Archiwa tagu: reportaż

Katarzyna Roman-Rawska, „Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierach”

Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierach

Katarzyna Roman-Rawska, „Zaśnięcie Anisy. Opowieść o polskich starowierach”Autorka: Katarzyna Roman-Rawska
Wydawnictwo: Czarne

Najnowsza książka ze znanej serii Sulina wydawnictwa Czarne jest dokładnie tym, czym zazwyczaj są publikacje wchodzące w jej skład, a zatem osobistym wywodem z pogranicza reportażu i eseju, dotyczącym jednego geograficzno-duchowego wycinka świata. „Zaśnięcie Anisy” Katarzyny Roman-Rawskiej opowiada o polskich staroobrzędowcach, a zatem jednej z najmniejszych mniejszości religijnych w Polsce.

Autorka ma wszelkie predyspozycje, by opisać świat polskich starowierów, ponieważ dziedziczy ich tradycje po kądzieli. Starowierkami były jej matka, babka, prababki, praprababki i ich rodziny. Jedna z prababek była szeptuchą. W dzieciństwie Roman-Rawska każde wakacje spędzała w Grabowych Grądach w powiecie Augustowskim, wsi niemal całkowicie zamieszkanej przez staroobrzędowców. Poza tym autorka pracuje w Instytucie Slawistyki PAN, jest badaczką i tłumaczką z języków rosyjskiego i białoruskiego.

„Zaśnięcie Anisy” łączy perspektywę osobistą, związaną z ponownym odkrywaniem swoich korzeni, oraz perspektywę badawczą – nastawioną na próbę zrozumienia polskich starowierów i opowiedzenia o nich czytelnikom. Autorka opowiada o tym jak (podobnie jak każda przedstawicielka mniejszości) stopniowo wypierała świadomość swoich korzeni, a także jak wypierała ją jej matka, o wiele bardziej zanurzona w staroobrzędowej religijności i języku rosyjskim, którego na co dzień używało się w jej domu rodzinnym. Jednocześnie Roman-Rawska robi wszystko, by starowierów nie egzotyzować, pokazuje ich wraz z ich codziennością. Czasami nudną, nawet jeśli w tzw. krasnym kącie swoich domów mają ikony i wciąż pamiętają o korzeniach swojej wiary.

Książka godna polecenia osobom zainteresowanym tematem starowierów, a także szerzej – tematyką polskich mniejszości i faktem, że Polska wcale nie jest krajem tak jednolitym narodowościowo i kulturowo, jakim niektórzy chcieliby ją widzieć. „Zaśnięcie Anisy” warto mieć na bibliotecznej półce. Oprawa miękka, klejona.

Marcin Wyrwał, „Psy na ruskich. Polacy walczący z Rosją w Ukrainie”

Psy na ruskich. Polacy walczący z Rosją w Ukrainie

Marcin Wyrwał, „Psy na ruskich. Polacy walczący z Rosją w Ukrainie”Autor: Marcin Wyrwał
Wydawnictwo: Otwarte

Marcin Wyrwał to dziennikarz i reporter, który przez pierwsze miesiące po inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku relacjonował przebieg wojny na łamach Onetu. O wciąż trwającym konflikcie wie więc bardzo dużo, choćby dlatego, że sporo widział na własne oczy. Od pierwszych chwil po ataku dochodziły go słuchy o polskich ochotnikach, którzy z różnych powodów postanowili pojechać do Ukrainy, bo dołączyć do tamtejszej armii. W swoim reportażu „Psy na ruskich” oddał im głos, by opowiedzieli o swoich motywacjach i doświadczeniach na froncie. Jak pisze Wyrwał, ludzie ci „mają (…) unikatowe doświadczenia i informacje, bezcenne w obliczu możliwej agresji Rosji. Dzielą się nimi w tej książce z każdym, kto zechce ją przeczytać.”

