Archiwum autora: Katarzyna Olszewska

Tajemnice szkieletów

Autorzy: Marta Guzowska, Wiesław Więckowski
Ilustratorka: Joanna Czaplewska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Warszawa 2025
Poziom: BD I/III

Bogato ilustrowana publikacja dydaktyczna dla dzieci, które nie boją się kościotrupów. Autorzy obiecują małym czytelnikom podróż w czasie i w głąb szkieletu, zatem ruszajmy i my. Pierwszy przystanek przyniesie definicję szkieletu i ogólne wprowadzenie do zagadnienia, drugi – przedstawi wszystkich przodków człowieka od strony kości. Dalej pochylimy się nieco dłużej nad każdą ludzką kosteczką, czwarta część podróży zdradzi, co można wyczytać z kości a na końcu pojawią się pytania, które każdy chętnie zada antropologowi, jeśli go spotka a jeśli nie, to przynajmniej pozna odpowiedzi zamieszczone na łamach publikacji.

Autorzy książki to archeolożka i antropolog, oboje zafascynowani tematem i zaprzyjaźnieni od dwudziestu pięciu lat i być może dlatego albo pomimo to czasami współpracują ze sobą, doskonale się uzupełniając. Efekt widać w „Tajemnicach szkieletów”. Prosty język opisu, swobodny styl wypowiedzi umożliwia przekazanie naprawdę dużego zasobu fachowej wiedzy w przystępnej i zrozumiałej dla młodego czytelnika, nienużącej formie. Korespondują z nią utrzymane w jednolitej kolorystyce ilustracje ożywiające tekst, wizualizujące i organizujące zawarte w nim informacje w uporządkowaną całość. Ewolucja i rewolucja dwunożności, szczegółowy opis szkieletu, który mamy w środku i wszystkich jego funkcji, wreszcie nadanie mu właściwej wartości, bo choć na co dzień tego nie dostrzegamy, bez kości „bylibyśmy flakami w worku ze skóry” (s. 72) a tak pewnie ciężko byłoby żyć – wszystko to i wiele innych ciekawostek odnajdzie czytelnik na łamach publikacji. Gorąco polecam. Oprawa twarda, szyta.

Czytaj dalej

Krwinki

Autorka: Dorota Groyecka
Wydawnictwo: WAB
Warszawa 2025

Książka Doroty Groyeckiej to prawdopodobnie najcięższy kaliber na dzisiejszym Przeglądzie Nowości Wydawniczych. Podtytuł publikacji brzmi: opowieści o stracie i nadziei. Autorka podejmuje wyjątkowo trudny temat śmierci dziecka i żałoby po nim. Reportaż powstaje, by wesprzeć rodziców opłakujących swoje potomstwo – gdy brak pocieszenia nie pozostaje nic innego niż dzielenie cierpienia, wysłuchanie innych, doświadczonych tym samym nieszczęściem i dostrzeżenie, że przetrwali i trwają nadal, choć życie po stracie trzeba zbudować na nowo. Wydaje się, że istnieje również drugi adresat publikacji, osoby z tzw. otoczenia, które w obliczu czyjejś tragedii nie wiedzą jak pomóc, nie potrafią się zachować i dobrać słów a wystarczy po prostu być, wspólnie milczeć albo razem zapłakać. Im także pomoże ta książka.

