, a zatem zupełnie inną niż na oficjalnych portretach, które wszyscy znamy ze szkolnych podręczników. I to się jej udało. Książkę można polecić wszystkim bibliotekom, z pewnością znajdzie ona rzesze czytelników, a w szczególności czytelniczek. Oprawa miękka, klejona.