W swojej książce autor oddał głos szesnastu polskim ochotnikom, którzy walczą lub walczyli po stronie Ukrainy i ojcu siedemnastego – tego, który nie zdążył samodzielnie porozmawiać z dziennikarzem, bo wcześniej zginął na froncie. Są wśród nich najróżniejsze osoby, nie wszystkie to byli żołnierze. Na froncie znaleźli się także były restaurator czy emigrant zarobkowy i były DJ. Jeden jest byłym kibolem, który twierdzi, że ustawki z kibicami innych drużyn przygotowały go do wojny dużo lepiej niż służba w polskim wojsku. Wśród przedstawionych w książce ochotników jest też jedna kobieta – czterdziestoczteroletnia Dorota, prywatnie żona i matka. Jak pisze Wyrwał, „w dużych konfliktach zbrojnych niczego i nikogo nie da się opisać za pomocą prostych, czarno-białych schematów.”

Brak odautorskiego komentarza Marcina Wyrwała stanowi jedną z największych zalet jego książki. Jego głos obecny jest właściwie tylko we wstępie i przypisach. Poza tym mówią żołnierze. Co prawda opowiadając o swoich doświadczeniach, mogą nie odpowiadać na wszystkie pytania, jakie chciałby zadać im czytelnik, ale za to przedstawiają swoje własne spojrzenie na wojnę i swój w niej udział, a to przecież cenniejsze. Warto mieć egzemplarz tej książki w swojej bibliotece. Oprawa miękka, klejona.

Szara godzina. Czas na nową architekturę

Filip Springer, „Szara godzina. Czas na nową architekturę”Autor: Filip Springer
Wydawnictwo: Karakter

W swojej nowej książce Filip Springer powraca do tematu, który kiedyś był w jego twórczości tematem przewodnim – do architektury. Tym razem nie pisze jednak ani o niedocenianych, a często znakomitych przejawach architektury PRL-u, ani odwrotnie – o tym, co w polskiej architekturze najgorsze. W „Szarej godzinie” reportażysta postanowił w eseistyczno-reportażowy sposób przybliżyć czytelnikom zestaw problemów związanych z koniecznością uczynienia architektury dziedziną bardziej zrównoważoną i przyjazną środowisku niż w ostatnich dziesięcioleciach.

Springer dowodzi, że do budowania powinniśmy zacząć podchodzić o wiele bardziej odpowiedzialnie, niż robiliśmy to do tej pory. A przy okazji – że temat ekologii jest niestety zupełnie obcy przeważającej większości firm budowlanych i pracowni architektonicznych. Tymczasem to najwyższy czas, by, zamiast burzyć i budować od nowa, zacząć wykorzystywać architekturę, którą już mamy, a nawet – by zacząć godzić się z utratą komfortu, który dla niektórych stał się czymś oczywistym. „Czy to nadal jest komfort, jeśli sobie uświadomimy, że aby go sobie zapewnić, znacząco ograniczamy szanse naszych dzieci na uporanie się z katastrofą klimatyczną? Czy komfort wciąż będzie nam wówczas smakować?” – pyta Springer w swojej książce.

Oczywiście autor „Szarej godziny” unika stawiania łatwych diagnoz, zbyt wielkiego moralizowania oraz prawienia czytelnikom kazań. Zamiast tego pokazuje im obecny, nieciekawy krajobraz i przykłady działań, które mogłyby przyczynić się do zmian. A przede wszystkim – prowokuje do zastanowienia się nad całym zestawem tematów związanych z bardziej zrównoważonym budowaniem, zasiedlaniem i zamieszkiwaniem. Zamiast wskazywać, jak powinno być, przytacza liczne rozmowy, które odbył, przygotowując się do napisania tej książki – i są to zarówno rozmowy z architektami, którzy według niego w niewystarczający sposób troszczą się o kwestie środowiskowe, jak i z tymi osobami, które szukają sposobów na wprowadzanie zmian na lepsze. Do najbarwniejszych ukazanych przez Springera przykładów dobrych praktyk zalicza się obsypany nagrodami, otwarty w 2023 roku Park Akcji „Burza” znajdujący się na Kopcu Powstania Warszawskiego w Warszawie.

Nowa książka Filipa Springera to rzecz dobrze napisana i podejmująca interesujący temat. Warto ją mieć na bibliotecznej półce. Oprawa miękka, klejona.

