Autor: Alexander Clapp
Wydawnictwo: Szczeliny Czytaj dalej

Autor: Alexander Clapp
Wydawnictwo: Szczeliny Czytaj dalej
Autor: Paweł Pieniążek
Wydawnictwo: Znak
Kraków 2025
Reportaż Pawła Pieniążka, dziennikarza związanego z „Tygodnikiem Powszechnym”, który o wojnie napisał już niejedno – dość przypomnieć książki: „Po kalifacie” (P. 16/19) czy „Wojna, która nas zmieniła” (P. 11/17). Najnowsza publikacja stanowi przybliżenie trzech konfliktów zbrojnych: w Afganistanie, Ukrainie oraz Górskim Karabachu. Wszystkie zostają ukazane w skali mikro i makro. Autor z jednej strony zarysowuje historię wojen, na końcu książki zamieszcza kalendarium wydarzeń, które pomaga zorientować się niezaznajomionemu z tematem odbiorcy w zawiłościach poszczególnych konfliktów. Z drugiej strony, dziennikarz nie zapomina o zwykłych ludziach, wciągniętych w wielką politykę, tracących na froncie lub w zamachu bliskich, domy, dobytek całego życia, poczucie bezpieczeństwa a z każdym kolejnym dniem wojny również nadzieję. Perspektywa szarego człowieka dominuje w publikacji. Konstrukcja książki opiera się na skrawkach codzienności mieszkańców terenów okupowanych. Źródłem informacji są obserwacje, czynione przez autora w trakcie pobytu w miejscach, o których pisze oraz relacje osób, które mimo bólu i strachu, zgadzają się opowiedzieć, czego doświadczyły. Ludzie z zadziwieniem i lękiem przyglądają się temu, co dzieje się z ich miastem i państwem. Wojna łamie życie na okres „przed” i w trakcie, bo na razie okres „po” wydaje się jeszcze daleko. Zniszczenia przestrzeni są ogromne, jeszcze większe wydają się rany psychiczne, które dotykają wielu bohaterów. Autor otwiera czytelnikowi furtkę do świata wewnętrznego swoich rozmówców. Podejmuje także próbę scharakteryzowania tytułowego zjawiska i trzeba przyznać, że udaje mu się to bardzo dobrze a sformułowane przez niego tezy są nad wyraz trafione. Tu cytat: „Wojna zawsze zaskakuje tych, do których przychodzi, nawet jeśli od dawna wisi w powietrzu, niemal każdy wypiera z głowy myśl, że nadejdzie zaraz, być może następnego ranka. Zresztą nie zawsze od razu wiadomo, że już się rozpoczęła.” (s. 335)
Reportaż problemowy Pawła Pieniążka, oprócz ściśle określonego tematu, ma także wymiar uniwersalny, mówi o tym, co wojna zabiera ludziom i co przywleka do ich domów, których drzwi niestety nie da się przed nią zamknąć. Tekst napisano z empatią, uważnością, wyczuciem i zaangażowaniem. Całość wydaje się rzetelnie przygotowana pod względem merytorycznym, warto też docenić kunszt dziennikarski autora, jego warsztat pisarski i talent do snucia opowieści. Bardzo polecam nawet tym, którzy ostatnio odczuwają przesyt narracjami o wojnach Putina – tekst wydaje się trochę inny niż wszystkie. Oprawa miękka, klejona.
Autorka: Marta Kawalec
Wydawnictwo: Otwarte
Kraków 2025
Bardzo dobrze napisany reportaż o ojcach walczących o utrzymanie relacji ze swoimi dziećmi. Autorka, podejmując temat opieki nad najmłodszymi członkami rodziny, gdy ta ulega rozpadowi, pokazuje tzw. drugą, męską stronę medalu. Narracje o tym, co dzieje się z dziećmi po rozstaniu rodziców, najczęściej koncentrują się na matkach i ich problemach związanych z codziennym życiem czy byłym partnerem. Okazuje się, że równie dramatycznymi historiami mogą podzielić się porzuceni przez kobiety i ograbieni z ojcostwa mężczyźni. Książka przybliża siedem historii, w których tata walczy nie tylko o kontakt z dzieckiem, także o jego bezpieczeństwo, dobrostan fizyczny i psychiczny, o swoje dobre imię, miłość córki lub syna, o szansę na wychowywanie, które polega na czymś więcej niż weekendowe widzenie i wpłacanie na konto alimentów, wreszcie o własne zdrowie i odbudowę życia, które legło w gruzach wraz z odejściem czy odebraniem dzieci.