Zbiór zawiera kilkanaście relacji rodziców, którzy tracą dziecko – dziecko nienarodzone, kilkumiesięczne, kilkuletnie lub prawie dorosłe. Rozmówcy autorki bez przemilczeń, bardzo szczerze i wprost mówią o emocjach związanych z odchodzeniem stopniowym lub nagłym, z trwogą oczekiwanym albo zupełnie niespodziewanym – tu każda historia jest inna i wyjątkowa. Teksty przepełnia ból, epatuje z nich echo przeżytego niegdyś strachu, nadziei, potem rozpaczy. Niektóre zdania tej książki są bezlitosne, czyta się ją ze ściśniętym gardłem, ale także z poczuciem wyjątkowości i wdzięczności, że bohaterowie zdobyli się na dzielenie wspomnień z czytelnikiem. Niewiele jest na rynku publikacji o śmierci, zwłaszcza tak mądrze napisanych i przejmujących. Ciężko się o tym myśli a co dopiero pisze czy rozmawia, ale temat prędzej czy później każdego będzie dotyczył. Warto wiedzieć, że istnieje książka, która niczym objęcie ramieniem wesprze w żałobie, będzie drogowskazem, podpowie gdzie szukać pomocy, bo właśnie takie i właśnie po to są „Krwinki”. Gdyby pokusić się o próbę określenia w dwóch słowach o czym opowiadają te autentyczne, bardzo osobiste, złożone i nasycone teksty zebrane w tomie to: o wielkiej miłości, która nie umiera, o ogromnym bólu, który nie przeminie, o godzeniu się z tym, co nieuniknione, o tym, że człowiek bywa tak silny, że aż ciężko uwierzyć a przede wszystkim o tym, że każda chwila naprawdę ma znaczenie.

„Krwinki” nie powinny umknąć uwadze – warto mieć je na półce w domu, w bibliotece, warto przeczytać, choć może zaboleć. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Okradzione

Autorka: Leonie Schöler
Wydawnictwo: Otwarte
Kraków 2025

Pierwsza książka niemieckiej historyczki i dziennikarki, która do tej pory przede wszystkim na kanałach na Instagramie i TikToku dzieliła się swoją obszerną wiedzą o aktualnej polityce i dziejach świata. Publikacja w Niemczech staje się bestsellerem, teraz dociera do Polski i może zainteresować nie tylko tzw. płeć piękną. Tekstowi przyświeca idea oddania głosu osobom pominiętym na kartach historii i w tym przypadku chodzi głównie o kobiety, które – jak sugeruje podtytuł – dokonały czegoś ważnego i zostały okradzione ze swoich osiągnięć przez mężczyzn. Autorka pragnie przywrócić paniom należne uznanie i uwagę a także ich miejsce w opowieści o przeszłości.

Bohaterki publikacji żyją w XIX i XX wieku, niektóre są wymienione z imienia i nazwiska, inne działają w grupach tworząc nowe ruchy, nurty, idee czy zjawiska. Czytelnik odnajdzie wśród nich zarówno rewolucjonistki Wiosny Ludów, brytyjskie sufrażystki, jak i naukowczynie czy wojowniczki/żołnierki. Autorka, przybliżając czytelnikowi biografie postaci i ich dokonania, jednocześnie obnaża system wykorzystywania kobiecej pracy i przywłaszczania jej owoców przez mężczyzn. Wymazywanie kobiet przebiega według sprawdzonych reguł: o kobiecie się nie wspomina, a gdy jej nazwisko zostaje zapomniane, przejmuje się jej osiągnięcia. Natomiast jeśli nazwisko kobiety zostaje mimo wszystko przez społeczeństwo pamiętane, wówczas przekierowuje się całą uwagę na jej styl i sposób bycia, omawia się jej charakter, stopień realizowania społecznej roli i wtłacza się ją w dyskurs obyczajowy, pomijając sferę pracy czy aktywności pozadomowej. Schemat powtarza się przez dziesięciolecia i – o zgrozo – ma się dobrze i teraz. Ponure przesłanie książki mówi o tym, że zniesienie praw dyskryminujących kobiety nie prowadzi do zniknięcia nierówności w ludzkich umysłach. Zakończę cytatem: „żadna okradziona kobieta nie jest odosobnionym przypadkiem, jest częścią systemu, który oddziałuje na nas wszystkich i funkcjonuje do dziś” (s. 341). Bardzo polecam tę odkrywczą na swój sposób książkę. Niektóre ukazane w niej historie naprawdę poruszają i oburzają. Oprawa miękka, klejona, na końcu obszerna bibliografia.