Grzegorz Kapla

Rozmowy na Koszykowej. Grzegorz Kapla. Spotkanie autorskie na temat książki „Państwa miasta. Raport z rajów nieutraconych”

12 sierpnia w Bibliotece na Koszykowej odbyło się spotkanie autorskie z pisarzem, reporterem, podróżnikiem – Grzegorzem Kaplą. Punktem wyjścia rozmowy był zbiór reportaży jego autorstwa pt. „Państwa miasta. Raport z rajów nieutraconych” (2024). Wydarzenie zostało zorganizowane we współpracy z Wydawnictwem Lira, a poprowadził je dr Paweł Jaskulski. Według Grzegorza Kapli miasta mają serca tak samo jak ludzie. Mają swego ducha – genius loci. Pomysł na książkę urodził się z tęsknoty, aby osobiście poznać miasta znane autorowi dotąd jedynie z nazwy: Jerozolimę, Kair, Dubaj, Delhi, Singapur, Bandar Seri Begawan, Dżakartę, Port Vila, Papeete, Panamę, Nowy Jork, Kapsztad, Berlin. Teksty zebrane w tym zbiorze są bardzo osobiste, niejednokrotnie pisane na gorąco w barach i hotelikach, oddające niepowtarzalny charakter danego miejsca i towarzyszącej mu atmosfery. Poznajcie reportaże Grzegorza Kapli, który dzięki mistrzowskiej precyzji opisu i błyskotliwemu językowi zaraża czytelnika swoją pasją życia i podróżowania. Publikacja została zilustrowana bogatym zbiorem zdjęć autora.

Grzegorz Kapla – autor powieści i książek z gatunku literatury faktu. Publikował w: „National Geographic Polska”, „Travelerze”, „Poznaj Świat”, „Zwierciadle”, „Twoim Stylu”, „Tatrach”, „Gazecie”, „Tygodniku Powszechnym” czy „ElleMAN”. Dotarł na Bora Bora, Borneo, Nową Gwineę i Ziemię Ognistą, w Andy i do Wąwozu Skaczącego Tygrysa. Spotkał Dalajlamę w Himalajach, jadł obiad z Georgem Clooneyem i poznał osobiście astronautów, którzy wylądowali na Księżycu. Odkrył, że każdy człowiek nosi jakąś niesamowitą historię, ale nie każdy ma ją komu opowiedzieć. Dlatego słuchaniem innych zajmuje się zawodowo. Swoją własną podróż przez życie spisuje na facebookowym profilu „Kapla w drodze”. Autor książki „Nad rzekę, której nie ma” (Lira 2022).

Link do recenzji książki „Państwa miasta. Raport z rajów nieutraconych”:

Państwa miasta. Raport z rajów nieutraconych

Rozmowę poprowadził dr Paweł Jaskulski (Dział Nowości Wydawniczych i Wydarzeń Kulturalnych).

Mateusz Marczewski, „Pasażerowie. Ayahuasca i duchy Amazonii”

Pasażerowie. Ayahuasca i duchy Amazonii

Mateusz Marczewski, „Pasażerowie. Ayahuasca i duchy Amazonii”Autor: Mateusz Marczewski
Wydawnictwo: Czarne

Ayahuasca to wywar pity tradycyjnie przez rdzenne ludy Amazonii. Pije się go w celach leczniczych, z tym że według szamanów, pod których okiem zawsze odbywa się ceremonia, leczy on zarówno ciało, jak i duszę. Dla przybyszów z krajów Zachodu ayahuasca jest natomiast jednym z najsilniejszych psychodelików na świecie. Tajemniczym wywarem, o którym mówi się, że pozwala wyjść poza ciało, skontaktować się z duchami, zobaczyć inne wymiary.

Mateusz Marczewski – pisarz, reporter i antropolog wcześniej znany jako autor książek „Niewidzialni” i „Koliste jeziora Białorusi” – pisząc swoją trzecią książkę, zrozumiał coś ważnego: nie da się opowiedzieć o takim zjawisku jak ayahuasca i wywołane przez nią stany, ograniczając się do stosowania racjonalnej logiki. Racjonalny opis nawet nie tyle zuboży całe doświadczenie, ile zupełnie się z nim rozminie. Marczewski napisał więc coś, co – mimo że bazuje na faktach, prawdziwych przeżyciach, a często nawet źródłach pisemnych i dokumentach – na pewno nie jest wyłącznie reportażem. „Pasażerowie” to halucynacyjny, pełen niesamowitości raport o spotkaniu autora z czymś, czego nie sposób zrozumieć, a czego można najwyżej doświadczyć.