Zawarte w pierwszej części publikacji relacje ojców są poruszające, czasami niewiarygodne, za każdym razem budzące sprzeciw i gniew. Osamotnieni mężczyźni na łamach książki zwierzają się z ciężkich emocji, ogromnej tęsknoty, bezsilności i różnych przeszkód, które już pokonali lub które jeszcze muszą pokonać, by nie zostać całkowicie wymazanym z życia swoich potomków. Druga, niemniej ciekawa część książki zawiera zapisy wywiadów autorki ze specjalistami z dziedziny prawa, psychologii, terapii rodziny oraz socjologii. Wyjaśniają oni jak działają przepisy, dlaczego wyroki sądów pozwalają na przecięcie relacji ojca z dziećmi a także jakie to dla jednych i drugich ma konsekwencje. A straty są nieodwracalne, bo dzieciństwo mija szybko i niestety tylko raz. Obraz walki z niesprawiedliwym i ułomnym systemem, dziurawym prawem czy z niegdyś najbliższą osobą, drugą połową a dziś największym wrogiem poraża i skłania do refleksji nad tym, jak łatwo można zranić drugiego człowieka, oszukać i pozbawić tego, co w rodzinie najcenniejsze czyli więzi. Reportaż oddaje głos tym, których przez lata pomijano, lecz – co może ważniejsze – opowiada o tym, że nigdy nie wolno tracić nadziei, poddawać się i rezygnować, bo czasami jedyne, co można zrobić to odbijając się od ściany, cierpliwie pod nią stawać, czekając, aż w końcu zostanie się zauważonym. Bardzo polecam. Oprawa miękka, klejona.
Autorka: Dorota Groyecka
Wydawnictwo: WAB
Warszawa 2025
Książka Doroty Groyeckiej to prawdopodobnie najcięższy kaliber na dzisiejszym Przeglądzie Nowości Wydawniczych. Podtytuł publikacji brzmi: opowieści o stracie i nadziei. Autorka podejmuje wyjątkowo trudny temat śmierci dziecka i żałoby po nim. Reportaż powstaje, by wesprzeć rodziców opłakujących swoje potomstwo – gdy brak pocieszenia nie pozostaje nic innego niż dzielenie cierpienia, wysłuchanie innych, doświadczonych tym samym nieszczęściem i dostrzeżenie, że przetrwali i trwają nadal, choć życie po stracie trzeba zbudować na nowo. Wydaje się, że istnieje również drugi adresat publikacji, osoby z tzw. otoczenia, które w obliczu czyjejś tragedii nie wiedzą jak pomóc, nie potrafią się zachować i dobrać słów a wystarczy po prostu być, wspólnie milczeć albo razem zapłakać. Im także pomoże ta książka.
Zbiór zawiera kilkanaście relacji rodziców, którzy tracą dziecko – dziecko nienarodzone, kilkumiesięczne, kilkuletnie lub prawie dorosłe. Rozmówcy autorki bez przemilczeń, bardzo szczerze i wprost mówią o emocjach związanych z odchodzeniem stopniowym lub nagłym, z trwogą oczekiwanym albo zupełnie niespodziewanym – tu każda historia jest inna i wyjątkowa. Teksty przepełnia ból, epatuje z nich echo przeżytego niegdyś strachu, nadziei, potem rozpaczy. Niektóre zdania tej książki są bezlitosne, czyta się ją ze ściśniętym gardłem, ale także z poczuciem wyjątkowości i wdzięczności, że bohaterowie zdobyli się na dzielenie wspomnień z czytelnikiem. Niewiele jest na rynku publikacji o śmierci, zwłaszcza tak mądrze napisanych i przejmujących. Ciężko się o tym myśli a co dopiero pisze czy rozmawia, ale temat prędzej czy później każdego będzie dotyczył. Warto wiedzieć, że istnieje książka, która niczym objęcie ramieniem wesprze w żałobie, będzie drogowskazem, podpowie gdzie szukać pomocy, bo właśnie takie i właśnie po to są „Krwinki”. Gdyby pokusić się o próbę określenia w dwóch słowach o czym opowiadają te autentyczne, bardzo osobiste, złożone i nasycone teksty zebrane w tomie to: o wielkiej miłości, która nie umiera, o ogromnym bólu, który nie przeminie, o godzeniu się z tym, co nieuniknione, o tym, że człowiek bywa tak silny, że aż ciężko uwierzyć a przede wszystkim o tym, że każda chwila naprawdę ma znaczenie.
