Archiwum miesiąca: czerwiec 2025

Matka bez wyboru

Autorka: Marta Wroniszewska
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2025

Bardzo ciekawa książka Marty Wroniszewskiej, znanej z głośnego przed laty reportażu „Tu jest teraz twój dom” (P. 12/21) – rok temu było wznowienie tej publikacji. „Matka bez wyboru” opowiada o kobietach, które porzucają swoje dzieci z wielu różnych powodów – sytuacja zawsze jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Bohaterki odchodzą z domu, w którym są źle traktowane, uciekają przed przemocą, odchodzą, bo uważają, że dziecku będzie bez nich lepiej, czasami nie potrafią zawalczyć o swoją rodzinę, ponieważ są zbyt słabe a okoliczności, łagodnie mówiąc, nie sprzyjają; inne natomiast nie radzą sobie z chorobą dziecka, nad którym opieka wymaga heroicznej postawy, finansowego zaplecza i specjalistycznych umiejętności. Autorce jednak nie chodzi o usprawiedliwienie tytułowych kobiet, raczej o wczucie się w ich historie. Cytat: „Najczęściej matki odchodzą emocjonalnie lub fizycznie albo na oba te sposoby naraz. Najrzadszy, trzeci rodzaj odejścia to porzucenie (…)” (s. 137). Zdaniem dziennikarki można jeszcze podzielić kobiety na te, które odejść musiały i te, które chciały. Każda opowieść jest inna, odmienne są też punkty widzenia tych, którzy porzucają i tych, którzy zostają porzuceni. Publikację podzielono dlatego na dwie części – w pierwszej z nich znajdują się relacje matek, druga partia tekstu natomiast należy do dzieci i ich bliskich. Nie wiem, która strona ma gorzej, źle ma jedna i druga, ale podwójna perspektywa pozwala opisać zjawisko całościowo i być może lepiej zrozumieć decyzje, które zostają podjęte. Służy temu również wprowadzenie do tekstu komentarzy m. in. dr nauk społecznych Urszuli Sajewicz-Radtke czy dopisków autorki. Te ostatnie przynoszą informacje dotyczące statystyk, osadzają wspomnienia bohaterek w różnych kontekstach, czasami szokują jak liczba samotnych i niepełnoletnich matek w Polsce.

Książka nie zawiedzie czytelników szukających rzetelnej literatury faktu. Czu uwrażliwi na problem porzucenia dzieci przez matki? Nie wiem, ale na pewno stanowi dowód na to, że za każdym takim odejściem wlecze się łańcuch niepowodzeń, cierpienia, samotności, braku wsparcia ze strony ludzi i instytucji, wreszcie bezsilności i tylko czasami można liczyć na happy end. Reportaż Marty Wroniszewskiej to także ważny głos w sprawie równouprawnienia płci i kompetencji, których brak wielu współczesnym rodzicom wychowującym dzieci. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.

Czytaj dalej

Tamte czasy

Autor: Martín Caparrós
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Raport z teraźniejszości zamknięty w ciekawej formie reportażu napisanego z perspektywy oddalonej o sto lat przyszłości przez wykreowaną na potrzeby tekstu fikcyjną historyczkę. Eksperyment stylistyczny ma na celu rozbudzenie intelektualne czytelnika m. in. poprzez nabranie dystansu do opisywanych zjawisk i wydarzeń a te obejmują trzecią dekadę XXI wieku. Ten ciekawy, choć szalony pomysł przychodzi do głowy argentyńskiemu dziennikarzowi i pisarzowi, zatroskanemu kształtem dzisiejszego świata. Niestety (dla nas współczesnych) kreślona przez Caparrósa wizja jest nieco katastroficzna. Autor opisuje kres zdominowanej przez Stany Zjednoczone epoki Zachodu, w której właśnie żyjemy oraz nadejście epoki Chin. Jednak zanim nasz świat się skończy, trzeba chwilę posiłować się z aktualnymi problemami. I tu należy bić brawo pisarzowi, który okazuje się niezwykle czujnym i zaangażowanym obserwatorem. Jakie zagadnienia leżą w kręgu jego zainteresowań? – kluczowe, choć być może jeszcze nie przez wszystkich zauważone przeludnienie w wybranych rejonach świata, wydłużenie życia, kryzys migracyjny, głód, zagrożenia klimatyczne, rozbuchany konsumpcjonizm, nieokiełznany postęp, rozwój sztucznej inteligencji i niebezpieczeństwa związane z cyfrową rzeczywistością, kryzys relacji rodzinnych i społecznych, wreszcie nierówności społeczne związane z płcią, pochodzeniem, orientacją seksualną i wieloma innymi czynnikami, na koniec religie i zmiany w podejściu do pracy jako głównej aktywności człowieka. To, co uderza w opisach wymienionych wyżej zjawisk to towarzyszący im strach. Niepewność jutra to zdaje się dominanta naszych czasów, motor wielu działań, ale i hamulec postępu.