Autor „Pasażerów” pisze o własnym piciu wywaru, a robił to zarówno w Polsce, jak i w różnych miejscach w amazońskiej dżungli. Nie ogranicza się jednak tylko do własnych doświadczeń z ayahuascą. Marczewski opisuje również, jak wygląda swego rodzaju psychodeliczna turystyka uprawiana przez ludzi Zachodu, przepięknie pisze o samej dżungli, portretuje osoby, które w tej dżungli spotkał, zdaje sprawę z tego, jak żyją dziś niektóre z rdzennych społeczności Ameryki Południowej, wdaje się w rozważania o jaźni i śmierci, opowiada o własnym duchowym uzdrowieniu oraz przytacza wiele historycznych relacji ze spotkań różnych osób z ayahuascą. Powyższa wyliczanka absolutnie nie wyczerpuje jednak tego, czym są „Pasażerowie”.

Co bardzo istotne, Marczewski napisał swoją książkę pięknym, bardzo starannym, meandrującym językiem. Na pewno nie jest to język typowego reportażu – o wiele bliżej mu do najwyższej klasy powieści lub esejów. Oczywiście ma to swoje minusy: „Pasażerowie” to tekst skierowany albo do czytelników wymagających, albo do osób bardzo otwartych. Wszyscy ci, którzy w książce Marczewskiego chcieliby znaleźć po prostu kolejny interesujący reportaż, niestety mogą się zawieść. Ja książkę zdecydowanie polecam. Po pierwsze po prostu dlatego, że jest bardzo dobra, a po drugie ze względu na wiarę, że pasjonujący temat wciągnie wielu czytelników nawet jeśli „Pasażerowie” okażą się zupełnie inną książką, niż się spodziewali. Oprawa twarda, szyta. W środku kilkanaście wykonanych przez autora czarno-białych zdjęć.

Izabela O’Sullivan, „Matka. O pierwszej, najważniejszej i nie zawsze łatwej relacji”

Matka. O pierwszej, najważniejszej i nie zawsze łatwej relacji

Izabela O’Sullivan, „Matka. O pierwszej, najważniejszej i nie zawsze łatwej relacji”Autorka: Izabela O’Sullivan
Wydawnictwo: Sensus

Izabela O’Sullivan to dziennikarka i reporterka, którą można kojarzyć m.in. z łamów „Wysokich Obcasów”, „Newsweeka”, „Polityki” czy „Pisma”. W swoim pierwszym reportażu książkowym podjęła temat uniwersalny i niezwykle ważny dla każdego – temat relacji z matką.

Dziennikarce udało się dotrzeć do kilkudziesięciu bohaterek i bohaterów, którzy pozwolili jej głęboko wniknąć w swoje trudne relacje z matkami. Katalog tych trudności doprawdy może budzić zdumienie. Opisane przez O’Sullivan historie dotyczą zarówno matek nadopiekuńczych, narcystycznych, nadmiernie kontrolujących, jak i takich, które zwyczajnie nie kochały swojego dziecka. Bohaterowie i bohaterki tego reportażu mają od trzydziestu kilku do sześćdziesięciu kilku lat, a niektórym z nich wciąż nie udało się wydostać spod pantofla tych, które je urodziły. Kobieta w wieku emerytalnym, która wciąż ukrywa się przed matką z paleniem papierosów albo inna, której w wieku czternastu lat matka najzwyczajniej w świecie powiedziała, że jej nie kocha, a później zachowywała się, jak gdyby nigdy nic – to tylko dwa przykłady. Jest taki frazes, który mówi, że najbardziej zadziwiające historie pisze samo życie. Po lekturze książki O’Sullivan wydaje się on prawdziwy.

Książka podzielona jest na siedem rozdziałów. W każdym z nich autorka umieściła po kilka historii spiętych jedną klamrą tematyczną. W pierwszym rozdziale czytamy o bohaterach, którzy są niezdrowo zależni od matek, w drugim – o bohaterach, którzy nie byli przez matki dość kochani i akceptowani, a w jeszcze innym – o bohaterach, u których niezdrowe relacje z matkami po latach wywołały objawy psychosomatyczne. Każdy z rozdziałów kończy się podsumowującym dany blok opowieści wywiadem z psycholożką i psychoterapeutką Iwoną Michalak-Jędrzejczak. Te rozmowy same w sobie również stanowią wartościową lekturę.