„Krwinki” nie powinny umknąć uwadze – warto mieć je na półce w domu, w bibliotece, warto przeczytać, choć może zaboleć. Oprawa miękka, klejona.
Autorka: Marta Wroniszewska
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2025
Bardzo ciekawa książka Marty Wroniszewskiej, znanej z głośnego przed laty reportażu „Tu jest teraz twój dom” (P. 12/21) – rok temu było wznowienie tej publikacji. „Matka bez wyboru” opowiada o kobietach, które porzucają swoje dzieci z wielu różnych powodów – sytuacja zawsze jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Bohaterki odchodzą z domu, w którym są źle traktowane, uciekają przed przemocą, odchodzą, bo uważają, że dziecku będzie bez nich lepiej, czasami nie potrafią zawalczyć o swoją rodzinę, ponieważ są zbyt słabe a okoliczności, łagodnie mówiąc, nie sprzyjają; inne natomiast nie radzą sobie z chorobą dziecka, nad którym opieka wymaga heroicznej postawy, finansowego zaplecza i specjalistycznych umiejętności. Autorce jednak nie chodzi o usprawiedliwienie tytułowych kobiet, raczej o wczucie się w ich historie. Cytat: „Najczęściej matki odchodzą emocjonalnie lub fizycznie albo na oba te sposoby naraz. Najrzadszy, trzeci rodzaj odejścia to porzucenie (…)” (s. 137). Zdaniem dziennikarki można jeszcze podzielić kobiety na te, które odejść musiały i te, które chciały. Każda opowieść jest inna, odmienne są też punkty widzenia tych, którzy porzucają i tych, którzy zostają porzuceni. Publikację podzielono dlatego na dwie części – w pierwszej z nich znajdują się relacje matek, druga partia tekstu natomiast należy do dzieci i ich bliskich. Nie wiem, która strona ma gorzej, źle ma jedna i druga, ale podwójna perspektywa pozwala opisać zjawisko całościowo i być może lepiej zrozumieć decyzje, które zostają podjęte. Służy temu również wprowadzenie do tekstu komentarzy m. in. dr nauk społecznych Urszuli Sajewicz-Radtke czy dopisków autorki. Te ostatnie przynoszą informacje dotyczące statystyk, osadzają wspomnienia bohaterek w różnych kontekstach, czasami szokują jak liczba samotnych i niepełnoletnich matek w Polsce.
Książka nie zawiedzie czytelników szukających rzetelnej literatury faktu. Czu uwrażliwi na problem porzucenia dzieci przez matki? Nie wiem, ale na pewno stanowi dowód na to, że za każdym takim odejściem wlecze się łańcuch niepowodzeń, cierpienia, samotności, braku wsparcia ze strony ludzi i instytucji, wreszcie bezsilności i tylko czasami można liczyć na happy end. Reportaż Marty Wroniszewskiej to także ważny głos w sprawie równouprawnienia płci i kompetencji, których brak wielu współczesnym rodzicom wychowującym dzieci. Bardzo polecam. Oprawa twarda, szyta.