Czytaj dalej

Matka bez wyboru

Autorka: Marta Wroniszewska
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2025

Bardzo ciekawa książka Marty Wroniszewskiej, znanej z głośnego przed laty reportażu „Tu jest teraz twój dom” (P. 12/21) – rok temu było wznowienie tej publikacji. „Matka bez wyboru” opowiada o kobietach, które porzucają swoje dzieci z wielu różnych powodów – sytuacja zawsze jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Bohaterki odchodzą z domu, w którym są źle traktowane, uciekają przed przemocą, odchodzą, bo uważają, że dziecku będzie bez nich lepiej, czasami nie potrafią zawalczyć o swoją rodzinę, ponieważ są zbyt słabe a okoliczności, łagodnie mówiąc, nie sprzyjają; inne natomiast nie radzą sobie z chorobą dziecka, nad którym opieka wymaga heroicznej postawy, finansowego zaplecza i specjalistycznych umiejętności. Autorce jednak nie chodzi o usprawiedliwienie tytułowych kobiet, raczej o wczucie się w ich historie. Cytat: „Najczęściej matki odchodzą emocjonalnie lub fizycznie albo na oba te sposoby naraz. Najrzadszy, trzeci rodzaj odejścia to porzucenie (…)” (s. 137). Zdaniem dziennikarki można jeszcze podzielić kobiety na te, które odejść musiały i te, które chciały. Każda opowieść jest inna, odmienne są też punkty widzenia tych, którzy porzucają i tych, którzy zostają porzuceni. Publikację podzielono dlatego na dwie części – w pierwszej z nich znajdują się relacje matek, druga partia tekstu natomiast należy do dzieci i ich bliskich. Nie wiem, która strona ma gorzej, źle ma jedna i druga, ale podwójna perspektywa pozwala opisać zjawisko całościowo i być może lepiej zrozumieć decyzje, które zostają podjęte. Służy temu również wprowadzenie do tekstu komentarzy m. in. dr nauk społecznych Urszuli Sajewicz-Radtke czy dopisków autorki. Te ostatnie przynoszą informacje dotyczące statystyk, osadzają wspomnienia bohaterek w różnych kontekstach, czasami szokują jak liczba samotnych i niepełnoletnich matek w Polsce.

Książka nie zawiedzie czytelników szukających rzetelnej literatury faktu. Czu uwrażliwi na problem porzucenia dzieci przez matki? Nie wiem, ale na pewno stanowi dowód na to, że za każdym takim odejściem wlecze się łańcuch niepowodzeń, cierpienia, samotności, braku wsparcia ze strony ludzi i instytucji, wreszcie bezsilności i tylko czasami można liczyć na happy end. Reportaż Marty Wroniszewskiej to także ważny głos w sprawie równouprawnienia płci i kompetencji, których brak wielu współczesnym rodzicom wychowującym dzieci. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.

Czytaj dalej

Tamte czasy

Autor: Martín Caparrós
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Raport z teraźniejszości zamknięty w ciekawej formie reportażu napisanego z perspektywy oddalonej o sto lat przyszłości przez wykreowaną na potrzeby tekstu fikcyjną historyczkę. Eksperyment stylistyczny ma na celu rozbudzenie intelektualne czytelnika m. in. poprzez nabranie dystansu do opisywanych zjawisk i wydarzeń a te obejmują trzecią dekadę XXI wieku. Ten ciekawy, choć szalony pomysł przychodzi do głowy argentyńskiemu dziennikarzowi i pisarzowi, zatroskanemu kształtem dzisiejszego świata. Niestety (dla nas współczesnych) kreślona przez Caparrósa wizja jest nieco katastroficzna. Autor opisuje kres zdominowanej przez Stany Zjednoczone epoki Zachodu, w której właśnie żyjemy oraz nadejście epoki Chin. Jednak zanim nasz świat się skończy, trzeba chwilę posiłować się z aktualnymi problemami. I tu należy bić brawo pisarzowi, który okazuje się niezwykle czujnym i zaangażowanym obserwatorem. Jakie zagadnienia leżą w kręgu jego zainteresowań? – kluczowe, choć być może jeszcze nie przez wszystkich zauważone przeludnienie w wybranych rejonach świata, wydłużenie życia, kryzys migracyjny, głód, zagrożenia klimatyczne, rozbuchany konsumpcjonizm, nieokiełznany postęp, rozwój sztucznej inteligencji i niebezpieczeństwa związane z cyfrową rzeczywistością, kryzys relacji rodzinnych i społecznych, wreszcie nierówności społeczne związane z płcią, pochodzeniem, orientacją seksualną i wieloma innymi czynnikami, na koniec religie i zmiany w podejściu do pracy jako głównej aktywności człowieka. To, co uderza w opisach wymienionych wyżej zjawisk to towarzyszący im strach. Niepewność jutra to zdaje się dominanta naszych czasów, motor wielu działań, ale i hamulec postępu.