Publikacja jest warta uwagi, bardzo dobrze napisana z jakąś taką lekkością i puszczeniem oka do odbiorcy, ale też błyskotliwością w swoich komentarzach do rzeczywistości, prowadzi do ciekawych wniosków i pobudza do refleksji. Tu próbka warsztatu pisarza, będąca opisem wycinka codzienności człowieka XXI wieku: „Punkt centralny łazienki, oprócz instalacji wodnej, stanowiło lustro. To właśnie podczas porannych ablucji człowiek, pod pretekstem zabiegów higienicznych i estetycznych, spędzał najwięcej czasu twarzą w twarz ze swym wizerunkiem. I konfrontacja ta wywoływała najrozmaitsze reakcje. Nieraz skłaniała do depresji, jako chwila zbyt dosłownej realności” (s. 37). Autor nie narzuca swojego punktu widzenia, nie epatuje dydaktyzmem czy z góry wydanymi wyrokami. Czytelnik ma szansę z bezpiecznej odległości przyjrzeć się czasom, w których żyjemy, samodzielnie pomyśleć i poczuć, co tutaj jest złe a co dobre. Nie trzeba obawiać się objętości książki– tekst na pewno nie znuży czytelnika. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.

Nie jesteśmy tu dla przyjemności

Autorka: Nina Lykke
Wydawnictwo: Pauza
Warszawa 2025

Ciekawa książka napisana przez norweską pisarkę, reprezentantkę egzystencjalnego nurtu literatury. Fabuła powieści koncentruje się wokół kilku dni z życia podstarzałego, niegdyś dobrze zapowiadającego się, a dziś zapomnianego pisarza, którego w ostatniej chwili zaproszono w zastępstwie na prestiżowy festiwal literacki. Wydawałoby się pozytywna wiadomość wywołuje potok niespokojnych myśli u bohatera, który mało tego, że zmaga się z własnym statusem upadłej gwiazdy, to jeszcze zostaje oskarżony przez młodą pisarkę o molestowanie. Knut, bo tak ma na imię nasz bohater, nie ma szans na obronę, wszelkie próby tłumaczenia się tylko rzucają na niego cień podejrzeń i niepotrzebnie podsycają plotki. Postanowienie o lekceważeniu sytuacji przestaje być możliwe do spełnienia, ponieważ panel, w którym podczas festiwalu ma wziąć udział mężczyzna, odbędzie się z udziałem wspomnianej pisarki, rzekomej ofiary molestowania, a także żeby było weselej, znienawidzonego męża byłej żony. Jednak zanim dojdzie do nieszczęsnego spotkania, czytelnik popłynie wraz ze strumieniem świadomości postaci nieuchronnie zmierzając do kulminacyjnego punktu fabuły. Wszystkie bolączki Knuta: niemoc twórcza, odrzucenie poprzedniej książki przez redaktora, negatywna krytyka, nieudane związki, zanikająca więź z synem, starzenie się i towarzyszący temu spadek męskiej witalności kumulują się i prowadzą do katastrofy, chyba, że w ostatniej chwili wydarzy się coś, co powstrzyma głównego bohatera. Jak będzie, nie zdradzę, bo mam ogromną nadzieję, że czytelnicy sięgną po publikację.