Podsumowując, polecam zakup książki reportażowej Izabeli O’Sullivan. Autorka dysponuje warsztatem dziennikarskim, który pozwolił jej udźwignąć niełatwy i uniwersalny temat. Złe relacje z matką to zjawisko na tyle powszechne, że nie obawiałbym się o to, czy książka znajdzie czytelników. Tym bardziej warto umożliwić im dotarcie do niej. Oprawa miękka, klejona.

Patricia Nieto, „Wybrani”

Wybrani

Patricia Nieto, „Wybrani”Autorka: Patricia Nieto
Wydawnictwo: ArtRage

Niezwykle oryginalny reportaż Patricii Nieto opowiada o jeszcze oryginalniejszej tradycji, która narodziła się w kolumbijskim miasteczku Puerto Berrío. Mniej więcej w połowie XX wieku przepływającą przez tę miejscowość rzeką Magdaleną zaczęły spływać ciała bezimiennych ofiar konfliktów targających Kolumbią, m.in. partyzantów walczących w trwającej przez kilka dekad wojnie domowej. Zwłoki zaplątywały się w sieci rybackie, zahaczały o gałęzie, przybijały do plaż. Niektórzy z mieszkańców miasteczka zaczęli wybierać sobie anonimowych zmarłych, nadawać im imiona i modlić się za ich duszę. Wierzyli, że takie postępowanie zapewni im ochronę i wstawiennictwo u Boga. Trzeba przyznać, że ten zwyczaj – z jednej strony będący owocem traumatycznej kolumbijskiej historii najnowszej, a z drugiej myślenia magicznego – to znakomity temat na reportaż.

Patricia Nieto, uznawana w Ameryce Południowej za żywą klasyczkę literatury faktu, postanowiła dorównać tematowi formą. „Wybranym” daleko jest do typowego tekstu reportażowego, a bliżej do literatury pięknej, szczególnie tej wywodzącej się z południowoamerykańskiej tradycji realizmu magicznego. Jej skondensowaną i niezbyt długą książkę czyta się jak powieść – liryczną i przepełnioną dziwną magią. Tak naprawdę nie jest ona jednak powieścią, a właśnie reportażem – wynikiem wnikliwego dziennikarskiego śledztwa, badań terenowych i rozmów z mieszkańcami Puerto Berrío. Efekt może imponować. „Wybrani” to dużej klasy literatura, którą trudno porównać z czymkolwiek innym. Tę pięknie wydaną książkę warto mieć na swojej półce z literaturą faktu zarówno ze względu na przeciekawy temat, jak i niecodzienną formę. Oprawa miękka, klejona.

Nathan Thrall, „Jeden dzień z życia Abeda Salamy”

Jeden dzień z życia Abeda Salamy

Nathan Thrall, „Jeden dzień z życia Abeda Salamy”Autor: Nathan Thrall
Wydawnictwo: Znak Literanova

Tytułowy „Jeden dzień z życia Abeda Salamy” to dzień, w którym pięcioletni syn mężczyzny, Milad, ginie w wypadku autobusu, którym wraz z innymi przedszkolakami jechał na długo wyczekiwaną wycieczkę. Czy dało się go uratować? Czy odpowiednie służby na pewno zrobiły wszystko, co mogły, aby tak się stało? Jakie właściwie okoliczności złożyły się na śmierć chłopca?

Konflikt izraelsko-palestyński nie bez przyczyny uchodzi za piekielnie skomplikowany. Jeszcze bardziej skomplikowane są życia ludzi, na które od dziesięcioleci ten konflikt bezpośrednio wpływa. Nathan Thrall w swoim reportażu pokazuje, jak niewyobrażalnie pogmatwane bywają zwłaszcza biografie Palestyńczyków na co dzień żyjących na terytoriach okupowanych przez Izrael. Najbardziej widać to właśnie w momentach, kiedy wszystkie nawarstwiające się przez lata komplikacje skutkują tragedią, której bez nich prawdopodobnie można by było uniknąć.