Publikacja jest warta uwagi, bardzo dobrze napisana z jakąś taką lekkością i puszczeniem oka do odbiorcy, ale też błyskotliwością w swoich komentarzach do rzeczywistości, prowadzi do ciekawych wniosków i pobudza do refleksji. Tu próbka warsztatu pisarza, będąca opisem wycinka codzienności człowieka XXI wieku: „Punkt centralny łazienki, oprócz instalacji wodnej, stanowiło lustro. To właśnie podczas porannych ablucji człowiek, pod pretekstem zabiegów higienicznych i estetycznych, spędzał najwięcej czasu twarzą w twarz ze swym wizerunkiem. I konfrontacja ta wywoływała najrozmaitsze reakcje. Nieraz skłaniała do depresji, jako chwila zbyt dosłownej realności” (s. 37). Autor nie narzuca swojego punktu widzenia, nie epatuje dydaktyzmem czy z góry wydanymi wyrokami. Czytelnik ma szansę z bezpiecznej odległości przyjrzeć się czasom, w których żyjemy, samodzielnie pomyśleć i poczuć, co tutaj jest złe a co dobre. Nie trzeba obawiać się objętości książki– tekst na pewno nie znuży czytelnika. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.

Nie jesteśmy tu dla przyjemności

Autorka: Nina Lykke
Wydawnictwo: Pauza
Warszawa 2025

Ciekawa książka napisana przez norweską pisarkę, reprezentantkę egzystencjalnego nurtu literatury. Fabuła powieści koncentruje się wokół kilku dni z życia podstarzałego, niegdyś dobrze zapowiadającego się, a dziś zapomnianego pisarza, którego w ostatniej chwili zaproszono w zastępstwie na prestiżowy festiwal literacki. Wydawałoby się pozytywna wiadomość wywołuje potok niespokojnych myśli u bohatera, który mało tego, że zmaga się z własnym statusem upadłej gwiazdy, to jeszcze zostaje oskarżony przez młodą pisarkę o molestowanie. Knut, bo tak ma na imię nasz bohater, nie ma szans na obronę, wszelkie próby tłumaczenia się tylko rzucają na niego cień podejrzeń i niepotrzebnie podsycają plotki. Postanowienie o lekceważeniu sytuacji przestaje być możliwe do spełnienia, ponieważ panel, w którym podczas festiwalu ma wziąć udział mężczyzna, odbędzie się z udziałem wspomnianej pisarki, rzekomej ofiary molestowania, a także żeby było weselej, znienawidzonego męża byłej żony. Jednak zanim dojdzie do nieszczęsnego spotkania, czytelnik popłynie wraz ze strumieniem świadomości postaci nieuchronnie zmierzając do kulminacyjnego punktu fabuły. Wszystkie bolączki Knuta: niemoc twórcza, odrzucenie poprzedniej książki przez redaktora, negatywna krytyka, nieudane związki, zanikająca więź z synem, starzenie się i towarzyszący temu spadek męskiej witalności kumulują się i prowadzą do katastrofy, chyba, że w ostatniej chwili wydarzy się coś, co powstrzyma głównego bohatera. Jak będzie, nie zdradzę, bo mam ogromną nadzieję, że czytelnicy sięgną po publikację.