Autorce udaje się stworzyć momentami zabawną, innym razem tragiczną, błyskotliwą satyrę na wyższą klasę średnią, ale też na męskość, która nie ma lekko we współczesnym świecie. Książka zmusza do zastanowienia się nad jakością relacji międzyludzkich, które tworzymy w XXI wieku. Znakomity styl pisarki, jej duży warsztat i językowa sprawność czynią z lektury tego utworu bardzo przyjemne doznanie. Główny bohater nie pozostawia obojętnym i naprawdę daje się lubić mimo całej swej niedoskonałości. Bardzo polecam – ten utwór to wyjątkowo smaczny, literacki kąsek. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Ewa. Ewolucja jest kobietą

Autorka: Cat Bohannon
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Książka powstaje z tak słusznych i ważnych powodów, aż dziw, że dopiero teraz. Autorce przyświeca teza o różnicach pomiędzy męskim i kobiecym ciałem, wykraczających poza obszar tzw. dolnych rejonów. Kobieta od stóp do głów wygląda i funkcjonuje inaczej niż mężczyzna a jej organizm wydaje się bardziej skomplikowany i trudniejszy do zbadania z powodu nieustającej zmiany w niej zachodzącej, związanej z cyklami menstruacyjnymi, ciążami czy menopauzą. Czy zatem nie dziwne, że cała dotychczasowa wiedza o ludzkim ciele od wieków bazuje wyłącznie na męskim wzorze – pyta autorka publikacji? I wcale nie chodzi tu o kwestie feministyczne, ale o medycynę, biologię i neurobiologię, paleontologię, antropologię, psychologię… wszystkie „-logie” długo by wymieniać. Konsekwencją tego okazuje się m. in. mało skuteczne diagnozowanie i leczenie kobiet, nie mówiąc już o szkodliwych praktykach czy modach, które się jej poleca.

„Ewa” to przede wszystkim wielka opowieść o ewolucji ciała i jej wpływie na dzisiejsze życie żeńskiej połowy naszego gatunku. Autorka pokazuje jak mądry i silny jest kobiecy organizm, jak dostosowuje się do otoczenia i pobudza procesy zachodzące w obszarze biologii, lecz również kultury czy zjawisk społecznych. Tematy poruszane w rozprawie dotyczą m. in. kobiecego mleka, ciąży, zmysłów, mózgu, języka czy miłości. Tekst płynie gładko i niezauważalnie niczym gawęda okraszona humorem, uformowana w narrację łatwą do przyswojenia, operującą prostym językiem i swobodnym stylem wypowiedzi, wciągającą jak dobra literatura a nie popularnonaukowy tekst. Książka pozwala poczuć się częścią grupy, przynależeć i lepiej zrozumieć siebie (piszę to jako kobieta, ale myślę, że mężczyzna również może tu znaleźć coś dla siebie). Publikacja niestety pokazuje także, jak wiele jeszcze nie wiemy o naszym gatunku – być może niektóre pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Podsumowując: „Ewa” to diabelnie ciekawa pozycja na rynku wydawniczym. Gorąco polecam. Oprawa twarda i szyta, imponująca objętość (728 stron) może być niewygodna dla bibliotek, mimo tego warto ją włączyć do księgozbioru nie tylko czytelni naukowych.

Czytaj dalej

Erickson Julie, Rector Neil A., „Poradnik dobrego starzenia się”

Poradnik dobrego starzenia się

Erickson Julie, Rector Neil A., „Poradnik dobrego starzenia się”Autorzy: Julie Erickson, Neil A. Rector
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego

Książka Julie Erickson i Neila A. Rectora to praktyczny poradnik mający pomóc seniorom w cieszeniu się życiem. Autorzy tej książki, będący naukowcami, którzy czynnie praktykują pomoc psychologiczną lub psychoterapeutyczną, stawiają na metodę poznawczo-behawioralną, gdyż według nich to właśnie ona charakteryzuje się największą skutecznością w radzeniu sobie z zaburzeniami lękowymi i depresją, które tak często przytrafiają się osobom będącym na ostatnim etapie życia. Nic w tym dziwnego, w końcu życie ludzi starszych często w znacznym stopniu przestaje przypominać to życie, które wiedli wcześniej – pojawiają się problemy zdrowotne, często nie mogą odnaleźć się na emeryturze, a w dodatku z każdym rokiem tracą coraz większą grupę osób, które znali. Autorom publikacji zależy na tym, by pokazać seniorom, że schyłek życia wcale nie musi oznaczać smutku, bo życiem najczęściej można cieszyć się do samego końca. Potrzebna jest jednak do tego umiejętność godzenia się z tym, co nieuchronne, ale przede wszystkim zachowanie otwartości, ciekawości świata i entuzjazmu, a także prowadzenie życia towarzyskiego.

Autorzy tej książki to autorytety w dziedzinie gerontologii, którym można zaufać. Omawiana pozycja nie jest jednak publikacją naukową – to typowy poradnik, który przede wszystkim proponuje czytelnikom praktyczne ćwiczenia, mające pomóc zauważać i akceptować niepokojące emocje, a także prowokować do prowadzenia bardziej aktywnego trybu życia. Ćwiczeniowy charakter sprawia, że w książce zdarzają się elementy niebiblioteczne, nie powinno to jednak zbytnio przeszkadzać – tak naprawdę i tak wszelkie tabele czy miejsca puste lepiej jest uzupełniać w osobnym zeszycie lub przynajmniej na osobnej kartce. Zakup książki można polecić, bo po pierwsze jest to publikacja potrzebna, a po drugie rzetelna. Mam nadzieję, że znajdzie swoich czytelników wśród odwiedzających biblioteki seniorów. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Helfer Monika, „Tatuś”

Tatuś

Helfer Monika, „Tatuś”Autorka: Monika Helfer
Wydawnictwo: Filtry

Druga część autobiograficznego tryptyku powieściowego Moniki Helfer to kontynuacja powieści „Hałastra” – głośnej także w Polsce, docenionej zarówno przez krytyków, jak i przez czytelników oraz nagrodzonej m.in. prestiżową Literacką Nagrodą Europy Środkowej Angelus. Tytułowa hałastra, to w języku autorki po prostu rodzina, a zatem przodkowie austriackiej pisarki, o której ta zdecydowała się opowiedzieć dopiero jako dojrzała kobieta. Jak przyznaje w wywiadach, czekała z napisaniem swojego tryptyku, aż wszyscy jego bohaterowie umrą. Warto zastrzec, że wbrew używanemu w odniesieniu do tej prozy przymiotnikowi „autobiograficzny” Helfer wcale nie jest niewolniczo przywiązana do faktów. Prawda emocji i prawda stanów wewnętrznych bohaterów interesują ją o wiele bardziej niż prawda konkretnych wydarzeń. Mimo to, jak mówi, większa część opisanych przez nią zdarzeń jest prawdziwa, niż nieprawdziwa.

W „Hałastrze” autorka opowiadała o dawniejszych przodkach, w „Tatusiu” skupiła się zaś na tytułowej postaci ojca – człowieka pełnego paradoksów, zapalonego czytelnika prowadzącego skromne życie, czasami czułego, a innym razem nieprzystępnego. Jak pisze, choć znała go przez całe życie, dopiero pod koniec uświadomiła sobie, kim naprawdę był, bo dał jej o tym pojęcie dopiero jako starszy mężczyzna, podczas wspólnego wyjazdu do Berlina. Powiedział wtedy, że gdyby mógł wybierać inaczej, wybrałby zupełnie inne życie niż to, które przypadło mu w udziale. W ujęciu pisarki, to zresztą charakterystyczne dla wielu Austriaków z jego pokolenia, a zatem pokolenia osób, które na dobre wchodziły w dorosłe życie w okolicach drugiej wojnie światowej.