Autor: Mateusz Mazzini
Wydawnictwo: Szczeliny
Kraków 2025
„Włochy prawdziwe” – obiecuje tytuł najnowszej książki Mateusza Mazziniego i nie będzie to w żadnym razie przewodnik turystyczny, choć pewnie ciekawie byłoby się pokusić o podróż śladami autora. Dlaczego akurat Italia? Reporter ma chyba z krajem prywatne porachunki a wędrówka, którą odbywa kolejno przez Sycylię, Kampanię, Toskanię, Apulię i Lombardię stanowi odbicie wędrówki, która prowadzi go również w głąb siebie i swojej tożsamości. „Do Włoch trzeba podejść w sposób wymagający, bez wstydu, bez uprzedzeń. Bez przekonania o wyjątkowości” (s. 21-22) – wyjaśnia dziennikarz. Nie będzie to łatwe zadanie, wszak tu kolebka cywilizacji, tu mity, kulturowe toposy fundamentalne dla całego Starego Kontynentu. Nie o tym jednak pisze książkę Mateusz Mazzini – on wybiera ciekawszą tematykę, przeprowadza research lokalny, ściera niczym kurz kolejne warstwy z obrazu Italii (zabytki, dzieła sztuki, myśl filozoficzną, piękną architekturę, widoczki), opowiada o ciemnej stronie państwa, w którym mafia, migracja, faszyzm, rozpasany patriarchat czy eksploatująca turystyka to tylko niektóre z palących problemów. Włoskie metropolie i miasteczka powoli uzależniają się od wszechobecnych turystów, którzy tak bardzo zawłaszczają przestrzeń, że zaczyna jej brakować dla rdzennych mieszkańców. Przyjezdni to także uchodźcy legalni bądź nielegalni, na których państwo, podobnie jak inne kraje Europy, nie do końca ma pomysł. Kryzys migracyjny rozkwita w ojczyźnie Petrarci, wraz z nim wzrasta przestępczość. Mafia (ta rodzima, ale też afrykańska czy chińska) to kolejne zagadnienie, któremu odważnie i czujnie przygląda się autor. Co widzi? – obraz inny od tego, który mamy w głowach dzięki literackim czy filmowym przedstawieniom, bliższy raczej prężnie działającej i wzorowo zarządzanej, międzynarodowej korporacji, w której równie często (a może i częściej) pojawia się pan w garniturze, co łobuz z bronią na ulicach.
Próżno szukać w publikacji pokolorowanych, sielskich obrazków. Włochy Mazziniego to kraj skomplikowany, pełen absurdów i dysproporcji, miejsce, w którym miesza się piękno i brzydota, ideał i zepsucie, blichtr i szara bieda. Autor serwuje czytelnikowi opowieść mocną i gorzką niczym prawdziwa włoska kawa (bez cukru). Reportaż smakuje dobrze i wyraziście – obnaża przywary i podziały włoskiego społeczeństwa, słabości polityki, bolączki gospodarki, wreszcie ukazuje trud codziennego życia w świecie rządzonym przez pieniądz, wielkie interesy, przemoc, układy i układziki. Ciekawa jest geografia tekstu, oparta na podziale północ – południe, ale też wyraźne usytuowanie Italii w kontekście światowym. Autor – podobnie jak jego rozmówcy – snuje opowieść trochę z sympatią, a trochę z ironią, poruszając przy tym wiele wątków pobocznych, ale nie da się ukryć, że „Włochy prawdziwe” to w gruncie rzeczy bardzo osobista książka. Czyta się ją dobrze, opowieść płynie gładko, spokojnym nurtem, niezakłócanym nawet przez liczby i statystyczne dane, na które co jakiś czas powołuje się reportażysta. To oczywiście nie zarzut a świadectwo rzetelnego podejścia do tematu, choć najciekawsze i najbardziej soczyste wydaje się to, co Mazzini widzi na własne oczy i słyszy od spotykanych po drodze ludzi. Bardzo polecam i zachęcam do odbycia tej intrygującej, książkowej podróży. Oprawa miękka, klejona.
Autorka: Marta Grzywacz
Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2025
Dziennikarka, autorka reportaży m. in. „Blizn” prezentowanych na przeglądzie P. 11/22 w najnowszej publikacji podejmuje temat tajnej organizacji żydowskiej o nazwie Oneg Szabat czyli tytułowej Radości Soboty. Wiele można się o niej dowiedzieć odwiedzając Żydowski Instytut Historyczny, oglądając wystawę: „Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu”. Marta Grzywacz, popełniając najnowszą książkę, dołącza do popularyzatorów poruszającej historii o grupie żydowskich działaczy, zamkniętych w getcie warszawskim a może lepiej powiedzieć: dołącza do strażników pamięci – o nic więcej nie proszą Żydzi zrzeszeni w Oneg Szabat, archiwiści, którzy zapisują dla potomnych proces własnej zagłady i zmierzch polskiego, żydowskiego świata. Było ich kilkudziesięciu – przeżyło tylko troje, dziś nie ma już ani jednego.