Autorce udaje się stworzyć momentami zabawną, innym razem tragiczną, błyskotliwą satyrę na wyższą klasę średnią, ale też na męskość, która nie ma lekko we współczesnym świecie. Książka zmusza do zastanowienia się nad jakością relacji międzyludzkich, które tworzymy w XXI wieku. Znakomity styl pisarki, jej duży warsztat i językowa sprawność czynią z lektury tego utworu bardzo przyjemne doznanie. Główny bohater nie pozostawia obojętnym i naprawdę daje się lubić mimo całej swej niedoskonałości. Bardzo polecam – ten utwór to wyjątkowo smaczny, literacki kąsek. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Ewa. Ewolucja jest kobietą

Autorka: Cat Bohannon
Wydawnictwo Literackie
Kraków 2025

Książka powstaje z tak słusznych i ważnych powodów, aż dziw, że dopiero teraz. Autorce przyświeca teza o różnicach pomiędzy męskim i kobiecym ciałem, wykraczających poza obszar tzw. dolnych rejonów. Kobieta od stóp do głów wygląda i funkcjonuje inaczej niż mężczyzna a jej organizm wydaje się bardziej skomplikowany i trudniejszy do zbadania z powodu nieustającej zmiany w niej zachodzącej, związanej z cyklami menstruacyjnymi, ciążami czy menopauzą. Czy zatem nie dziwne, że cała dotychczasowa wiedza o ludzkim ciele od wieków bazuje wyłącznie na męskim wzorze – pyta autorka publikacji? I wcale nie chodzi tu o kwestie feministyczne, ale o medycynę, biologię i neurobiologię, paleontologię, antropologię, psychologię… wszystkie „-logie” długo by wymieniać. Konsekwencją tego okazuje się m. in. mało skuteczne diagnozowanie i leczenie kobiet, nie mówiąc już o szkodliwych praktykach czy modach, które się jej poleca.

„Ewa” to przede wszystkim wielka opowieść o ewolucji ciała i jej wpływie na dzisiejsze życie żeńskiej połowy naszego gatunku. Autorka pokazuje jak mądry i silny jest kobiecy organizm, jak dostosowuje się do otoczenia i pobudza procesy zachodzące w obszarze biologii, lecz również kultury czy zjawisk społecznych. Tematy poruszane w rozprawie dotyczą m. in. kobiecego mleka, ciąży, zmysłów, mózgu, języka czy miłości. Tekst płynie gładko i niezauważalnie niczym gawęda okraszona humorem, uformowana w narrację łatwą do przyswojenia, operującą prostym językiem i swobodnym stylem wypowiedzi, wciągającą jak dobra literatura a nie popularnonaukowy tekst. Książka pozwala poczuć się częścią grupy, przynależeć i lepiej zrozumieć siebie (piszę to jako kobieta, ale myślę, że mężczyzna również może tu znaleźć coś dla siebie). Publikacja niestety pokazuje także, jak wiele jeszcze nie wiemy o naszym gatunku – być może niektóre pytania na zawsze pozostaną bez odpowiedzi. Podsumowując: „Ewa” to diabelnie ciekawa pozycja na rynku wydawniczym. Gorąco polecam. Oprawa twarda i szyta, imponująca objętość (728 stron) może być niewygodna dla bibliotek, mimo tego warto ją włączyć do księgozbioru nie tylko czytelni naukowych.