Opis niewielkich pod względem objętości powieści Moniki Helfer brzmi niezbyt oryginalnie, więc gdyby nie nagrody i pochlebne recenzje łatwo byłoby je przeoczyć. A byłoby szkoda, bo austriacka autorka swoją rwaną, niechronologiczną, przybierającą strukturę samych wspomnień narrację snuje z dużym kunsztem i wrażliwością zarówno na szczegół, jak i na emocje. Opowiadane przez nią historie są proste i zarazem niejednoznaczne – jak zazwyczaj życie. Dobrze, że zostały docenione i dobrze, że i my mamy szansę to zrobić. Polecam zakup „Tatusia”, najlepiej w komplecie z „Hałastrą”. Oprawa miękka, klejona.

Kang Han, „Lekcje greki”

Lekcje greki

Kang Han, „Lekcje greki”Autorka: Han Kang
Wydawnictwo: W.A.B.

Najnowsza wydana w Polsce powieść ubiegłorocznej laureatki literackiej Nagrody Nobla i autorki głośnej „Wegetarianki”. Ostatnią książką południowokoreańskiej autorki, którą omawialiśmy była oparta o wątki z dwudziestowiecznej historii Korei powieść „Nie mówię żegnaj” (przegląd 4/2024). W „Lekcjach greki” Han Kang opowiada o spotkaniu i głębokim porozumieniu dwójki ludzi, którzy cierpią. Jak zauważają recenzenci tej książki, nie ma w niej miejsca na wiarę w kulturę terapii, którą przesiąknięte są zachodnie społeczeństwa. Zupełnie jakby według Han Kang istniał rodzaj cierpienia, na który żadna terapia nie pomoże, a największą wartością był zawsze drugi człowiek.

Noblistka w „Lekcjach greki” opowiada o dwojgu ludzi – kobiecie i mężczyźnie. Kobieta wskutek trudnych przeżyć całkowicie przestała mówić, co zdarzyło się jej już kiedyś w młodości. Z kolei mężczyzna, którego nieprzypadkowo poznajemy, kiedy opowiada o Jorge Luisie Borgesie, powoli traci wzrok, co oczywiście jest dla niego osobistą tragedią. Poznają się na tytułowych lekcjach starożytnej greki i mimo że nie mogą ze sobą rozmawiać, nawiązują głębokie porozumienie.

W kameralnej, cichej i kontemplacyjnej prozie Han Kang jest mnóstwo skupienia i przestrzeni. Bohaterowie nie starają się szukać odpowiedzi na pytania, które cisną się na usta, bo mają świadomość, że ich nie znajdą. Zamiast tego próbują żyć – na tyle, na ile mogą – i odnaleźć wartość w życiu pomimo cierpienia. Założenie, że język jest narzędziem niewystarczającym leży u podstaw powieści Han Kang – przecież jedna z dwóch głównych bohaterek tej książki milknie i już na początku całkiem wprost wyraża swoje wątpliwości, co do możliwości mowy. Z natury cicha kobieta nigdy nie jest zadowolona z tego, jak słowa spłycają to, co próbuje wyrazić. Jednocześnie jednak to język – tak się składa, że obcy i wymarły – staje się tym, dzięki czemu dwójka bohaterów pozostaje w kontakcie ze światem. Może i jest niewystarczający, ale ostatecznie język jest jedynym, co mamy, naszym najlepszym narzędziem. Coś takiego przynajmniej wydaje się mówić Noblistka.

To oczywiste, że tak cicha i skromna powieść jak „Lekcje greki” nie spodoba się każdemu. Już choćby z tego względu, że nie zawsze jest czas na tego typu lekturę. Niemniej raczej warto mieć ją w bibliotece. W końcu co Nobel, to Nobel – z pewnością tylko ze względu na samą nagrodę pewne grono czytelników będzie chciało się z książką skonfrontować. Oprawa twarda, szyta.

Orzeł Joanna, „My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej”

My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej

Orzeł Joanna, „My, Sarmaci. Mity i rzeczywistość szlachty Rzeczypospolitej”Autorka: Joanna Orzeł
Wydawnictwo: Port

Joanna Orzeł jest doktorką nauk humanistycznych, historyczką i polonistką na co dzień związaną z Instytutem Historii Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalizuje się w historii kultury szlacheckiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów i europejskiej historii kulturowej XVIII wieku. W książce „My, Sarmaci” wykorzystuje swoją wiedzę, aby w przystępny dla każdego czytelnika sposób rozprawić się z mitami na temat polskiej szlachty i pokazać, jaka naprawdę była ta istotna dla historii naszego kraju formacja historyczno-kulturowa.