Marta Grzywacz rozpoczyna reportaż od przybliżenia sylwetki absolutnie kluczowej dla całej opowieści tj. Emanuela Ringelbluma. Historyk z wykształcenia i zamiłowania z zapałem badacza inicjuje prace archiwistów, by utrwalić coś, co nie miało precedensu i nie powinno odejść w niepamięć. Ta wisi nad losem mieszkańców żydowskiej dzielnicy przez cały czas. Każdy kolejny rok okupacji uświadamia im, że mogą tej wojny nie przetrwać. Co zatem robić w sytuacji, gdy prawie wszystko jest już stracone? Jak stawić opór i wyrazić niezgodę? Kronikarz getta notuje obrazy, fakty, opinie i plotki, zachęca do tego innych współpracowników. Razem udaje im się zebrać pokaźny, unikalny zbiór dokumentów poświadczających o wszystkim, co dzieje się w getcie: opisy prześladowań, aktów okrucieństwa, zapisy walki o przetrwanie, dzieła artystów, badania naukowe, wycinki z gazet, relacje i fotografie, świadomie pisane sprawozdania, dokumenty urzędowe – całe bogactwo informacji zamknięte w skrzynkach i bańkach na mleko, zakopane głęboko pod ziemią.
Autorka podejmując temat Oneg Szabat musi mieć świadomość, że obcuje ze zjawiskiem wyjątkowym. Jak o nim mówić, by go nie spłycić i oddać całą trwogę, która wyziera z Archiwum Ringelbluma? Reportażystka rekonstruuje codzienność, przybliża sylwetki, czasami wykorzystuje technikę stop klatki, najczęściej stawia na szczegół, który choć mały, wiele znaczy dla tekstu, ewokuje minioną rzeczywistość, czyni ją bardziej namacalną, ale też generuje emocje, ożywia historyczny przekaz. Publikacja Marty Grzywacz jest rzetelna, wstrząsająca, momentami bolesna, być może obowiązkowa dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, przez co przeszli Żydzi w okupowanej Polsce. Gorąco polecam – ta opowieść kiedyś „niewykrzyczana”, ale ocalona dla potomnych, dziś ma nową szansę wybrzmieć głosami ludzi, którzy żyli, kochali, marzyli i umarli na tej samej, co my, ziemi. Myślę, że to ważne a książkę na pewno warto mieć na półce w swojej bibliotece. Oprawa twarda, szyta.
Autorka: Katarzyna Rodacka
Wydawnictwo: Znak
Kraków 2025
Ciekawy reportaż Katarzyny Rodackiej, absolwentki iranistyki na UJ i dziennikarki, która rekonstruuje proces migracji Polaków z ogarniętej wojną Europy do Iranu. Fala wyjazdów ma miejsce w 1942 roku po układzie Sikorski – Majski, który gwarantuje przesiedlonym w głąb Związku Sowieckiego Polakom amnestię i możliwość swobodnego przekraczania granic. Część żołnierzy armii Andersa i tysiące cywilów zostaje przerzuconych do Azji i ostatecznie mówi się o niemal stu dwudziestu tysiącach ludzi. Jakie są ich dalsze losy? Czy wszystkim udaje się dotrzeć na miejsce? Czy zostają tu po 1945 roku?
Odpowiedzi na postawione pytania przynoszą „Domy na piasku”. Droga do Iranu to gehenna naznaczona głodem, zmęczeniem, ściskiem, chorobami, niebezpieczeństwem, tymczasowością i niepewnością jutra. Wielu zesłańców umiera lub gubi się, ponieważ w złym momencie oddalają się od pociągu, który niespodziewanie odjeżdża. Panuje ogromny chaos i dezinformacja, losem rządzi przypadek a także nadzieja. Iran wita tułaczy upałem, daktylami i lękiem, bo co zrobić z taką masą nowoprzybyłych osób. Wszyscy jednak znajdą dla siebie miejsce w obcym kraju. Pahlawi, Maszhad, Teheran, Isfahan to kolejne przystanki na mapie tułaczki. Autorka dociera do uczestników wydarzeń, lecz większość z nich była zbyt mała, by dokładnie zapamiętać szczegóły podróży i życia w obozach. Pracę ludzkiej pamięci dziennikarka wspiera zatem kwerendami w archiwach, w których znajdują się nawet takie perełki, jak pamiętnik Heleny Stelmach.