Czytaj dalej

Włochy prawdziwe

Autor: Mateusz Mazzini
Wydawnictwo: Szczeliny
Kraków 2025

„Włochy prawdziwe” – obiecuje tytuł najnowszej książki Mateusza Mazziniego i nie będzie to w żadnym razie przewodnik turystyczny, choć pewnie ciekawie byłoby się pokusić o podróż śladami autora. Dlaczego akurat Italia? Reporter ma chyba z krajem prywatne porachunki a wędrówka, którą odbywa kolejno przez Sycylię, Kampanię, Toskanię, Apulię i Lombardię stanowi odbicie wędrówki, która prowadzi go również w głąb siebie i swojej tożsamości. „Do Włoch trzeba podejść w sposób wymagający, bez wstydu, bez uprzedzeń. Bez przekonania o wyjątkowości” (s. 21-22) – wyjaśnia dziennikarz. Nie będzie to łatwe zadanie, wszak tu kolebka cywilizacji, tu mity, kulturowe toposy fundamentalne dla całego Starego Kontynentu. Nie o tym jednak pisze książkę Mateusz Mazzini – on wybiera ciekawszą tematykę, przeprowadza research lokalny, ściera niczym kurz kolejne warstwy z obrazu Italii (zabytki, dzieła sztuki, myśl filozoficzną, piękną architekturę, widoczki), opowiada o ciemnej stronie państwa, w którym mafia, migracja, faszyzm, rozpasany patriarchat czy eksploatująca turystyka to tylko niektóre z palących problemów. Włoskie metropolie i miasteczka powoli uzależniają się od wszechobecnych turystów, którzy tak bardzo zawłaszczają przestrzeń, że zaczyna jej brakować dla rdzennych mieszkańców. Przyjezdni to także uchodźcy legalni bądź nielegalni, na których państwo, podobnie jak inne kraje Europy, nie do końca ma pomysł. Kryzys migracyjny rozkwita w ojczyźnie Petrarci, wraz z nim wzrasta przestępczość. Mafia (ta rodzima, ale też afrykańska czy chińska) to kolejne zagadnienie, któremu odważnie i czujnie przygląda się autor. Co widzi? – obraz inny od tego, który mamy w głowach dzięki literackim czy filmowym przedstawieniom, bliższy raczej prężnie działającej i wzorowo zarządzanej, międzynarodowej korporacji, w której równie często (a może i częściej) pojawia się pan w garniturze, co łobuz z bronią na ulicach.

Próżno szukać w publikacji pokolorowanych, sielskich obrazków. Włochy Mazziniego to kraj skomplikowany, pełen absurdów i dysproporcji, miejsce, w którym miesza się piękno i brzydota, ideał i zepsucie, blichtr i szara bieda. Autor serwuje czytelnikowi opowieść mocną i gorzką niczym prawdziwa włoska kawa (bez cukru). Reportaż smakuje dobrze i wyraziście – obnaża przywary i podziały włoskiego społeczeństwa, słabości polityki, bolączki gospodarki, wreszcie ukazuje trud codziennego życia w świecie rządzonym przez pieniądz, wielkie interesy, przemoc, układy i układziki. Ciekawa jest geografia tekstu, oparta na podziale północ – południe, ale też wyraźne usytuowanie Italii w kontekście światowym. Autor – podobnie jak jego rozmówcy – snuje opowieść trochę z sympatią, a trochę z ironią, poruszając przy tym wiele wątków pobocznych, ale nie da się ukryć, że „Włochy prawdziwe” to w gruncie rzeczy bardzo osobista książka. Czyta się ją dobrze, opowieść płynie gładko, spokojnym nurtem, niezakłócanym nawet przez liczby i statystyczne dane, na które co jakiś czas powołuje się reportażysta. To oczywiście nie zarzut a świadectwo rzetelnego podejścia do tematu, choć najciekawsze i najbardziej soczyste wydaje się to, co Mazzini widzi na własne oczy i słyszy od spotykanych po drodze ludzi. Bardzo polecam i zachęcam do odbycia tej intrygującej, książkowej podróży. Oprawa miękka, klejona.

Czytaj dalej

Kochana córeczko

Autorka: Anna Siedlecka
Wydawnictwo: Lucky
Radom 2025

Druga powieść Anny Siedleckiej – nieznanej jeszcze w szerszych kręgach pisarki z Białej Podlaskiej. Debiutancka książka „Z okruchów nadziei” do nas nie dotarła, ale wydaje się, że podobnie jak najnowsze dzieło ma za zadanie rozgrzewać serca czytelników i podnieść na duchu.