Książkę Joanny Orzeł można potraktować jako ekspercki, aczkolwiek bardzo przystępny komentarz do popularnego jakiś czas temu serialu „1670”, który w krzywym zwierciadle i świadomie użytej komediowej konwencji ukazywał polską szlachtę. Autorka zauważa, że formacja ta zwykle przedstawiana jest dziś na dwa sposoby – albo jako nieskalana wadami ostoja polskości albo jako grupa pełnych pychy awanturników, alkoholików i tyranów. Według niej, jak to zwykle bywa, prawda leży gdzieś pośrodku. Joanna Orzeł bardzo stara się ukazać czytelnikowi realistyczny obraz polskiej szlachty, nie popadając przy tym w przesadę i unikając stereotypów. Nie tyle poddaje ona analizie i krytyce mit sarmacki, ile raczej pokazuje, co z niego w praktyce wynikało. Dużo bardziej niż mity, interesuje ją bowiem rekonstrukcja rzeczywistości. Tym bardziej że – jak sama pisze – część mitów, które sama szlachta często sama na swój temat stworzyła, jest przez nas bezwiednie kultywowana do dziś.

W kategorii popularyzatorskiej książki historycznej dziełu Joanny Orzeł należy się wysoka nota – autorka pisze tak, że aż chce się czytać i zna swój temat lepiej niż większość historyków. Lekturowa gratka dla zainteresowanych tematem. Oprawa miękka, klejona, ze skrzydełkami.

Badawi Zeinab, „Afrykańska historia Afryki”

Afrykańska historia Afryki

Badawi Zeinab, „Afrykańska historia Afryki”Autorka: Zeinab Badawi
Wydawnictwo: HI:STORY

Tytuł mówi w tym przypadku wszystko. Zeinab Badawi, brytyjska dziennikarka sudańskiego pochodzenia, postanowiła opowiedzieć historię drugiego największego kontynentu na świecie z perspektywy jego mieszkańców, nie zaś europejskich kolonizatorów. Oczywiście fragmentarycznie, bo przecież próba spisania możliwie pełnej historii całego kontynentu (obojętnie jakiej wielkości) musiałaby zająć setki grubych tomów. To jednak i tak niemało, bo ze względu na kolonialne podboje, historia wykładana w wielu krajach afrykańskich wciąż ma charakter europocentryczny i stosunkowo niewiele miejsca poświęca się w niej na przykład czasom przed europejskimi podbojami. Uczy się na przykład historii krajów, które przeważnie powstały w XX wieku, ale już niekoniecznie ziem, które te państwa zajmują i ludzi, którzy wcześniej na nich mieszkali. Tymczasem historia Afryki jest przecież długa i bogata, a w dawniejszej przeszłości na kontynencie funkcjonowały prawdziwe imperia.

O czym pisze Badawi? Między innymi o pojawieniu się pierwszych hominidów (jak wiadomo człowiek pochodzi właśnie z Afryki), starożytnym Egipcie, imperium Sondhaju, procesie islamizacji Afryki Północnej, sięgających daleko w przeszłość artystycznych tradycjach dzisiejszego Beninu, cywilizacji Wielkiego Zimbabwe czy dziejach Timbuktu – miasta w dzisiejszym Mali, które niegdyś pełniło funkcję prawdziwego centrum naukowego. Oczywiście pisze też o kolonializmie, jednak z tą różnicą, że zawsze robi to z perspektywy skolonizowanego, nie zaś kolonizatora i dużo miejsca poświęca ruchom oporu (dzięki powieści i powstałemu na jej kanwie serialowi najbardziej znana w Polsce jest chyba historia króla Zulusów – Czaki).