Reportaż opisuje pogmatwane losy Abeda Salamy i kilkunastu innych skupionych wokół niego osób. Właściwie bez wyjątków są to biografie trudne – rozpięte między uczestnictwem w tradycyjnej muzułmańskiej kulturze a ciągłymi upokorzeniami związanymi z całym aparatem przemocy, którym władze Izraela traktują ludność palestyńską. Nathan Thrall opisuje te biografie z dużą dozą empatii, ale raczej sprawozdawczo niż literacko. Nie szafuje ocenami, nie ulega pokusie przesadnego pochylania się nad psychologią bohaterów. Nie jest mu to potrzebne – tragizm ich sytuacji jest dla czytelnika doskonale widoczny. Zamiast tego autor, przez pryzmat konkretnych biografii, po mistrzowsku szkicuje dużo szerszą panoramę zdarzeń rozciągających się od czasów pierwszej intifady, która miała miejsce w 1987 roku, aż do czasów współczesnych.

„Jeden dzień z życia Abeda Salamy” to książka trudna. Po pierwsze – ze względu na olbrzymi ładunek emocjonalny i bycie swego rodzaju sprawozdaniem z ludzkich tragedii. Po drugie – po prostu dlatego, że opisuje niebywale skomplikowaną rzeczywistość. Autor robi to wprawdzie w sposób czytelny i dający odbiorcy zrozumiały wgląd w sytuację, nie zmienia to jednak faktu, że lektura wymaga dobrych chęci i uwagi. Ze swojej strony mogę zagwarantować, że reportażowi Nathana Thralla warto tę uwagę poświęcić.

Książka Thralla zasłużenie otrzymała tegoroczną Nagrodą Pulitzera w dziedzinie literatury faktu. Polecam ją wszystkim osobom chcącym lepiej zrozumieć konflikt palestyńsko-izraelski. Zdecydowanie warto mieć ją w swojej bibliotece. Oprawa miękka, klejona.

Pierwsza Drużyna, Daniel Lis

Pierwsza drużyna

Pierwsza Drużyna, Daniel LisAutor: Daniel Lis
Wydawnictwo: Agora

Książka Daniela Lisa została wydana z okazji stulecia pierwszego startu polskiej reprezentacji na igrzyskach olimpijskich. Rzeczywiście, olimpijski debiut Polski miał miejsce dopiero w 1924 roku – przed 1918 rokiem nie istniało przecież niepodległe państwo polskie, zaś w 1920 roku start polskich sportowców w igrzyskach uniemożliwiła wojna polsko-bolszewicka. Początki były skromne: na odbywające się w 1924 roku igrzyska olimpijskie w Paryżu pojechała reprezentacja licząca sobie 65 zawodników, którzy wrócili z zaledwie dwoma medalami. Srebrny medal na 4000 metrów zdobyła wtedy drużynowo czwórka polskich kolarzy (Franciszek Szymczyk, Jan Łazarski, Józef Lange i Tomasz Stankiewicz), zaś brązowy – Adam Królikiewicz i jego koń Picador w indywidualnym jeździeckim konkursie skoków. A jednak, mimo że początki bywają niełatwe i osiągnięcia polskiej drużyny nie były wybitne, debiutancki występ na igrzyskach był wielkim wydarzeniem, które domagało się drobiazgowej rekonstrukcji.

Tego zadania podjął się reportażysta Daniel Lis, autor wydanej w 2022 roku książki „Stulecie przeszkód. Polacy na igrzyskach”. Aby jak najlepiej opowiedzieć dzieje tytułowej pierwszej polskiej drużyny olimpijskiej, Lis wykonał staranną kwerendę, a kiedy było to możliwe – przeprowadził pogłębione wywiady. Na przykład wiele informacji na temat brązowego medalisty z Paryża Adama Królikiewicza, pochodzi z opowieści jego wnuka, scenarzysty i pisarza Cezarego Harasimowicza, który z zamiłowania jest także kustoszem rodzinnej historii. W książce Lisa równie ciekawe, co występy polskich sportowców, jest starannie zarysowane tło historyczne i obyczajowe. Czy zrobienie jednej polskiej reprezentacji z zawodników wcześniej żyjących w trzech różnych zaborach było łatwym zadaniem? Z jakimi reakcjami w kraju i za granicą spotykała się pierwsza polska kobieta-olimpijka Wanda Nowak-Dubieńska? Jak biedny kraj w trudnych czasach tuż po wojnie poradził sobie z kosztami startu w igrzyskach olimpijskich? Na te i wiele więcej pytań autor odpowiada, przytaczając zarówno fakty, jak i anegdoty. Dodatkowo, w ramach starannego wstępu, czytelnik książki poznaje także skróconą historię powstania nowożytnych igrzysk i narodzin idei olimpijskiej.