Tytuł utworu może wydać się dziwny, ale przestaje takim być po przeczytaniu ostatnich kartek. Fabuła rysuje się następująco: młoda dziewczyna, Lena Kowalska, właśnie odebrała dyplom ukończenia kursu na opiekuna medycznego. Dokument stanowi przepustkę do lepszego życia. Co jest nie tak z dotychczasowym? Ojciec – tyran i alkoholik, matka zbyt słaba, by go porzucić, przemoc w domu a także brak poczucia bezpieczeństwa. Tyle wystarczy, by pragnąć zmian. Światełkiem w tunelu wydaje się miłość do Marka, z którym Lena chce wynająć małe i niedrogie mieszkanie. Wszystko zmierza ku dobremu, bohaterka dostaje pracę w domu opieki społecznej, niedługo pierwsza wypłata, lecz czytelnik cały czas ma wrażenie, że za chwilę wszystko runie jak domek z kart. Czy runie? Pozostawiam to do odkrycia podczas lektury, a także inne sekrety schowane m. in. w metalowych pudełkach.

Przyznać muszę, że ta publikacja jakoś przypadła mi do gustu. Autorka umiejętnie buduje w tekście napięcie, stosuje niedopowiedzenia, rozbudza nadzieje, ale i podrzuca złowrogie przeczucia. Trudno pozostać obojętnym wobec głównej postaci, skonstruowanej tak, by budzić i empatię, i sympatię. Trzeba przyznać duży plus dla pisarki za pogłębione portrety psychologiczne, dbałość o szczegół, styl i lekkość narracji, która wciąga, choć niby to zwykła opowieść o ludzkim losie. Minusem utworu może wydać się bardzo duży zbieg okoliczności zastosowany przy rozwiązaniu fabuły, ale gdzie jak nie w książkach puszczać wodze fantazji. Książka ujmuje i porusza, mówi o sile dobra, przyjaźni i bezinteresownej pomocy. Zakończę cytując: „Czasem o czyimś życiu decyduje los lub drugi człowiek” (s. 271), ale ostatecznie my też mamy coś do powiedzenia. Polecam. Oprawa miękka, klejona

Czytaj dalej

Apsik!

Autor: Simon Philip
Ilustrator: Nathan Reed
Wydawnictwo: Kropka
Warszawa 2025
Poziom: BD O/I

O kichnięcie od przygody – jak zapowiada okładka – znajduje się czytelnik trzymający w rękach książkę Simona Philipa. „Apsik” to krótka historyjka dydaktyczna o tym, co może się wydarzyć, gdy nie zasłonimy nosa przy kichaniu. Czyn ten popełnia Staś – mały bohater publikacji, który choć co robić wiedział, postanawia inaczej, skutkiem czego zostaje wciągnięty w wir dziwnych zdarzeń z udziałem niespotykanych normalnie postaci. Absurdalny humor twórców książeczki rozkwita w całej okazałości. Różowy słoń w kajaku, piraci, akrobaci, panda, kuku i muniu – wszystko się tu znajdzie a Staś kicha i kicha, że końca nie widać. Sytuacja całkowicie wymyka się spod kontroli, na szczęście znajdzie się remedium oraz dobra rada na zakichany zamęt.

Publikacja wzbogaca zbiór wydawniczych propozycji dla dzieci o savoir vivre. Literatura tego typu zawsze znajdzie swojego odbiorcę, z powodzeniem może być wykorzystana podczas spotkań w dziecięcych bibliotekach. Wierszowany tekst doskonale sprawdzi się podczas głośnego czytania a także jako ćwiczenia logopedyczne. Natłok tzw. trudnych słówek takich, jak żwawo, chyżo, hożo czy herszt lub „hałastra z czaszką na banderze” (s. 10) pozwala na ćwiczenie wymowy albo ortografii. Wiele plusów w tej książeczce, lecz największy wiąże się z dobrą zabawą i przyjemnością płynącą z obcowania z pełną humoru lekturą. Atrakcyjnej warstwie słownej kroku dotrzymują szalone, dynamiczne ilustracje. Bardzo polecam. Większy format, oprawa twarda, szyta.

Czytaj dalej