Z racji, że autorka „Afrykańskiej historii Afryki” jest dziennikarką, jej książka bardziej przypomina właśnie książkę napisaną przez dziennikarkę niż typową książkę historyczną. Nie znaczy to oczywiście, że publikacja jest nierzetelna – po prostu czyta się ją o wiele płynniej niż książkę akademicką, a autorka zbierała materiał do jej napisania nie tylko podczas kwerend bibliotecznych czy archiwalnych, ale także rozmawiając z ekspertami – szczególnie afrykańskimi historykami. Być może także z tego powodu Badawi nie ma problemu z nieco subiektywnym wyborem materiału. W tej formule nie dałoby się przecież opowiedzieć o wszystkim.

„Afrykańska historia Afryki” to książka nie tylko ważna, ale i ciekawa. Można ją polecić czytelnikom zainteresowanym dziejami Afryki i właściwie każdemu, kto nagle uświadomi sobie, że prawie nic nie wie o tak ogromnym fragmencie świata. Polecam zakup. Oprawa twarda, szyta.

Włodarkiewicz Anna, Piątek Kasia, „Nowi sąsiedzi”

Gaja z Gajówki. Tom 4. Nowi sąsiedzi

Włodarkiewicz Anna, Piątek Kasia, „Nowi sąsiedzi”Autorka: Anna Włodarkiewicz
Ilustracje: Kasia Piątek
Wydawnictwo: Świetlik
Poziom czytelniczy: BD I/II

„Nowi sąsiedzi” to czwarta książka wchodząca w skład cyklu, którego główną bohaterką jest ośmioletnia Gaja z Gajówki, energiczna dziewczynka mieszkająca wraz z rodzicami w leśniczówce, kochająca przyrodę i ucząca się w systemie edukacji domowej. Trzecią część serii autorstwa Anny Włodarkiewicz z ilustracjami Kasi Piątek prezentowaliśmy w ramach przeglądu 15 w 2024 roku.

W nowej książce o Gai – tak samo jak w poprzednich – dużo się dzieje. Do domu obok wreszcie wprowadzają się nowi sąsiedzi, a wśród nich dziewczynka w wieku bohaterki. Niestety na razie nie zaprzyjaźniają się one – nowa sąsiadka jest smutna i mało towarzyska, a po pewnym czasie Gaja dowiaduje się od mamy, że jest tak, ponieważ tata dziewczynki niedawno zmarł. Gajówkę często odwiedza babcia Krysia, która jest już prawie gotowa, by przedstawić rodzinie swojego nowego partnera Lucjana, o którym Gaja myśli, że będzie jej nowym dziadkiem. Poza tym Gaja oczywiście wciąż dokonuje kolejnych odkryć przyrodniczych, obserwuje ptaki, szuka pierwszych oznak wiosny, bierze udział w andrzejkowych wróżbach, bawi się na weselu, poznaje kilka nowych wspaniałych książek i robi jeszcze wiele innych rzeczy. A poza tym, co oczywiście jest dla niej bardzo ważne, pod koniec książki obchodzi urodziny – już dziewiąte.

Książka „Nowi sąsiedzi”, tak samo jak poprzednie części cyklu o Gai z Gajówki, stylizowana jest na pamiętnik pisany na gorąco przez samą dziewczynkę. Ten zabieg na pewno spodoba się dzieciom w podobnym wieku – zaprezentowane przemyślenia i opisy są właśnie na poziomie bystrej ośmiolatki, a narracja pełna jest emocji i energii charakterystycznej dla poznającego świat ciekawskiego dziecka. Tekst jest gęsto przetykany sympatycznymi ilustracjami Kasi Piątek, które również przypominają rysunki znajdujące się na marginesach dziecięcego pamiętnika. Czytając książkę, młody odbiorca dodatkowo natknie się także na proste przepisy kulinarne, na przykład na pieczone ziemniaczki z cebulką czy kakao z niespodzianką, a także na kilka innych atrakcji, wśród których można wyróżnić choćby kolejne wydania „Głosu lasu”, czyli gazetki przygotowywanej przez Gaję.

Czwartą część przygód Gai z Gajówki można polecić dzieciom w wieku wczesnoszkolnym. Książka może uwrażliwić małego czytelnika na przyrodę, a jej lektura powinna okazać się zarówno przyjemna, jak i pouczająca. Oprawa twarda, szyta.