Losy bohaterów książki są zupełnie niesamowite a Bliski Wschód, który udziela schronienia powojennym polskim emigrantom staje się bliższy niż kiedykolwiek. Warto sięgnąć po ten tytuł, by odkryć zupełnie nieznaną historię. Co ciekawe, publikacja choć z jednej strony głęboko osadzona w konkretnym momencie XX wieku, z drugiej strony jest bardzo uniwersalna. Reportaż ukazuje doświadczenie uchodźstwa, które równie dramatyczne było kiedyś, jak i jest dziś u progu naszych granic. Warto się nad tym zadumać przez chwilę. Polecam każdemu. Oprawa twarda, szytareportaż
Autorka: Zofia Jurczak
Wydawnictwo: Helion
Gliwice 2025
Najnowsza książka rozkochanej w Japonii kulturoznawczyni, autorki strony: podrozepokulturze.pl. Reportaż ukazuje się w serii: „Oblicza świata” i przynosi obietnicę prawdziwego oblicza kraju samurajów. Publikacja ma eseistyczny charakter, ale podzielono ją na części według porządku tematycznego. Co więcej, widać wyraźnie, że autorka ma swój patent na opowiadanie. Zofia Jurczak za każdym razem wychodzi od opisu przestrzeni, by stopniowo zagłębiać się w historię miejsc i zwyczaje ich mieszkańców, a równolegle robi drobne wycieczki w stronę filmu, literatury, aktualnych kwestii społeczno-politycznych, religii, kulinariów czy lokalnych anegdot. Wszystko po to, by ukazać Japonię jako kraj, choć lubiący kopiować, niepodobny do żadnego innego i nie odcięty od reszty świata.Turysta, pragnący odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni usłyszy od autorki radę: „Spodziewaj się niespodziewanego” (s. 7). Zaskoczyć Europejczyka może tu kompletnie wszystko: brak koszy na śmieci, firanki w taksówkach, cisza w pociągach, estyma wobec banknotów, ale też całkowicie swobodne planowanie przestrzeni miast, architektura pojedynczych budynków, które często wcale nie współgrają z otoczeniem oraz pożyczki, m. in. japońska wieża Eiffla, mini statua wolności a nawet niedokładna (ale jednak!) replika dworca, który oglądamy przyjeżdżając nad morze do Gdańska. Co jeszcze można o tytułowym kraju powiedzieć? Japonia to wyspy – autorka opisuje te znane i nieznane, np. wyspę kotów, ale nie kawaii, wyspę widmo czy wyspę świątyń. Japonia to Hiroszima i Nagasaki – to pierwsze skojarzenie, które pojawia się w głowie przeciętnego Europejczyka, który uważał w szkole na lekcjach historii o II wojnie światowej. Autorka opisuje proces konstytuowania się japońskiej tożsamości wokół bomby atomowej, którego efekt najjaskrawiej unaocznia awantura o projekcję kinowego hitu „Oppenheimer”. Bardzo ciekawe są rozważania dotyczące stosunku Japończyków do ciała i seksualności, a także rozdział poświęcony specyficznej sympatii tego narodu do transportu kolejowego. Książkę kończy seria anegdot toaletowych, w których „nocna gleba” i nowoczesne washlety może i trochę śmieszą, ale też ciekawią. Już wiadomo, od kogo Europa powinna uczyć się sanitariatu.Reportaż jest warty polecenia nie tylko ze względu na zawartość merytoryczną, ale też na przekaz pełen humoru, lekkości i otwartości podróżniczki prawdziwie zainteresowanej światem, z szacunkiem, bez oceny spoglądającej na ludzi z odległego kręgu kulturowego. Bardzo polecam – ta książka nie znudzi czytelnika. Oprawa miękka, klejona. Czytaj dalej