„Pierwszą drużynę” można gorąco polecić wszystkim miłośnikom książek sportowych. Ba, jest to prawdopodobnie jedna z najciekawszych pozycji tego typu, jakie w ostatnich miesiącach i latach ukazały się w Polsce. Oprawa miękka, klejona.

Wszystko mam bardziej, Jacek Hołub

Wszystko mam bardziej. Życie w spektrum autyzmu

Wszystko mam bardziej, Jacek HołubAutor: Jacek Hołub
Wydawnictwo: Czarne

Jacek Hołub jest doświadczonym reporterem, wieloletnim dziennikarzem „Gazety Wyborczej” i autorem cenionych książek non-fiction, takich jak m.in. nagrodzona Kryształową Kartą Polskiego Reportażu „Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich domach”, „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci” i „Niegrzeczne. Historie dzieci z ADHD, autyzmem i zespołem Aspergera”. Tym razem postanowił rozwinąć temat, który poruszał w ostatniej z wymienionych publikacji – „Wszystko mam bardziej” opowiada o osobach w spektrum autyzmu.

„Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, terapeutą czy innym specjalistą. Jestem zwyczajnym facetem rozmawiającym z ludźmi i opisującym ich historie. Książka, którą z nieśmiałością i pokorą oddaję w Wasze ręce nie jest poradnikiem, przewodnikiem czy źródłem akademickiej wiedzy o autyzmie. Powstała z chęci oddania głosu osobom neuroróżnorodnym” – pisze autor w rozbudowanym wstępie i tym samym już na początku wyjaśnia, czym jego książka jest i jaki przyświeca jej cel. A jest ni mniej, ni więcej tylko rasowym reportażem, który na chwilę wpuszcza czytelnika do świata osób ze spektrum autyzmu. Bohaterowie książki są różni, tak jak różne bywają osoby mieszczące się w tym spektrum. Czytając „Wszystko mam bardziej” odwiedzamy m.in. żyjącą w Warszawie neuroróżnorodną parę, dojrzałą kobietę, dla której problematyczny jest kontakt z ludźmi, ale która spełnia się w działalności naukowej, potrzebujących codziennej pomocy podopiecznych ośrodka Między Innymi, a także trzydziestodziewięcioletnią Izę, której autyzm pomógł nie reprodukować patologicznych wzorców, wśród których została wychowana. Chociaż nie, tej ostatniej wcale nie odwiedzamy – świadoma swoich ograniczeń kobieta rozmawia z autorem książki tylko za pośrednictwem komunikatora internetowego.

Książka Jacka Hołuba napisana jest z dużą empatią zarówno w stosunku do bohaterów, jak i wszystkich innych osób neuroróżnorodnych. Autor na konkretnych przykładach pokazuje, że mieszczenie się w spektrum autyzmu może w praktyce oznaczać niemal wszystko – w spektrum są w końcu zarówno aktywistka Greta Thunberg czy aktor Anthony Hopkins, jak i wszystkie te anonimowe osoby autystyczne, które nie są w stanie samodzielnie funkcjonować. Podstawowe przesłanie książki mogłoby brzmieć: „jesteśmy różni – akceptujmy siebie nawzajem”, ale unika ona taniego dydaktyzmu. Zamiast tego po prostu pokazuje ludzi w spektrum i ich życia, ułatwiając czytelnikowi wczucie się w ich sytuację. Reportaż Hołuba czyta się bardzo dobrze i można go polecić nie tylko osobom zainteresowanym tematem neuroróżnorodności. Książka wydana w twardej oprawie, szyta.